Zofia Stryjeńska w Muzeum Narodowym

Dużo słyszeliśmy o wystawie malarstwa (i ogólnie prac) Zofii Stryjeńskiej w Muzeum Narodowym. Deszczowej niedzieli 5 lipca wybraliśmy się wreszcie korzystając z okazji że nie było tłumów i na spokojnie można było obejrzeć ekspozycję. Po obejrzeniu czuję się troszkę... rozczarowany.

Sama wystawa jest taka sobie. Zacne jest to, że zebrano dzieła Stryjeńskiej w jednym miejscu, ale sam styl malarski artystki stylizowany na neoludowy przypomina momentami stylistykę komiksową. Wtedy to było oczywiście odkrywcze, ale do Alfonsa Muchy to jednak Stryjeńskiej troszkę zabrakło.

Ciekawy jest projekt Witezjonu, czyli kąciny, ale też widać tu wpływy rzymskie. W panteonie bóstw słowiańskich nazwanych przez samą artystkę "bożkami" (była katoliczką, która potem przeszła na protestantyzm, ale potem powróciła do katolicyzmu) widać wpływy romantyzmu. Mamy wizje artystki następujących bogów: Weles (Wołos), Świętowit, Swaróg, Perun (nazywany przez Stryjeńską "Perkunem" - nota bene bardzo "elektrycznie" narysowanym) i Radegasta mamy także Dydka, Dziedzilię (swoją drogą, piękny motyw), Leluma i Boha. Część portretów bardzo ciekawa, część podobna do chrześcijańskich świętych malowanych przez artystkę. Niezłe są stylizowane na ludowe motywy świąt ludowych w tym kupalskich, ale jest to mała forma, na wystawie trochę stłoczona wśród matek boskich i portretów młodych górali i młodych góralek.


Relacje V.Ziutka i GaMaDee można przeczytać na www.radio.wid.pl Zapraszamy!
Skrót artykułu: 

Dużo słyszeliśmy o wystawie malarstwa (i ogólnie prac) Zofii Stryjeńskiej w Muzeum Narodowym. Deszczowej niedzieli 5 lipca wybraliśmy się wreszcie korzystając z okazji że nie było tłumów i na spokojnie można było obejrzeć ekspozycję. Po obejrzeniu czuję się troszkę... rozczarowany.

Dział: 

Dodaj komentarz!