„Wśpiewuję się” w pieśń...

Roksana Vikaluk

O muzycznej pasji, zmaganiach nowoczesności i tradycji z Roksaną Vikaluk rozmawia Witt Wilczyński

Co takiego skłoniło Cię do rozpoczęcia przygody z muzyką?
Przede wszystkim pragnienie bycia muzykiem. Na różnych etapach mojego życia inspirowały mnie inne okoliczności. We wczesnym dzieciństwie zaczęłam grać na pianinie, bo naprawdę tego chciałam. To był klasyczny fortepian. Jakiś czas po tym zakochałam się w śpiewie. Efektem tego było rozpoczęcie nauki w policealnym studium w Warszawie, w klasie Ewy Bem, czyli wokal jazzowy. Następnie - kompozycja i aranżacja na Akademii Muzycznej w Katowicach. Teraz, po tamtych wszystkich doświadczeniach, dalej rozwijam się, zanurzając się w dźwiękach…

Jazz zajmuje około połowy mojego życia! Był pierwszą moją silną, świadomą inspiracją, silniejszą, niż cokolwiek innego. O tamtych doświadczeniach wspominam z głęboką czułością i wdzięcznością. Odczuwam wielki wpływ jazzu na to co robię.


Skąd więc zwrot w stronę folku?
Przyszedł moment kiedy rzeczywiście odczułam potrzebę zwrócenia się do źródeł czyli do własnych korzeni. Są ukraińskie i żydowskie… Odkrywałam folk i siebie, wciąż odkrywam. Wyraźnie czuję, że ten proces nie ma granic. Jest to niezwykła przygoda mojego życia. Pieśni ludowe mają ogromną energię, zwłaszcza pieśni obrzędowe. Zanim wezmę się do opracowania tej czy innej, najpierw długo "wśpiewuję się" w pieśń… Jest to swoisty rytuał głębokiego oczyszczenia. Jeśli szczerze podejdziesz i wpuścisz w siebie pieśń, wtedy otworzy własną tajemnicę. I być może pozwoli się opracować, ująć w pewne ramy.

W swej najnowszej twórczości połączyłaś elektronikę z muzyką ludową. Mam na myśli klimaty ambientowe, neofolkowe czy nawet elementy gothic/darkwave. Co było i jest Twoją inspiracją?
Byłam i wciąż jestem zainspirowana twórczością Silesian Blues Band (później Search, Break, Build), zwłaszcza działaniami Józefa Skrzeka. Później zaczęłam odkrywać dla siebie progrock - rock progresywny, różne szkoły elektroniczne. I to wszystko połączyło się w duszy w nową jakość.

Twój najnowszy projekt to duet z Wolframem Spyrą…
Z Wolframem - wspaniałym muzykiem, kompozytorem, wynalazcą, pedagogiem poznaliśmy się mniej więcej w 2004. To wtedy nasz wspólny wydawca, mieszkający w Warszawie, wydał nasze płyty. Oczywiście każdego z osobna. Dostałam wtedy płytę z muzyką Wolframa, z jego własnym podpisem. Po 5 latach, czyli w 2009, poznaliśmy się w Chorzowie osobiście. Byliśmy gośćmi festiwalu muzyki elektronicznej "Schody do nieba", organizowanego przez Józefa Skrzeka. Wolfram reprezentował Niemcy, ja - mój kraj, czyli Ukrainę. Wtedy poczuliśmy, że pragniemy stworzyć coś razem. No i tak się stało!

Bardzo jestem ciekaw czy inspirowaliście się też dźwiękami ludowymi, czy jest to raczej coś spoza folku?
Muzyka, którą tworzymy wspólnie inspirowana jest brzmieniem świata. Chodzi tu nie tylko o melodie ludowe, lecz w równym stopniu o dźwięki otaczającego nas świata, dźwięki, które staramy się uchwycić, a później przetworzyć, zaadoptować na nasz sposób. Szanując stałość tradycji, jednocześnie pozostajemy w naturalnej harmonii z tętniącym wokół nas światem dźwięków, który nieustannie się zmienia. Zanurzając się w nim, odkrywamy siebie, inne przestrzenie muzyczne, za każdym razem od nowa.Melodie ludowe rosyjskie, żydowskie, lecz z przewagą ukraińskich, dźwięki ulicy, przyrody, pulsujące rytmy, śpiew biały, połączenie wyjątkowego instrumentarium akustycznego z elektronicznym, efekty dźwiękowe - wszystko to można określić jako styl Folk - Electronic - Progressive, w ramach którego tworzymy.

Czy planujecie prezentację tego materiału na żywo? Były Etniczne Inspiracje, wcześniej Berlin - co dalej?
A jeszcze wcześniej - Gorlice, "Ambient Festiwal", później inne niesłychanie ciekawe miejsca w Niemczech, na przykład Muzeum Usług Pogrzebowych w Kassel, gdzie przedstawiliśmy słuchowisko muzyczne w trzech językach naraz, stworzone przez nas według opowieści N. Gogola "Wij". Co dalej? Myślę, że to wielka przygoda twórcza, nieokiełznana i nieobliczalna! Planujemy wydać wspólną płytę. Eksperymentować, marzyć i - realizować, czyli grać, grać, grać... oczywiście, dla Was.

