KODY. Muzyczna synestezja - Synestezja dźwięków

W dniach 14 - 21 maja 2011 w Lublinie wielbicieli tradycji i nowoczesności z całego świata zgromadził III Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej "Kody". W ramach 5 dni wydarzeń odbywały się koncerty, spotkania z artystami, pokazy filmowe, a kolejne dni Festiwalu wieńczyły spotkania w Klubie Festiwalowym. Wielbiciele folku obecni na festiwalowych wydarzeniach mogliby zadać sobie pytanie o to, czy połączenie awangardy, nowoczesności z tradycją to zderzenie i kontrast? Otóż nic podobnego. Projekt zaprezentowany 18 maja (drugiego dnia festiwalu) "Nieskończona"("Unfinished") w wykonaniu Ewy Grochowskiej, Joanny Dudy i Łukasza Borowieckiego z wizualizacjami Katarzyny Kasicy pokazał, że może ono stanowić doskonałą harmonię dźwięków i obrazów. Konfrontował wprawdzie ze sobą osobowości muzyków o różnych zainteresowaniach: Ewa Grochowska zajmuje się polską muzyką tradycyjną, Joanna Duda i Łukasz Borowiecki reprezentują nurt freejazzowy oraz elektronikę live, jednak jako całość wszystko świetnie ze sobą współgrało. Ewa Grochowska pokazała, że na tradycyjnym instrumencie, jakim są skrzypce, muzyka może być również niezwykle ekspresyjna. Projekt rozpoczął się sekwencją w jej wykonaniu. Wystąpiły w nim partie grane na jednym instrumencie, by po chwili, gdy dołączą pozostałe stworzyć polifonię dźwięków. Rytm spokojny, w pewnym momencie przechodził w niezwykle ekspresyjny; mimo to projekt pozwalał świetnie się zrelaksować. Artyści skąpani byli w niebieskim świetle, które w pewnym momencie zamieniało się w czerwone, a następnie dochodziło do wymieszania obydwu barw. Wizualizacje były ruchome i doskonale zsynchronizowane z dźwiękiem. Gdy artyści grali ekspresywnie dźwięki, obraz też nabierał rozpędu, płynności. "Genesis" z kolei to projekt muzyczno-malarski. Stworzyli go Erhard Hirt ze "sceny wolnej improwizacji", eksperymentalnej i nowoczesnej, a także Tomasz Adam Nowak, który swoje zainteresowania koncentruje wokół muzyki klasycznej organowej, awangardowej oraz improwizowanej. Do ich kompozycji na żywo malował Helge Leiberg. W efekcie powstała nowa synkretyczna jakość muzyczno-obrazowa, interakcja plastyki i dźwięku. Malarz wyświetlał bowiem obraz za pomocą projektora. Z instrumentu w tym czasie wydobywały się brzmienia o nieprzyjemnej częstotliwości. Niekiedy odbiorcy wsłuchiwali się w dźwięki szurania po kartonie, rysowania, wydobywane przez eksperymentatorów muzycznych. Skorelowana z obrazem warstwa muzyczna sprawiła, że efekty przedsięwzięcia oglądało się i słuchało z zapartym tchem.

Najbardziej egzotycznym punktem festiwalu było "Pansori" zaprezentowane kolejnego dnia - 19 maja, w wykonaniu Oak Joo Moon i In Seok Han. Również Christine Sehnaoui miała do czynienia z tańcem but? (współpracując z jego wykonawcami), chociaż w ramach festiwalu wspólnie z Magdą Mayas stworzyła projekt muzyczny "Teeming". Mayas zaprezentowała technikę gry na wnętrzu fortepianu. Osiągała brzmienia czasami w ogóle nie przypominające wydobywanych z tego instrumentu w klasycznym wydaniu. Niezwykle cienkie i wysokie dźwięki fortepianu pojawiły się w czasie koncertu tych dwóch eksperymentatorek wespół z rzężeniem saksofonu, na którym gra w sposób twórczy Christine Sehnaoui. Dzięki eksperymentatorskiemu i innowacyjnemu podejściu do instrumentów odnosiło się wrażenie, że grają na większej ilości instrumentów niż tylko dwa, włączają ich całe spektrum. Sztuka rozpoczęła się od wejścia In Seok Hana, która wygrywała utwór na koreańskim, bambusowym flecie poprzecznym, później przechodziła do charakterystycznej perkusji, a konkretnie bębna GohSoo, którego rytmiczny dźwięk już do końca występu towarzyszył niezwykłemu śpiewowi Oak Joo Moon, okrzykniętej "cudem Pansori". Czasami całości dopełniały reakcje w postaci okrzyków na wyśpiewywaną fabułę In Seok Hana. Po "Pansori" z kręgu Dalekiego Wschodu, odbiorcy mieli okazję wysłuchać występu "Folk Americana" w wykonaniu Franka Fairfielda. W swoich działaniach artysta łączy współczesność z rdzenną muzyką Ameryki. W kompozycje włącza blues czy country. Refleksyjnie nastrajała jego bluesowa ballada grana na gitarze, ale już na skoczne, rytmiczne melodie nogi same rwały się do tańca.


