Ucieczka Ileany

Odwracam się od filozofii.

Uciekam tam, gdzie zaczyna się FOLK.

Szukam odpowiedzi we współczesnej poezji rumuńskiej, unikając rozmów z jej autorami.

Moje ucieczki cierpliwie znosi jedynie Dan Dobre.

Nasze rozmowy sięgają wysokich temperatur emocjonalnych, przypominając raczej pojedynek obrazów, unicestwień, wspomnień, akwarystycznych projekcji (powinniśmy je przenieść na dno oceanu, a tak tylko nad kieliszkiem witrualnego wina...).

Dan czuje metaforycznie i komunikuje się w nie wymyślonych nigdy językach.

Są dni, kiedy nasza konwersacja toczy się wyłącznie w języku włoskim, wówczas myśli są niedokończone, przyczajone, kolce z nieobecną różą, na granicy mijania się, po to, by po chwili powrócić do klarownej myśli pierwszej i obalić ją trzaśnięciem kilku tysięcy ułamków rozbitego lustra... Jednakże nikt nie kończy kolejnego odcinka włoskiej rozmowy.

Dan nie jest surrealistą, bowiem nie musi niczego udowadniać, raczej porusza się - niczym Tuareg, po jemu tylko znanych ścieżkach pustyni i cała karawana wierszy pokornie kroczy tuż za nim.

Na tle pustynnego obrazu zupełnie niespodziewanie pojawia się kropla czerwonego wina i niech nie wywabia jej z obrusa ten, kto wierszy Dana jeszcze nie czytał.

Może zamiast wytrycha (passe-partout) trzeba do nich narzędzia w postaci dziecięcego kalejdoskopu, takiego samego, jakim bawiłam się w dzieciństwie, obracając po tysiąckroć grzechoczącą rurkę z kilkoma plastikowymi szkiełkami i moja żałość była tak silna, bowiem nigdy nie udawało się mozaiki ujrzeć po raz drugi, choć grzechocąca rurka dawała taką ułudę.

Za wcześnie, by napisać pełną biografię Dana...

Obrazy, które tworzy znikają za szybko. On sam chowa się za dzieciństwem po to, by pokazać silną, ekspansywną dojrzałość niezmiernie rzadką w czasach infantylnych poetów z kompleksem Małego Księcia, uwieszonym na każdej gałęzi wiersza.

Poezja Dana jest stanem bolesnej bezgraniczności.

Często odwołuje się do jakiegoś kosmicznego momentu, w którym zaczął pisać , do jakiegoś stanu poza czasem, rodzaju niekończącego się momentu wielkiego wybuchu -nawet jeśli to nie był moment powstania wszechświata.

Wybuch towarzyszący umykającemu dzieciństwu... i już po chwili...

Nie w ma na szczęście w jego poezji gorliwych tęsknot jeszcze jednego Piotrusia Pana.

Poezja Dana Dobre to pęcznienie teraźniejszości, nabrzmiewający tunel z ludzkiej tkanki na dnie nieznanego oceanu.

Tunel, który przechodzi w kolejny, ten zaś otwiera się na kolejny tunel i tak oto wyznacza on betonową granicę dzielącą bezmiar oceanu na dwie...krainy?

Jest autorem trzech zbiorów: Letter for twins1, Outrage against the bad manners2, To the breaking clouds3.

Jedenaście lat temu na Washington University wygłosił odczyt poświęcony szaleństwu i cielesności w twórczości prozaiczek hiszpanojęzycznych. To pierwsza odsłona jego studiów nad kobiecością.

W wieku 15 lat po raz pierwszy przeczytał, a potem obejrzał "Profesora Wilczura" wg Tadeusza Dołęgi - Mostowicza i postanowił zostać lekarzem. Takim lekarzem.

Od tego czasu zaczytywał się literaturą polską - poezją Anny Kamieńskiej, Józefa Czechowicza czy Józefa Kozaka. Często wymienia nazwisko Henryka Misterskiego, twórcy rumunistyki na Uniwersytecie Poznańskim …

Zastanawia się jak jego wiersze brzmiałyby w przekładzie na perski, grenlandzki, słowacki, galaktyczny i kosmiczny...Z poezją jak z grą w szachy ,,czy potrzebna jest znajomość chińskiego, by wykrzyczeć szach i mat?!"?

