Znaki pamięci Lubelszczyzny

Marta Wójcicka

Dr hab. Marta Wójcicka, prof. UMCS prowadzi badania dotyczące pamięci zbiorowej, komunikacji, tożsamości, lingwistyki i folklorystyki. Pracuje w Zakładzie Kultury Polskiej UMCS. Jest autorką monografii Pamięć zbiorowa a tekst ustny (Lublin 2014) oraz Dawno to temu, już bardzo dawno... Formuły ramowe w tekstach polskiej prozy ludowej (Lublin 2010). Współredaguje serię wydawniczą „Tradycja dla współczesności”. O roli pamięci w tworzeniu tożsamości regionalnej oraz znakach pamięci Lubelszczyzny z Martą Wójcicką rozmawiał Damian Gocół.

Damian Gocół: Jaką rolę odgrywa pamięć w tworzeniu tożsamości lokalnej i regionalnej?
Marta Wójcicka:
Pamięć – zarówno indywidualna, jak i zbiorowa – odgrywa kluczową rolę w tworzeniu tożsamości, czy to indywidualnej, czy zbiorowej. Bez znajomości swojej przeszłości ani jednostka, ani grupa nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? Pamięć jest więc podstawą tożsamości, jej elementem składowym. Dla zbudowania poczucia tożsamości potrzebujemy zakorzenienia, świadomości tego, skąd jesteśmy, co nas ukształtowało, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni, czyli wiedzy o naszej przeszłości.

Czym są znaki pamięci? Co może pełnić funkcję znaku pamięci?
W badaniach nad pamięcią zbiorową najczęściej podkreśla się rolę tzw. nośników pamięci lub miejsc pamięci. Mają one na celu przekazywanie obrazów przeszłości danej grupy społecznej. Moim zdaniem, na pamięć zbiorową należy patrzeć semiotycznie i dlatego – zamiast o nośnikach pamięci, mówię o znakach pamięci – które odsyłają do czegoś innego poza nimi, czyli do przeszłości. Znakiem pamięci jest wszystko, co nie skupia uwagi na sobie samym, ale odsyła do przeszłości, np. pomnik, obraz, fotografia, nazwa ulicy, czyli wytwory przeszłości przechowywane w teraźniejszości lub wytwory teraźniejszości, które kreują obrazy przeszłości. Znakami przeszłości są jednak nie tylko wytwory, ale i tzw. praktyki przeszłości – zachowania, działania przekazywane przez ciało (ucieleśnione), które także mają moc przywoływania jakichś przeszłych zachowań, np. ubieranie choinki na Święta Bożego Narodzenia czy zwyczaj zrywania gałązek brzozy umieszczanych przy ołtarzach na Boże Ciało.
Warto pokreślić, że dotychczas tzw. nośniki pamięci dzielono ze względu na formę, w jakiej przeszłość jest w nich przechowywana i przekazywana. Historyk Marcin Kula wyróżnił trzy typy takich nośników: materialne (np. pomniki), zdarzeniowe (np. obchody, rekonstrukcje wydarzeń historycznych) oraz idealne (np. nazwy ulic). Mnie ta typologia wydaje się niewystarczająca, sztucznie oddziela to, co w pamięci zbiorowej łączy się ze sobą. Przykładowo pomnik Józefa Piłsudskiego na placu Litewskim w Lublinie (czyli wg Kuli materialny nośnik) jest z każdej strony otoczony napisami i podpisami (idealne nośniki), ale też jest elementem obchodów (np. 11 Listopada). W czasach złożonej komunikacji należy zatem zauważyć, że te tzw. nośniki pamięci są wielokodowe, zbudowane z wielu znaków – werbalnych i niewerbalnych, które wchodzą w złożone relacje po to, by tworzyć i przekazywać kolejnym pokoleniom obraz (lub obrazy) przeszłości.

