fot. K. Zawadzka
W lutym 2014 r. uczciliśmy opolską Kolbergiadą Rok Kolberga. Kilkudniowe święto muzyki ludowej zostało w Opolu odebrane jako coś egzotycznego. Naszym (pomysłodawców) zamiarem było zaprezentowanie różnych elementów kultury ludowej. Odbyły się warsztaty śpiewu tradycyjnego, pokaz instrumentów etnicznych z całego świata, koncerty klasyczne uczniów szkoły muzycznej, koncerty z repertuarem zebranym przez Kolberga oraz panel dyskusyjny o miejscu i roli muzyki ludowej w szkolnictwie muzycznym.
Wspomniałam wcześniej, że zostało to odebrane jako coś egzotycznego. Dlaczego? Otóż Opolszczyzna jest regionem bardzo specyficznym. Rzadko docierają tu artyści z zewnątrz. Czy można tutaj usłyszeć Adama Struga, Agatę Harz, Jacka Hałasa czy Katarzynę Szurman? A co z Ewą Grochowską czy Januszem Prusinowskim? Konia z rzędem temu, kto pamięta ich występ podczas imprez Muzeum Wsi Opolskiej. Dlaczego tak się dzieje, że mieszkańcy Opola i okolic nie mają okazji podziwiać tych wykonawców? Już tłumaczę. Chodzi przede wszystkim o to, że teren Śląska Opolskiego jest bardzo zamknięty, hermetyczny. Nie dotyczy to całego Śląska. Wrocław albo Katowice są już w innej rzeczywistości. A Opolszczyzna? Jest ona zamknięta na to, co się dzieje w całej Polsce. Działa tu kilka grup, środowisk kultywujących tradycję śląską, ale – co tu dużo mówić – jest to tradycja przetworzona, mocno wystylizowana, bardziej obserwowana zza biurka niż bezpośrednio ze wsi. „Czy tutaj są jacyś wiejscy muzykanci?” – zapytała mnie kiedyś K. Szurman. „Nie wiem” – odparłam zgodnie z prawdą. Nie wiem, bo albo ich w ogóle nie ma, albo się gdzieś skutecznie pochowali – tak by nikt o nich nie słyszał. Za to mnóstwo jest tutaj zespołów biesiadnych czy świetlicowych prowadzonych przez wyszkolonych instruktorów, zespołów, które działają przy domach bądź innych ośrodkach kultury. Tutaj tradycji nie przekazuje się ustnie, ale poprzez różnego rodzaju opracowania nutowe melodii śląskich (Dygacza, Śmiełowskiego). Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało jednoznacznie, bo jakby dobrze poszukać, znajdą się gdzieś zalążki większej świadomości w interpretacji śląskiej muzyki ludowej. Mam tu na myśli działalność śpiewaczą Iwony Wylęgały czy Adama Urbaniaka – ale te „jaskółki” nie uczynią wiosny. Dużo tu jeszcze do zrobienia, ziemia jałowa, a teren zamknięty. Kolbergiada miała to zmienić.
Adam Strug, prowadząc warsztaty śpiewu tradycyjnego w PSM w Opolu, porwał całą salę. Uczył pieśni kurpiowskich w taki sposób, że nawet ci, którzy nigdy nie śpiewają, uwolnili swoje głosy, z zainteresowaniem słuchali dygresji o Kurpiach, Kolbergu, Chopinie i Szymanowskim. To, co Strug mówił o Szymanowskim, było mocno kontrowersyjne, zwłaszcza dla pedagogów szkoły muzycznej. Pierwszy raz ktoś odważył się „ruszyć” ich świętość. Charyzmatyczna osobowość Struga zwyciężyła. Do dzisiaj ludzie pamiętają jego warsztaty oraz koncert, na którym przedstawił warianty repertuaru kurpiowskiego.
