Folkowe podsumowanie roku

Najlepsze płyty, wydarzenia, debiuty 2021

Folkowy rok 2021 w Polsce… Co najmniej kilkanaście etnoperełek udało mi się znaleźć i nimi zachwycić. Duże koncerty na żywo widziałem tylko... dwa, ale były to muzyczne diamenty: rosyjski („z pitera”) Otava Yo w warszawskiej Progresji (gig przesunięty z 2020 roku z powodów COVID-owych) i słowacką Hrdzę na plenerze Dnia Słowackiego na Ursynowie. Resztę folkowego grania na żywo zaliczyłem albo bardzo lokalnie (głównie były to muzyczne spacero-plenery w wykonaniu niezmordowanej Grupy Śpiewu Tradycyjnego Osiedla Przyjaźń i zaproszonych gości) lub po prostu online – w tym m.in. tegoroczny Trifon Zarezan (i niestety już ostatni raz zagrany w stołecznym OKO), reaktywowany Księżyc i akustyczny Merkfolk. Na pewno ci, którzy widzieli na żywo Dirty Shirt na Poland Rock, też nie żałują – gig można obejrzeć udostępniony przez zespół na YT.

W sieci pojawiło się wiele nowych teledysków, od tradycyjnego grania i etno-chanson po folkmetal – m.in. od Odpoczna, Dagadany, Velesara, Czarnego Motyla, Ifi Ude, T/Aboretu, Thy Worshiper, Chrustu, Żywiołaka, DYM-u, Diabła Boruty, Trebuni-Tutków, Dziewanny, Kirszenbauma, Kosów, Aśki Lacher, Łady, Południc, Radykalnej Wsi, ROD-a, Sutari, WoWaKinów, Zazuli i innych folkowych ekip. Co postarałem się, jak co roku, zebrać w podsumowaniu dla Folk24.pl.

Płytowo było całkiem nieźle. Miło zaskoczyli mnie Velesar „Szczodrymi Godami”, Dagadana płytą „Tobie”, Brzezica „Oskołą”, Thy Worshiper „Bajkami o staruchu”, Kapela Drewutnia „Gościńcem”, Córy Mary „Księgą Pieśni”, Varmia „bal Ladą”, Wicher „Czarami i Czartami”, Niewte „Osmętnicą Elektronicą” (wydaną wreszcie w wersji CD), Dziczka „Pącią” – ale też Ifi Ude albumem „Ludevo” oraz ciekawy projekt Miuosh x Zespół Śląsk ,,Pieśniami współczesnymi” z udziałem m.in. Kwiatu Jabłoni. Pojawiły się na rodzimej scenie folkowej młode zespoły (np. Biele, Kriva Drina), brzmieniowo nawiązujące do klimatów, które starsi pamiętają z wczesnych Mikołajek czy początków Nowej Tradycji. Jest to nie tylko stricte polska muza, ale też ta z Bałkanów czy dalej. Inni sięgają po klasykę niefolkową, dodając jej folkowego smaczku (np. Fifidroki coverujące „Nową Aleksandrię” Siekiery). Obserwowałem też trochę to, co działo się w świecie szeroko rozumianej nowej muzyki góralskiej. Tu wyróżnić muszę młodą, ale bitną zakopiańską formację Aparaty, Howernę z Piwnicznej oraz zapracowaną koncertowo i eventowo limanowską ekipę TerazMy.

Udało się mi się też przemycić trochę folku w świat eteru dzięki niedzielnym audycjom „Radiowid” i środowym „Fonotekom Polskim” w Radiu Praga. Gościłem na antenie na żywo lub zdalnie m.in. Antka Beksiaka z Niewte, Marcina Velesara Wieczorka, Julię Dosznę, WoWaKin Trio, Nic Wielkiego, Berkanan, Świeradę z Brzezicy, Davy’ego Dubiela z zespołu Cronica, Ylgyrien z Weljara, Łukasza Ojdanę, Jacka Grekowa z Sarakiny, Olgę Kozieł i Jagnę Knittel (Z Lasu/Lumpeks) i Emrysa z projektu Dagna.

