Od redakcji

Znany jest mi przypadek, gdy kilka lat temu, jedna z krajowych katedr etnologii zmieniła nazwę przedmiotu tak, aby nie zawierała w sobie słowa „folklor”, które – jak się okazało – odstraszało studentów i powodowało znikome ich zainteresowanie uczestnictwem w owym konwersatorium. Zastąpiono lepiej, nowocześniej, modniej brzmiącą „antropologią kulturową”. I mimo że program zajęć dotyczył właściwie zupełnie podobnych zagadnień – studenci przychodzić zaczęli.

Przez długi czas wyrażenia typu „folklor”, „kultura wsi”, „kultura ludowa”, w powszechnym odczuciu, miały zdecydowanie negatywne konotacje. Przykładem niech będzie dająca wiele do myślenia (i nie tylko żartobliwa) informacja zaczerpnięta z żargonu studenckiego, w którym „folklorem” zdarzało się nazywać „brudnego człowieka”.

Dziś, jak grzyby po deszczu, wyrastają rozmaite zajazdy i karczmy serwujące jadło regionalne, wystawiające jako dekorację kołowrotki, słoje z kiszonymi akurat ogórkami, a na ścianach wieszające cepy, narzędzia do wyczesywania lnu i inne. Jednym słowem – swojskie klimaty. Miło posiedzieć w takim przybytku, milej niż w plastikowym barze szybkiej obsługi. Wszelkie restauracje z ludowym wystrojem są modne, chętnie odwiedzane i wcale nienajtańsze. Niektóre z takich przypadków są jednak nie tyle swojskie, co zdumiewające – oto jedno z takich miejsc, ulokowane na Lubelszczyźnie, reklamuje się w lokalnym radiu nazywając siebie „siedliskiem folkloru”, podczas gdy całej reklamie towarzyszy krzykliwy podkład muzyczny ni mniej, ni więcej tylko kankana.

Na internetowym targowisku, serwisie, gdzie można i kupić, i sprzedać dowolne przedmioty, po wpisaniu do przeglądarki hasła „folklor” czy „ludowy”, wykasują nieraz oferty sprzedaży na przykład paska do spodni ozdobionego haftem, czy haftowanej bluzeczki, które to opatrzone są, mającymi zachęcić potencjalnego klienta, tytułami typu „folklor w twojej szafie!”, „folklor w modzie!”. O tempora! O mores!„Z folklorem zrobiono wszystko, co się zrobić dało i to, co było zupełnie niemożliwe; wykorzystywano go we wszystkich możliwych sytuacjach i do celów rozmaitych” – pisze profesor Piotr Kowalski z Uniwersytetu Opolskiego w artykule „Folkloryzm nauk o kulturze ludowej”, otwierającym ten numer „Gadek”. Polecamy uwadze czytelników spostrzeżenia o pułapkach etnografii, czyhających na wielbicieli kultury ludowej.

Sporo miejsca poświęcamy oprócz tego brazylijskiej capoeirze, która stała się – dzięki wywiadowi udzielonemu Marcinowi Skrzypkowi przez polskich capoeirzystów – tematem „Rozmowy Gadek”. Dopełnieniem dla bardziej wnikliwych niech będzie tekst Katarzyny Kolbowskiej o duchowych korzeniach tej południowoamerykańskiej tradycji. Jako że ukazujemy się pierwszy raz po zimowych „Mikołajkach Folkowych”, nie braknie także i festiwalowych wieści. W tym wywiadów – z jurorem konkursu oraz z białoruską kapelą Cry To Kraj, która zajęła najwyższe podium „Sceny Otwartej”. Kolejny duży przegląd dla młodych zespołów folkowych – podczas kwietniowej „Nowej Tradycji”, a póki co – proponujemy wspomnienie dźwięków „Mikołajków Folkowych”, jakie serwuje (dołączona dla prenumeratorów) płyta „Musica Andina” andyjskiej Pankharity.

Skrót artykułu: 

Znany jest mi przypadek, gdy kilka lat temu, jedna z krajowych katedr etnologii zmieniła nazwę przedmiotu tak, aby nie zawierała w sobie słowa „folklor”, które – jak się okazało – odstraszało studentów i powodowało znikome ich zainteresowanie uczestnictwem w owym konwersatorium. Zastąpiono lepiej, nowocześniej, modniej brzmiącą „antropologią kulturową”. I mimo że program zajęć dotyczył właściwie zupełnie podobnych zagadnień – studenci przychodzić zaczęli.

Dział: 

Dodaj komentarz!