Uroki fonogramów

(folk a sprawa polska)

Po raz kolejny mam przyjemność wysłuchać płyt zgłoszonych do konkursu na Folkowy Fonogram Roku. Żartem mówiąc: zechciał tak los, a także organizatorzy konkursu z Radiowego Centrum Kultury Ludowej i Programu 2 Polskiego Radia. Piszę ten tekst w czasie gdy jeszcze nie podjąłem ostatecznych, jurorskich decyzji. Jeszcze przed stresem skreślania kolejnych pretendentów, na etapie słuchania.

Daleki jestem od twierdzenia, że polski folk jest potęgą, bo to raczej nieprawda. Gotów jestem jednak do upadłego chwalić wiele z nagranych w ubiegłym roku płyt - ich autorów i wykonawców. Wiele wspomnianych krążków to przecież nie dzieła przypadku, ale owoc wieloletniego, konsekwentnego trudu ich twórców.

Trudno tu nie wspomnieć o Orkiestrze Św. Mikołaja - nie tylko z tej racji, że lubelska i bliska sercom Redakcji. Choćby i dlatego, że - nawet jeśli chwilowo w trudnym momencie - stoi na czele polskiego folkowego pospolitego ruszenia od dwóch dekad. Jej ubiegłoroczna płyta nie jest z całą pewnością w dyskografii pozycją najważniejszą, ale stanowi kolejny wart uwagi rozdział Mikołajowej opowieści.

Nie sposób słuchając zgłoszonych fonogramów nie wspomnieć o Marii Pomianowskiej. Trudno zliczyć jej artystyczne inicjatywy, trudno przecenić jej wpływ na kształt i myślenie folkowego środowiska. Ważne jednak jest to, że również tu i teraz tworzy dzieła fascynujące. Jej dwa ubiegłoroczne albumy są jakby dwiema różnymi wersjami jednej opowieści. Opowieści o miłości do twórczości Chopina i do muzyki tradycyjnej. Kto zna (a któż by nie znał?) dokonania Marii, wie że chopinowska pasja towarzyszy jej od wielu lat. Zespół Polski chyba nigdy dotąd nie brzmiał tak dojrzale, tak przekonująco, jak na najnowszym krążku. A drugi album, odczytujący kompozycje Chopina w kontekście muzyki różnych regionów świata? Z jednej strony dobra zabawa, z drugiej - dowód niepohamowanej wyobraźni, z trzeciej - perfekcja wykonawcza.

Kolejni twórcy wierni raz obranej drodze, proponujący coraz to nowe fascynujące rozdziały swej historii to Karpaty Magiczne. Artyści z dystansem do folkowej sceny, ale zarazem w pasjonujący sposób poszerzający pole znaczeniowe terminu folk, niejako przy okazji proponujący znów wielką muzykę. Nie boją się artystycznych wyzwań, zderzania tradycji z nowymi nurtami. Podobne zderzenia bliskie są też grupie Village Kollektiv. Drugi krążek zespołu, choć nawiązuje do pomysłów zasygnalizowanych już na debiutanckiej płycie, jest zdecydowanym krokiem naprzód. To muzyka błyskotliwa i przejmująca, zarazem nowoczesna i zatopiona w źródłach. Podobny postulat w zupełnie odmienny sposób realizuje Jan Trebunia-Tutka. On sam jest "przekaźnikiem" tradycji, zatem nawet wykonując utwory napisane przez Mirosława Kowalika (instrumentalistę znanego z Raz Dwa Trzy) brzmi stylowo, niemalże źródłowo, na pewno przekonująco.

Dwie bardzo różne płyty zgłosiła też do tegorocznego konkursu grupa Mosaic. Pisałem już kiedyż z jakim zachwytem obserwuję nieustanny rozwój tej formacji. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się na Nowej Tradycji była w gruncie rzeczy (zaledwie czy aż?) dobrze rokującym pomysłem. Krążek "Ludovava" plasuje ją w czołówce najważniejszych polskich grup. W tejże czołówce oczywiście jest też trio Janusza Prusinowskiego. Jego płyta "Serce" jest jeszcze pełniejszym wyrazem fenomenu zespołu - jeszcze raz mocniej osadza twórczość zespołu w ludowej tradycji, a zarazem jest jeszcze bardziej oryginalną, własną wypowiedzią. Kwintesencją powyższego jest genialny utwór tytułowy tego wydawnictwa. Jest wreszcie Czeremszyna, która dzięki współpracy z Todarem - Zmicierem Wajcuszkiewiczem nagrała swą najlepszą, najdojrzalszą płytę…

A Się Gra? A Dikanda? A Bubliczki? A Wałasi? Do tego dwa wydawnictwa Roberta Jaworskiego i tyle innych…

…i jak tu wybrać "najlepszą" trójkę? (To oczywiście tylko retoryczny grymas. Przecież płyty nagrywane są nie po to, aby wygrywały w konkursach, ale by były ważnym głosem dla słuchaczy. Każdej z powyższych to się z pewnością udaje.)

I jeszcze w ramach PS:

W czasie kiedy przesłuchiwałem tegoroczne zgłoszenia dotarła do mnie również z Warszawy przesyłka z powalającą swą energią płytą formacji R.U.T.A. Ale to już temat na osobną, bardzo długą opowieść!

Skrót artykułu: 

Po raz kolejny mam przyjemność wysłuchać płyt zgłoszonych do konkursu na Folkowy Fonogram Roku. Żartem mówiąc: zechciał tak los, a także organizatorzy konkursu z Radiowego Centrum Kultury Ludowej i Programu 2 Polskiego Radia. Piszę ten tekst w czasie gdy jeszcze nie podjąłem ostatecznych, jurorskich decyzji. Jeszcze przed stresem skreślania kolejnych pretendentów, na etapie słuchania.

Autor: 

Dodaj komentarz!