Stach z Warty

Powrót tradycji słowiańskiej

„Wśród autorów-stylizatorów mających na celu sztukę o treściach narodowych, pozycję wybitnie indywidualną zajmuje rzeźbiarz i malarz Stanisław Szukalski (tzw. Stach z Warty)”1. Niebywale interesująca postać, ciekawy światopogląd, wspaniały dorobek artystyczny. Nieco zapomnianemu, a swego czasu zupełnie niedocenianemu artyście, możemy przyjrzeć się teraz dokładniej.

Dyonizy Szukalski, czyli ojciec naszego bohatera, był działaczem polskiej organizacji socjalistycznej. Czasy nie były łatwe. Liczne niebezpieczeństwa, poważnie grożące nawet aresztowanie, skłoniły Dyonizego do wyjazdu za granicę. Po ślubie w 1889 roku z Konstancją z Sadowskich udali się do Rio de Janeiro. Dwa lata później na świat przyszła ich córka Alfreda. 13 grudnia 1893 natomiast urodził się Stanisław. Ale było to już w Polsce. Po trzech latach spędzonych w Brazylii rodzice późniejszego wybitnego malarza zdecydowali się wrócić do ojczystego kraju. Osiedli w Warcie niedaleko Sieradza. Dyonizy początkowo z dużym powodzeniem zajmował się kowalstwem i mechaniką. Szybko jednak wymienione prace przestały przynosić większe dochody. Trudna sytuacja finansowa zmusiła ojca do wyjazdu do Południowej Afryki. Do pozostawionej w Warcie rodziny napływały pieniądze, a Dyonizy angażował się coraz bardziej w II wojnę Burów przeciw Brytyjczykom. Kiedy powstanie upadło, ojciec wybudował stawy rybne w Gidlach koło Radomska i posłał syna do szkoły powszechnej, a później do szkoły Fabijaniego w Radomsku.

 

Skromne początki

Można postawić w tym miejscu pytania: „Kiedy Stanisław zaczął rzeźbić? Kiedy jego nadzwyczajne zdolności zostały zauważone?”. Już w Gidlach tworzył z drewna małe figurki. Czasami rzeźbił w kamieniu. Jego zainteresowania rozwinęły się jednak w Stanach Zjednoczonych, dokąd ojciec ściągnął całą rodzinę w 1903 roku. To właśnie tam w Institute of Art w Chicago jako nastoletni chłopak zwrócił na siebie uwagę nauczycieli. W Stanach przebywał też rzeźbiarz Antoni Popiel i to on skłonił Dyonizego Szukalskiego, by nie zwlekał i natychmiast posłał syna do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Konstanty Laszczka, wybitny profesor, przyjął młodego Szukalskiego do siebie. Postępy studenta były znaczne, rozwijał się w zawrotnym tempie. Nic więc dziwnego, że i sukcesy stosunkowo szybko zaczęły się pojawiać. Lata 1910 i 1911 to czas pierwszych nagród, jakie „spadły” na Stanisława. Nagroda za rzeźbę, a zaraz potem srebrny medal na pierwszej wystawie jego prac sprawiły, że jeszcze bardziej zwrócono na niego uwagę. Tymczasem nie do końca zgadzający się z uczelnianymi wymogami i z natury niespokojny student Szukalski stworzył wokół siebie atmosferę zamieszania. Czas burz odszedł – zdawać by się mogło – w zapomnienie wraz z oficjalnymi przeprosinami profesora Laszczki. Teraz Szukalski mógł spokojnie wrócić do pracowni rzeźby. Wcześniej, obrażony na akademickie środowisko, korzystał z pomocy Jacka Malczewskiego, który udostępnił mu swoje miejsce pracy.

Sukcesy posypały się jak z rękawa. Październik 1912 roku to pierwsza wystawa przeznaczona dla szerszej publiczności. Trzeba było tylko trzech lat, by Szukalski mógł wystawiać z takimi sławami, jak wspomniany już Jacek Malczewski czy Stanisław Witkiewicz.

Dobra passa skończyła się wraz ze śmiercią ojca. Stanisław wcześniej pojechał do Chicago, zdążył zrobić nawet portret Dyonizego. Po jego śmierci artysta pozostał w Ameryce, gdzie imał się różnych zajęć. Mimo że nie był to dla niego łatwy czas, poznał wtedy wiele wybitnych osobistości: pisarzy, dziennikarzy i ludzi ze środowiska artystycznego. Znajomości te zaowocowały w późniejszych latach.

Poznany w tym właśnie czasie Rabindranath Tagore zaproponował nawet Szukalskiemu stworzenie instytutu sztuk pięknych w Santiniketan. Do wyjazdu nie doszło z różnych powodów. Poważnym utrudnieniem była z całą pewnością trwająca wojna. Kilka lat później artysta wykonał udany portret Tagore. Rzeźba znalazła się na terenie uniwersytetu w Kalkucie.

 

Nowe życie

Początek nowego etapu w życiu Szukalskiego można wiązać z 1923 rokiem. Rzeźbiarz ożenił się wówczas z Heleną Walker, której artystyczny świat nie był obcy. Sama była malarką. W roku ślubu wydano również pierwszą monografię Szukalskiego. Nosiła tytuł The Work of Szukalski. Był to niezwykle owocny okres. Obfitował w szereg ważnych dla artysty wydarzeń i w wiele cennych doświadczeń, nie tylko artystycznych. Chociażby taka wystawa w warszawskiej Zachęcie pozostawiła miejsce na wiele komentarzy odnośnie twórczości Szukalskiego. Choć nie wszyscy z równie wielkim zachwytem wypowiadali się na temat tego, co zaprezentował. Nie brakowało głosów krytyki. Ale który spośród artystów i takich głosów nie usłyszał?

