Huun Huur Tu

16 listopada, kto tylko w godzinach wieczornych odwiedził Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie, mógł przenieść się duchem do Tuwy – niewielkiego obszaru na granicy Rosji i Mongolii. Sprawcą tegoż był zespół Huun Huur Tu, który w ramach europejskiego tournée gościł także w Polsce. Miejsce wybrane na koncert okazało się być niemalże stworzone dla tej grupy i proponowanej przez nią muzyki. Świetnie zabrzmiały subtelne barwy instrumentów, podobnie zresztą jak i głosy. Tu ukłony w stronę akustyków – zrealizowali nagłośnienie dobrze i w sposób dyskretny.

Koncert rozpoczął się modlitwą („Prayer”), która wprowadziła nastrój powagi i swoistego mistycyzmu. Ale tylko na chwilę, gdyż tuż po niej można było usłyszeć pieśni o wędrówkach przez stepy oraz tuwińskie „love stories”. Jedno z nich zostało solo odśpiewane przez André Mongusha, młodego, lecz bardzo zdolnego śpiewaka, który w maju tego roku zastąpił Anatolija Kuulara. Jednak najwięcej zaprezentowanych utworów opisywało jazdę na koniach przez step. Można było usłyszeć charakterystyczny rytm naśladujący tętent końskich kopyt, jak i dźwięki oddające rżenie czy parskanie. Niby nic, a jednak...

Mistrzostwo w dziedzinie wokalnego naśladowania przyrody śpiewacy pokazali w utworze o tajdze syberyjskiej, a właściwie o jej mieszkańcach – słowikach, kukułkach, sowach, jeleniach, wilkach. Tu obok mistrza w tym fachu, czyli Kaigal-ool Khovalyga, znów swój talent pokazał Mongush – przejmujące naśladowanie wycia wilków. Zabrakło w tym momencie tylko pełni księżyca... Ostatnim utworem w programie była żywiołowa pieśń „Aa-shuu dekei-oo”. Publiczność wręcz zmusiła zespół do podwójnego bisu. Koncert zakończyło dopiero rozbrajające stwierdzenie Sayana Bapy – Our horses are tired.

Na trasie polskich miast, które mistrzowie śpiewu gardłowego odwiedzali z koncertami, znalazł się także Lublin, gdzie muzyczny spektakl rodem z Syberii zabrzmiał w Klubie „Centrala”, 19 listopada. Nowością okazała się druga część wieczoru, gdy Tuwińczycy zagrali i zaśpiewali wspólnie z artystami miksującymi na żywo muzykę klubową – lubelskim Love Sen-C Music Soundsystem. Występ-improwizacja (czego obie strony nie ukrywały, uprzedzając, że jest on wynikiem krótkich i szybkich ustaleń, w tym także telefonicznych), można traktować jako udaną próbę porozumienia pomiędzy różnymi kulturami w języku muzyki.
Skrót artykułu: 

16 listopada, kto tylko w godzinach wieczornych odwiedził Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie, mógł przenieść się duchem do Tuwy – niewielkiego obszaru na granicy Rosji i Mongolii. Sprawcą tegoż był zespół Huun Huur Tu, który w ramach europejskiego tournée gościł także w Polsce. Miejsce wybrane na koncert okazało się być niemalże stworzone dla tej grupy i proponowanej przez nią muzyki. Świetnie zabrzmiały subtelne barwy instrumentów, podobnie zresztą jak i głosy. Tu ukłony w stronę akustyków – zrealizowali nagłośnienie dobrze i w sposób dyskretny.

Dział: 

Dodaj komentarz!