Orkiestra św.Mikołaja

(Polska)

Od Łemków znów do Łemków, z Podhala na Rumunię, objazd po polskich wioskach, przystanek Huculszczyna i tym podobne kursy. Ale to tylko historia, a serce bije w samym środku każdego spotkania. Więc Orkiestra św. Mikołaja to może być wariacyjność (muzyki i muzyków), przełamywanie barier bez poszukiwań na siłę, gotowość na metamorfozę, widzenie (!) muzyki, tam gdzie normalnie jej nie ma, a potem głęboki oddech w miejscu inspiracji, sentymentalne odkrycie przeszłości i współczesność pilnie strzeżona. Ale, jak sami twierdzą, „z tym trzeba żyć”. I chyba to jest kluczem: zgoda na to, by granic nie było nigdzie, przede wszystkim w samym sobie, i gorące policzki, gdy wierność staje się namiętnością..., a wtedy każda kolejna płyta może być „Nową Muzyką”.

Więc znów za sprawą praktyk Orkiestry św. Mikołaja pieśni ludowe same siebie słyszą od nowa. Tak się na szczęście dzieje, gdy w grę wchodzi awangarda przy udziale narzędzi tradycyjnych i rewolucyjny, światoburczy wokal. Zgrzyty harmoniczne, niepokorna lekkość wykonania, przełamania rytmu bez przekłamań treści, perfekcyjna spontaniczność, skoki ciśnienia i totalne odurzenie A wszystko z rozmachem artystów i wyczuciem znawców. Z niepohamowaną energią i wyważonym smakiem. Ogniście i transowo, uśmierzająco i nadpobudliwie, by na świat wypłynęła muzyka, którą się słyszy bez wysiłku, ale za to z satysfakcją odkrywcy. I za którą się nie tęskni, bo nie odchodzi. Muzyka uniwersalnie współczesna. Zaklinacz odwiecznej tradycji w noc jutrzejszą. Muzyka – ruch. Obrotowy do tańca, odśrodkowy w kierunku reszty świata i dośrodkowy – w przepełnione pasją niespokojne krwioobiegi muzyków. Siła fatalna, przenosząca góry i doliny. Muzyka, w której jest jedna przeszłość – „właśnie zasłyszane”, nawet, gdyby to było sto lat temu. I która jest „nie na miejscu”, bo do miejsc się nie przywiązuje. Bardzo ładna muzyka.


Sala widowiskowa „Chatki Żaka”, 13.12.2008, godz.20, bilety 25/30 zł

Skrót artykułu: 

Od Łemków znów do Łemków, z Podhala na Rumunię, objazd po polskich wioskach, przystanek Huculszczyna i tym podobne kursy. Ale to tylko historia, a serce bije w samym środku każdego spotkania. Więc Orkiestra św. Mikołaja to może być wariacyjność (muzyki i muzyków), przełamywanie barier bez poszukiwań na siłę, gotowość na metamorfozę, widzenie (!) muzyki, tam gdzie normalnie jej nie ma, a potem głęboki oddech w miejscu inspiracji, sentymentalne odkrycie przeszłości i współczesność pilnie strzeżona. Ale, jak sami twierdzą, „z tym trzeba żyć”. I chyba to jest kluczem: zgoda na to, by granic nie było nigdzie, przede wszystkim w samym sobie, i gorące policzki, gdy wierność staje się namiętnością..., a wtedy każda kolejna płyta może być „Nową Muzyką”.

Dodaj komentarz!