„We wczesnych pracach artysty zaznaczyły się wpływy różnych stylistyk – od secesji2, poprzez kubizm3 i ekspresjonizm4, do sztuki prekolumbijskiej”5. Znawcy sztuki uznali, że czas do 1923 roku to w życiu Szukalskiego okres poszukiwania własnej drogi. „Po 1914 w twórczości Stanisława pojawiły się kompozycje figuralne, często o zawikłanej, symbolicznej wymowie, charakteryzujące się daleko posuniętą deformacją detali anatomicznych (...)”6.

 

Sukcesy, wyróżnienia, dyplomy...

„Jako artysta wypowiadał się głównie w rzeźbie wykonywanej z dużym rozmachem i biegłością techniczną, choć eklektyczną w nadmiarze różnorodnych motywów. Z jednej strony były to fantazje na temat słowiańskich bóstw (wątek ten zanalizuję dokładniej w dalszej części pracy – przyp. K.P.), z drugiej elementy sztuki Majów czy Azteków, dość często spotykane wśród stylu art deco. Z rzeźb Szukalskiego wymieńmy takie jak: Prorok (ok. 1921), (...) Cecora (ok. 1925)”7.

Na tym etapie życia i twórczości Szukalski odnosił sukcesy. Mniejsze bądź większe, ale będzie miał je do końca życia, choć realizując przy okazji nieco inne niż na początku swojej artystycznej drogi założenia. Już teraz jednak można odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to, co robił, spotykało się z tak silną krytyką?

Często krytyka bierze się ze zwykłego niezrozumienia pewnych rzeczy. Ze złego odczytania symboli, głęboko skrywanych znaczeń. Napisałam wcześniej, że Szukalski sięgał chętnie po motywy sztuki Majów8 czy Azteków. A jak wiadomo: „W całej historii sztuki, sztuka Starej Ameryki jest ciągle najbardziej tajemnicza, najtrudniej dostępna i (...) najmniej ze wszystkich doceniana. (...) Sztuka starożytnej Ameryki nie wypracowała nigdy treści intelektualnych. (...) Cywilizacja Ameryki Południowej nie stworzyła ani pisma fonetycznego, ani choćby szczątków literatury. Ludzie ci (...) umieli manipulować symbolami, jak dowodzą ich obliczenia astrologiczne. Zdolni byli pojmować nauki ścisłe, ale nie filozofię”9. Motywy, które wykorzystywał Szukalski, do dziś trudne są do zrozumienia. Sztuka tajemnicza i niestety niedoceniana.

Wracając do sukcesów tego wyjątkowego człowieka, odnotować możemy kilka naprawdę istotnych wyróżnień. W czasie Międzynarodowej Wystawy Nowoczesnej Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu Szukalski wyróżniony został Grand Prix za brązy. Ale nie skończyło się na tym. Był też Złoty Medal za rzeźbę w kamieniu i Dyplom Honorowy za prezentację licznych projektów (to z kolei był zwrot zainteresowań w stronę architektury). Nie zrażony opiniami polskich krytyków artysta jeszcze w tym samym roku pokazał projekt pomnika Adama Mickiewicza w Wilnie. Mimo zwycięstwa jego koncepcji do realizacji projektu nie doszło. Podobnie było z konkursem na monetę polską. Tutaj również Szukalski dostał wyróżnienie. Była tylko próbna edycja, ale pomysł realizacji projektu upadł równie szybko, jak się pojawił. Szukalski wrócił do żony. W tym czasie urodziła mu się córka – Kalinka. W 1929 roku był na wystawie w Pałacu Kultury. Wiele rysunków i rzeźb, ale też ciekawa mowa, jaką wygłosił, znów wywołały burzę wokół osoby Szukalskiego. Artysta nie zawahał się w krytycznych słowach odnieść do kulturalnej sfery Polski i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, pojawiły się wokół niego dwa obozy: zwolenników i krytyków, by nie powiedzieć wrogów. Ci, którzy głośno, w wyjątkowo nieelegancki sposób odnosili się do jego twórczości, również zostali odpowiednio potraktowani w licznych artykułach, jakie napisał Stanisław Szukalski. Nie miał na celu odwetu za usłyszane słowa krytyki. Publikacje były raczej świetną, wręcz idealną okazją do wyrażenia poglądów na różne tematy. Większość przemyśleń artysty była bardzo kontrowersyjna. Jeden ze wspomnianych tekstów był zatytułowany Biała zaraza w Krakowie.

„(...) Rzeźbiarz, grafik, malarz po trosze, był twórcą i orędownikiem programu artystycznego opartego na rozbudowanej wielomównej alegorii. Wyraźnie związane z modernistycznym ekspresjonizmem rzeźba i malarstwo Szukalskiego i jego adeptów miały stanowić opozycję wobec prądów zachodnioeuropejskich. Program ideologiczny Szukalskiego był co najmniej podejrzany. W atmosferze skandalu, w sposób napastliwy i obraźliwy lansował swoją koncepcję sztuki narodowej, opartej na »cechach odrębnych rasowo«, nawracającej do Polski pogańskiej. W tym punkcie jego idee pobrzmiewają uderzająco podobnym echem, co nazistowskie hasła odrodzenia religii i narodu starogermańskiego. Przełom w sztuce zainicjować miał społeczną i polityczną odnowę Polski, spełnienie jej mesjanistycznej misji wobec cywilizacji europejskiej. Dzieło skupionej wokół Szukalskiego grupy uczniów i wyznawców miało stać się zalążkiem tego procesu. Jedynie od dołu, od strony biologicznej kolebki instynktu samozachowawczego, owe zbawienie może być nieproszenie zaofiarowane Narodowi, bo talenty i geniusz przebywają jedynie w zasobie zwierzęco-intuicyjnym, a nie w upółkowanym intelekcie przerafinowanego społeczeństwa” – pisał we wstępie do wystawy szczepu Rogate Serce w 1936 roku10.

