Głos z końca świata

Norma Sanger

„Jeśliś poznał Wschód, niczego już nie zechcesz w życiu znać” – pisał Rudyard Kipling i się nie mylił. Mnie udało się kiedyś odwiedzić południowe Indie, w tym magiczny portugalsko-holenderski Koczin z kościołem świętego Franciszka, jedną z najstarszych europejskich świątyń w Indiach, ale na pewno, choćby dla samych ich cudownie brzmiących nazw, chciałbym jeszcze poznać Kalikat, pierwsze miasto na subkontynencie, do którego dotarł Vasco da Gama, Czittagong, Mulmejn z tego samego wiersza angielskiego poety, Penang, Malakkę, nie do zdobycia, a jednak zdobyty przez Japończyków Singapur, Makasar, wreszcie Kupang na Timorze, do którego dopłynął na szalupie z wierną sobie częścią załogi wysadzony z Bounty kapitan William Bligh. W ten sposób otworzyłyby się przede mną Malaje i Indonezja, dawne Holenderskie Indie Wschodnie, Insulindia, Nusantara…

Nie jest to kraina tak zupełnie nam nieznana. O Wyspach Korzennych uczyliśmy się na lekcjach historii, a wcześniej po prostu przy stole – podobno kuchnia staropolska najbardziej przypominała współczesną kuchnię indonezyjską – łączono w niej przeciwne smaki, używano wielu egzotycznych przypraw. Podczas drugiej wojny światowej Japończycy zajęli Holenderskie Indie Wschodnie w początkach 1942 roku i utrzymali się tam do końca wojny. Historia opisana przez Nevila Shute’a w Miasteczku jak Alice Springs tak naprawdę wydarzyła się na Sumatrze. Z kolei na Filipinach, które też zaliczano do Indii Wschodnich, toczyła się akcja pięknego filmu wojennego „Ci, których spisano na straty” w reżyserii Johna Forda. Pamiętam, jakie wielkie wrażenie wywarł na mnie ten obraz, gdy go oglądałem w wieku mniej więcej sześciu lat. W nieco bliższych czasach, na przełomie 2016 i 2017 roku, w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie mogłem podziwiać wystawę „Magia i sztuka Bali”. Z kolei najbardziej znaną piosenką z Indonezji jest „Bengawan solo” – pierwotnie wykonywał ją jej twórca, Gesang Martohartono i stała się sztandarowym przykładem jawajskiego stylu kroncong, później weszła do repertuaru choćby takiej wykonawczyni jak Rebecca Pan, której angielska wersja tej piosenki współtworzyła ścieżkę dźwiękową filmu „Spragnieni miłości” w reżyserii Wong Kar-Waia.

Ja jednak nie chcę opowiadać o Gesangu, bo swoją drogą ten artysta był znany głównie pod samym imieniem, ani tym bardziej o Rebece Pan, ale o indonezyjskiej piosenkarce Normie Sanger. Urodziła się 3 grudnia 1934 roku w Manado na Sulawesi, najprawdopodobniej wśród ludu Minahasa, na co by wskazywało jej nazwisko. Zmarła 16 kwietnia 1990 roku. Zaczęła śpiewać w wieku ośmiu lat, a w roku 1953 zdobyła drugą ogólnokrajową nagrodę w konkursie Bintang Radio (Gwiazda Radia) w kategorii seriosa (śpiewu klasycznego). Była jedną z najbardziej znanych piosenkarek indonezyjskich lat 50. XX wieku, kiedy ze swoją muzyką odwiedziła prawie każdy zakątek tego wyspiarskiego kraju, zagrała też w paru filmach. W latach 1955–1968 kilka razy udało się jej zdobyć nagrodę główną. Gdy jej popularność nieco przyblakła, w roku 1967 wyjechała do Singapuru. W latach 1968–1970 zarabiała w nocnych klubach Wietnamu Południowego, śpiewając najpewniej dla amerykańskich żołnierzy, a w 1974 roku wyjechała do Korei Południowej. To pewnie wtedy do jej repertuaru licznie weszły covery zachodnich przebojów, takich jak „La Bamba” czy „Coo coo roo coo coo Paloma”. Za granicą stawki za koncerty były czterokrotnie wyższe niż w Indonezji, mimo to nie udało się jej spełnić marzenia życia o otwarciu salonu piękności. Jako że nie piła i nie paliła, długo zachowała miękki, ale mocny głos. Norma Sanger wyszła za piosenkarza kroncong i śpiewaka klasycznego, Pinga Astono. Zanim się rozwiedli, doczekali się pięciorga dzieci. W ślad za nią karierę muzyczną wybrały jej siostra Sandra Sanger i córka Juline Sanger. Najbardziej znanym przebojem Normy pozostaje „Gembala sapi” („Pasterz krów”), piosenka dla dzieci o nieustalonym autorstwie. W moim przekładzie jej słowa przedstawiają się następująco:

 

Moja praca to wypasanie krów,

Yoh li dei, yoh li yoh li yoh li dei,

To był sens moich snów, pasterzem zostać krów,

Gdybym mógł, to wybrałbym tak znów.

 

Krowy, kiedy się zbliża noc,

Pod obory idą dach,

Z tyłu ja, bo taki jest mój fach,

Jeszcze tylko wrota zamknąć – bach! –

Można wreszcie położyć się jak kloc.

