Muzyka z Luizjany

Cedric Watson

fot. M. Kaczyński / CK ZAMEK

Cedric Watson jest uznawany za jeden z największych młodych talentów muzyki kreolskiej ostatniej dekady. Skrzypek, wokalista, akordeonista i autor teksów był czterokrotnie nominowany do Nagrody Grammy. Wspólnie z zespołem Bijou Creole odkrywa korzenie muzyki Luizjany, wskrzesza dawne dźwięki, czerpiąc z tradycji zniewolonych ludów Afryki. Słynie z niezwykłej radości grania, widocznej podczas koncertów pełnych energii i dobrej zabawy. Podczas ostatniej edycji poznańskiego festiwalu Ethno Port rozmawiał z artystą Marcin Piosik.

M.P.: Właściwie po raz pierwszy mamy okazję słuchać kreolskiej muzyki na Festiwalu Muzyki Świata, spróbujmy zatem opisać jej korzenie w Ameryce.
C.W.:
To, co gramy, określane jest mianem Creole French Music lub Louisiana Zydeco Music. Wszystko zaczęło się od tego, że Luizjana była zamieszkana przez rdzenną ludność Ameryki, ale Francuzi skolonizowali ten teren pod koniec XVII wieku. Przywieźli wielu niewolników z Afryki. Potem pojawili się Hiszpanie, którzy też wprowadzali swoje rządy. Po kilku pokoleniach ludzie nie byli już całkowicie francuscy, nie byli też rdzennie amerykańscy ani afrykańscy. Poza tym wielu z nich wiązało się ze sobą, miało ze sobą dzieci. Czasem działo się tak na skutek przemocy, czasem na zasadzie swego rodzaju umowy na wzór małżeństwa, w którym biali i czarni mogą żyć ze sobą. Bez względu na to, czy było to siłą, czy z miłości, na przestrzeni kilku pokoleń powstaje coś nowego, nawet jeśli ludzie pochodzą z zupełnie różnych części świata. Język francuski był dominujący, ale potem pojawił się hiszpański z afrykańskim akcentem plus amerykańskie i afrykańskie rytmy – wszystko to przetrwało w trudnym luizjańskim klimacie. To wszystko nazywamy muzyką kreolską – jako miks kultur. Większość z nas jest tam mieszanką kultury amerykańskiej, afrykańskiej i europejskiej – niektórzy są bardziej czarni, niektórzy bardziej biali, niektórzy bardziej rdzennie amerykańscy. To samo jest w muzyce. Chcemy reprezentować całe spektrum kultury Luizjany, która jest wspaniałym, bogatym miksem tych wszystkich wpływów. Ta muzyka jest obecna już od kilkuset lat.

Jak to jest w tej chwili, gdy mówimy o amerykańskiej kulturze? Jak czujecie się w tym świecie z muzyką?
Dla mnie jest to bardzo ciekawe, ponieważ pochodzę z różnych rejonów amerykańskiej kultury. Duża część mojej rodziny wywodzi się z Karoliny Północnej, część pochodzi znad Południowej Zatoki, z Teksasu, część z Luizjany. To ma też wpływ na to, jak ja to widzę. Poza tym mam przecież korzenie z Afryki, w której żyje wiele różnych plemion, a kiedyś kolonizatorzy przywozili wszystkich razem. Moim zdaniem Ameryka ma ogromną ilość różnych stylów do zaproponowania – w Teksasie masz tejano ze swoim akordeonem w rytmach polki. Mamy tam też wielu Polaków, którzy nadal mówią po polsku i ubierają się w tradycyjny sposób, szczególnie starsi. Mamy wielu Czechów, oczywiście potomków ludzi z Bohemii, są Niemcy, wielu Afroamerykanów, ludzi z Meksyku, tam są wszyscy! Pojawiają się więc różne style, nawet takie z Appalachów, ale oczywiście również blues z Delty, country. Chcę po prostu powiedzieć, że wychowałem się wśród tych wszystkich wpływów, moja mama słuchała Prince’a, Michaela Jacksona, Metalliki, Guns N’ Roses, Extreme. Mogę więc powiedzieć, że jestem pod wpływem wszystkiego, co słyszę… To, w jaki sposób gramy kreolską muzykę, jest spowodowane tym, co słyszymy dookoła – nie tylko tradycyjną, korzenną muzyką. Mogę powiedzieć, że większość kapel z tamtych stron odtwarza to, co było już grane w latach 20-tych, a ja staram się pisać własne utwory, zmienić brzmienie. U nas – poza akordeonem, skrzypcami, trójkątem – znajdziesz saksofon. Tarka była w tej muzyce zawsze, ale sposób, w jaki Desiree gra na niej, czyni ją wyjątkową. Moim zdaniem ona jest jedną z najlepszych w swoim fachu. Mamy w zespole świetnego bębniarza, który gra jazz, hip hop, rock – wszystko! Wykonuje też świetną tradycję. Tony z Paryża też gra we wszystkich tych stylach. To wszystko czyni naszą muzykę tak bogatą. Cal Gambino – nasz saksofonista wychował już wielu najlepszych klarnecistów i saksofonistów w mieście. Jestem bardzo szczęśliwy, że otaczają mnie tak świetni muzycy, którzy pomagają mi tworzyć tak piękną muzykę. Widziałeś to dzisiaj – wszędzie, gdzie jedziemy, ludzie zakochują się w tym, nawet jeśli nie rozumieją języka. To jest nasz pierwszy raz w Polsce – nie wiedziałem czego się spodziewać, ale już po pierwszym kawałku ludzie zaczęli tańczyć – to jest impreza, to jest muzyka do tańca! Mamy takie powiedzenie w Luizjanie: niech dobry czas kręci się!