 

Rogate Serce, Twórcownia, Toporzeł

Szczep Szukalczyków Herbu Rogate Serce powstał w Krakowie w 1929 roku. Grupa artystów skupionych wokół Szukalskiego poszukiwała inspiracji w kulturze Słowiańszczyzny. Jej powołaniem było hasło „Miłować, walczyć...”. Charakterystyczną cechą tej organizacji było to, że jej członkowie przybierali pseudonimy o słowiańskim brzmieniu, np. Stachu z Warty.

„Uczniów Szukalskiego, członków Szczepu Rogate serce łączyło zamiłowanie do trywialnej na ogół alegorii; formalnie ich malarstwo było bardziej zróżnicowane. Czasem, jak w wypadku Boratyńskiego (Wacława, należał do szczepu – przyp. K.P.), twardość kształtów, rytmika ich układu, przypominała nieco sposób wypowiedzi wysoko cenionej przez Szukalskiego Stryjeńskiej1112.

Po założeniu grupy jej przywódca zaczął wydawać pismo „Krak”. Na jego łamach pojawiała się tematyka filozofii artystycznej, a także podkreślanie wagi polskości sztuki w życiu kraju. W tym czasie artysta często krytykował Akademię Sztuk Pięknych. Wiele rzeczy mu się nie podobało, ale najbardziej chyba to, co miało rzucać niewątpliwy cień na sam system nauczania i autorytet wykładowców. Szukalski uważał Akademię za ostoję sztuki francuskiej. A to w żadnym wypadku nie mógł być powód do dumy. Dlatego chciał stworzyć szkołę plastyczną pod swoim przywództwem (tzw. Twórcownię). Nietrudno się już chyba teraz domyślić, kto miał w niej pobierać nauki. Oczywiście młodzi artyści, którzy w swojej twórczości powinni koniecznie nawiązywać do słowiańskich korzeni. Kraków dzięki temu miał szansę stać się centrum sztuki. To nie koniec propozycji, z jakich słynął Stanisław Szukalski. Za duchowego przywódcę ojczyzny uważał Józefa Piłsudskiego. Artysta uważał, że konieczną rzeczą jest stworzenie nowej Polski, zasadniczo różniącej się od kraju, w którym przyszło mu żyć. Jeśli nowa Polska, to oczywiście nowe godło, nowy symbol. Miał być nim tzw. Toporzeł, powstały ze sprytnego połączenia istniejącego już jako godło orła z wojennym toporem. Wawel, jako wyjątkowe miejsce kraju, miał zyskać jeszcze większe znaczenie. Tam właśnie powinna powstać zdaniem Szukalskiego „Duchtynia” – czyli miejsce kultu dawnych bohaterów i bogów słowiańskich.

Godny odnotowania jest fakt, że właśnie w tym czasie została wydana druga już monografia artysty. Nosiła tytuł Szukalski Projects in Design. Po wyjeździe do USA artysta cały czas skutecznie kierował swoim szczepem. W 1932 roku rozwiódł się z żoną, a trzy lata później poślubił Joan Lee Donova. Niedługo potem Marian Konarski (ze szczepu Rogate Serce) podjął się ściągnięcia założyciela grupy do Polski. Ignacy Matuszewski, który pełnił funkcję ministra skarbu, wysłał do Szukalskiego zaproszenie. Pomoc ofiarował również wojewoda śląski, Michał Grażyński. Stanisław Szukalski wrócił oczywiście wraz z artystycznym dorobkiem, nie ponosząc żadnych kosztów związanych z podróżą. Miał swoją pracownię i wiele nowych zleceń. Rzeźbiarz wpadł w wir pracy, wystawiał dużo w Warszawie, Krakowie i Katowicach. Nie byłby sobą, gdyby obyło się przy okazji tychże wystaw bez mniejszych lub większych skandali.

W 1938 roku Szukalski wydał tragedię pt. Krak, syn Ludoli. Zaprojektował również pomnik Bolesława Chrobrego. Niestety, atak Niemców w 1939 roku zniszczył dzieło. Zresztą sam artysta cudem uniknął wtedy śmierci. Tak szybko, jak tylko było można, opuścił kraj i na dłużej pozostał w Kalifornii. Smutny los spotkał te prace Szukalskiego, które zostały w Polsce. Niemcy niszczyli je i kradli. Zresztą nie tylko oni. W czasie okupacji to, co zdołało się z jego rzeźb i rysunków zachować, zabrali również Polacy. A sam Szukalski siedział w USA i pogrążał się w coraz większej nędzy.

 

Czas na teorię

„W latach powojennych rzeźbił niewiele, za to dużo czasu poświęcał pisaniu prac teoretycznych dotyczących własnych koncepcji, np. mających udowodnić, że ludzie kiedyś mówili wspólnym językiem zbliżonym do polskiego”13.

