Magia Bożego Narodzenia

na podstawie dokumentacji z badań terenowych

Czas ludowy jest cykliczny, nie jest pojmowany linearnie, zatacza koło, wszystko powtarza się w cyklu rocznym: "Świat odnawia się co roku; innymi słowy z każdym nowym rokiem świat odzyskuje swą pierwotną świętość, właściwą mu w chwili, gdy wychodził z rąk stwórcy"1.

Wraz z nowym rokiem rozpoczyna się nowy jakościowo czas, który jest czysty i święty na wzór praczasu, stąd charakterystyczne dla tego przejściowego okresu wszelkie obrzędy oczyszczające, wypędzenie grzechów, bowiem czas, który trwał do tej pory został anulowany, a człowiek czuł się niejako oczyszczony i odradzał się do nowego życia. Czas cykliczny stanowi tak naprawdę ucieczkę przed zmiennością czy nietrwałością bytu, który staje się zrozumiały, bo powtarzalny. W czasie, który stanowi wieczne powtarzanie tego, co miało miejsce na początku, nie może być elementów przypadkowych i zaskakujących. Jest więc czas uświęcony i czas świecki, kiedy trwanie nie ma charakteru religijnego. Istotą świąt jest wyjście z czasu zwykłego w mityczny, który daje się bez końca wykorzystywać. Czas sakralny jest potrzebny, bowiem umożliwia istnienie zwykłego świeckiego czasu, pozwala zbliżyć się do bogów, do ich dzieła kreacji, oczyszcza, odnawia, uświęca, stąd tak wielka waga przykładana jest w światopoglądzie ludowym do świąt i właściwego ich obchodzenia z zachowaniem dokładności w wypełnianiu najdrobniejszego szczegółu obrzędowego. Każde święto oznacza powrót do chaosu, gdzie wszelkie zasady i normalny porządek świata zostają zawieszone, pojawia się specyficzne zachowania jak wszelkie psoty, orgie, działania na opak, zamiana ról.

Święta Bożego Narodzenia wiążą się z olbrzymią liczbą zwyczajów. Wynika to przede wszystkim z faktu, że pokrywają się one z zimowym przesileniem, czyli zwycięstwem światła nad mrokiem. W tym okresie również kończy się stary rok i rozpoczyna nowy. Mircea Eliade, analizując kultury różnych ludów, zauważył, iż mimo ruchomości początku Nowego Roku i różnorodność czasu trwania roku, wielkie znaczenie przypisywano końcowi jednego okresu i początkowi kolejnemu. W tym granicznym czasie następuje cofnięcie do mitycznego chaosu poprzedzającego stworzenie, a widocznym znakiem tej podróży jest zniesienie porządku i norm, następnie stworzenie świata, które miało miejsce in illo temporum jest reaktualizowane2. W dniu wigilijnym szczególnie, ale i w całym okresie bożonarodzeniowym, w okolicach Markuszowa pojawiają się motywy, które odzwierciedlają tezy Mircea Eliade3. W dzień wigilijny obserwowano kto pierwszy przyjdzie do mieszkania: tak mówiły, że jak przyjdzie kobita to nieszczęście, a jak chłop to szczęście [Olempin, MZ, 72a]; U nas znowu mówiły czy byczek czy jałośka. Jak przyszedł chłop to bedu byczki, a jak dziewucha to jałośki, jak kobita jakoś [Zabłocie, HP, 72a].

W relacjach widać, że to co dzieje się w tym niezwykłym dniu, ma wpływ na cały późniejszy rok, dodatkowo w pierwszym przykładzie ujawniają się ślady myślenia według schematu opozycji binarnych, w których kobieta sytuuje się w ciągu semantycznym nieszczęścia. W czasie wigilii niezwykle ważnym rekwizytem jest słoma. Irena Domańska-Kubiak podkreśla wegetacyjno - agrarny i jednocześnie zaduszkowy sens świąt Bożego Narodzenia4. Dusze przodków w tym czasie powracają na ziemię, bo zostaje zatarty podział między światami i zaświatami. Jest to czas powrotu do chaosu, więc rozróżnienie na martwych i żywych nie obowiązuje. Na zaduszkowy charakter świąt wskazują liczne motywy: potrawy wigilijne typowe dla uczt pogrzebowych, zostawianie pustego miejsca przy stole, palenie ognia. Dusze przodków, powracając na ziemię, nabrały charakteru chtonicznego mogły przyczynić się do zapewnienia płodności ziemi, zwierzętom i ludziom. Podobnie podwójne sensy niesie za sobą symbolika słomy, która w wieczerzy wigilijnej jest wykorzystywana do praktyk o charakterze wegetacyjno - płodnościowym, natomiast jej zaduszkowy charakter potwierdza dawne wierzenie, według którego w powrósłach miały przebywać dusze. Z tych względów jest ona wykorzystywana do celów magicznych: Prosty słumy jeden snop, i z tego snopa sio brało gorstki, ile sio ujono i, bo to były kiedyś obrazy, nie takie, tylko uo tak jak lustro, i o tak sio rzucało, ile sio zatrzymało, tyle będzie kup zboża [Wólka Kątna, SW, 72b]; chłopaki szły, gospodarz naniósł słumy snop i późni sio wiązało dziewczyny. Powrósła się robiło i było wiązanie, krzyk, pisk, taka zabawa! [Wólka Kątna, SS, 71b]; I po pośniku już wszyscy na snop, snop rozsunionty i sio wszystko kładło. […] I wszystko sio kładło i leżało na podłodze [Wólka Kątna, EugW, 71b]. W ostatnim przykładzie moc płodnościowa została podwojona poprzez symboliczne zetknięcie z ziemią. Czynność kładzenia się była wykorzystywana w obrzędach przez kobiety ciężarne, bowiem w ziemi widziano "siedlisko ziemskiej mocy życiowej, czyli mówiąc inaczej płodności"5.

