Dwójka - reflekcje na marginesie apelu

8 lipca miało miejsce zdarzenie bezprecedensowe w polskich mediach. Tamtego dnia zamilkła radiowa Dwójka. Zamiast muzyki i audycji publicystycznych, na słuchaczy czekał śpiew ptaków oraz komunikat wyjaśniający przyczynę i cel akcji. Wkrótce potem w Internecie pojawił się apel o poparcie protestu pracowników stacji. Wobec dramatycznej redukcji finansów na utrzymanie mediów publicznych - można przeczytać w tekście - pod znakiem zapytania stanęło ich dalsze funkcjonowanie. Radiowa Dwójka jest miejscem szczególnym, jako ośrodek, gdzie od lat pielęgnuje się niekomercyjną, ambitną kulturę. Autorzy tekstu wymieniają tak istotne elementy jej programu jak: Radiowe Centrum Kultury Ludowej, Studio Eksperymentalne Polskiego Radia, reportaże, audycje publicystyczne. Teraz to wszystko jest zagrożone - czytamy w tekście. Wśród przyczyn autorzy dokumentu wymieniają na pierwszym miejscu politykierstwo naszych rządzących i stawianie na pierwszym miejscu interesów własnej partii, czemu służy lansowanie niebezpiecznych i - wręcz utopijnych w naszej rzeczywistości - postulatów. Jednym z nich jest pomysł na zniesienie abonamentu. Obecna koalicja podcięła korzenie finansowe niekomercyjnego Programu II. Demagogiczna kampania wymierzona w abonament radiowo-telewizyjny, w zamyśle godząca w TVP, uderzyła przede wszystkim w Polskie Radio - podkreślono w apelu. W zamian nie stworzono żadnej realnej alternatywy dla finansowania mediów publicznych. Żadne argumenty, powołujące się na rzekome dobro obywateli, nie przesłonią skali dokonanej dewastacji ani lekceważenia aspiracji kulturalnych, godności i podmiotowości społeczeństwa polskiego.

Kto jest autorem tych mocnych słów? Jako osoba, której dobro naszej kultury leży na sercu (a przy tym wierna słuchaczka Programu Drugiego) zaczęłam propagować ten apel gdziekolwiek się dało - wśród znajomych oraz na forach internetowych. Szybko też spotkałam się z wątpliwościami: Kto jest organizatorem tego apelu? Personalnie kto? Pytam się, bo wymagają oprócz mojego adresu mailowego również wiarygodnych danych osobowych - odpisał mi jeden z użytkowników na www.gazeta.pl. Nie potrafiłam rzecz jasna konkretnie odpowiedzieć. Podejrzewałam tylko inicjatywę pracowników radia. Mój interlokutor drążył sprawę dalej, bo wkrótce, w kolejnym poście, napisał: Uzyskałem odpowiedź w temacie: inicjatywa nieformalna z powołaniem się na autorytety, które już się wpisały. Czyli wszystko grało. Rzut oka na listę popierających apel nie pozostawia wątpliwości, że poruszona sprawa jest priorytetem dla polskiej kultury. Nie sposób wymienić tu wszystkich osobistości, których nazwiska widnieją pod apelem. Nie będzie krzty przesady, jeśli napiszę, że są tam nazwiska pierwszorzędne w naszym życiu kulturalnym i społecznym ostatnich lat: Anna Dymna, Stefan Chwin, Marek Edelman, Przemysław Gintrowski, Henryk Mikołaj Górecki, Paweł Huelle, Krzysztof Penderecki, Andrzej Seweryn, Andrzej Wajda… Oprócz wybitnych twórców, na liście znalazłam również sporo znajomych muzyków i działaczy z kręgów kulturalno-folkowych, oczywiście - nie tak znanych i wybitnych, ale nie będących laikami "w temacie". Wniosek nasuwa się sam: w obronie Radiowej Dwójki głos zabrało całe środowisko związane z kulturą. Na co dzień niejednolite, skonfliktowane, różniące się prawie wszystkim - tu potrafiło odezwać się jednym, wspólnym głosem. W chwili, gdy piszę niniejszy tekst, pod apelem podpisanych jest prawie sześć tysięcy osób. Nasuwa się gorzka refleksja: cóż ta liczba znaczy wobec znaczy doraźnych interesów politycznych naszych rządzących?

Niestety! Nie jest to pierwsza przykra "heca" związana z Dwójką. Pragnę przypomnieć tylko pomysł na likwidację Radiowego Centrum Kultury Ludowej, które udało się nam ocalić, dzięki zdecydowanej akcji podjętej w m.in. naszym - orkiestrowym - środowisku.