Okres po 1940 roku to dla Szukalskiego czas nowych wyzwań. Wyzwań, jakie niosły ze sobą teoria sztuki i rozwiązywanie przedhistorycznych zagadek. Dzieje ludzkości, kształtowanie się języków, religii i zwyczajów to sprawy, które pochłonęły teraz artystę najbardziej. Mitologia słowiańska kryje w sobie wiele nazw bogów i wiele symboli, z których do dziś nie wszystkie zostały wyjaśnione. Zagadnieniom tym z bliska postanowił przyjrzeć się Szukalski. Przez ponad 40 lat powstawało jego wielkie dzieło, tzw. Protong, znane pod polską nazwą Macimowa. 43 tomy maszynopisu uzupełnione zostały również o kilkanaście tysięcy piórkowych rysunków. Te artefakty miały być potwierdzeniem teorii głoszonych przez Szukalskiego. Rzeźbił coraz mniej. Powstawały jeszcze co prawda projekty kilku pomników, ale nie to pochłaniało całą uwagę artysty, a właśnie odkrywanie Słowiańszczyzny.

W 1957 roku artysta pojawił się w Polsce. W kilku miastach wygłosił odczyty. Postanowił wziąć udział w konkursie i zaczął projektować pomnik Bohaterów Warszawy. Nie otrzymał żadnego wyróżnienia.

Szukalski poprosił o pomoc w odzyskaniu zrabowanych w Polsce w czasie okupacji prac. Niestety, bez rezultatu. Pracował wiele godzin dziennie, nieustannie zamartwiając się przy tym, że nie udało się odzyskać najcenniejszych prac. Polaków oskarżał o „znieczulicę”. Zresztą spotykał się wśród rodaków z całkowitą obojętnością, co nie mogło nastrajać pozytywnie. Po śmierci drugiej żony w 1980 roku wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Zdążył jeszcze Szukalski wyrzeźbić w drewnie kubistyczną formę pt. Bogini. Miesiąc później zmarł wskutek udaru mózgu (wcześniej często popadał w stany depresyjne). Było to 19 maja 1987 roku. Niespełna rok później grupa jego przyjaciół za zgodą rodziny, rozsypała prochy Szukalskiego i jego żony na Wyspie Wielkanocnej.

Ostatnia wystawa artysty, na której był obecny, odbyła się w Pałacu Sztuki w Krakowie. Pokazano nie tylko prace Stanisława, ale też wiele z dzieł członków jego grupy Szczep Rogate Serce. Wydarzenie cieszyło się sporym zainteresowaniem.

Wieloletnim, bardzo bliskim przyjacielem Stanisława był Glenn Bray, który zajął się dorobkiem, jaki artysta pozostawił po sobie. Zbiory Szukalskiego udostępniane są dziś właśnie dzięki jego pomocy i zaangażowaniu. Dużą kolekcję dzieł posiada Muzeum Polskie w USA.

Tak kończy się historia człowieka, który już za życia stał się w zasadzie legendą. Jedni z jego poglądami zgadzali się, inni wyśmiewali je, całkowicie odcinając się od postaci Szukalskiego. Na pewno wzbudzał skrajne emocje. Bo taki jest przecież cel sztuki. Jak zauważył Herbert Read: „Sztuka jest ekonomią uczuć – jest emocją, która dba o dobrą formę, (...) jest ucieczką od chaosu. Jest ruchem ujętym w liczby; jest bryłą zamkniętą w wymiarach; jest nieokreślonością materii szukającą rytmu życia”14. Według Jerzego Wolffa: „Sztuka rodzi się z pewnego światopoglądu, jest jego wyrazem; jest pełna i dojrzała wtedy, gdy światopogląd stwarza koło nas atmosferę (...)”15.

 

Fascynacja słowiańskimi korzeniami

Analizą i oceną dorobku artystycznego, jaki pozostawił po sobie Stanisław Szukalski, interesowało się wielu ludzi. Zarówno dla zwolenników, jak i krytyków postać artysty wydawała się niezwykle interesująca, podobnie jak jego wyjątkowe dzieła.

Mnie jako etnologa i antropologa kultury zastanawia jednak nie czas dobrej passy artystycznej Szukalskiego i krytyczna ocena jego twórczości. Niezmiernie ciekawy wydaje mi się ten okres z jego życia, kiedy bez reszty poświęcił się poszukiwaniu prawdy o naszym kraju. Odkrywanie zagadek związanych ze Słowiańszczyzną, dawnym kultem religijnym, pogaństwem zwieńczone zostało 43-tomowym dziełem, o którym już wspominałam w tej pracy.

Ciekawym antropologicznie zjawiskiem jest obserwowany również dziś (a może właśnie dopiero dziś na tak szeroką skalę) zwrot w stronę słowiańskich korzeni. Wystarczy śledzić to, co dzieje się dookoła nas, by móc zauważyć konkretne przejawy zainteresowań słowiańską mitologią. Tak, jak w swoich pracach „przemycał” ją Szukalski, tak i my, współcześni, może nie zawsze nawet do końca świadomie, czerpiemy garściami z dawnej mitologii i przenosimy ją do naszych czasów. W oparciu o nią budujemy światopogląd i „mały świat” wokół nas samych. Nie trzeba szukać daleko. Już niebawem w Suchedniowie na obszarze ośmiu hektarów powstanie „żywa” wioska na kształt dawnej, słowiańskiej wsi („żywa”, bo będzie można nie tylko oglądać dawne chałupy, ale próbować narąbać drew albo zemleć mąkę w żarnach). Pieniądze włożone w budowę osady pewnie szybko się zwrócą. Suchedniów przyciągnie turystów. Nie ma co kryć, że tego typu miejsca odwiedza się chętnie i często. Wszyscy doskonale o tym przecież wiedzą. Park Dinozaurów w Bałtowie cieszył się i nadal cieszy dużym zainteresowaniem (to tylko jeden przykład, w całej Polsce jest mnóstwo takich przedsięwzięć). Podobnie będzie zapewne z powstającą wioską słowiańską. Nie jest to powód do zmartwień, raczej do radości. Choć pewnie różnie można na tego typu pomysły patrzeć i rozmaite teorie na ich temat budować.