Czy istnieją jakieś znaki pamięci, współtworzące tożsamość mieszkańców Lubelszczyzny?
Odpowiedź na to pytanie jest trudna i złożona. Badania socjologów dowodzą, że trudno jest mówić o tożsamości regionalnej mieszkańców Lubelszczyzny. Lubelszczyzna jest odbierana przez jej mieszkańców głównie jako region geograficzny. Badania tożsamości mieszkańców Lubelszczyzny, przeprowadzone m.in. przez Małgorzatę Dziekanowską, doprowadziły do wniosku, że na Lubelszczyźnie nie wykształciła się świadomość regionalna mieszkańców. Badania te pokazały, że mamy słabo ugruntowaną świadomość historyczną. Są w pamięci zbiorowej przechowywane wydarzenia o charakterze narodowo-martyrologicznym, a słabo utrwalone są wydarzenia z historii lokalnej oraz najnowszej. Identyfikacja z regionem nie jest oparta na wiedzy o jego dziejach i kulturze. Można zadać pytanie, dlaczego tak się stało? Przywoływane przeze mnie badania nie odpowiadają na to pytanie. Być może podłożem tego braku poczucia tożsamości regionalnej jest brak świadomości przeszłości? Nośników pamięci w przestrzeni samego nawet Lublina jest dużo, ale należałoby zadać pytanie, czy są one rzeczywiście dla mieszkańców Lublina i Lubelszczyzny znakami, czyli czy jeszcze coś znaczą? Czy może są jedynie znakami świadczącymi o niepamięci o upamiętnianych przez nie wydarzeniach. Na te pytania trudno dziś odpowiedzieć, ponieważ – o ile wiem – nie przeprowadzono do tej pory badań dotyczących pamięci zbiorowej mieszkańców Lublina czy Lubelszczyzny. Od jakiegoś czasu przymierzam się do takich badań, ale to kwestia przyszłości.

Czy znaki pamięci, w jakiś sposób typowe dla Lubelszczyzny, związane są tylko z Lublinem czy może z całym regionem?
Tak jak już wspomniałam, aby można było mówić o znakach pamięci, trzeba zobaczyć, czy dla mieszkańców pomniki, nazwy własne, budynki coś znaczą, czyli czy odsyłają do jakiejś przeszłości, czy są odbierane jako znak przeszłości. Potrzebne jest tu zatem spojrzenie podmiotowe, od wewnątrz, określane w antropologii jako emiczne. To mieszkańcy – jako zbiorowość – powinni wskazać, co dla nich jest znakiem pamięci. Pomnik, nazwa czy budynek przestaje być znakiem przeszłości, jeśli przestaje „żyć” w komunikacji – tzn. przestaje się go zauważać, nie towarzyszy mu żadna narracja itd. Oczywiście mogą być instytucjonalnie kreowane praktyki pamięci, np. obchody, uroczystości upamiętniające jakieś wydarzenia, ale nadal pozostaje kluczowe pytanie, na ile one rzeczywiście zasilają pamięć potoczną zwykłych mieszkańców miasta i regionu, i to w różnych grupach wiekowych, bo pamięć żyje w komunikacji i dzięki niej – jak pisał teoretyk pamięcioznawstwa Jan Assmann – i to głównie w komunikacji międzypokoleniowej. Można przypuszczać, że znakami pamięci będą dla mieszkańców regionu muzea upamiętniające Zagładę (Muzeum na Majdanku, Muzeum w Bełżcu), budowle, które są też miejscami charakterystycznymi dla Lublina i regionu (np. Brama Krakowska, Zamek Lubelski). Takimi znakami pamięci wyróżniającymi dla Lubelszczyzny są też prawdopodobnie miejsca pamięci (muzea i pomniki) upamiętniające postaci ważne dla regionu (np. Józefa Czechowicza). Jeszcze raz podkreślę to, co akcentował Pierre Nora – twórca terminu miejsca pamięci – miejsca pamięci (czy nośniki lub znaki) są nimi, jeśli pełnią funkcje tożsamościowe.