Słomę wykorzystywano także do innego zwyczaju, który odbywał się po pośniku: W wigilei to chodziły powrunsłami drzewa wiunzały i to tak mówiły: "Bedzies rodzić, cy nie bedzies, bo jak nie to cie zetne!" [Zabłocie, MG, 71c[; Obwionzywane były drzewa, pień rozumisz, że to drzewa o rozumiesz, to jakby nabrało by jakieś mocy, że na drugi rok będzie rodziło [Zabłocie, HP, 71c[; A jesce jedno. Weźmy po tom wszystkom, jeden poszedł, tak jak dajmy na to dziadek, jesce takie zamówienia były, słumy pod poche, no takich może pare gorści, drzewa owocowe wiunzać. Jak sio uwiunzało, że będzie… Dajmy na to jo mówo: "Zetne cie!" A ojciec nie kozoł mi ścinać tylko wiunzał. […] Jak nie ściunem jo tego, a uwiązały, to darowołem tomuj, że to drzewo będzie rodzić każde. Tam u nas nie było, ale u Wójtowicza miały taki ładny sad, tam to wszystkie były śliwki… U nas tam było pare trześni, jabłonka jedno, myźwa z ojcem zrobili, z dziadkiem [Wólka Kątna, SW].

Powrót do mitycznego początku oznacza zawieszenie dotychczasowych norm i zasad. W okolicach Markuszowa wyrządzanie różnego rodzaju szkód i psot było bardzo popularnym zwyczajem, który dodatkowo miał sensy matrymonialne: Gdzieś gdzie ponny były jakie, niecnotowały, kawalirka niecnotowała. Szyby zabilały, zabilały wapnom. Farbu, wapnom, rozmaicie. To furtki, bromy rozbirały, gdzieś tom chowały, po tego rozmaite. Wynosiły. Wóz wyprowadzały za stodoło, abo gdzie tom dali, albo jakie rozmaite rzeczy kosze, widełki zabierały gdzieś tom chowały [Wólka Kątna, SW, 71d]; Jo tak samo, jak już kawalirowałem, […] wieczór po pośniku, no i pójdziemy zabilić uokna, a uon zaczuł podchodzić do takiej dziewuchy od nas, podobała mu sie ta dziewuch, to będzie przychodził. No to jak tak, to ja wziąłem, u nas tu w piwnicy rondel był i sagonek z tym wapnem, śmy wzieli ten sagonek i to wapno, no to idźmy do tej panny, co on, zabilić okna [Zabłocie, HP, 71d]. Sens tej czynności wyjaśnia Małgorzata Zadora: Tradycja. Że to szczęście [Olempin, MZ, 71d[; Gdzieś gdzie ponny były jakie, niecnotowały, kawalirka niecnotowała. Szyby zabilały, zabilały wapnom. Farbu, wapnom, rozmaicie. To furtki, bromy rozbirały, gdzieś tom chowały, po tego rozmaite. Wynosiły. Wóz wyprowadzały za stodoło, abo gdzie tom dali, albo jakie rozmaite rzeczy kosze, widełki zabierały gdzieś tom chowały. Rozmaite, tak niecnotowały, tak kawalerka niecnotowała.[…]

A kołysanki jak były, wisz? Te na czterech nogach, gdzie dzieci huśtały. W pole broł malutkie dziecko, to niektórom ponnom, kołysacki te przynosiły i tak stawiały te kołysacki. Nie wiem do czego to miało być, służyć chyba żeby dziecko miała. [Wólka Kątna, SW].

