O bębnie, kaszy i Pawle...

Paweł miał okazję widzieć orkiestrowy bęben kiedy był jeszcze niepodobny do tego z plakatu "Mikołajków Folkowych' 98". Potężna olcha wyrastała na łąkach koło wsi Biadaczka całkiem niedaleko Lublina. Padła przy okazji szalejących w okolicy melioracji. Przestając być drzewem stała się doskonałym materiałem na bęben. A okolica, w której rosła była wyjątkowo bębnolubna, obok były wioski: Dąbrówka, Kamionka Pryszczowa Góra - dla znawców polskiego bębniarstwa miejsca znane i kultowe. Mieszkało tam wtedy już kilku bębnorobów, ze Słomą na czele.

Ten konkretny pień przypadł Pawłowi - pierwszemu, jak mówi o sobie uczniowi Słomy. Przed nim w Dąbrówce i okolicy mieszkali tylko poza Słomą, Zula z Kubą, Leszek Weiss, brat Janusza, Jacek Kleyff i Michał Tarkowski.

Produkcja bębnów w okolicy Lublina ma swoją historię. Zmieniali się ludzie i technologie. Wtedy gdy Paweł przystąpił do obróbki olchy spod Biadaczki, takie pnie drążyło się jeszcze ręcznie. Przy użyciu dłuta, siekiery i bijaka nadawano kongom kształt. Potem hebel i kosmetyka papierem ściernym. Obręcze kuto na zimno. Wszystko to trwało..... Autor naszego bębna był raczej z niego zadowolony. Bęben miał dostatecznie cienki korpus by zachować lekkość wagi i ciężkość brzmienia, "Był fajny" - mówi Paweł; do tego stopnia, że postanowił spróbować szczęścia i sprzedać go w zachodniej Europie i poniekąd mu się to udało...

Bęben od niego nabyła w Paryżu Orkiestra św. Mikołaja. Za francuską, a jakże, walutę. Tak to skończyła się światowa kariera Pawłowego bębna. Wraz z muzykami Orkiestry tombas wrócił do Polski.

Wspólne wyprawy Pawła i ludzi Orkiestry do Francji, Belgii i Niemiec, a potem w nieco innym już składzie aż na Lazurowe Wybrzeże to inna barwna historia...

Na "Folkowych Mikołajkach '98" Paweł był bardzo obecny w jeszcze inny sposób. Królował na obleganym stoisku z kaszą gryczaną podawaną na liściu kapusty. Pomysł takiego dania przyszedł mu do głowy kilka lat wcześniej i zbiegł się z okazją kupna starej maszyny do wyrobu kaszy - kaszarni. Przedwojenną maszynę Paweł nabył od pana Bogusława, mieszkańca Pryszczowej Góry, jednego z licznych niegdyś w tej okolicy kaszarzy. Dziś to już zapominana profesja.

Pierwszy raz zetknąłem się z tym, jakże prostym, ale smacznym, tanim i sycącym specjałem w czasie "Przystanku Olecko 97", ale ponoć historia jego wyrobu i sprzedaży przez Pawła sięga "Święta Wiosny" w Hybrydach w roku 1988.

Paweł zdradził mi przepis, chociaż tajemnice smaku i tak pewnie tkwią w szczegółach technologii i zależą od ręki mistrza. Poza tym trzeba mieć rzadko spotykane współcześnie urządzenia. Żeby otrzymać kaszę a'la Paweł należy rozpalić chlebowy piec porządnie. Sypie się tam 50 kg gryki i wypala przez 2 -3 dni. Po tym okresie zostaje już tylko 25 kg. Tak przygotowane ziarno obrabiane jest w kaszarni. Są to dwa precyzyjnie ustawione kamienie napędzane poprzez korbę siłą mięśni. Po przeciśnięciu się przez wąską szczelinę między żarnami i odwianiu czyli oczyszczeniu wypalone ziarna gryki stają się kaszą. Potem Paweł zalewa ją wrzątkiem dzięki czemu kasza jest sypka i przyprawia majerankiem oraz bazylią. Tak ugotowaną podaje na liściu kapusty i posypuje zmielonym prażonym siemieniem lnianym zgodnie z tradycją powstałą w Dąbrówce.

Ten prosty przepis polecam wszystkim wegetarianom i jaroszom, którzy szukają wymyślnych, zagranicznych receptur zapominając, że mieszkańcy niegdysiejszej polskiej wsi byli przez większą część roku wegetarianami z powodu niedostatku (świniobicie bywało z reguły dwa razy w roku na Boże Narodzenie i Wielkanoc) i licznych w dawnych czasach skrupulatnie przestrzeganych postów. Przez wiele pokoleń zdążyli oni wymyślić wcale niemało oryginalnych i smacznych, a dziś zapomnianych dań.

Skrót artykułu: 

Paweł miał okazję widzieć orkiestrowy bęben kiedy był jeszcze niepodobny do tego z plakatu "Mikołajków Folkowych' 98". Potężna olcha wyrastała na łąkach koło wsi Biadaczka całkiem niedaleko Lublina. Padła przy okazji szalejących w okolicy melioracji. Przestając być drzewem stała się doskonałym materiałem na bęben. A okolica, w której rosła była wyjątkowo bębnolubna, obok były wioski: Dąbrówka, Kamionka Pryszczowa Góra - dla znawców polskiego bębniarstwa miejsca znane i kultowe. Mieszkało tam wtedy już kilku bębnorobów, ze Słomą na czele.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!