Migawki z festiwalu – o Folkowym Fonogramie i kilka refleksji

Nowa Tradycja

Fot. J. Zarzecka: Zespół Woźniak/Wachowiak/Kinaszewska, Nowa Tradycja 2016

Na koncercie Muzyka Źródeł zatytułowanym Lasowiacy, otwierającym Festiwal Polskiego Radia „Nowa Tradycja” A.D. 2016, poczułam dobitniej niż kiedykolwiek dotąd, że czas oryginalnej muzyki wiejskiej się skończył. To, co wygrzebuje radio, czy co pojawia się na festiwalach typu Kazimierz, to są już formy wtórne. Za mojego pokolenia, na przełomie XX i XXI wieku wymarli „ostatni wiejscy muzykanci”, jak ich nazwał Andrzej Bieńkowski. Już ubiegłoroczny koncert Muzyka Źródeł na Nowej Tradycji, poświęcony Beskidowi Śląskiemu, trącił myszką, ale w tym roku to już było „wyciąganie moli z szafy”. Kapelą, która coś ciekawszego zaprezentowała w czasie koncertu, była Kocirba – starająca się odtwarzać tradycyjne brzmienia – jednak to już wariant rekonstruowany, czasami domyślający się, jak dane utwory brzmieć powinny. Wykonawcy „autentyczni” byli mniej przekonujący – fakt, że na pewno trema wielkiej sceny robiła swoje, ale tu nie tylko o formę chodzi – w warstwie muzycznej nic się nie zadziało. Sposób wykonywania pieśni, wysławiania się wykonawców sprawiał wrażenie tekstów na zamówienie – uszytych na miarę, być może podpowiedzianych przez dziennikarzy czy etnologów. „Mój ojciec miał głos o tercję wyższy jak Kiepura. I to po nim mam ten głos” – chciałoby się rzec, a skąd ta pani ma wiedzieć, co to jest ta tercja?! Ojciec jej na pewno nie miał świadomości, że coś takiego jak „tercja” go dotyczy – chyba, że jako rodzaj mszy przedpołudniowej. Albo instruktorka zespołu przyznaje: „Cały czas posługujemy się – że tak brzydko się wyrażę – widowiskami przygotowanymi przez panią Marię Kozłową”. Akurat Maria Kozłowa była założycielką zespołu Lasowiaczki w 1976 r. i wspaniale, że zespół nadal działa, że coś się dzieje, że przygotowuje widowiska, jednak wszystko już stało się teatrem, zapisanym schematem do odegrania. Panie Lasowiaczki trochę pośpiewały, a trochę opowiedziały, m.in. o farbowaniu nici na tkaniny. Piosenki miały piękne melodie – cecha charakterystyczna tego mikroregionu Podkarpacia, w którym jest więcej nut nizinnych niż karpackich. Najciekawsza była pieśń obrzędowa „Rośnij chlebie” – z motywem nieczęsto spotykanym w zapisach. Zespół z tego pielęgnowania tradycji jest szeroko znany – wygrywa wiele przeglądów teatralnych, śpiewaczych i obrzędowych – tyle że to już jest właśnie teatr. Potem pograły kapele – Jana Cebuli z Kolbuszowej, Jana Marca z Niwisk i wspomniana Kocirba – i to granie było też schyłkowe. Niećwiczone ręce często gubiły rytm, więc kawałki na kilka instrumentów „jeździły po uszach”, ale już solówki skrzypcowe były bardzo ładne. Wrażenie prezentacji muzealnej potęgowali bardzo poważni dziennikarze, zanurzeni w świecie radiowym jak w poprzedniej epoce, zadający ugrzecznionym językiem pytania „o repertuar”.
I niczyja to wina, ale smutno się tak jakoś zrobiło, bo kiedy już naprawdę wymrą ostatnie „dziadki i babcie”, którzy wyrośli w muzyce wiejskiej (a jest ich już zaledwie garstka), zostanie tylko muzeum i ewentualnie folk jako sztuka inspiracji.
W ramach konkursu Polskiego Radia na Folkowy Fonogram Roku wyodrębniła się od kilku lat potężna kategoria – Fonogram Źródeł.
W tym roku nagrodę specjalną przyznano Jackowi Piotrowi Jackowskiemu za „wybitne zasługi dla polskiej fonografii”. Jest on inicjatorem i współtwórcą Zbiorów Fonograficznych Instytutu Sztuki PAN – serii wydawniczej, w ramach której w ubiegłym roku ukazały się dwa albumy: „Melodie stamtąd” (wydany wraz z Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu) oraz „Rozpoczął tedy fonograf zbieranie melodii podhalańskich...” (wydany wraz z Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem).
Pierwszą nagrodę Fonogramu Źródeł przyznano Miejskiemu Domowi Kultury w Kolbuszowej za trzy albumy wydane w ubiegłym roku: „Katalog. II Festiwal Żywej Muzyki Na Strun Dwanaście i Trzy Smyki” oraz w serii Muzykanci z Puszczy Sandomierskiej „Jan Cebula z Kapelą” i „Bronisław Płoch. Kapela Widelanie”. Drugą nagrodę otrzymała Fundacja Ważka z Wrocławia za płytę „Bronisława Chmielowska. Stare pieśni”; trzecią – Tatiana Nakonieczna i zespół Krajka za „Krajkę w gościach”. Jury wyróżniło także Zofię Bernad za album „Tradycyjne pieśni Lubelszczyzny”.
Laureaci odebrali nagrody pierwszego dnia festiwalu i niektórzy z nich zaśpiewali i zagrali na scenie festiwalowej. To bardzo dobrze, że w kontekście odchodzenia żywej pamięci o tej muzyce do lamusa, jest tak dużo inicjatyw wydawania zebranych niegdyś zapisów, dokumentujących dawne światy.