Zastanawia mnie tylko skąd w XXI wieku ludzie zabiegający o przywrócenie dawnych tradycji, dawnych wierzeń? Skąd tylu „fanów” kultury słowiańskiej? Jak się okazuje, potrzeba przywoływania i podtrzymywania starych wierzeń, zwyczajów itp. jest w nas głęboko zakorzeniona. Tworzenie wioski słowiańskiej nie powinno zatem nikogo dziwić ani zaskakiwać, bo podobne pomysły zapewne będą pojawiać się coraz częściej.

W tym momencie przypomnę tylko, że Łysa Góra jest miejscem wyjątkowym, prawdziwie magicznym. Przez tę magiczność właśnie stała się bardzo interesująca. Bo nic chyba nie przyciąga tak uwagi, jak nie do końca wyjaśnione, okryte lekką mgłą tajemnicy historie i legendy, powstałe wokół tego miejsca. „Z Łysą Górą związana jest wielka ilość legend i podań na temat istnienia tu starego, pogańskiego ośrodka kultu”16. Wzmianki wskazujące na występowanie sanktuarium pogańskiego pojawiają się w wielu miejscach. Takie zapisy odnaleźć można m. in. w Kronice Wielkopolskiej i u Jana Długosza. Krótko scharakteryzował je, opierając się na licznych źródłach, Jerzy Gąssowski. Autor pisze w swojej pracy, że: „Ze wszystkich tych podań i legend wynika jasno przechowywana pamięć o przedchrześcijańskim ośrodku kultu pogańskiego, mieszczącym się na szczycie Łysej Góry. Niektóre z podań podają także imiona owych bóstw, które tu miały być czczone”17. Warto zwrócić uwagę na następującą kwestię. Otóż obok wątku legendarnego zachowały się na Łysej Górze konkretne ślady, jak nazywa je Gąssowski – przeżytki, podnoszące wiarygodność przekazów o egzystencji tu ośrodka kultu pogańskiego18.

Autor ciekawie pisze dalej: „Jeszcze w XV wieku zwrócił się opat świętokrzyski Michał do Kazimierza Jagiellończyka z prośbą o zlikwidowanie jarmarku, jaki bez żadnego kiedykolwiek uprzednio wydanego zezwolenia lub przywileju odbywał się dorocznie u bram klasztoru w czasie Zielonych Świąt. (...) Geneza owego pierwotnego jarmarku na szczycie góry nie jest jasna, wszelako stanowi fakt zastanawiający. (...) jarmark jest tu zjawiskiem wtórnym, pojawiającym się jako wynik periodycznych zjazdów okolicznej ludności, wywołanych potrzebami natury religijnej. (...) mamy do czynienia ze swoistą symbiozą świąt pogańskich, jakie obchodzone były w początku maja na znacznych przestrzeniach Słowiańszczyzny lub też świętojańskich nocy Kupały z chrześcijańskimi Zielonymi Świętami. (...)Według wszelkiego prawdopodobieństwa, wyparty z Łysej Góry we wczesnym średniowieczu kult pogański znalazł sobie schronienie na Górze Witosławskiej (o ile nie była ona i wcześniej podobnym łysogórskiemu miejscem kultu)”19.

Autor zwraca uwagę na mieszanie się katolickich tradycji z pogańskimi, silnie przez chrześcijaństwo zwalczanymi. Aleksander Brückner, znany badacz zwyczajów słowiańskich, zauważa, że: „Przy wiekowym współżyciu pogaństwa obok chrześcijaństwa, (...) nie obeszło się bez wpływów wzajemnych. (...) narzucanie samej nazwy czy też pojęcia chrześcijańskiego istotom czy obrzędom pogańskim, niby ich fałszowanie nieumyślne, (...) istotę chrześcijańską wyłącznie przemyca się do olimpu pogańskiego. (...) nie wiemy, jak nazywali Polacy obchody, kończące wiosnę a zapowiadające lato i prace żniwiarskie, ale chrześcijańską nazwę sobótek przyczepili do tego obrzędu (sobótki, nie sobótka, bo liczba mnoga obowiązywała dla nazw świątecznych, por. świątki, imieniny, gody itd.)”20.

Według Brücknera święto Kupało na Rusi też jest chrześcijańskim płaszczykiem przykryte. „(...) oznacza tylko, że od 24 czerwca wolno się kąpać, skoro Jan Chrzciciel wszelką »nachrist« z wody wygnał (po to, aby na jesień znów do niej wracała), więc znowu obchód pogański otrzymał chrześcijańską nazwę”21.

Samo powstanie klasztoru benedyktyńskiego na Łysej Górze, do którego to miejsca będę uparcie wracała w swoich rozważaniach, można wiązać z istnieniem tu ośrodka kultu pogańskiego. Klasztor postawiono bowiem w miejscu zupełnie niesprzyjającym stałemu osadnictwu. Można szukać powodów potwierdzających słuszność takiego wyboru lokalizacji, ale trudno znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie.

„Taka sytuacja klasztoru, stwarzająca wiele trudności natury bytowej, wiążącej się z klimatem szczytu górskiego, utrudnieniami aprowizacyjnymi, musiała posiadać jakieś uzasadnienie, które więcej znaczyło niż wszelkie inne utrudnienia. Widzieć tu można by jedynie potrzeby natury kultowej, wyrażające się w konieczności przejęcia przez chrześcijaństwo starego ośrodka kultu pogańskiego. (...) Nowym etapem badań nad problemem Łysej Góry jako pogańskiego ośrodka kultowego stało się odkrycie, zinwentaryzowanie i zbadanie kamiennych kręgów, otaczających partie szczytowe tej góry”22.

