Pan od prawosławia

Płamen Siwow

Fot. tyt.: youtube.com; fot. w tekście: www.plamensivov.bandcamp.com

Gdy myślę o Bułgarii, przypomina mi się opowieść o tym, jak po bitwie pod Klidion w 1014 r. cesarz Bazyli II Bułgarobójca kazał oślepić 15 tys. bułgarskich jeńców, jedynie jednemu na stu pozostawiając po oku, tak by ten mógł doprowadzić pozostałych do domu. Ta straszliwa kara, aczkolwiek traktowana wówczas jako łagodniejsza alternatywa śmierci na palu, wpisuje się w obraz okrucieństwa, jakiego nie szczędzili sobie i innym Bizantyńczycy. A to obalonemu cesarzowi Justynianowi II Rhinotmetosowi obcięto nos, a to cesarzowa Irena kazała oślepić własnego syna, cesarza Konstantyna VI, i to w pałacowej komnacie, w której ten się przed laty urodził, a to oślepiono i wykastrowano cesarza Michała V Kalafatesa, a to po przegranej bitwie pod Manzikertem w 1071 r. oślepiono cesarza Romana IV Diogenesa. Oślepienie i kastrację, nie tylko zresztą w Bizancjum, często stosowano w komplecie. Czasami jako karę za zdradę – ten sam smutny los spotkał byłego króla Zety Dobrosława II, angielskiego barona Wilhelma d’Eu, króla Norwegii Magnusa IV Ślepego, gruzińskiego księcia Demnę i Wilhelma III, ostatniego normańskiego króla Sycylii, a nawet Koby’ego i Loby’ego, dwóch krzywoprzysięzców z Wizyty starszej pani Friedricha Dürrenmatta. Polacy i Czesi załatwili sprawę po sąsiedzku – najpierw Bolesław Chrobry kazał oślepić Bolesława Rudego, a następnie książę Oldrzych – wykastrować Mieszka II[1].

Na widok swoich oślepionych wojów car Samuel Komitopul zmarł rażony apopleksją, a jego potężne państwo zniknęło z mapy w ciągu czterech kolejnych lat. Jakkolwiek zarówno liczba okaleczonych, jak i sam fakt oślepienia są obecnie kwestionowane – no bo jak miałaby się Bułgaria bronić jeszcze przez cztery lata po takim ciosie? – tak nie ma wątpliwości, że Carstwo Bułgarskie zostało wcielone do Bizancjum w 1018 r. Później odrodziło się jeszcze w 1185 r. ze stolicą w Wielkim Tyrnowie, ale ostatecznie upadło podbite przez Turków w 1396 r.

Wspomnienie dawnej wielkości próbuje w niektórych swoich piosenkach przywołać bułgarski pieśniarz Płamen Siwow (Пламен Евгениев Сивов, w innej transkrypcji Plamen Sivov), przy czym dla niego ta wielkość wydaje się być nierozerwalnie związana z prawosławiem. Znany z religijności, często podejmuje w swoich piosenkach tematykę okołocerkiewną. W utworze „Охрид” („Ochrid”, Ochryda – stolica Bułgarii w latach 992-1018) opowiada o tym Jeruzalem Bułgarskim, obecnie położonym na terytorium Macedonii. Być może to właśnie do takich miejsc jak Cerkiew Bojańska w Sofii, Monaster Rożeński, Monaster Zaśnięcia Matki Bożej w Baczkowie czy Rylski Monastyr (który zresztą sam miałem przyjemność odwiedzić jako dziecko) powrócił Siwow z rocznego pobytu w Stanach Zjednoczonych.