Czy jakieś znaki pamięci, istotne dla mieszkańców Lubelszczyzny, zakorzenione są w kulturze ludowej?
Odpowiadając na to pytanie, znowu odwołam się do badań socjologów, z których wynika, że mieszkańcy Lubelszczyzny, próbując wymienić cechy wyróżniające ją spośród innych regionów, wskazywali właśnie na kulturę ludową, w tym przede wszystkim na gwarę. Co ciekawe, co piąty badany uważał, że na Lubelszczyźnie mówi się gwarą, która odróżnia nas od innych. Ale jednocześnie rzadko kiedy badani potrafili np. wyjaśnić notowane przez dialektologów wyrazy czy określenia. Jako istotne znaki pamięci wymieniane są też lokalne obrzędy i zwyczaje, np. Meus – świętowanie wtorku po Wielkanocy w Opolu Lubelskim, czy wielkopiątkowy zwyczaj obmywania się w źródełku przed wschodem słońca w Stokach Janowskich. A dla mnie kluczowe jest to, czy dany zwyczaj jest jedynie „odgrzebywany” z pamięci – po to, by odpowiedzieć na pytanie ankietera, czy też jest rzeczywiście „ucieleśniony”, czyli nadal jest obchodzony.
Wydaje się, że wobec wewnętrznej złożoności Lubelszczyzny trudno też mówić o znakach pamięci obejmujących cały region. Znaki takie są istotne dla pewnej grupy społecznej – mogą to być mieszkańcy miasta lub subregionu. Na pewno od kilku czy kilkunastu lat obserwujemy zjawisko sięgania do przeszłości, aby na jej bazie zbudować swoją identyfikację regionalną. Poszczególne subregiony wchodzące w skład Lubelszczyzny, ale też różne wioski szukają tego, co dla nich swoiste, typowe, odróżniające – stroju, smaku, symbolu. Jest to w dużej mierze zjawisko pobudzane przez instytucje kultury, organizujące różnego rodzaju festyny, konkursy, jarmarki, częściowo zaś inicjatywa oddolna – potrzeba mieszkańców, by odnaleźć to, co na jakiś czas zostało zapomniane. Trzeba podkreślić, że zarówno zapominanie, jak i przypominanie są typowe dla pamięci. Warto natomiast zadać sobie pytanie, dlaczego coś (np. strój ludowy) wypadło z pamięci zbiorowej, a potem – z czego wynika potrzeba przypominania?

Czy – jeśli istnieją na Lubelszczyźnie znaki pamięci, zakorzenione w kulturze ludowej – to jak we współczesnym świecie zmienia się ich funkcja i odbiór społeczny?
Z pewnością są dwa rodzaje – nazwijmy je – nośników pamięci (bo – przypomnijmy – aby były znakami, muszą coś znaczyć dla kogoś): utrwalone (np. stroje, czy przedmioty codziennego użytku znajdujące się w Muzeum Wsi Lubelskiej) oraz ucieleśnione (np. nadal kultywowane zwyczaje). Część z tych utrwalonych nośników nie pełni już swoich pierwotnych funkcji (nikt już nie orze pługiem, nie robi masła w maselnicy), pełnią tylko funkcję przypominania o tym, jak dawniej wyglądało życie na wsi. Część zostaje na nowo przywrócona do życia i obiegu (np. stroje ludowe). Te przywrócone świadczą o tym, że zmienił się odbiór społeczny całej kultury ludowej. Po okresie PRL-u i intensywnych migracjach ze wsi do miasta, po czasie utożsamiania kultury ludowej z cepelią, po potrzebie wyparcia się jej czy odrzucenia na rzecz miejskiego stylu życia nastąpił czas docenienia życia na wsi (migracje z miast na wieś) oraz dawnej kultury ludowej. Patrząc na to w kontekście pamięci zbiorowej, można zauważyć dwa procesy: zapominanie i przypominanie. Zapominanie było mimowolne (spowodowane zmianami cywilizacyjnymi, np. uprzemysłowieniem wsi) lub celowe („zła prasa” wsi). Przypominanie może być muzealne lub ucieleśnione. To drugie jest z kolei inicjowane przez instytucje (np. konkursy, o których już wspominałam) lub oddolne, chociaż nie pozostające bez wpływu mediów, które prezentują osobliwości poszczególnych regionów, wzbudzając tym samym w innych potrzebę szukania własnej przeszłości, znaków tejże oraz tożsamości. Odpowiadając zatem bezpośrednio na pytanie, z pewnością są na Lubelszczyźnie zakorzenione w kulturze ludowej znaki pamięci („martwe” – muzealne oraz żywe – funkcjonalne), których odbiór zmienia się nieustannie – pod wpływem zmian cywilizacyjnych, działań instytucji, przekazów medialnych oraz różnego rodzaju mód. Ale pamiętajmy, że pamięć także jest zmienna – coś musi z niej wypaść, aby zrobić miejsce na coś nowego. Wszystkie te zmiany są świadectwem tego, jak zmienia się grupa społeczna – co na nią oddziałuje, w jaki sposób, co jest dla niej ważne w danym momencie, a co zbędne i nieistotne.