To był sens moich snów pasterzem zostać krów, 

Gdybym mógł, to wybrałbym tak znów.

 

Hey yo piye, yo piye, ayo piye, ya ha ha,

A yo piye, piye, ya ya ya, piye,

To był sens moich snów, pasterzem zostać krów,

Gdybym mógł, to wybrałbym tak znów.

 

Yo boleh, hi yo, le boleh, hi hi hi,

Yo boleh, hi yo, boleh, hi yo, boleh, hi,

Yo boleh, hi ho, hi ho,

Yo boleh, boleh, boleh, hi hi hi,

Yo boleh, hi yo, boleh, hi yo, boleh, hi.

 

Jak tłumaczy pan Dawid Martin z Uniwersytetu Warszawskiego, „Hey yo piye, yo piye” oraz „Yo bo leh, hi yo, bo leh” z pozoru brzmią jak pozbawione sensu sylaby, jednak i one mają swoje znaczenie. Yo to powszechnie używany skrót do ayo, co zarówno w języku indonezyjskim, jak i jawajskim funkcjonuje jako imperatyw jakiegoś działania (dosłownie można to przetłumaczyć jako „chodźmy”, „dalej” lub „no” – np. ayo kerja znaczy „chodźmy pracować” lub „no dalej, pracujmy”). Piye to z kolei wyraz pochodzący z jawajskiego języka codziennego (ngoko), oznaczający pytanie „jak?”. Yo piye można zatem przełożyć jako „No i jak?”. Natomiast boleh oznacza „można” lub „móc” (w sensie pozwolenia na coś). Piosenka obfituje w kowbojskie okrzyki i jodłowanie charakterystyczne dla muzyki country. Trudno powiedzieć, przynajmniej mnie, czy kowboje przejęli tę technikę śpiewania od imigrantów z Alp, czy też wzorowali się na okrzykach wojennych Indian, grunt, że rzeczywiście jodłowali. Piosenkę przed Normą Sanger wykonywała Mien Sondakh. Czasem jest wymieniana jako jej autorka, ale chyba błędnie, skoro na jej własnej płycie pod utworem pojawia się oznaczenie „n.n.”. To energetyczna wersja Normy Sanger stała się najbardziej znana. Tak czy inaczej utwór doczekał się też wielu późniejszych wykonań, z których chyba najbardziej udany jest cover Rani Pancarani z 1996 roku. Piosenkę grali też Band Arulan, Gendis, Laila Sari, Emilia Contessa i Nourma Yunita.

Ciekawostką języka indonezyjskiego jest występowanie dwóch odmiennych zaimków pierwszej osoby liczby mnogiej, z których jeden obejmuje rozmówcę, osobę, do której się zwracamy, a drugi nie. Tak więc nie dałoby się opowiedzieć po indonezyjsku popularnego polskiego dowcipu, w którym patrol policji spotyka śpiącego na ławce pijaczka i ma miejsce taki dialog:

„– Dokumenciki!

– Nie mam…

– No to idziemy!

– No to idźcie…”.

Juline Sanger, której wspomnienia o matce na pewno byłyby żywym uzupełnieniem niniejszej opowieści, nie odpowiedziała na moje prośby o kontakt. Szkoda, bo ostatnie kilkanaście lat życia artystki, jak i jej śmierć są dla mnie zupełną tajemnicą. Nie wiem też, jaką była osobą dla rodziny i współpracowników. Jednakże nie tak dawno w odległych, górskich rejonach wyspy Flores odkryto wioskę Wae Rebo, której mieszkańcy żyją w sposób niezmienny od dwóch tysięcy lat. Może i dla mnie meandry życia Normy Sanger się kiedyś odsłonią?

Maciek Froński

Za pomoc w napisaniu artykułu i przejrzenie przekładu piosenki dziękuję panu Dawidowi Martinowi z Uniwersytetu Warszawskiego, a także panu Krzysztofowi Dziubie z Programu 2 Polskiego Radia.

 

Sugerowane cytowanie: M. Froński, Głos z końca świata, "Pismo Folkowe" 2021, nr 155 (4), s. 20-21.

Skrót artykułu: 

„Jeśliś poznał Wschód, niczego już nie zechcesz w życiu znać” – pisał Rudyard Kipling i się nie mylił. Mnie udało się kiedyś odwiedzić południowe Indie, w tym magiczny portugalsko-holenderski Koczin z kościołem świętego Franciszka, jedną z najstarszych europejskich świątyń w Indiach, ale na pewno, choćby dla samych ich cudownie brzmiących nazw, chciałbym jeszcze poznać Kalikat, pierwsze miasto na subkontynencie, do którego dotarł Vasco da Gama, Czittagong, Mulmejn z tego samego wiersza angielskiego poety, Penang, Malakkę, nie do zdobycia, a jednak zdobyty przez Japończyków Singapur, Makasar, wreszcie Kupang na Timorze, do którego dopłynął na szalupie z wierną sobie częścią załogi wysadzony z Bounty kapitan William Bligh. W ten sposób otworzyłyby się przede mną Malaje i Indonezja, dawne Holenderskie Indie Wschodnie, Insulindia, Nusantara…

Dodaj komentarz!