Na ten nowy roczek. Ań twu!

Na szczęście, na zdrowie, na ten nowy roczek,
Niech się wam rodzi kapusta i groszek,
Bób jak żłób, żyto jak koryto.
Pszenica jak rękawica. Ań twu!


Tymi słowami zapewniają urodzaj i szczęście w nadchodzącym nowym roku droby - mężczyźni-kolędnicy, którzy na twarzach mają maski, a od kostek w górę przepasani są słomianymi warkoczami. Tego typu kolędnicy charakterystyczni są między innymi dla powiatu gorlickiego (występują również na ziemi sądeckiej, tarnowskiej czy rzeszowskiej).

Jedną z grup na terenach położonych koło Gorlic tworzą Lipiniacy z Lipinek. Zespół ten istnieje już od 1985 roku. Oprócz noworocznego okolędowywania członkowie grupy Lipiniaków przedstawiają takie obrzędy, jak: ocepiny, kiszenie kapusty, młocka, noc świętojańska, obchody z gwiazdą. Grupę drobów tworzą wyłącznie mężczyźni, ale zabawne kostiumy wykonują dla nich kobiety z zespołu Lipiniaków, prowadzonego przez poetkę ludową - Barbarę Brach.


Ań twu!

Nazwa droby (draby) wzięła się stąd, że kiedy kolędnicy nie dostali dobrej zapłaty w postaci atrakcyjnych darów, psocili i bywali złośliwi: do garnka z zupą dosypywali soli, zatykali szmatami kominy, smarowali okna smołą, zdejmowali z zawiasów furtki. Ich pojawienie się w domostwie wiązało się z wprowadzeniem sporego zamieszania. Grupa robi bowiem niezmiernie dużo hałasu charakterystycznym okrzykiem: Ań twu! Kolędnicy głośno się nim posługują, gdy chcą być wpuszczeni do izby, a gospodarz słysząc ich z daleka prędko orientował się z kim lada moment będzie miał do czynienia. Jednakże bardzo chętnie gościł tych kolędników, bo wiedział, że gdzie drab w domu, szczęście w domu będzie. Droby nie omijali również plebanii, potrafili i tam płatać figle. Chociaż, zachodząc do księdza twierdzili, że tam: bida i nędza.

Strój kolędniczy

W poszczególnych rejonach Polski droby nieco różnili się między sobą. Ci z okolic Gorlic nosili w rękach krzyż z nabitymi gwoździami. Dawali go do pocałowania dziewczętom. Jednakże te bardzo chętnie gościły psotnych kolędników, gdyż ich wizyta zwiastowała szybkie zamążpójście. Droby z Tarnowskiego kolędowali, chodząc od domu do domu, z długimi tyczkami, którymi strącali słomę, pozostałą pod pułapem izby z wigilii. Na Rzeszowszczyźnie z kolei, oprócz stożkowatych, wysokich czapek, ozdobionych kolorowymi, bibułkowymi wstążkami, kożuchów założonych futrem na wierzch, przepasanych słomianym powrósłem mieli osmolone twarze, a brody i wąsy z konopi. Datki wrzucali do worków, które nosili na plecach.

Gdy dostali się do izby recytowali wierszowane oracje, zwracając się z prośbą o dary. Futro i słoma, w którą byli odziani, miały zagwarantować dostatek, stąd taki strój kolędniczy. Z kolei dzwonki przy słomianych bacikach służyły do odpędzania złych mocy. Zaopatrzeni w taki arsenał kolędnicy robili we wsi sporo hałasu, ale także zapewniali świetną zabawę mieszkańcom.


Literatura:H. Czachowski, A. Kostrzewa-Majoch, H. M. Łopatyńska, Akwizytorzy szczęścia. O dawnych i współczesnych kolędnikach. Komentarz wystawy, Toruń 2004.
Skrót artykułu: 

Na szczęście, na zdrowie, na ten nowy roczek,
Niech się wam rodzi kapusta i groszek,
Bób jak żłób, żyto jak koryto.
Pszenica jak rękawica. Ań twu!

Tymi słowami zapewniają urodzaj i szczęście w nadchodzącym nowym roku droby - mężczyźni-kolędnicy, którzy na twarzach mają maski, a od kostek w górę przepasani są słomianymi warkoczami. Tego typu kolędnicy charakterystyczni są między innymi dla powiatu gorlickiego (występują również na ziemi sądeckiej, tarnowskiej czy rzeszowskiej).

Dział: 

Dodaj komentarz!