Urodzony 9 sierpnia 1970 r. w biednej dzielnicy Sliwenia, ukończył Siwow liceum językowe w swoim rodzinnym mieście, a następnie, zapewne po odbyciu dwuletniej służby wojskowej, studia prawnicze na Uniwersytecie Sofijskim. To właśnie po opuszczeniu jego murów, w latach 1993-1994, przebywał za oceanem, gdzie na Uniwersytecie w Baltimore przyglądał się organizacjom non profit. Po powrocie do kraju na zlecenie Banku Światowego badał zależności między państwem a organizacjami pozarządowymi. Wkrótce został jednym ze współzałożycieli, a jednocześnie dyrektorem Fundacji „Pokrow Bogorodiczen” (Покров Богородичен – Płaszcz Bogurodzicy). Przez kilkanaście lat był redaktorem naczelnym dwóch czasopism, stworzył też stronę Pravolsavie.bg, przez kilka lat był członkiem Zarządu Światowego Związku Młodzieży Prawosławnej „Syndesmos”. Płamen Siwow wyrobił sobie markę „intelektualisty religijnego” – dał się poznać jako autor wielu artykułów na temat Bułgarskiej Cerkwi Prawosławnej, tłumacz z angielskiego i rosyjskiego, a także wydawca książek i czasopism, napisał też scenariusze dwóch filmów dokumentalnych o życiu ludzi wiary. Ożenił się i doczekał jednego dziecka – córki. Był więc, wydawałoby się, człowiekiem spełnionym, a jednak postanowił wrócić do swoich młodzieńczych pasji – poezji i muzyki.

Choć pierwszych akordów nauczył go ojciec, w szkolnym zespole występował już jako nastolatek i wtedy też zaczął pisać wiersze. Za łączenie ich z muzyką zabrał się podczas pobytu w Ameryce. Do ludzi ze swoją twórczością wyszedł Płamen Siwow dość późno, bo dopiero w wieku 37 lat, kiedy zadebiutował podczas „Sofijskich wieczorów pieśni autorskiej”. Od tego czasu nagrał siedem płyt, w tym dwie w duecie z bratem Kalinem,a cztery ze współzałożoną przez siebie grupą muzyki akustycznej Toczka BG (Tochka BG, Kropka BG), wykonującą „nową piosenkę miejską”. Inspirację miał rożnorodne – od bardów rosyjskich, przez folklor celtycki, po angielskich i amerykańskich singer-songwriters. Upodobanie zarówno do gitary hiszpańskiej, jak i do gitary z metalowymi strunami, a także mieszanie różnych stylów, choćby country i bossa novy, nadało jego muzyce indywidualny wydźwięk. Otrzymał kilka istotnych nagród zarówno za piosenkę autorską, jak i za poezję.

Stało się regułą, że Płamen Siwow najpierw pisze wiersz (jak to wyjaśnił w jednym z wywiadów – pozwala, by wiersz się urodził, by się rozlał, nie obciąża go żadnymi oczekiwaniami muzycznymi[2]), a dopiero potem ewentualnie tworzy do niego muzykę. Tematyka jego piosenek obejmuje zarówno sprawy sercowe, jak i kwestie społeczne, a także oczywiście życie religijne i duchowe. Poza tym wyraźnie fascynuje go upływający czas, kołowrót pór roku, o czym świadczą choćby tytuły jego utworów: „Есен” („Esen”, „Jesień”), „Октомври” („Oktomwri”, „Październik”), „Пред зима” („Pred zima”, „Przed zimą”) czy „Пред лято” („Pred liato”, „Przed latem”). „Пред лято” opowiada o wygasającym uczuciu, co starałem się oddać we własnym przekładzie:

 

Z wypalonego słońcem kręgu lata

Znikają kolor, smak i tembr kobiecy,

Od września, jakby za zdmuchnięciem świecy,

Kłamstwo się z kłamstwem już nie będzie splatać.

 

Dwa stare płaszcze jak w teatrze widz

Biją nam brawo, wisząc w szafie z boku,

Jak puste łono się otwiera pokój,

Nic doń nie weszło i nie wyjdzie nic.

 

Boli nas radość, śmiech w nas budzi strach

W oczekiwaniu końca, ale raczej

Nawet i taki koniec nie wypłacze

Początku, co się nie pojawiał w snach.