Temu odkryciu przyglądało się wielu wybitnych archeologów. Stare legendy wspominają, że niegdyś istniejące na Łysej Górze sanktuarium otoczone było trzema kręgami wałów. Wiodły do nich dwie bramy. Zagadnienia kręgów magicznych nie będę w tej pracy dokładniej analizować. Zainteresowanych odsyłam chociażby do lektury książki Religia pogańskich Słowian23, gdzie coś więcej można na ten i wiele innych tematów przeczytać.

W wymienionej wyżej monografii, znajduje się artykuł Janusza Kuczyńskiego i Zygmunta W. Pyzika, w którym opisano ośrodek kultu pogańskiego na Górze Grodowej w Tumlinie. Autorzy, przytaczając kilka faktów z badań archeologicznych, piszą, że można przyjąć za wielce prawdopodobne istnienie w tym miejscu we wczesnym średniowieczu ośrodka kultu pogańskiego. Niewielka odległość do analogicznego obiektu na Łysej Górze (w prostej linii 35 km) nie przekreśla prawdziwości przytoczonej interpretacji. Możliwość występowania dwóch, a nawet większej ilości bliskich sobie ośrodków kultu potwierdzają analogiczne odkrycia na Śląsku, gdzie odległość od siebie trzech ośrodków na Ślęży, Raduni i Górze Kościuszki wynosiła zaledwie 2,9, 3,6 oraz 6 km24.

„Magiczne światy, wokół których oscylują baśnie i bajki, nie są domeną literatury dla dzieci, ale stanowią temat znacznie obszerniejszy, który zakreśla swe granice czasowe od starożytności po dzień dzisiejszy oraz ogarnia swym wpływem wszelkie przejawy ludzkiej działalności. Co więcej, człowiek przez szereg wieków wierzył w istnienie owych przestrzeni, w celowość ich kreowania, w końcu ufał ich wielkim twórcom – kreatorom. Być może wszelka debata o świecie – bez względu na kulturowy kontekst – musi wspierać się na figurze utopijnych, odrębnych czy alternatywnych światów”25.

Próbując odpowiedzieć na postawione w tej pracy pytanie o powód zainteresowań dawnym słowiańskim kultem i pogańskimi rytuałami, zwróciłam uwagę na wyjątkowość opisywanej przestrzeni. Punktem wyjścia stała się dla mnie Łysa Góra, choć podobnych miejsc można z powodzeniem znaleźć w Polsce więcej. Koncentrując się na terenie najlepiej mi znanym, mogę budować śmiałe, antropologiczne teorie. Nie stawiam pytań o magiczność i wyjątkowość danej przestrzeni, bo to jest sprawą oczywistą; chociażby na podstawie przytoczonych opracowań. Pytam o ludzką potrzebę odkrywania tego, co – wydawać by się mogło – zostało już zapomniane. Pytam o wskrzeszanie dawnych tradycji, adaptowanie ich do współczesności, a więc akceptowanie i pielęgnowanie, zapewnianie „trwania”.

            Nie było łatwo średniowiecznym mnichom pozbyć się pogańskiego kultu. Proces jego usuwania trwał wiele lat, a i tak często chrześcijaństwo mogło tylko na treści pogańskie nałożyć nazwy chrześcijańskie, co nie zmieniało aż tak wiele, jak można by sądzić. Dlatego dziś mamy Sobótki, czyli obchody 24 czerwca, tzw. Noc Świętojańską. Towarzyszy temu wydarzeniu puszczanie wianków na wodę i skakanie przez ogień (te dwa żywioły: woda i ogień, tak charakterystyczne dla słowiańskiej kultury, powtarzają się często), a także znane z dawnych opowieści poszukiwanie kwiatu paproci, który miał przynieść znalazcy wielkie szczęście. Jak się okazuje, istnieje w nas silna potrzeba „ocalania od zapomnienia” tego, co wydaje się bardzo ulotne.

            Na zakończenie powrócę jeszcze raz do postaci Stanisława Szukalskiego. Dzięki takim osobom jak ten wybitny rzeźbiarz widzimy, ile przyjemności daje odkrywanie dawnych zwyczajów i obyczajów. Artysta wydaje się być podobny w swojej pasji do Oskara Kolberga26. Szukalski tworzy 43-tomowe dzieło – zbiór tradycji słowiańskiej. Kolberg, wybitny folklorysta, całe swoje życie poświęca na poszukiwanie i zbieranie m.in. dawnych pieśni ludowych i zapomnianych zwyczajów. To, co już prawie umarło, zostaje przywrócone do życia. Kolberg z pomocą korespondentów, wysyłanych w poszczególne regiony Polski, tworzy wspaniałe monografie, które dziś są świadectwem naszej polskiej, słowiańskiej przeszłości. Stanisław Szukalski słowiańskość przenosi do swojej twórczości. Dzięki niemu zaczyna ona znów żyć.

            Szkoda tylko, że: „Niepoprawność ideologiczna oraz radykalna niechęć do krytyków sztuki (...) stała się przyczyną, dla której większość współczesnych krytyków uważa jego (tzn. Szukalskiego – przyp. K. P. ) dzieła za bezwartościowe. W wyniku tego twórczość jednego z najwybitniejszych polskich twórców pozostaje w kraju niemal nieznana”27.

            Niewątpliwie warto z historią życia Szukalskiego i jego twórczością zapoznać się lepiej, choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie na temat jego talentu. Opinia Piotra Rypsona zamieszczona na stronie internetowej poświęconej Szukalskiemu niech będzie nie tylko zakończeniem i swego rodzaju podsumowaniem tego tekstu, ale także zachętą do przyjrzenia się artyście i jego pracom z bliska.

