Folknery

o „psuciu piosenek”

Można by stwierdzić, że w nazwie tego zespołu jest coś o folku. Można... Ale tak naprawdę nazwa ta pochodzi od nazwiska amerykańskiego pisarza Williama Faulknera. Kiedyś Wołodymyr Mular zobaczył go we śnie i wielki mistrz słowa podpowiedział nazwę. Z założycielami zespołu Folknery – Jaryną Kwitką i Wołodymyrem Mularem, o podróżach, muzyce, doświadczeniach i artystycznym Euromajdanie w Kijowie rozmawiała Roksołana Łehan.

R. Ł.: Wśród muzykujących ludzi są przedstawiciele różnych zawodów, zainteresowań niekoniecznie związanych z muzyką. A jak jest w waszym przypadku? Jak to się stało, że zaczęliście grać razem?
J. K.: Zespół Folknery kształtował się w 2009 roku. Wtedy, razem z moim mężem - Wołodymyrem Mularem, który jest założycielem grupy, zaczęliśmy podróżować na rowerach i występować na ulicach. Wołodia grał na doboszy, a ja śpiewałam. Po powrocie z pierwszej takiej podróży zrozumieliśmy, że trzeba stworzyć zespół i już w 2009 dołączyła do nas Julia Sowerszenna. Proces poszukiwania kolejnych osób ciągle trwał i dopiero w 2011 zadebiutowaliśmy na wielkiej scenie na festiwalu Art Pole. Wtedy też przyjechaliśmy do Lublina na Mikołajki Folkowe, na których zdobyliśmy pierwszą nagrodę.

Działalność zespołu nie ogranicza się do muzyki i występów estradowych. Realizujecie wiele innych projektów, dużo wędrujecie, jesteście także pewnego rodzaju folklorystami.Zapisujecie pieśni autentyczne, które później „psujecie”. Co to znaczy?
Rzeczywiście, Folknery to nie tylko muzyka, nazywamy siebie muzykami podróżnymi. Nasz zespół to i kino, i projekty kulturalne, np. projekt „Kroniki Dwukołowe”, w ramach którego podróżujemy na rowerach nie tylko po Ukrainie, ale po całym świecie, spisujemy pieśni, później słuchamy ich, wybieramy te, które najbardziej się nam podobają i wykonujemy je. W naszym archiwum mamy około tysiąca piosenek, ale na razie tylko dziesięć z nich śpiewamy. Staramy się nie zmieniać melodyki, jednak dodajemy współczesne, transowe rytmy, także tureckie czy afrykańskie. Mamy również instrumenty muzyczne - bajan, gitarę, lirę korbową oraz inne, mniejsze. Spisujemy także obrzędy i czasami wykorzystujemy je podczas występów. Bywa, że oprócz programu koncertowego, prowadzimy też warsztaty taneczne. Sam proces zbierania folkloru jest dla nas bardzo interesujący. Póki co zbieramy obrzędy, ale nie wykorzystujemy ich zbyt często. Jesteśmy jednak zespołem „free-folk”, czyli takim, który pieśń autentyczną zmienia według własnego pomysłu. Niektóre babcie mówią „tylko nie psujcie piosenki”. My jednak robimy to, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

Śpiewacie głównie białym głosem. Dlaczego?
Ja i Julia Sowerszenna grałyśmy w teatrze Czowen, w którego spektaklach śpiewałyśmy pieśni tradycyjne. Jakiś czas potem zaczęłyśmy śpiewać z Inną Szarkową z zespołu Astarta. Tak powstał zespół Rożanycia, w którym również śpiewałyśmy tradycyjnie. Kiedy założyliśmy zespół z Wołodią, Inna Szarkowa przeszła do nas, a Julia dalej śpiewa w zespole Rożanycia.Wspomniałaś o turystyce rowerowej, która jest ważnym elementem w działalności zespołu. Jakie kraje odwiedziliście ostatnio?Ostatni projekt nazywał się „Dwukołowa Kronika 4. Czarno-białe historie”. 22 maja wyjechaliśmy z Odessy, poruszaliśmy się od Morza Czarnego do Morza Białego, podróż ta trwała ponad dwa miesiące. Objechaliśmy całą Ukrainę, Białoruś z południa na północ, przez Rosję do Petersburga, potem z Petersburga na zachód do Finlandii. Stamtąd pojechaliśmy na wschód do Republiki Karelii i do Morza Białego. Ostatnim punktem było miasto Kiem nad Morzem Białym. Oczywiście, po drodze spisywaliśmy pieśni, obrzędy, tradycje. W tym samym czasie prezentowaliśmy nasze ukraińskie pieśni. Mieliśmy ważną misję, aby połączyć Morze Czarne z Morzem Białym. Przechowujemy słoiczek z wodą z Morza Czarnego i Białego.

W związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie nagraliście niedawno nową piosenkę „Eurohojdałka”. Jak powstał ten utwór?
Byliśmy na Euromajdanie w Kijowie prawie od samego początku. Zaczął się 21 listopada, a my byliśmy tam już 22. Z jednej strony ciężko, bo rozumieliśmy, że Janukowycz może nie podpisać umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, a z drugiej – radośnie, bo przyszło dużo ludzi, którzy, nie patrząc na trudne warunki atmosferyczne, śpiewali piosenki i grali na bębnach. Na drugi dzień z Wołodymyrem napisaliśmy tekst piosenki, kolejne cztery zwrotki. Ponieważ na Euromajdanie każdy mógł występować, śpiewać i grać, więc tam po raz pierwszy wykonaliśmy utwór. Publiczności chyba się spodobał.
W. M.: Prawdę mówiąc, jest to aranżacja naszej starej piosenki, w której są słowa „na weselu byłam”. To jest tekst autentycznej pieśni, ale w naszej aranżacji. Wykorzystaliśmy tę muzykę i napisaliśmy do niej nowy tekst o Euromajdanie i tak narodziła się druga wersja jednej piosenki. Pierwsza wejdzie do albumu, a „Eurohojdałka” będzie wydana jako singiel.

Jaka jest waszym zdaniem rola muzyki, szczególnie takich piosenek, w protestach publicznych?
J. K.: Nasza piosenka nie jest apelem czy wielkim protestem. Jest sarkastyczna w stosunku do tego co dzieje się w naszym kraju. Inaczej jest z zespołem Kozak System, który także nagrał piosenkę do Euromajdanu, „Brat za brata”, to zdecydowanie bardziej pieśń rewolucyjna. Nasza posiada elementy humorystyczne, jej forma jest lekka. Jest tam taki fragment: „Na majdanie byłam, widziałam choinkę, Berkut nas „pilnuje” i w lecie, i w zimie”. Oczywiście słowo „pilnuje” jest użyte metaforycznie, bo wszyscy wiedzą, że pilnować trzeba nie choinki, lecz ludzi.

W jednym z wywiadów wspominaliście o współczesnej młodzieży, która bardzo często słucha muzyki popowej. Czy uważacie, że jest szansa, aby muzyka folkowa zastąpiła tę popularną?
Według mnie szanse będą większe, szczególnie jeśli chodzi o młodzieży, kiedy pojawią się odpowiednie stacje radiowe i programy telewizyjne. Z własnego doświadczenia wiem, że w innych częściach Europy muzyka tradycyjna aranżowana jest we współczesnych rytmach i jest bardziej popularna niż u nas na Ukrainie. Kiedy podróżowaliśmy po Rumunii czy Bułgarii, widzieliśmy programy telewizyjne ukazujące cały tamtejszy folklor, od autentyków, przez wtórne wykonania, po takie zespoły jak my. Oczywiście taka sytuacja sprzyja wzrostowi zainteresowania muzyką folkową. Na Ukrainie, póki co, są tylko folkowe festiwale z niewielkim gronem odbiorców szczerze zainteresowanych taką muzyką.

Dziękuję za rozmowę.
My również dziękujemy.

Romawiała: Roksołana Łehan

Skrót artykułu: 

Można by stwierdzić, że w nazwie tego zespołu jest coś o folku. Można... Ale tak naprawdę nazwa ta pochodzi od nazwiska amerykańskiego pisarza Williama Faulknera. Kiedyś Wołodymyr Mular zobaczył go we śnie i wielki mistrz słowa podpowiedział nazwę. Z założycielami zespołu Folknery – Jaryną Kwitką i Wołodymyrem Mularem, o podróżach, muzyce, doświadczeniach i artystycznym Euromajdanie w Kijowie rozmawiała Roksołana Łehan.

Dział: 

Dodaj komentarz!