Rok 2021 bardzo powiększył Etnofolkową Orkiestę Zaświatów o zacnych muzyków, muzykantów i działaczy na rzecz folku i folkloru... Pożegnaliśmy m.in. akordeonistę Władysława Bąka, skrzypka i śpiewaka Władysława Byrtka, harmonistę Juliana Jarząba, pieśniarkę Bronisławę Chmielowską, akordeonistę Feliksa Korbana, szantymenów Jerzego Porębskiego i Artura Hałasa, Józefa Tarnowskiego z Kapeli Braci Tarnowskich, szansonistę Krzysztofa Krawczyka, gitarzystę basowego Zbigniewa Bernolaka (z Niebiesko-Czarnych i Polan), Bogdana Kulika (perkusistę Old Timers), pieśniarza ludowego Wiktora Spislę, dudziarza i skrzypka Jana Prządkę, a także znakomitego taternika i gawiędziarza Józefa Nykę, regionalistę i prezesa Związku Podhalan Józefa Staszela, antropologa Wojciecha Bursztę, slawistę Wojciecha Borysia, poetę ludowego Tadeusza Greca oraz twórczynię ludową i laureatkę Nagrody im. Oskara Kolberga Filomenę Krupowicz.

 

Witt Wilczyński

Chemik z wykształcenia, pracownik Instytutu Biotechnologii. Poza tym ludowy żerca, groundhopper, miłośnik i propagator szeroko rozumianej muzyki folkowej, turbofolkowej, folkrockowej i folkmetalowej – w szczególności środkowoeuropejskiej i wschodniej, rumunofil. Ma na koncie liczne publikacje w mediach zajmujących się kulturą ludową, folkiem, folk metalem i tematyką społeczną (m.in. „Pismo Folkowe”, „Folk24.pl”, „Gniazdo”, „Pest Webzine”, „Kwartalnik Romski”)

 

To kolejny rok, w którym uczymy się funkcjonować w warunkach pandemicznych, na szczęście już dużo mniej rygorystycznych. Festiwale, kluby, domy kultury starają się wrócić do rutyny i normalnego funkcjonowania. Czasem się to udaje, a czasem niestety nie – i ciekawe wydarzenia zniknęły z mapy koncertowej (np. cykl Folkowo Bemowo). Inne na całe szczęście walczą o przetrwanie, choćby w skromnej, okrojonej formie – i mamy nadzieję, że wkrótce z powrotem rozwiną skrzydła (chociażby Festiwal „Nowa Tradycja” czy Skrzyżowanie Kultur). Nowe warunki przyniosły też nowe rozwiązania. W wielu wydarzeniach – koncertach, festiwalach a nawet warsztatach – możemy uczestniczyć również online. Podobnie jest z płytami. Coraz więcej nowych albumów ma swoje premiery w formie elektronicznej, a dopiero potem wydawane są na fizycznych nośnikach. Niektóre pozostają dostępne jedynie online (choć są w zasadzie kompletną formą wydawniczą – z profesjonalnie zaprojektowaną okładką, opisem, pełnym zestawem informacji). Co ciekawe, bez względu na formę wydania, nowych płyt nadal ukazuje się wiele i rok 2021 nie będzie tu odstawał od poprzednich (np. w Wirtualnych Gęślach). Ciekawym wydarzeniem był niewątpliwie konkurs na Nowej Tradycji. Znani i uznani, często już bardzo doświadczeni muzycy w nowych składach, z nowymi pomysłami – czy przypadły nam do gustu, to już sprawa indywidualna każdego słuchacza, ale samo zjawisko było niewątpliwie godne uwagi. Mimo iż ubiegły rok nie przyniósł nam jakichś szczególnych odkryć muzycznych, ciekawe wydaje się obserwowanie zmian w sposobie uczestnictwa w kulturze i w ogóle samej potrzeby tego uczestnictwa. Czy będą one trwałe, czy wkrótce wszystko wróci do „normy” – zobaczymy.