Czym charakteryzuje się dyskurs, dotyczący znaków pamięci, istotnych dla mieszkańców Lublina i Lubelszczyzny?
W dyskursie publicznym po okresie transformacji pojawiło się pojęcie „małej ojczyzny”. To chyba uznać należy za impuls, który dał początek poszukiwaniom śladów i reliktów przeszłości w różnych regionach Polski. Kultura ludowa, o której mówiliśmy, stała się podstawą do szukania własnej odrębności. To, co przez jakiś czas było wypierane, teraz jest odkopywane ze starych kufrów, ze strychów, z pamięci. Po zachłyśnięciu się nowoczesnością wracamy do przeszłości – do babcinych przepisów kulinarnych, do dawnych metod czyszczenia i usuwania brudu i plam, do naturalności. Te codzienne praktyki także mogą być znakami pamięci. To wszystko znajdujemy w dyskursie medialnym, który zachęca nas do sięgania do przeszłości. Przeszłość jest nie tylko trendy, ale też jest potrzebna – funkcjonalna, a przez to żywa.
Można by jeszcze wskazać inny trend dominujący we współczesnym dyskursie publicznym, głównie politycznym. Dotyczy on znaków pamięci historyczno-narodowej, ale ten – nie tylko w naszych czasach – steruje polityką historyczną, działając w obie strony – upamiętnia lub wyrzuca z pamięci po to, by sztucznie kreować określone, potrzebne władzy obrazy przeszłości. Co ciekawe, celowo usuwając z pamięci pewne postaci z przeszłości – np. Józefa Hempla, którego imię do niedawna nosiła jedna z ulic w centrum Lublina, władza – chyba nieświadomie – upamiętnia tę postać. Przekaz medialny dotyczący w tym przypadku ustawy dekomunizacyjnej prowokuje bowiem wielu mieszkańców do sięgnięcia do podręczników i znalezienia informacji, kim był ten Hempel, skoro tak przeszkadza władzy, że trzeba jego nazwisko usunąć z przestrzeni miasta.

Czy współczesne działania, mające na celu ochronę kultury tradycyjnej, przywracają do życia dawne lub tworzą nowe znaki pamięci?
Oczywiście, działania mające na celu ochronę zarówno materialnego, jak i niematerialnego dziedzictwa kulturowego przede wszystkim pokazują i uświadamiają ludziom, że to, co do niedawna stanowiło ich codzienność, jest ważne, cenne. To powoduje, że bardziej doceniamy te nasze jeszcze żywe zwyczaje i obyczaje, zaczynamy je świadomie pielęgnować, by nie zaginęły wraz z nami. Albo przeszukujemy magazyny pamięci, odkurzamy to, co na jakiś czas wypadło z obiegu, by pewne obrzędy czy zwyczaje przywrócić do życia. Przywracanie z kolei zawsze zmienia te znaki pamięci – i bardzo dobrze, to świadectwo życia. Etnologowie czasem denerwują się, że rekonstruowane w pocie czoła stroje ludowe zostają przez noszących zmieniane, panie doszywają sobie kieszonki na telefony komórkowe itp. Dla mnie to świadectwo tego, że taki strój nie jest strojem na pokaz (takie mamy zakonserwowane w muzeach). Taki strój żyje, a więc musi być dostosowany do dzisiejszych potrzeb. I tylko wtedy, gdy będzie żywy i funkcjonalny – będzie dalej przekazywany w pamięci zbiorowej.

Dziękuję za rozmowę.

Skrót artykułu: 

Dr hab. Marta Wójcicka, prof. UMCS prowadzi badania dotyczące pamięci zbiorowej, komunikacji, tożsamości, lingwistyki i folklorystyki. Pracuje w Zakładzie Kultury Polskiej UMCS. Jest autorką monografii Pamięć zbiorowa a tekst ustny (Lublin 2014) oraz Dawno to temu, już bardzo dawno... Formuły ramowe w tekstach polskiej prozy ludowej (Lublin 2010). Współredaguje serię wydawniczą „Tradycja dla współczesności”. O roli pamięci w tworzeniu tożsamości regionalnej oraz znakach pamięci Lubelszczyzny z Martą Wójcicką rozmawiał Damian Gocół.

Dział: 

Dodaj komentarz!