Ważny jest dlań poetycki język uniwersalny, który częstokroć nazywa sensem wszechświata, ale zarazem przy całym swoim uniwersalizmie jest kwintesencją rumuńskości.

Dan i jego poetycki patriotyzm...

Rumunia jako ojczyzna wszechobecna...Język rumuński niezbędny jak codzienna strawa, niezależnie od tego w jakim innym kraju i z jakimi honorami by go przyjmowano.

To najbardziej rumuński ze znanych mi rumuńskich poetów.

Swoją Rumunię nosi i wozi zawsze ze sobą.

Nieustannie podkreśla, iż urodził się w Rumunii, ale nie to warunkuje jego poetyczną rumuńskość. Może właśnie Alexandria… położona tak blisko granicy kolejnego świata...

Wsłuchany w moment pierwotnego wybuchu recytuje Mihaia Eminescu, co nie wyklucza jednak współobecności...?!

Nie są to ani światy rywalizujące, ani wykluczające się, lecz choć odległe, skazane na absolutną harmonię, pęczniejące emocjami polsko -rumuńskimi, rumuńsko-polskimi.

Dan nie przewiązuje się do miejsca. Wędruje, zatrzymuje się przez chwilę. Można go spotkać w samym centrum Bukaresztu, by po chwili -zupełnie niespodzianie - ujrzeć go na bezdrożach w okolicach Pitesti, na niedokończonych ścieżynkach Muntenii, tuż przy granicy rumuńsko-bułgarskiej, a wieczorem - w kawiarni na Starym Mieście w Warszawie, by mógł pogodzić wszystkie te tęsknoty, które zazwyczaj poeci uważają za niemożliwe do pogodzenia. Muntenia jest tak silnie osadzona w nim samym, że nawet jeśli wąskie, górskie ścieżki naszych rozmów oplatają zbocza Karpat Transylwańskich, to i tak zawsze dobiegniemy do Muntenii. Każdy z innej strony granicy, każde z nas o innej porze.

O paradoksie! Niekoniecznie wiąże swe dalsze życie z Muntenią, woli do niej tęsknić z odległości kilku tysięcy kilometrów, po czym znowu tam wracać i znowu tęsknić...do stanu tęsknoty.

Poszukuje kobiety z sercem wielkości Księżyca ( nie chodzi bynajmniej o anomalię anatomiczną), które pomieściłoby wszystkie uczucia zaciśnięte pomiędzy wierszami.

Zadaje sobie nieustannie pytanie, czy w świecie wysysanym przez pieniądz jest jeszcze miejsce dla poezji...

Zachowuje w pamięci trwałej wersy przywołujące nokturny Chopina.

Ja również... Szukam przecież ciągle potwierdzeń pogranicznych stanów wywołanych obcowaniem z muzyką.

Myślę często nokturnami i polonezami... od niechcenia.

Myślę folkiem. KONSEKWENTNIE.

Lektura poezji Dana Dobre skutkuje we mnie przebywaniem w muzyce. Zatracaniem się między dźwiękiem a obrazem, zapachem a oczekiwaniem.

To moje ostateczne pożegnanie z Rumunią, która - po Bretanii- jest moją właściwą Ultima Thule.


Przypisy:
1 D.Dobre, Letter for twins, Publishing House, APP, Bucharest 2005.
2 D.Dobre, Outrage against the bad manners, PH Semne, Bucharest 2006.
3 D.Dobre, To the breaking clouds, PH Semne, Bucharest 2008.
Skrót artykułu: 

Odwracam się od filozofii.
Uciekam tam, gdzie zaczyna się FOLK.
Szukam odpowiedzi we współczesnej poezji rumuńskiej, unikając rozmów z jej autorami.
Moje ucieczki cierpliwie znosi jedynie Dan Dobre.
Nasze rozmowy sięgają wysokich temperatur emocjonalnych, przypominając raczej pojedynek obrazów, unicestwień, wspomnień, akwarystycznych projekcji (powinniśmy je przenieść na dno oceanu, a tak tylko nad kieliszkiem witrualnego wina...).

Dział: 

Dodaj komentarz!