„Szukalski ma w sobie niezwykłą intensywność, a zajmował się ogromną ilością rzeczy (...). On jest chyba najbardziej intensywnym polskim ekspresjonistą. Jeżeli ekspresjonizm w ogóle znalazł w Polsce jakieś większe objawienie wizualne, to był nim właśnie Szukalski. (...) Dla mnie on personifikuje motyw rozmaitych mgieł, przemyśleń, intencji, w taki sposób, w jaki nikt tego nie robił”28.

            Zdanie samego Szukalskiego można odnieść do każdej dziedziny ludzkiego życia. Wszystko, co robimy, musimy robić najlepiej. „Trzeba robić każde dzieło, jakby miało być ostatnim w życiu. Jakby miało być testamentem – pomnikiem dla samego siebie”29.

Katarzyna Płóciennik-Niemczyk
etnolog i antropolog kulturowy, dziennikarka. Niegdyś pisała dla lokalnego tygodnika w woj. świętokrzyskim. Publikowała ponadto w czasopismach „DEDAL. Magazyn Artystyczno-Kulturalny” (Kielce), „Gadki z Chatki” (Lublin), „Ziemia Odrowążów” (Końskie), „Cogito” (Warszawa), a także na stronach: www.racjonalista.pl, www.zapachowy.pl, www.wysokieobcasy.pl, www.femka.pl. W latach 2008–2009 związana z edukacyjną telewizją Patio TV. Zainteresowania jej koncentrują się wokół sztuki, antropologii symbolicznej, pojęć ciała i płci oraz fotografii i filmu. Obecnie mieszka i pracuje w Łodzi jako trenerka sprzedaży i komunikacji interpersonalnej.

Bibliografia:
A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985.
M. Czapiga, Światy znikąd, „Barbarzyńca. Pismo antropologiczne” 2008, nr 1.
J. Gąssowski, Ośrodek kultu pogańskiego na Łysej Górze, [w:] Religia pogańskich Słowian. Sesja naukowa w Kielcach, Kielce 1968.
J. Kuczyński, Z.W. Pyzik, Ośrodek kultu pogańskiego na Górze Grodowej w Tumlinie, pow. Kielce, [w:] Religia pogańskich Słowian. Sesja naukowa w Kielcach, Kielce 1968.
Mała Encyklopedia PWN, red. R. Burek, Warszawa 2000.
A.K. Olszewski, Dzieje sztuki polskiej 1890-1980, Warszawa 1988.
J. Pollakówna, Malarstwo Polskie między wojnami 1918-1939, Warszawa 1982.
M. Porębski, Dzieje sztuki w zarysie, t. 1, Warszawa 1976.
H. Read, Sens sztuki, Warszawa 1982.
Sztuka świata. Leksykon, red. A. Dulewicz, Warszawa 2006.
Wielka Encyklopedia PWN, red. J. Wojnowski, Warszawa 2005.
J. Wolff, Kształt piękna, Warszawa 1973.

Korzystałam również z informacji dostępnych na stronie www.szukalski.pl. Zdjęcia dołączone do tekstu pochodzą ze stron www.racjonalista.pl i www.szukalski.pl.
Polecam książkę Lechosława Lameńskiego Stach z Warty. Szukalski. Szczep Rogate Serce, Lublin 2007.

Pojęcia kojarzone z postacią Stanisława Szukalskiego:
Szczep Rogate Serce – grupa artystyczna założona w 1929 roku. Skupiała plastyków, dla których inspirację stanowiła kultura słowiańska. Członkowie tej organizacji posługiwali się pseudonimami artystycznymi o brzmieniu słowiańskim. Do 1936 roku grupa organizowała liczne wystawy w całej Polsce.
Twórcownia – pod taką nazwą według Szukalskiego powinna powstać i funkcjonować szkoła plastyczna, na której czele miał stać. Uczniowie szkoły mieli tworzyć dzieła o tematyce czerpiącej z bogactwa słowiańskiej mitologii i tradycji.
Toporzeł – to symbol, godło nowopowstałej Polski, o którą zabiegał Stanisław Szukalski. Jej przywódcą miał zostać naczelnik Piłsudski. Toporzeł jest połączeniem orła z ciesielsko-wojennym toporem.
Macimowa, czyli Protong – dzieło literackie liczące 43 tomy, uzupełnione o kilka tysięcy rysunków. Zbiór powstający przez ponad 40 lat, w którym artysta próbował rozszyfrować m.in. pochodzenie nazw bogów i symboli, które przetrwały do czasów współczesnych.
Duchtynia – miejsce kultu dawnych bogów słowiańskich; ośrodek taki powinien według Szukalskiego powstać na Wawelu.
„Krak” – pismo wydawane przez artystę po założeniu Szczepu Rogate Serce. Na jego łamach pojawia się specyficzna filozofia artystyczna rzeźbiarza i hasła podkreślające ważność sztuki w życiu narodu polskiego.

 

 

 


1: A.K. Olszewski, Dzieje sztuki polskiej 1890 – 1980, Warszawa 1988, s. 37.

2 „Secesja – awangardowy ruch artystyczny, ok. 1890-1905, dążący do stworzenia współczesnego stylu; znalazł odbicie głównie w architekturze wnętrz, sztuce użytkowej i ornamentyce; sztukę secesji cechowała swoboda kompozycji, stylizacja i dekoracyjność oraz zamiłowanie do asymetrii i giętkich, płynnych linii; główni przedstawiciele w Europie to m.in. P. Klimt, E. Munch, J. Mehoffer, S. Wyspiański, A. Gaudi (...)”. Cyt. za: Mała Encyklopedia PWN, pod red. R. Burek, Warszawa 2000, s. 734.

