Czeremszyna w Teatrze Małym

25.01.2001 roku w stołecznym Teatrze Małym wystąpiła Czeremszyna. Koncert cieszył się sporym zainteresowaniem, chyba nawet większym niż niedawny koncert Kwartetu Jorgi. Parę minut po dziewiętnastej światło zgasło i zespół wyszedł na scenę rozpoczynając występ bardzo melodyjnym a capella. Po tym, jako że właśnie zakończyły się obchody noworoczne obrządku prawosławnego zespół wykonał kolędę, bardzo skoczną! Potem włączyły się instrumenty (flety wschodnie, mandolina, mandolina basowa, bębny - w tym bongosy, gitara, garmoszka i przeszkadzajki), co ze śpiewem połączyło się w naprawdę skoczny kawałek, trudno mi było usiedzieć spokojnie z zeszytem na kolanach...

Koncert nabierał rozmachu, kapela zapodała balladę o synu idącym do wojska, młodej żonie idącej pracować w polu i zamienionej przez teściową w topolę ("Wysyłała Maty"). Kontynuując temat spraw międzyludzkich usłyszeliśmy "Zabawę" - rzecz o dziewczynie oszukującej chłopaka, następnie "Wisit jabłko" o bardzo znanej melodyce, później "Czamuż nam nie pieć" - białoruska rzecz o "wzorowym" porządku, okazałej pajęczynie na ścianie, prosiaku w kartoflach etc. Po tych skocznych rytmach zespół zwolnił nieco - "Horiła Sosna", pieśń weselna, ale smutna i nastrojowa - utwór gitarowo-garmoszkowy, bongosy w tle i wspaniale, heavymetalowo-balladowe solo na akordeonie. Później zagrali jeszcze o matce srodze karzącej córkę za liczne kontakty z chłopakami, "Oj, na hori dwa dubki" - szybkie i melodyjnie skoczne oraz "Czerez Pole" - czyli o dziewczynie bezskutecznie oczekującej chłopaka przez nockę całą, a gdy wreszcie on się pojawia, ta każe mu czekać, aż się wyśpi - ciekawy utwór o zmiennym, raz szybkim, to znowu wolnym, rytmie.

Po przerwie Czeremszyna rozpoczęła utworem "Ticha woda" o wolnym wstępie i szybkim rozwinięciu. Potem było o "dziewczynie guljającej z kozakami", który to kawałek zagrzał cześć publiczności do tańca (korowód dotarł nawet na scenę). Następnie apaszowe i lekko wschodnio "czikaczikujace" "Tuman jarom, tuman dolinoju", potem "Wianie ruta", dowcipne - o chłopaku, który z własnej i nieprzymuszonej woli zakochał się w brzydkiej dziewczynie o pięknych, czarnych oczach, utwór w miarę szybki z celtycko brzmiącym flecikiem. Po tym "Jechał kozak czerez misto", a że jechał szybko, to i kawałek był bardzo szybki i z bałałajką w roli głównej. Kozak pojechał, więc zespół zagrał typową białoruską piosenkę (jak sami twierdzili) "Tecze woda" o dziewczynie mocno zakochanej... Koncert zbliżał się ku końcowi, zabrzmiało "Susidka", szybkie i podobne w klimacie do poprzedniego kawałka oraz ostatnie planowe "Oj, Mariczka" o tym, że chłopak prosił pannę o rozczesanie włosów, utwór w klimacie folk-trash, czyli bardzo szybki, połączony z prezentacją kapeli. Publiczność bardzo intensywnie żądała bisu, który niestety był tylko jeden, ale za to bardzo klawy - "Oj, Smereko". Dwie godzinki wysokoenergetycznej muzyki podlasko-ukraińsko-białoruskiej (z właściwym sobie dialektem pogranicza) przeleciało jak z bicza strzelił....

Na zakończenie kilka słów o zespole: Czeremszyna powstała w listopadzie 1993 roku. W skład kapeli wchodzą młodzi ludzie z miejscowości Czeremcha, położonej trzy kilometry od granicy z Białorusią (na Podlasiu, będącym istnym tyglem, gdzie mieszają się kultury polska, litewska, ukraińska, białoruska i żydowska). Zespół koncertował w wielu miejscach w Polsce a także w Niemczech, Francji, Holandii i we Włoszech. Na koncie ma trzy kasetki, dwie płytki CD i kilka programów telewizyjnych.

Skrót artykułu: 

25.01.2001 roku w stołecznym Teatrze Małym wystąpiła Czeremszyna. Koncert cieszył się sporym zainteresowaniem, chyba nawet większym niż niedawny koncert Kwartetu Jorgi. Parę minut po dziewiętnastej światło zgasło i zespół wyszedł na scenę rozpoczynając występ bardzo melodyjnym a capella. Po tym, jako że właśnie zakończyły się obchody noworoczne obrządku prawosławnego zespół wykonał kolędę, bardzo skoczną! Potem włączyły się instrumenty (flety wschodnie, mandolina, mandolina basowa, bębny - w tym bongosy, gitara, garmoszka i przeszkadzajki), co ze śpiewem połączyło się w naprawdę skoczny kawałek, trudno mi było usiedzieć spokojnie z zeszytem na kolanach...

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!