Tworzyłaś muzykę do spektakli teatralnych. Czy kontynuujesz ten kierunek?
Kontynuuję komponowanie muzyki ilustracyjnej. Na przykład jesienią 2010 świat ujrzała książka "Drzewo Światów. Opowieści czterech szamanów", którą "zilustrowałam" muzycznie… Jest to wspaniały zbiór baśni, głównie ludów Syberii (pomysł i opracowanie - Maciej Panabażys).

A w Teatrach - Żydowskim i Rampa w Warszawie - występuję głównie jako wykonawczyni, śpiewająca aktorka. A niedawno wspólnie z Moniką Chrząstowską, aktorką Teatru Żydowskiego oraz wspaniałą puzonistką, kompozytorką Karoliną Brodniewicz, stworzyłyśmy muzyczny mini - spektakl "Taki jeden dzień", na podstawie opowiadań Szolema Alejhema. Premiera odbyła się w Teatrze Żydowskim.

A w Teatrze Rampa od kilku już lat gramy spektakl "Jaskółka" (reż. Ż. Gerasimowa), do którego skomponowałam muzykę i w którym gram jako aktorka i śpiewam. Gorąco pragnę podzielić się radością płynącą z ogromnego sukcesu, zdobytego podczas ostatniego naszego występu w Rosji, na Teatralnym Festiwalu "Rosyjska klasyka w językach świata", w Jaroslavlu. Graliśmy właśnie "Jaskółkę".


A czy różni się komponowanie muzyki do spektakli od tworzenia utworów na płytę? Chodzi mi przede wszystkim o inspiracje. Czy też sięgasz do folkloru?
Niezależnie od tego jak i do czego komponuję, zauważyłam, że po folklor dusza sięga sama, świadomie o to nieproszona. I bardzo z tego odkrycia się cieszę, ponieważ myślę, że te pragnienia, które są w nas naturalne, mają najszczerszą siłę przebicia.

Na koniec opowiedz proszę pokrótce o swoich najnowszych dwóch albumach i gdzie cię szukać w internecie - strona, facebook?
Jak już wspominałam, płyta "Jaskółka" zawiera muzykę teatralną. Jest to muzyka stworzona przeze mnie do spektaklu na podstawie pieśni starosłowiańskich, rosyjskich, białoruskich - głównie obrzędowych. Tu po raz pierwszy jako wykonawczyni zetknęłam się z folkiem rosyjskim, białoruskim - czyli znanym mi, ale teraz odkrywanym w zupełnie innym wymiarze. W trakcie tworzenia tej muzyki, zdobywając nową wiedzę, odkrywałam inne, nieznane dotąd obszary siebie, własnych możliwości. Zostałam wtajemniczona w technikę białego śpiewu.

Cóż, z nowym doświadczeniem zdobyłam jeszcze jedną parę skrzydeł.

"Drzewo światów. Opowieść czterech szamanów" - również już wspomniane przeze mnie wyżej. Jest to dzieło stworzone wspólnie, wydane w formie książki z płytą CD z muzyką mojego autorstwa, ilustrującą treść opowieści szamańskich, zawartych w książce. Tutaj spotkałam się z bardzo mało zananą mi kulturą. Proces komponowania muzyki polegał przede wszystkim na wczytywaniu się, wsłuchiwaniu się w historię szamanizmu, zwłaszcza syberyjskiego, na poznawaniu, zrozumieniu i głębokim wewnętrznym przetworzeniu kolorystyki brzmienia tamtego dalekiego świata by później ująć to po swojemu. Czy udało mi się zilustrowanie treść tej wspaniałej książki? Opinie należy do Państwa.

Co można dodać? W obydwu przypadkach, królują głębokie brzmienia elektroniczne jak również wykorzystywanie tzw. map dźwiękowych. Eksperyment. Śpiew. A forma - moja ulubiona, czyli - suita.

Pojawiła się również trzecia płyta, "Moon&Melody. Overture". A właściwie - jest to zapowiedź płyty, którą planujemy wydać z Wolframem Spyrą niebawem. Krążek zawiera fragmenty naszych najnowszych wspólnych odkryć form brzmieniowych.Zapraszam do odwiedzenia naszej strony.


Wielkie dzięki za rozmowę!
Dziękuję. Była to dla mnie wielka przyjemność.

Więcej informacji można znaleźć tu:
http://jasnastrona.pl
http://www.facebook.com/MoonAndMelody?sk=app_178091127385
http://www.youtube.com/watch?v=QL-3J-NMNNk&feature=grec_index
www.roksana.com.pl
www.derspyra.de
Skrót artykułu: 

O muzycznej pasji, zmaganiach nowoczesności i tradycji z Roksaną Vikaluk rozmawia Witt Wilczyński

Dział: 

Dodaj komentarz!