Nie inaczej było podczas pokazu instrumentów etnicznych z całego świata. Katarzyna Szurman, Katarzyna Żytomirska, Mateusz Szemraj i Jacek Mielcarek przedstawili wiele instrumentów. Można było poznać m.in. tarogato, duduk, santur, lutnię oud, sarod czy trąbko-skrzypce i zagrać na nich. Po pokazie odbyły się warsztaty oberka. Skrzypkowie nie dopisali, za to licznie przybyli akordeoniści z klasy Dariusza Kownackiego.
Podczas panelu, który poprowadził dr Mariusz Pucia, dyskusja, ku naszej uciesze, zawrzała. Co z tym miejscem i rolą muzyki ludowej w szkolnictwie muzycznym? Jedni dyskutanci twierdzili, że nie jest tak źle, inni z kolei narzekali, że wśród uczniów nie ma zainteresowania tematem. Z wypowiedzi samych uczniów można było wnioskować, że chęci są, ale muzyka tradycyjna nie jest w szkołach prezentowana w atrakcyjny sposób. Za dużo teorii, za mało spotkań i warsztatów z autentycznymi muzykantami. Potem dyskusja potoczyła się w kierunku nieobecności tej muzyki w mediach. Panel zakończył się konkluzją na temat pomostów. Zdaniem wielu nauczycieli, byłyby one rozwiązaniem problemu. Pomosty, czyli znowu opracowania, przetwarzanie surowego materiału podanego w sposób lekki i przyjemny. Nie jestem pewna, czy ta droga jest właściwa. Uważam, że najpierw trzeba dobrze poznać źródła, a dopiero potem coś z nimi robić.
Najwięcej kontrowersji wzbudził występ etnofreejazzowego zespołu Śliczne Goździki. Koncert, nieco przekornie zatytułowano: „Oskar Kolberg słucha freejazzu”. Śliczne Goździki to ciekawe połączenie muzyki tradycyjnej z muzyką wspólczesną. Zderzenie dwóch światów. Muzycy jazzowi nie podejmują się grania na ludowo, ale tworzą tło całości, eksponując emocje. Natomiast dwie muzykantki, Katarzyna Szurman (harmonia trzyrzędowa i śpiew) oraz Katarzyna Żytomirska (bębenek obrzędowy i śpiew), wykonują repertuar wybrany z tomów Kolberga w sposób zbliżony do tradycyjnego. Nie silą się na upiększanie melodii frazami i melizmatyką jazzową – i bardzo dobrze, od tego jest reszta zespołu. Takie połączenie powoduje eksplozję tak silną, że wielu słuchaczy, którzy nie są przyzwyczajeni do zgrzytów i brudów harmoniczno- artykulacyjnych, nie wytrzymało tej ekspresji.
I to jest kolejny dowód na to, że przed nami daleka droga. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Szkoły muzyczne powinny otworzyć się na inną niż klasyczna estetykę muzyczną. Jeżeli przyzwyczaimy się do odbioru muzyki tradycyjnej, która ma swoją kaimę – to będziemy mogli tworzyć coraz bardziej śmiałe projekty-eksperymenty, które na pewno wzbogacą nasze widzenie kultury muzycznej. A o to przecież nam chodzi.
Marzena Mielcarek
absolwentka Akademii Muzycznej w Katowicach i Podyplomowych Studiów Etnomuzykologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarka Radia Opole, animatorka projektów związanych z muzyką etniczną
W lutym 2014 r. uczciliśmy opolską Kolbergiadą Rok Kolberga. Kilkudniowe święto muzyki ludowej zostało w Opolu odebrane jako coś egzotycznego. Naszym (pomysłodawców) zamiarem było zaprezentowanie różnych elementów kultury ludowej. Odbyły się warsztaty śpiewu tradycyjnego, pokaz instrumentów etnicznych z całego świata, koncerty klasyczne uczniów szkoły muzycznej, koncerty z repertuarem zebranym przez Kolberga oraz panel dyskusyjny o miejscu i roli muzyki ludowej w szkolnictwie muzycznym.