Piosenka oczepinowa bardzo skondensowana w treści i formie. Ludowe mini dzieło sztuki a przy tym prostota idąca w parze z dużym potencjałem wykonawczym. Nagrana została w dwóch prawie identycznych wersjach (podobnie jak "Korowajnoje ciasto") na albumach "Z wysokiego pola" (1994, realizacja nagrań: Maciej Znamierowski) i "Czas do domu" (1996, realizacja nagrań: Tadeusz Mieczkowski). Pozwala to na porównanie szczegółów interpretacji, wykonania i brzmienia, co może być cenne dla słuchaczy lubiących tego rodzaju analizy.
Metrum 3/4. Piosenka dająca duże możliwości solistkom i solistom oraz akompaniatorom. Czego wyrazem są początki zwrotek a capella ad libitum i transowe zakończenie przygotowane pod solówki instrumentalne. Ale można ją śpiewać również wspólnie i bez specjalnych kwalifikacji instrumentalnych, ponieważ jest ona bardzo melodyjna, ma rytm walczyka, proste akordy i części ad libitum dające się zamknąć w konkretnych wartościach rytmicznych. Dość szybko można ją przygotować w efektownej artystycznie formie wykonawczej.
2 pierwsze wersy a capella ad libitum
h A h
Zaszło słonko w rogu pieca,
h A h
siadaj Kasiuniu do czepca.
h A h
[Do czepca bielusieńkiego
h A h
Nie żałuj wianka swojego.] 2x
2 pierwsze wersy a capella ad libitum
h A h
Zawołajcież mi mojej mamy!
h A F
A niechże ona przy mnie stoi.
[Niechże jej się serce kraje
Że mnie młodo za mąż daje.] 2x
Transowe zakończenie h A
Muzycy, instrumenty, aranż
Anna "Mała" Jasińska (Łukasiewicz) - śpiew
Paweł Tymochowicz - mandola, wiolonczeka
Urszula Kalita - sopiłka
Stefan Darda - gitara
Magdalena Szakiewicz - bęben basowy
Jest to jedna z najlepiej wyeksponowanych brzmieniowo partii mandoli i całej sekcji instrumentów szarpanych. W prosty sposób wykorzystuje możliwości, które daje melodia, a jednak (i dlatego?) podkreśla jej walory. Przy czym, dzięki wolnemu tempu, łatwo ją odczytać i zagrac samemu.
Wyjątkowe pizzicato wiolonczeli przypominające dźwiękowo bas bezprogowy. Ciekawym i wciąż nowocześnie brzmiącym rozwiązaniem jest instrumentalne zakończenie ad libitum, o którego skomponowanie podejrzewam Stefana Dardę i Pawła Tymochowicza. Zostało ono jakby "doklejone" do piosenki, ale dzięki temu ustawiło ją w zupełnie nowym kontekście muzycznym. Interesujące jest w nim także to, że choć otwiera się w nim zupełnie nowa sytuacja aranżacyjna, pełni ono rolę zakończenia piosenki a nie rozwinięcia.
Słowa
Jest to piosenka przesycona znaczeniami do tego stopnia, że można by na jej temat napisać pracę zaliczeniową na studiach. Już pierwsza metafora brzmi intrygująco, bo jak rozumieć ten obraz: "zaszło słonko w rogu pieca"? Czy dosłownie, jako znikającą plamę słonecznego światła, a więc coś w rodzaju odczytania godziny na naturalnym słonecznym zegarze? Czy może jest to jakiś symbol? Albo obraz ten przetrwał w ludowym tekście bo dla jego użytkowników przemawiała estetycznie jego surrealistyczna uroda?
Od strony literackiej jej tekst to do dialog w trybie rozkazującym między dwoma stronami, które przekazują sobie nawzajem instrukcje dotyczące oczepin. Przypomina to zapis zwyczaju albo jego "próbę otwartą" pod kierownictwem czepionej dziewczyny. Podobny sposób przekazu znajdziemy w Bez kochania. Najpierw ktoś mówi dziewczynie, co ma robić i czuć, a potem ona zwraca się w ten sam sposób do wielu osób, organizatorów ceremonii oraz swojej matki. Można się domyślić, że własnie te osoby mówią w pierwszej zwrotce, niby chór z greckiej tragedii.
Na osobną uwagę zasługuje ostatnia metafora. W języku potocznym "krajania się serca" nie rozumie się dosłownie. Podobnie i tu może chodzić o wyrażenie lub przezywanie emocji. Jednak ze względu na wcześniej podaną konwencję teatralną, czyli performatywną, odbiorca mimowolnie może zobaczyć w swojej wyobraźni dosłownie "krajające się" serce matki. Co pasuje do surrealistycznego otwarcia tekstu ze słońcem, które "zaszło w rogu pieca".
Czepiec jest symbolem przejścia dziewczyny ze stanu i środowiska panien, dziewcząt, do stanu i środowiska żon czyli kobiet. Pod czepcem chowa się włosy, czyli atrybut urody i atrakcyjności, której naturalność podkreśla wianek, symbol dziewictwa i czystości, ale też - jak się zastanowić - potencjału i wolności wyboru. Zastępuje go czepiec jako bardziej zaawansowany "produkt" kultury ograniczający woloność dziewczyny, bo będący znakiem zamężności. Niby jest on "bielusieńki", a więc również nowy i czysty, lecz kryje się w tym perspektywa jego przyszłego zużycia. Potem można go wyprać, ale to juz nie będzie to samo, co z wiankiem, który co prawda szybko więdnie, ale zachowuje świeżość przez ciągłe odnawianie.
Sam fakt skojarzenia kobiecości z zamążpójściem otwiera przed nami szeroki kontekst feministyczny, ale warto zatrzymac się na tym, że pierwsza zwrotka dotyczy aspektu społecznego - czyli relacji dziewczyna-ludzie - a druga osobistego, czyli relacji z matką, do której jednak córka już nie zwraca się wprost, co pasuje do ogólnego sensu ceremonii oczepin, podczas którego córka odchodzi od matki, ze swojej rodziny, rodzinnego domu. Podkreślają to końcowe instrukcje dotyczących zachowania "na scenie" matki, które nie są przekazywane w jej kierunku "na ty", lecz bezosobową partykułą "niechże".
Tak jak pierwszą zwrotkę zamyka odniesienie do żalu córki z powodu traconego wianka, tak na koniec pojawia się odniesienie do żalu matki z powodu młodego wieku córki. Wiemy, że "tak się mówi", tzn. w ten sposób matka komentuje własną stratę, ale mimo wszystko jest w tym sformułowaniu pewna sprzeczność, bo kiedy ma córka wychodzić za mąż, jeśli nie w młodości? Przecież przeciwieństwem młodej panny jest stara panna, bez żadnych stanów pośrednich. Kierując się w interpretacji tego fragmentu ludzką empatią, można przypuszczać, że w swojej córce matka widzi także dawną siebie.