Folkowy Fonogram Roku
Pierwszą nagrodę oraz tytuł Folkowego Fonogramu Roku 2015 przyznano zespołowi Kwadrofonik i Adamowi Strugowi za album „Requiem ludowe”, drugą – zespołowi Tęgie Chłopy za „Dansing” (który jednocześnie zwyciężył w plebiscycie internautów na Wirtualne Gęśle), a trzecią – Kapeli Maliszów za „Mazurki niepojęte”. Gratulacje należą się nie tylko nagrodzonym, ale i jurorom, bo wybór w tym roku nie był wcale łatwy i oczywisty. Miejsca mogą być tylko trzy i jak dla mnie z tej prostej matematyki wychodzi, że ktoś znakomity musiał zostać pominięty. Wiadomo, że Kapela Maliszów i Tęgie Chłopy zrobiły w ostatnim roku-dwóch zawrotną – jak na te środowiska – karierę nie bez powodów. To wspaniała muzyka – mocno osadzona w tradycji, ale jednocześnie odegrana na potrzeby współczesnego odbiorcy. Oba zespoły mają swoich fanów, tancerzy, propagatorów i nikt nie odmówi im wysokiej jakości. Z Kwadrofonikiem i Adamem Strugiem to zupełnie inna rzecz – to muzyka ciszy, do kontemplowania i dla koneserów – i zapewne przez to też wyjątkowa na tle innych propozycji wydawniczych. Nie jestem fanką Kwadrofonika, a i Adam Strug ostatnio z płyty na płytę grał coraz smętniej, tymczasem połączenie obu ścieżek muzycznych wyszło ciekawie. Dobrze zrobiło zespołowi przydanie wokalu (zresztą tak znakomitego jak Strugowy), a i solista znalazł wreszcie godną oprawę dla pieśni poważnych, które tak lubi i proponuje od dawna. W efekcie „grzebanie w otwartych fortepianach” (znak firmowy Kwadrofonika) okazało się ciekawe, choć mocno kontemplacyjne – ale i zgodne z założeniem requiem.
Z niedocenionych – jak dla mnie – z konieczności pozostają: Čači Vorba z płytą „Šatrika” i Kapela Brodów z „Muzikaim”, ale też konkurencja była trudna – bo jeszcze i Kapela ze Wsi Warszawa ze „Świętem Słońca” (Kapela w doskonałej formie), Chłopcy Kontra Basia z płytą „O” czy Vołosi z „Nomadism”.

Joanna Zarzecka

Skrót artykułu: 

Na koncercie Muzyka Źródeł zatytułowanym Lasowiacy, otwierającym Festiwal Polskiego Radia „Nowa Tradycja” A.D. 2016, poczułam dobitniej niż kiedykolwiek dotąd, że czas oryginalnej muzyki wiejskiej się skończył. To, co wygrzebuje radio, czy co pojawia się na festiwalach typu Kazimierz, to są już formy wtórne. Za mojego pokolenia, na przełomie XX i XXI wieku wymarli „ostatni wiejscy muzykanci”, jak ich nazwał Andrzej Bieńkowski. Już ubiegłoroczny koncert Muzyka Źródeł na Nowej Tradycji, poświęcony Beskidowi Śląskiemu, trącił myszką, ale w tym roku to już było „wyciąganie moli z szafy”. Kapelą, która coś ciekawszego zaprezentowała w czasie koncertu, była Kocirba – starająca się odtwarzać tradycyjne brzmienia – jednak to już wariant rekonstruowany, czasami domyślający się, jak dane utwory brzmieć powinny.

Dział: 

Dodaj komentarz!