W okresie bożonarodzeniowym po wsi chodziły grupy kolędnicze - z gwiazdą lub kozą. Śpiewano tradycyjne kolędy, które miały nieco inny kształt niż obecnie. Kolędy życzące pierwotnie były świecką formą życzeniową, zakończoną prośbą o dar. Były śpiewane w okresie zimowy i wiosennym. Adresatami tych pieśni byli gospodarz i gospodyni, w stosunku do których stosowano symbolikę magiczno - agrarną6. Po wsi chodziły także "herody", które prezentowały przedstawienie oparte na wątkach biblijnych jednakże wpisujące się w zaduszkowo - agrarną symbolikę świąt Bożego Narodzenia. Przykłady kolęd życzących:


Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj,
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

I to ze dwoma wiaderejkoma, na dunaj,
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

Zaczerpnęła, wianek opuściła na dunaj!
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

A sama poszła krajem-dunajem, na dunaj.
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

Napotkała se trzy rybółowy, na dunaj.
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

A moi mili, łówcie mój wionek, na dunaj.
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

Już my cię, Nastusiu, wydunajowali, na dunaj.
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

Na te zapusty kawalira dali, na dunaj.
Na dunaj, Nastuś, rano po wodę, na dunaj.

Fragment kolędy życzącej:
Pasła Kasieńka czarne wołecki
W jedlinie, ej w jedlinie
Przy zieleniusieńkiej dolinie

U tej Marysi pod okienejkiem
U tej Marysi pod okienejkiem zielona,
zielona jabłoń czerwone jabłko zrodziła.
Tam pod gajem krasna Marysia chodziła,
Oj chodziła, czerwone jabłko nosiła.

Przyszedł tam do niej tatusio to jej Marysiu,
Marysiu duszko, daj mi jabłuszko czerwone.
Oj nie dam, nie dam, sama jedno mam, oj schowam,
Schowam na Gody, na Świętego Szczepana.

Przyszła tam do niej mamusia to jej Marysiu,
Marysiu duszko, daj mi jabłuszko czerwone.
Oj nie dam, nie dam, sama jedno mam, oj schowam,
Schowam na Gody, na Świętego Szczepana.

Przyszedł tam do niej braciszek to jej Marysiu,
Marysiu duszko, daj mi jabłuszko czerwone.
Oj nie dam, nie dam, sama jedno mam, oj schowam,
Schowam na Gody, na Świętego Szczepana.

Przyszła tam do niej siostrzyczka to jej Marysiu,
Marysiu duszko, daj mi jabłuszko czerwone.
Oj nie dam, nie dam, sama jedno mam, oj schowam,
Schowam na Gody, na Świętego Szczepana.

Przyszedł tam do niej najmilszy to jej Marysiu,
Marysiu duszko, daj mi jabłuszko czerwone.
Oj, tobie dam, dam, chociaż jedno mam, oj dam, dam,
Rozkrój na dwoje, zjemy oboje w stodole!

Joszko Broda, Na Dunaj. Kolędy ze wschodu. Oryginał: Zespół kolędniczy Dunaje z Łukowej 1980, ródło; TN UMCS taśma 368

Przypisy:
1 Mircea Eliade, Sacrum - mit - historia - wybór esejów, przeł. Anna Tatarkiewicz, Warszawa 1970, s. 94.
2 Zob. Eliade Mircea, Mit wiecznego powrotu, przeł. Krzysztof Kocjan, Warszawa 1998.
3 Magdalena Wójtowicz, Postawa magiczna jako wyraz światopoglądu mieszkańców okolic Markuszowa, praca mgr. Napisana pod kierunkiem prof. Jana Adamowskiego, Lublin 2010.
4 Irena Domańska-Kubiak, Wegetacyjny sens kolędowania, "Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1979, t. 33, z. 1.
5 Joanna i Ryszard Tomiccy, Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka, Warszawa 1975, s. 136.
6 Jan Adamowski, Ludowe sposoby składania życzeń (język w kontekście kultury), "Język a kultura" t. 6, Polska etykieta językowa, red. Janusza Anusiewicza i Małgorzaty Marcjanik, Wrocław 1991, s. 97-106.


Informatorzy:
HP - Henryk Pacek, ur. 1945 r. w Zabłociu (gmina Markuszów, powiat puławski)
MZ - Małgorzata Zadora, ur. 1916 w Rudzienku pod Michowem, mieszka na Olempinie (gmina Markuszów) od 1935
MG - Marianna Gajda, ur. 1928 w Zabłociu
SW - Stanisław Wójtowicz, ur. 1926 w Wólce Kątnej (gmina Markuszów, powiat puławski)
Skrót artykułu: 

Czas ludowy jest cykliczny, nie jest pojmowany linearnie, zatacza koło, wszystko powtarza się w cyklu rocznym: "Świat odnawia się co roku; innymi słowy z każdym nowym rokiem świat odzyskuje swą pierwotną świętość, właściwą mu w chwili, gdy wychodził z rąk stwórcy".

Dział: 

Dodaj komentarz!