Wstęp Bogdana Brachy

« Wróć do strony głównej Śpiewnika

Wstęp

Idea śpiewnika Orkiestry p.w. św. Mikołaja jest stara jak świat. Powstała niemal jednocześnie z ugruntowaniem się naszego pierwszego repertuaru, czyli przed wydaniem kasety Muzyka gór w 1992 roku. Opracowanie i wydanie śpiewnika było słyszanym wielokrotnie postulatem zwolenników naszej twórczości. Także w zespole istniała potrzeba utrwalenia piosenek przez nas śpiewanych dla ciągle przybywających nowych uczestników.

Ktoś rzucił pomysł, żeby zamiast robić śpiewnik węwnątrzorganizacyjny, dołożyć nieco starań i móc go przekazać odbiorcom Orkiestry bliżej z nią niezwiązanym oraz w ogóle ludziom zainteresowanym muzyką ludową. To „dołożenie starań” było chyba główną przyczyną tego, że śpiewnik pozostał w sferze planów na całe dekady i dopiero teraz doczekaliśmy się pierwszego wydania naszej „biblii”.

To określenie nie jest przesadzone. Na zawsze pozostanie mi w pamięci postać pewnej Hucułki z mojej pierwszej czarnohorskiej wyprawy. Na świecie był wtedy rok 1990, ale w osiedlu pasterskich szałasów pod Petrosem miałem wrażenie, że najdalej wczo-raj był tu Kolberg, Pol, Vincenz, albo ktoś inny z wielkich podróżników minionej epoki. Mity i legendy, ludowe baśnie, które poznałem z ich przekazów, płynęły teraz z ust tej niestarej jeszcze kobiety, z najprawdziwszą wiarą i głębokim przejęciem.

Siedzieliśmy razem z bosymi dzieciakami naszej gospodyni i jak one, z szeroko otwartymi oczami, w których migały refleksy światła z płonącej w środku izby watry, chłonęliśmy opowieści. Za drzwiami dudniła cisza czarnohorskiej nocy pełnej umykających przed Czuhaistrem niałek, czarodziejskich ziół, „niewidzialnych siekier” z huculskich legend i Bóg wie czego jeszcze. Za ścianą w stajni sennie posapywały zwierzęta.

Huculska hazdynia zachęcona naszym skupieniem wyciągnęła wtedy ukrytą gdzieś w posłaniu szałasu swoją „biblię”. Tak nazywała stary, wyświechtany, pełen lużnych wypadających kartek, śpiewnik. Długo w nocy śpiewała nam monotonne kołomyjki zapisane na kartkach owego zbiorku, a robiła przy tym wrażenie, jakby znaczyły one dla niej tyle, ile dla wierzącego znaczą biblijne psalmy.

Czy ten śpiewnik będzie „biblią” muzykantów i słuchaczy Orkiestry to się dopiero okaże. Dziś mogę im, a również i sobie, tylko tego życzyć.

Śpiewniki w kulturze ludowej mają, wbrew pozorom, duże tradycje i nie były zjawiskiem rzadkim. Odgrywały ważną rolę. Każdy poważny wiejski przewodnik śpiewów obrzędowych i religijnych, tzw. zapiewajło, miał przekazywany z pokolenia na pokolenie, ciągle skrupulatnie uzupełniany swój spis pieśni. W wielu domach gromadzono w grube zeszyty pojedyncze piosenki kupowane na odpustach: druki ulotne o cudach i mordach, wojnach i bohaterskich czynach. Służyły długo, aż wyparte przez sensacje przekazywane w mediach wylądowały na strychach.

W czasie naszych wieloletnich prób odszukania tego, co zabrała nam cywilizacja, wojna i inne horrory, zrozumieliśmy, że pieśni nigdy nie istnięją ot tak, po prostu. Zawsze wiążą się z jakąś historią, obrzędem, świętem, wydarzeniem. Pieśni, które żyją, które lubimy śpiewać, albo które śpiewamy dla samego śpiewania, zawsze wy-wołują jakieś wrażenia, jakieś wspomnienia, zawsze zawierają pewnego rodzaju „otoczkę”, o której pisał wybitny etnograf rzeszowski Franciszek Kotula:Opracowując własne materiały staram się przekazać je w takiej otoczce, w jakiej je znalazłem. Właśnie ta otoczka, ta atmosfera otaczająca zabytki, jest może ważniejsza od samego tekstu. Tylko w archaicznej otoczce można pojąć, jaką rolę spełniały poszczególne rodzaje folkloru słownego w czasie, kiedy obowiązywały jako kodeksy obyczajowe.

Kotula stworzył szkołę folkloryzmu, która jest nam szczególnie bliska. Niniejszy śpiewnik próbuje dodać do tradycyjnej formuły śpiewnika taką własnie „otoczkę”, którą odkryliśmy albo wręcz stworzyliśmy na własny użytek w przypadku gdy przyszło nam ożywiać na nowo niektóre pieśni. Chcemy namówić was do takiego właśnie traktowania pieśni i muzykowania w ogóle. Czynności te warto upowszechniać i przy-wrócić ludziom, by mogli korzystać z nich zwyczajnie i codziennie jak ze spaceru po świeżym powietrzu.

Na zakończenie chciałabym wytłumaczyć nasze intencje redakcyjne: drogi Czytelniku i Czytelniczko, drodzy użytkownicy tej publikacji – nie jest ona pozycją naukową. Macie przed sobą owoc fascynacji górami, wędrówkami i kulturą ludową. Trzymacie w ręku pierwszą próbę utrwalenia tych inspiracji i próbę porozumienia się z ludźmi podobnymi do nas. Nie obruszajcie się, gdy coś jest nie tak, gdy czegoś brakuje. Sięgnijcie po pióro, napiszcie do nas. Wasze sugestie wpłyną na kształt następnych wydań i tomów; sprawią, że staną się one pełniejsze i lepsze.

Bogdan Bracha

Post scriptum

Powyższy tekst jest prawie oryginalnym (z niewielkimi poprawkami i skrótami) wstę-pem do Przewodnika po śpiewaniu Orkiestry św. Mikołaja z 1995 roku. Przewodnik nigdy się nie ukazał, ale wstęp do niego zachował aktualność. Zresztą, dla osób takich jak my, które zajmują się twórczo tradycją, przeszłość jest światem równoległym a nie minionym. Więcej na te tematy w „Śpiewnik od kuchni” na końcu Śpiewnika.

Marcin Skrzypek

 

« Wróć do strony głównej Śpiewnika