Od Redakcji

Nie jesteśmy sami w kosmosie! Od czasu do czasu pojawiają się na folkowym firmamencie niczym komety nowe wydawnictwa. Przemknął w zeszłym roku "Etniczek" wydany przez Orange World, wciąż słychać o ukazaniu się "Folk'n'rolla" Folk Time'u. W zeszłym roku koło października we Wrocławiu "rozbłysnął" kwartalnik "Folk zine". Wszystkie te wydawnictwa można przyrównać do tych nietrwałych ciał niebieskich, bo pojawiają się mniej lub bardziej oczekiwanie, po czym nikną w otchłani. Nie starcza sił, brakuje czasu i pieniędzy, o czym mogliśmy się przekonać na własnej skórze. Nie wszystkim było z pewnością dane zauważyć te nowe wydawnictwa, stąd też czujemy się w obowiązku niczym astronomowie informować o wszystkich zjawiskach, choć musimy przyznać, że lunety mamy niedoskonałe i nie wszystko możemy dostrzec. Życząc wszystkiego najlepszego redakcji "Folk zinu" prezentujemy obszerne fragmenty wywiadu z liderem Battle Field Band Alanem Reidem zamieszczony w pierwszym numerze tego czasopisma.

Okazało się też, że artykuły o szantach drukowane w poprzednich numerach "Gadek" wzbudziły wiele emocji. Stąd też kontynuujemy ten temat, tym bardziej, że sezon się już rozpoczął i setki żeglarzy zafascynowanych romantyką wielkich żagli wyrusza właśnie na bliższe i dalsze rejsy. Może te publikacje przyczynią się do zwrócenia uwagi na ten rodzaj folkloru bardzo przydatny przy mazurskim ognisku.

Dla każdego coś miłego - ten numer nie "kręci" się wokół jednego tematu, a regułą już stała się opowieść o kulturze żydowskiej. W Krakowie odbył się wielki festiwal kultury tego narodu, na którym mogliśmy oglądać takie gwiazdy jak "Brave Old World", a na łamach "Gadek" krótka notka biograficzna o krakowskim poecie i pieśniarzu (bardzie - jak pewnie powiedziano by dzisiaj) - Mordechaju Gebirtigu, w czerwcu minęła kolejna rocznica jego śmierci. Jego utwory zna dziś cały świat, mają je w repertuarze największe klezmerskie sławy.

Ci z Was, którzy pamiętają jeden ze starszych numerów, sprzed ponad roku przypomną sobie z pewnością wywiad z Andrzejem Mazurkiem - jednym z przedstawicieli lubelskiego środowiska bębniarskiego. Teraz jego postać powraca na nasze łamy, bawi i uczy za pomocą wspaniałego, żywego, bardzo specyficznego języka, bo jak sam mówi "Żywe słowo to jest chyba najbardziej komunikatywna rzecz jaką dał nam Najwyższy i powinniśmy jej używać", a trzeba przyznać, że DJ O.K. taki dar otrzymał i potrafi go spożytkować. Kto ma ochotę spotkać DJ O.K., a przy okazji zrobić folkowe zakupy muzyczne zapraszamy do prowadzonego przez niego sklepu z wszelaką muzyką alternatywną.

Inną "smaczną" postacią jest jeden z członków "Osjana" - legendy muzycznej przynajmniej dwóch pokoleń - Milo Kurtis, który po powrocie ze Stanów Zjednoczonych zmobilizował muzyków tej grupy do intensywnej pracy, czego efektem jest niedawno wydana nowa płyta zespołu. Niegdyś na ich koncerty chadzała cała artystyczna bohema, teraz też.

Po spotkaniu z prawdziwymi "oszołomami" rodzimej sceny folkowej proponujemy wizytę u Stefana Ulatowskiego, kurpiowskiego harmonisty, od którego mógłby się wiele nauczyć niejeden dzisiejszy szarpidrut. Dopełnieniem części poświęconej tradycji jest artykuł o kolejnych płytach z serii "Muzyka źródeł" wydawanych przez Polskie Radio.

Kończąc zapraszamy na ząbkowicką "Folk Fiestę" - trzy dni wspaniałej, wakacyjnej zabawy i dobrego folku we wszelkich odmianach.

Acha, z pewnością już zauważyliście niewielki wzrost ceny naszego zdążającego do doskonałości, jaką jest miesięcznik, nieregularnika. Przyczyny są podobne jak w innych czasopismach. Oczywiście wsześniejsi prenumeratorzy będą otrzymywać pismo po starej cenie, kolejnych prosimy już o wyższe opłaty.

Skrót artykułu: 

Nie jesteśmy sami w kosmosie! Od czasu do czasu pojawiają się na folkowym firmamencie niczym komety nowe wydawnictwa. Przemknął w zeszłym roku "Etniczek" wydany przez Orange World, wciąż słychać o ukazaniu się "Folk'n'rolla" Folk Time'u. W zeszłym roku koło października we Wrocławiu "rozbłysnął" kwartalnik "Folk zine". Wszystkie te wydawnictwa można przyrównać do tych nietrwałych ciał niebieskich, bo pojawiają się mniej lub bardziej oczekiwanie, po czym nikną w otchłani. Nie starcza sił, brakuje czasu i pieniędzy, o czym mogliśmy się przekonać na własnej skórze. Nie wszystkim było z pewnością dane zauważyć te nowe wydawnictwa, stąd też czujemy się w obowiązku niczym astronomowie informować o wszystkich zjawiskach, choć musimy przyznać, że lunety mamy niedoskonałe i nie wszystko możemy dostrzec. Życząc wszystkiego najlepszego redakcji "Folk zinu" prezentujemy obszerne fragmenty wywiadu z liderem Battle Field Band Alanem Reidem zamieszczony w pierwszym numerze tego czasopisma.

Dział: 

Dodaj komentarz!