Paulina Łaskarzewska i Jan Konador
Muzyczna Galeria Folkowa, www.folk.pl

 

Rok 2021 był kolejnym „1984” Orwella, tylko w realu. Z jednej strony to zadziwiające, jak ludzie szybko akceptują kolejne absurdy, które jeszcze kilka miesięcy temu uchodziłyby za naciągane teorie spiskowe i budziły słuszny gniew. Z drugiej – krzepiące są różne akcje oddolne, często realizowane z podejmowaniem ryzyka (zrobią lockdown czy tylko limity?), takie jak koncerty i festiwale. To nie są bezpieczne zabawy w dobie globalnej psychozy i paranoi. Szczęśliwie Polacy doświadczeni wiekami opresji, udowodnili, że nieraz działając na granicy obowiązującego (bez)prawia, można i należy organizować się na niwie kultury, bo tylko ona jest realną sferą wolności. I tak odbyły się w roku ubiegłym najważniejsze festiwale, z których należy wymienić – Nową Tradycję, Ethno Port, Rozstaje, Festiwal Muzyki Mniejszości Narodowych i Etnicznych RP, Czeremchę – Z Wiejskiego Podwórza, Folkowisko, Globalticę, Korzenie Europy, Skrzyżowanie Kultur, Pannonicę, Parzybrodę, Grodzisk Folk, Wielokulturowy Lublin, wreszcie kultowe Mikołajki Folkowe. Przez cały rok odbywał się w warszawskim klubie BARdzo bardzo cykl Bardzo Etno, a w Domu Kultury Świt – koncerty w ramach Sceny Korzeni Europy. Powstało kilka nowych inicjatyw jak Festiwal Międzyrzecza na Mazowszu czy reaktywowany Festiwal Muzyki Świata Milo Kurtisa. Na świecie nie było tak różowo, choćby drugi rok z rzędu odwołany został WOMAD, czyli jedna z flagowych imprez world music.

Był to dobry rok dla fonografii. Ukazało się dużo płyt w Polsce i za granicą. Bardzo ciekawe albumy wydali – Ifi Ude, Karolina Cicha, Warszawskie Combo z Kapelą Kwapińskiego czy rewelacja Nowej Tradycji – Fanfara Awantura. Piękną płytę nagrał Łukasz Ojdana – „Kurpian Songs & Meditations”, korzenne suity uwieczniło wielu prawdziwków (tu odsyłam do selekcji w ramach Fonogramu Źródeł PR), wymienię tylko opoczyńską rodzinną Kapelę Kosylaków.

Na świecie wybitne krążki nagrali Włosi z Canzoniere Grecanico Salentino, cypryjski rewolucjonista Monsieur Doumani, znany też jako Antonis Antoniou, reprezentująca Liban i Izrael – Liraz, francuska L’Alba , Sofia Labropoulou z Grecji, Altin Gün, czyli Turcja psychodelicznie i tanecznie, malijski griot Samba Touré,, wreszcie rodaczki z Czech, Tara Fuki. Roczne resume, jak i comiesięczna selekcja są na stronie plebiscytu World Music Charts Europe – www.wmce.de.

Na koniec życzenia noworoczne – obyśmy nie musieli już doświadczać kolejnego roku w strachu, a nasza scena stała się na tyle prężna, niezależna i atrakcyjna, by każde wydarzenie gwarantowało komplety publiczności. Oby światło muzyki rozjaśniło ten mrok!

Maciej Szajkowski
Muzyk, politolog, producent, wydawca, dziennikarz, menadżer. Założyciel Kapeli ze Wsi Warszawa oraz zespołów R.U.T.A., Lelek. Autor audycji „Folk Off” na antenie radiowej Czwórki PR i „Wschodniego Frontu” w Jedynce PR.