Rozmawiając o tym koncercie, o Waszym pierwszym koncercie w Polsce na Festiwalu Muzyki Świata – czym dla ciebie jest world music? Mamy tutaj tak wiele kapel z różnych stron świata. Czy w Waszych stronach termin world music występuje i jak w ogóle to czujesz?
World music to jakieś określenie dla tych, którzy słuchają jej w danym czasie. Trudno mi to opisać po angielsku, mimo że mieszkam w miejscu, gdzie używa się tego języka. Z mojej perspektywy to jest tak: wszędzie, gdzie jedziemy, a gramy na festiwalach na całym świecie, jesteśmy dla ludzi czymś nowym. Oni nie słyszą tego codziennie, poza tym wiem, że to, co gramy, jest dla nich folklorem. Tam, skąd pochodzimy, ta muzyka nie jest postrzegana jako folklor. Uważam się więc za część tego świata, ta muzyka jest częścią tego świata i miejsca, z którego pochodzę. Zależy nam na tym, by grać coś, co jest związane z naszą historią. W przeciwnym razie bylibyśmy częścią jakieś papki, a nasza tradycja odeszłaby w niepamięć.
Cieszymy się, że jesteśmy na tej scenie. Widzieliśmy przed chwilą zespół z Mauretanii, potem chyba tradycyjną kapelę romską – pięknie! Wszyscy ci ludzie – z Afryki, z Peru ze swoją cumbią – zdecydowanie czujemy się częścią tego świata!

Zapytam o kreolską muzykę w Ameryce – dla nas pierwszym skojarzeniem z muzyką Ameryki jest country. Jak to jest tam? Czy kreolska muzyka jest tylko wąskim wycinkiem tego rynku?
Mainstreamowe country nie jest prawdziwym country. Wokaliści country rapują z akcentem białych kolesi z prowincji. To jest ich rap, to jest wszystko, co o nim wiedzą. Ale jeśli cofniesz się o jakieś 35, nawet 40 lat – to było prawdziwe country. Pięćdziesiąt-sześćdziesiąt lat temu. To było jeszcze bardziej country. To było bliższe korzeniom, z których się wywodzi. Czyli z miksu muzyki Szkotów, Irlandczyków, nawet Niemców i afrykańskich niewolników – wszystko wzięło się od tego. Muzyka, którą my gramy, to też country, uważamy ją za country z Luizjany. Może to jest jakaś wąska ścieżka, bo przecież większość Amerykanów mówi po angielsku, a my używamy jakiegoś starego francuskiego…

Skrót artykułu: 

Cedric Watson jest uznawany za jeden z największych młodych talentów muzyki kreolskiej ostatniej dekady. Skrzypek, wokalista, akordeonista i autor teksów był czterokrotnie nominowany do Nagrody Grammy. Wspólnie z zespołem Bijou Creole odkrywa korzenie muzyki Luizjany, wskrzesza dawne dźwięki, czerpiąc z tradycji zniewolonych ludów Afryki. Słynie z niezwykłej radości grania, widocznej podczas koncertów pełnych energii i dobrej zabawy. Podczas ostatniej edycji poznańskiego festiwalu Ethno Port rozmawiał z artystą Marcin Piosik.

Dział: 

Dodaj komentarz!