Małgorzata Wielgosz


Trzecia edycja Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej "Kody" została zainaugurowana 14 maja 2011 r. koncertem w czterech odsłonach. Pierwszą część stanowiła kompozycja Tadeusza Wieleckiego "Krzyki". Jej tkankę stanowił śpiew Anastazji Bernad i Klaudii Niemkiewicz, muzyka w wykonaniu Orkiestry Muzyki Nowej oraz taniec współczesny Wojciecha Kapronia. Drugi "akt" wypełniła litewska muzyka tradycyjna: "Pieśni szelfu kontynentalnego. Stacja I", w wykonaniu Rytisa Ambrazeviciusa, przetwarzana przez Antanasa Kucinskasa oraz wizualizacje Dziugasa Katinasa. W części trzeciej wybrzmiała kompozycja Jagody Szmytki "W świetle zielonego słońca", którą wykonał zespół Kwartludium z towarzyszeniem męskiego Zespołu Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej. Ostatni, czwarty wątek koncertu, wypełniły dźwięki projektu "W", który współtworzyli kontrabasista Joel Grip, saksofonista Pierre Borel, lubelska formacja KR39 oraz Kosma Ostrowski odpowiedzialny za wizualizacje.

Wszystkie cztery części spojone były ze sobą dźwiękami ulicy, które wypełniały pustkę powstałą w przerwach między poszczególnymi utworami. Spoina okazała się jednak nie być zbyt trwała. Nie mogła wytrzymać ciężaru bardzo nierównego koncertu. Zdecydowanie najlepiej zabrzmiała kompozycja "W świetle zielonego słońca", która, jak mówi kompozytorka: jest fotografią fotografii prasłowiańskiej wiosny (…) składałam w całość odnalezione fragmenty zdjęcia, aby zrekonstruować zaginiony świat. Wielkanocne pieśni wprowadziły w klimat wiosennych narodzin nowego życia, co też ilustrowała muzyka w wykonaniu Kwartludium. Zaś tradycja litewska, przetworzona przez Kucinskasa, intrygowała. Budowała atmosferę pierwotnej tajemnicy zaklętej w dźwiękach wydobywanych z dna oceanu. Ale te dwie kompozycje stanowiły odpowiednio trzeci i drugi "akt" spektakle (słowo uzasadnione, gdyż wydaje się, że koncert pretendował do miana spektaklu złożonego z dźwięków). Otwierające "Krzyki" sprawiały wrażenie onieśmielonego artysty, który musi zabrać głos w sprawie zderzenia tradycji z awangardą, choć może nie do końca ma na to ochotę. Natomiast zamknięcie koncertu projektem "W" nie było niestety grand finale wieczoru. Głos wybrzmiewający w słowach tradycyjnych pieśni - doskonały. Ale wszystko co zabrzmiało dookoła niego dawało efekt chaosu, bynajmniej nie zamierzonego. Muzyka, zwłaszcza improwizowana, bardzo źle znosi każdy przypadkowy dźwięk.

Mimo że koncert nie dał odbiorcy równego poziomu emocji, mimo że rozbudzał wyobraźnię by za chwilę ją zgasić, był niezwykle inspirujący. Pokazał bowiem, że "kody" tradycji i awangardy wymagają niezwykle wnikliwej lektury i analizy, by próby ich łączenia przyniosły ciekawy efekt. W takim zderzeniu ani artysta ani odbiorca nie dostaje nic za darmo. Ale wysiłek odbiorcy ma sens jedynie wtedy, kiedy artysta wie i pamięta według jakiej zasady "zakodował" swój komunikat. Takiej zasady, spajającej poszczególne części koncertu właśnie w spektakl dźwięku i obrazu, zabrakło.

Jednak dziś, gdy "Kody" dobiegły końca, może wypadałoby mówić już tylko o koncercie Evelyn Glennie i Philipa Smitha? Koncercie na najwyższym, światowym poziomie, który nie mógł pozostawić obojętnym nikogo kto go wysłuchał. Koncercie niezwykle trudnym, ale paradoksalnie czytelnym dopiero w chwili gdy słuchacz wyłączył analityczne myślenie i dał się porwać dźwiękom, które przenikały gdzieś bardzo głęboko do podświadomości. Im skromniejsza forma (np. utwór wykonywany przez Glennie tylko na werblu z towarzyszeniem fortepianu) tym więcej skojarzeń i miejsca na ożywczy oddech dla odbiorcy. Za ten koncert organizatorom "Kodów" wielkie dzięki. 20 maja 2011 Lublin był stolicą świata.


Ilka Gumowska
Skrót artykułu: 

W dniach 14 - 21 maja 2011 w Lublinie wielbicieli tradycji i nowoczesności z całego świata zgromadził III Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej "Kody". W ramach 5 dni wydarzeń odbywały się koncerty, spotkania z artystami, pokazy filmowe, a kolejne dni Festiwalu wieńczyły spotkania w Klubie Festiwalowym. Wielbiciele folku obecni na festiwalowych wydarzeniach mogliby zadać sobie pytanie o to, czy połączenie awangardy, nowoczesności z tradycją to zderzenie i kontrast? Otóż nic podobnego.

Dział: 

Dodaj komentarz!