 

Kiedy myślę o 2021 roku, najwięcej było w nim białoruskiego – języka, kultury, muzyki, nowych ludzi… W minionym roku do Polski, uciekając od reżimu Łukaszenki, przyjechało bardzo dużo osób z Białorusi, a wśród nich – wielu ludzi ze środowiska muzyki i kultury tradycyjnej. Tych, których wcześniej znałam tylko przez internet, nagle spotkałam i poznałam w Warszawie poprzez nagrywanie wywiadów, wspólne zabawy taneczne lub nawet kolędowanie. Niektórzy z muzyków w krótkim czasie stworzyli w Polsce zespoły. Tutaj dla mnie wielkim odkryciem minionego roku jest projekt Isna Trio, który tworzą Siarhej Douhuszau (Vuraj), Aleksiej Warsoba (Port Mone, rozdIlovI) i Andrej Jewdokimow (Diafilm live). Na pograniczu polsko-ukraińskim na Festiwalu Folkowisko została stworzona niesamowita muzyka, inspirowana tradycją i współczesną poezją. Siarhiej Douhuszau do Warszawy przeniósł „Spieunyja schody”, czyli protesty w formie śpiewania białoruskich pieśni tradycyjnych i patriotycznych. Spotkania śpiewacze mogliśmy obserwować w Ambasadzie Muzyki Tradycyjnej w Warszawie w ramach cyklu z białoruską muzyką ludową. Obserwuję bardzo intensywnie się rozwijający białoruski ruch artystyczny w Polsce i myślę, że wkrótce będziemy świadkami powstania kolejnych projektów muzycznych. Choć jest to bardzo smutne, że ci artyści nie mogą tworzyć we własnym kraju…

2021 rok był też czasem bardzo wielu wydarzeń, które często odbywały się w tym samym czasie, zwłaszcza w okresie wakacyjnym i wczesnojesiennym. Niewątpliwie chciałabym wyróżnić koncert „Cztery strony Karpat” na Festiwalu „Wszystkie Mazurki Świata” w czerwcu. Wielkim świętem był dla mnie warszawski koncert zakarpackiego zespołu Hudaki Village Band. Jest dobrze znany w Austrii, Szwajcarii, Niemczech, na Węgrzech… Od pierwszych dźwięków poczułam niesamowitą muzyczną różnorodność i wielokulturowość niesione przez muzykę i tradycję, która jest w domach artystów.

Z wydawnictw płytowych w 2021 roku dla mnie bardzo ważny jest album „Tobie” Dagadany. W tej muzyce – oprócz piękna, dobra, które w sobie ma – jest nowe spojrzenie na utwory wykonywane zaledwie przez kilka dni w roku. To zupełnie nowy kontekst szczedriwek – pieśni życzących, które grupa przedstawia jak coś o wiele szerszego. W tym też bardzo mocno wybrzmiewają życzenia wszelakiego dobra dla świata w czasie pandemii, trwogi, wojen, niezgody.

 

Mariana Kril

Dziennikarka Sekcji Ukraińskiej Polskiego Radia dla Zagranicy i Radiowego Centrum Kultury Ludowej.

 

Jeśli miałbym jakoś podsumować jakoś rok 2021, skupiłbym się przede wszystkim na wydawnictwach płytowych – tych na szczęście nie brakowało (w przeciwieństwie do koncertów), a znalazło się w tym gronie kilka naprawdę wybitnych pozycji.

Zacznę od płyty, którą spokojnie można nazwać mianem „rewolucyjnej” – „Afrique Victime” od nigerskiego gitarzysty i wokalisty Mdou Moctara. W teorii: ciężki do wyobrażenia miks gitarowego grania w stylu Jimiego Hendrixa, afrykańskich folkowych pieśni oraz transowego, psychodelicznego grania. W praktyce: rewelacyjny, wciągający, egzotyczny album, podany ze smakiem i w naprawdę niesamowitej formie.

