Pokazać swoją duszę

Cyganie mawiają, że dusze ludzkie po śmierci zamieniają się w ptaki. We wszystkich legendach, mitach i przypowieściach cygańskich wyraźnie czuć siłę natury. Jej nieokiełznanie i tajemnica jest synonimem wolności - znakiem cygańskiego życia. I nawet jeśli jest to mitologizowanie, odległe od codzienności - to warto w ten magiczny świat uwierzyć.(...)

Ten spektakl powstawał z nasłuchiwania magicznych znaków, które stawały się naszymi drogowskazami w poszukiwaniach i inspiracjach.

Najpierw nowohucki zespół Kałe Jakha. Podglądałem ich na próbie w NCK-u, rozmawiałem z ich szefem Zenonem Bołdyzerem. To były spotkania pełne niewiadomych. Założyłem pracę z nowohuckimi Romami bez pewności, czy do niej dojdzie. Spotkaliśmy się na płaszczyźnie zawodowej. Dobrzy muzycy, określone oczekiwania reżysera i aranżera. Konkretnie i bez sentymentów.

Potem spotkanie z Adamem Kozłowskim - głównym śpiewakiem - naszym Mulo, naszym księżycem. Pojechaliśmy na Tabor Pamięci. To był gest solidarności z losem cygańskim. Nad mogiłą kilkudziesięciu Romów, usłyszałem pieśń, która rozgoniła pochmurne niebo i obudziła wiatr. W krótkim podkoszulku, białych adidasach śpiewał Adam. Rom z Augustowa. Wszyscy poczuliśmy, że to zrządzenie losu. Zagadałem go i zaprosiłem do projektu. Adam spędził z nami w Nowej Hucie cały miesiąc. Śpiewał non stop, na scenie, poza sceną, na próbach, w pokoju hotelowym. Śmialiśmy się, płakaliśmy.

Bartosz Szydłowski, reżyser

Romska kultura zafascynowała reżysera i dyrektora nowohuckiego Teatru Łaźnia Nowa - Bartosza Szydłowskiego. Postanowił on z udziałem Cyganów zrealizować spektakl "Krwawe wesele" (premiera 27 września 2007 roku), według hiszpańskiego pisarza Federico Garcii Lorci. Do współpracy reżyser zaprosił Kałe Jakha oraz poznanego podczas Taboru Pamięci w Szczurowej pieśniarza i muzyka Adama Kozłowskiego (ze szczepu Polska Roma). Niektóre dramaty Lorci (jak również poemat "Romancero cygańskie") były zresztą tłumaczone na język cygański ze względu na potrzebę wystawienia ich na scenie, na przykład w teatrze "Phralipe" (Braterstwo), powstałym w Skopje w 1971 roku.

Małgorzata Wielgosz

"Krwawe wesele" w nowohuckiej Łaźni Nowej to jeszcze jedna, zapewne jedna spośród wielu, może nawet bardzo wielu, adaptacji dramatu "Krwawe gody" Garcii Federico Lorci. Ale tym razem nikt i nic nie próbuje udawać, stwarzać pozory, że dzieje się to gdzieś w Hiszpanii, w Andaluzji. Dzieje się tu i… nie całkiem teraz. Dzieje się w latach 50-tych, może 60-tych minionego wieku. Dzieje się tu, bo na jednym z nowohuckich osiedli. Może na Willowym, może na Teatralnym. W każdym razie na którymś z nich, należących do wcześniej wybudowanych i najwcześniej zasiedlonych. Zasiedlonych również i przez Cyganów. Bo to, co dzieje się na scenie, podobnie jak u Lorci, dotyczy właśnie Cyganów. Toteż i w tej inscenizacji nie zabraknie muzyki, cygańskiej muzyki i cygańskiego śpiewu. Ale nie posłużą one tylko jako ozdobniki dla uatrakcyjnienia spektaklu, wywołania nastroju, jednym słowem: teatralnej estetyce. W tym przypadku muzyka i śpiew są integralną częścią rozgrywającego się dramatu, tak jak bywają częścią życia, zwłaszcza cygańskiego życia i… cygańskiej śmierci.

Paweł Lechowski
Skrót artykułu: 

"Krwawe wesele" w nowohuckiej Łaźni Nowej to jeszcze jedna, zapewne jedna spośród wielu, może nawet bardzo wielu, adaptacji dramatu "Krwawe gody" Garcii Federico Lorci. Ale tym razem nikt i nic nie próbuje udawać, stwarzać pozory, że dzieje się to gdzieś w Hiszpanii, w Andaluzji. Dzieje się tu i… nie całkiem teraz. Dzieje się w latach 50-tych, może 60-tych minionego wieku. Dzieje się tu, bo na jednym z nowohuckich osiedli.

Dział: 

Dodaj komentarz!