 

Gdzie będzie kres i co się wyrwać da

Z pamięci objęć, z pocałunków głębi,

Gdy jutro próbie nie poddane szczęście

Wymaże naszych słów ostatnich gra?

 

W surowym kręgu lata naszą niemoc

Zobaczyć będzie można jak na dłoni,

Wrzesień się będzie patrzył przygnębiony,

Jak bezpamiętnie się okłamujemy.

 

Wrzesień się będzie patrzył przygnębiony,

Jak bezpamiętnie się okłamujemy.

Gdzie będzie kres i co się wyrwać da

Z pamięci objęć, z pocałunków głębi,

Gdy jutro próbie nie poddane szczęście

Wymaże naszych słów ostatnich gra?

 

Wśród innych jego piosenek, które wpadły mi w ucho, wymieniłbym „Искам да мога без теб” („Iskam da moga bez teb”, „Chciałbym dawać radę bez ciebie”) czy „Слънце мое” („Slănce moe”, „Słońce moje”). W piosence „Чумаво” („Czumawo”, „Zadżumiony”) jest siła, oj jest, tak samo w „Ниско летиш” („Nisko letisz”, „Nisko lecisz”) – być może to kwestia aranżacji. Dla odmiany nastrojowa gra na gitarze w „Есен”, chyba jego najpiękniejszym utworze, czy w „Човекът, който върви по вода” („Czowekăt, kojto wărwi po woda”, „Człowiek, który idzie po wodę”) przywodzi na myśl naszą piosenkę turystyczną, jak choćby „Bartne” z repertuaru Ostatniej Wieczerzy w Karczmie Przeznaczonej do Rozbiórki (do słów Bogusława Diducha i muzyki Mirosława Czyżykiewicza). Inna sprawa – czy Rodopy są równie magiczne, co nasz Beskid Niski? Trzeba się będzie kiedyś przekonać. A jak by się odnalazł Płamen Siwow, chodząc u nas z gitarą na ramieniu od cerkwi do cerkwi, na tych czy innych obrzeżach naszego kraju? Zachęcam do zapoznania się z jego muzyką, a sam Płamen Siwow zaprasza na swojego ulubionego guinnessa.

Maciek Froński

Podziękowania niech zechce przyjąć pani Lubow Stojczewa za istotną pomoc przy pisaniu artykułu, a zwłaszcza przy przekładzie piosenki Płamena Siwowa, a także pan Artur Nowaczewski za drobne uwagi co do samego przekładu.

 

[1] Tak przynajmniej uczą w szkole, aczkolwiek wg koncepcji prof. Błażeja Śliwińskiego Czesi wykastrowali nie Mieszka II, a jego starszego brata Bezpryma (więcej: B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986 – zima/wiosna 1032), Kraków 2014). Tak czy inaczej jednak remis.

[2] Илиана Илиева, Пътят на младите към Православието, „Дума” 2013, nr 51 (2 marca) [online], [dostęp: 10 czerwca 2017]: http://duma.bg/node/49508

Skrót artykułu: 

Urodzony 9 sierpnia 1970 r. w biednej dzielnicy Sliwenia, ukończył Siwow liceum językowe w swoim rodzinnym mieście, a następnie, zapewne po odbyciu dwuletniej służby wojskowej, studia prawnicze na Uniwersytecie Sofijskim. To właśnie po opuszczeniu jego murów, w latach 1993-1994, przebywał za oceanem, gdzie na Uniwersytecie w Baltimore przyglądał się organizacjom non profit. Po powrocie do kraju na zlecenie Banku Światowego badał zależności między państwem a organizacjami pozarządowymi. Wkrótce został jednym ze współzałożycieli, a jednocześnie dyrektorem Fundacji „Pokrow Bogorodiczen” (Покров Богородичен – Płaszcz Bogurodzicy). Przez kilkanaście lat był redaktorem naczelnym dwóch czasopism, stworzył też stronę Pravoslavie.bg, przez kilka lat był członkiem Zarządu Światowego Związku Młodzieży Prawosławnej „Syndesmos”.

Fot.: youtube.com

Dodaj komentarz!