Nie tak dawno Stanisław Michalkiewicz przypomniał na swym blogu historie warszawskiego teatrzyku, działającego pod patronatem Niemców w okupowanej Warszawie. Wystawiano tam bardzo "ambitny" repertuar, w rodzaju "spektakli" zatytułowanych "Ząb, zupa, dąb", czy "Ciastko z dziurką". Prowadziło go dwóch polskich aktorów - Witold Zdzitowiecki i Józef Grodzicki. Cel tej działalności był jasny. Trzecia Rzesza potrzebowała niewolników potrafiących się co najwyżej podpisać, z potrzebami kulturalnymi zredukowanymi do wspomnianego wyżej poziomu. Pewnego dnia ich placówkę odwiedziła grupa żołnierzy Podziemia. Skończyło się na wymierzeniu sprawiedliwości kijami i ogoleniu głowy Zdzitowieckiemu. Co było dalej z teatrzykiem i jego aktorami - tego autor tekstu nie wspomina. Po lekturze tekstu nasuwa się refleksja: co nie udało się w przeszłości okupantom, realizuje teraz polski rząd za nasze - wspólne pieniądze. Bo jak inaczej nazwać spychanie wartościowej kultury na margines, zrównywanie programu w publicznej telewizji do poziomu telewizji komercyjnych (z tą tylko różnicą, że nie przerywa się filmów reklamami). Poddawanie się ślepemu terrorowi słupków oglądalności/słuchalności, z których niezbicie wynika, że Monteverdi ma o wiele mniej fanów niż pewna piosenkarka - eksmałżonka eksbramkarza "Pogoni" Szczecin. A to wszystko przy aplauzie różnych liberałów, głoszących proste hasła: niech każdy płaci sam na swoje potrzeby, jak lubisz filharmonię to ją sobie sama utrzymuj - i stawiających jako przykład Stany Zjednoczone. Nie chcę płacić na tych świrów (chodzi o artystów)! - z takimi wypowiedziami zetknęłam się na forach w odpowiedzi na moją zachętę do podpisywania apelu.

Wszystko niby proste. Ale czy ktoś się mnie pytał o zdanie, czy chcę, by z moich podatków był finansowany kolejny szoł w naszej telewizji? Kolejny kilkusetodcinkowy serial? Dlaczego ktoś na siłę chce mnie uszczęśliwiać, poprzez wmawianie mi, że powinnam swój gust podporządkować panującej większości? Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś tam, na przysłowiowej "górze", ma wizję kultury wysokiej jako zabawy "dla świrów" którzy wolą Bacewicz od dance (przecież to takie fajne i można se poskakać i browar wypić!). Nawet nie miałabym nic przeciwko temu, żeby część moich pieniędzy szła na taką rozrywkę, bo przecież są ludzie którzy lubią prostą uciechę i jak najdalsza jestem do jakiegokolwiek lekceważenia ich gustów. Ale w zamian niech i moje potrzeby będą uwzględniane. A tak nie jest. Istnieje znaczna dysproporcja.

Taka postawa czyni naszych rządzących ewenementem w świecie - przynajmniej jeśli chodzi o Europę. Rzut oka na pozostałe kraje Unii Europejskiej nie pozostawia wątpliwości, że wszędzie tam kultura jest jednym z najważniejszych priorytetów życia publicznego. Oczywiście, stopień jej finansowania ze środków prywatnych jest nieporównywalnie większy niż u nas, z tej przyczyny, że tam najczęściej pomiędzy elitą finansową a intelektualną można postawić znak równości. U nas, niestety, rzadko kiedy jest to możliwe. Doświadczył tego chyba każdy, kto przecierał progi różnych prezesów w poszukiwaniu funduszy na koncert czy inną imprezę.

Na zakończenie, chciałabym zachęcić wszystkich do podpisywania apelu. Może się uda coś zmienić. Pokażmy, że jest nas więcej, bo w przeciwnym razie doczekamy się społeczeństwa, dla którego Mozart i Bach będą kolesiami od dzwonków w komórkach.


List do słuchaczy:
www.polskieradio.pl/dwojka/przeczytaj/artykul104994.html

Apel o poparcie:
www.dwojka-popieram.org.pl/index.php
Skrót artykułu: 

8 lipca miało miejsce zdarzenie bezprecedensowe w polskich mediach. Tamtego dnia zamilkła radiowa Dwójka. Zamiast muzyki i audycji publicystycznych, na słuchaczy czekał śpiew ptaków oraz komunikat wyjaśniający przyczynę i cel akcji. Wkrótce potem w Internecie pojawił się apel o poparcie protestu pracowników stacji. Wobec dramatycznej redukcji finansów na utrzymanie mediów publicznych - można przeczytać w tekście - pod znakiem zapytania stanęło ich dalsze funkcjonowanie. Radiowa Dwójka jest miejscem szczególnym, jako ośrodek, gdzie od lat pielęgnuje się niekomercyjną, ambitną kulturę.

Dział: 

Dodaj komentarz!