3 „Kubizm – kierunek w malarstwie i rzeźbie XX wieku, zapoczątkowany we Francji przez P. Picassa i G. Braque`a; 3 fazy: tzw. okres prekubistyczny (...), kubizm analityczny (...) – odrzucenie reguł perspektywy i rozbicie przedmiotu na elementy zgeometryzowane; k. syntetyczny (...) – synteza przedmiotu przez swobodne zestawienie różnych elementów (m.in. kolaż) i maksymalnie zgeometryzowany rysunek”. Cyt. za: Mała Encyklopedia…, s. 413.

4 „Ekspresjonizm – kierunek w literaturze, sztuce, muzyce, teatrze i filmie w pierwszym 30-leciu XX w., głównie w Niemczech; opozycja wobec impresjonizmu, estetyzmu, naturalizmu, poszukująca prawd absolutnych i uniwersalnych; twórczość pojmowana jako subiektywny wyraz przeżyć wewnętrznych artysty (...), deformacja zewnętrznego obszaru świata, posługiwanie się dynamicznym kontrastem, karykaturą i groteską”. Cyt. za: Mała Encyklopedia…, s. 201.

5 Wielka Encyklopedia PWN, red. J. Wojnowski, Warszawa 2005, s. 488.

6 Tamże, s. 488.

7 A.K. Olszewski, dz. cyt., s. 37.

8 „Podobnie jak charakter Majów, również i sztuka Majów (...) jest pogodna, ceremonialna i bezosobowa. Od swoich początków aż do końca okresu klasycznego ożywia ją ustabilizowana, oszczędzana przez wojny kultura (...)”. Cyt. za M. Porębski, Dzieje sztuki w zarysie, t. 1, Warszawa 1976, s. 182.

9 H. Read, Sens sztuki, Warszawa 1982, s. 77-79.

10 J. Pollakówna, Malarstwo Polskie między wojnami 1918-1939, Warszawa 1982, s. 75.

11 „Zofia Stryjeńska (1894-1976), malarka i graficzka; członkini stowarzyszenia Rytm; stylizowane sceny ludowe (...), ilustracje, polichromie kamienic staromiejskich w Warszawie” – cyt. za: Mała Encyklopedia…, s. 779. „(...) sięganie malarzy z kręgu Rytmu po wzory malarstwa ludowego, ale i renesansowego, (…) klasycystycznego (...), klasycyzm Szkoły Willeńskiej (...), a nawet alegoryczno-stylizujący volapuk wykoncypowany przez Szukalskiego na użytek grupy Rogate Serce, uznać możemy zaledwie za praktykowanie modalnych zróżnicowań malarskiego wyrazu wiodące ku szczególnej charakterystycznej dla lat dwudziestych i trzydziestych stylizacji. (...) Ten tok myślenia plastycznego rozwijał się właściwie nieprzerwanie, wywiedziony już ze stylizowanych na prasłowiańskość projektów kostiumów scenicznych Wyspiańskiego (...)” – cyt. za: J. Pollakówna, dz. cyt., s. 61.

12 Tamże., s. 75.

13 Sztuka Świata. Leksykon, red. A. Dulewicz, Warszawa 2006, s. 325.

14 H. Read, dz. cyt., s. 27-30.

15 J. Wolff, Kształt piękna, Warszawa 1973, s. 216.

16 J. Gąssowski, Ośrodek kultu pogańskiego na Łysej Górze, [w:] Religia pogańskich Słowian. Sesja naukowa w Kielcach, Kielce 1968, s. 47.

17 Tamże, s. 48.

18 Tamże, s. 49.

19 Tamże, s. 49-51.

20 A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, s. 206.

21 Tamże, s. 207.

22 J. Gąssowski, dz. cyt., s. 51-54.

23 Więcej o kamiennych kręgach tamże., s. 54-59.

24 J. Kuczyński, Z.W. Pyzik, Ośrodek kultu pogańskiego na Górze Grodowej w Tumlinie, pow. Kielce, [w: ] Religia pogańskich Słowian. Sesja naukowa w Kielcach, Kielce 1968, s. 66.

25 M. Czapiga M., Światy znikąd, „Barbarzyńca. Pismo antropologiczne” 2008, nr 1, s. 53.

26 „Oskar Kolberg (1814-1890), folklorysta, etnograf, muzyk i kompozytor, autor monumentalnego dzieła Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce, dającego najpełniejszy opis polskiej kultury ludowej”. Cyt. za: Mała Encyklopedia…, s. 380.

27 M. Agnosiewicz, Szukalski: pogański gigant samorodny, [online], [dostęp: 5 grudnia 2016]: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4210

28 Cyt. za stroną internetową [dostęp: 5 grudnia 2016 r.]: www. szukalski.pl

29 Tamże.

Skrót artykułu: 

„Wśród autorów-stylizatorów mających na celu sztukę o treściach narodowych, pozycję wybitnie indywidualną zajmuje rzeźbiarz i malarz Stanisław Szukalski (tzw. Stach z Warty)”. Niebywale interesująca postać, ciekawy światopogląd, wspaniały dorobek artystyczny. Nieco zapomnianemu, a swego czasu zupełnie niedocenianemu artyście, możemy przyjrzeć się teraz dokładniej.

Fot. tyt. Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji - Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 1-K-5410-1: Wystawa prac Stanisława Szukalskiego i szczepu "Rogate Serce" w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie (1936)

Dodaj komentarz!