Podobnie sprawa ma się z drugą płytą zakorzenioną w afrykańskim folklorze: „Berber Colors” – jej autorem jest Ayoub Houmanna. To marokański wędrowiec, który zawędrował aż do Polski, gdzie z rodzimymi muzykami nagrał swój debiutancki album. I chwała mu za to, bo to jedno z lepszych wydawnictw, jakie słyszałem w ubiegłym roku!

Co jeszcze? Dużo działo się na polskim podwórku i naprawdę świetnie, że w rocznym podsumowaniu tak wiele jest solidnych albumów od naszych artystów. Moje folkmetalowe serducho radowało się na nowe albumy Velesara – tu szacunek za prawdziwą superprodukcję i świetne kompozycje – oraz rzeszowskiego Diaboła Boruty, który mimo upływu lat pozostaje sobą i zachowuje swój luźny, nieco prześmiewczy styl. 

Kapitalne wydawnictwa z folkowymi nawiązaniami wydały również formacje Wij i Hellhaven. Warszawska ekipa zaatakowała muzycznie ascetyczną, brudną i niezwykle nieprzewidywalną płytą „Dziwidło”, która prócz ludowych wątków zawiera całą masę wspaniałej i przebogatej żonglerki archaiczną polszczyzną. Krakowianie zaś zagrali szlachetnego prog rocka, ubarwiając swoje brzmienie wszędobylską lirą korbową, urokliwymi męsko-damskimi dialogami wokalnymi oraz całą masą nietypowych, zakorzenionych w folku barw. Uniknęli przy tym zbędnego kombinowania czy charakterystycznych dla progresywnych artystów, jałowych popisów instrumentalnych.

Płytą roku był natomiast dla mnie najnowszy album heavy metalowych weteranów z Iron Maiden. Brytyjska legenda nagrała płytę szlachetną, dojrzałą, a przy tym pełną folkowych nawiązań – pierwsze dwa numery to opowieści z historii Japonii. Singlowy „The Writing on the Wall” pobrzmiewa akustycznym blues/country graniem. “Death of the Celts” jest, zgodnie z tytułem, pełny celtyckich melodii, a wspaniały „Hell On Earth”, jak na opus magnum przystało, wieńczy krążek w epickim, melodyjnym stylu. Majstersztyk. 

 

Marcin Puszka

Prezenter Polskiego Radia Lublin, autor audycji „Kołowrót”, promotor muzyki folkowej.

 

Sugerowane cytowanie: W. Wilczyński, P. Łaskarzewska, J. Konador, M. Szajkowski, M. Kril, M.Puszka, Folkowe podsumowanie roku, "Pismo Folkowe" 2021, nr 157 (6), s. 4-5.

Skrót artykułu: 

Folkowy rok 2021 w Polsce… Co najmniej kilkanaście etnoperełek udało mi się znaleźć i nimi zachwycić. Duże koncerty na żywo widziałem tylko... dwa, ale były to muzyczne diamenty: rosyjski („z pitera”) Otava Yo w warszawskiej Progresji (gig przesunięty z 2020 roku z powodów COVID-owych) i słowacką Hrdzę na plenerze Dnia Słowackiego na Ursynowie. Resztę folkowego grania na żywo zaliczyłem albo bardzo lokalnie (głównie były to muzyczne spacero-plenery w wykonaniu niezmordowanej Grupy Śpiewu Tradycyjnego Osiedla Przyjaźń i zaproszonych gości) lub po prostu online – w tym m.in. tegoroczny Trifon Zarezan (i niestety już ostatni raz zagrany w stołecznym OKO), reaktywowany Księżyc i akustyczny Merkfolk. Na pewno ci, którzy widzieli na żywo Dirty Shirt na Poland Rock, też nie żałują – gig można obejrzeć udostępniony przez zespół na YT.

(Witt Wilczyński)

Dział: 

Dodaj komentarz!