Bogactwo strojów Lubelszczyzny

Mariola Tymochowicz

Fot. w tekście: 1) z arch. autorki; 2) fot. J. Świeży. Ze zbiorów Muzeum Lubelskiego w Lublinie: Nakrycie głowy; 3) rys. J. Świeży. Ze zbiorów Muzeum Lubelskiego w Lublinie: Fragment haftu

Dr Mariola Tymochowicz jest etnologiem, adiunktem w Zakładzie Kultury Polskiej UMCS, prezesem lubelskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, zastępcą redaktora serii Atlas Polskich Strojów Ludowych, kustoszem Działu Kultury Materialnej i Duchowej w Muzeum Lubelskim. O strojach ludowych na Lubelszczyźnie rozmawiał z nią Damian Gocół.

 

Damian Gocół: Czym jest Atlas Polskich Strojów Ludowych i jakie informacje o strojach typowych dla regionu lubelskiego może w nim znaleźć czytelnik?

Mariola Tymochowicz: Atlas Polskich Strojów Ludowych to inicjatywa zapoczątkowana w latach powojennych przez etnografów zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Ludoznawczym. Instytucja do dziś kontynuuje pracę nad tą serią. Pierwszy zeszyt został wydany w 1949r. Do tej pory udało się ich wydać czterdzieści osiem, w tym dwa specjalne. Atlas jest opracowaniem tworzonym przez naukowców i muzealników. Jest jednak skierowany do wszystkich osób, które interesują się strojami ludowymi lub chcą je odtwarzać. Już w latach międzywojennych w wielu regionach te stroje były w zaniku. Po wojnie zaczął się rozwijać ruch folklorystyczny. Powstawały małe i duże zespoły, np. Śląsk czy Mazowsze. Zaistniała potrzeba odtworzenia kostiumów scenicznych. Oczywiście, Atlasy zawierają wiele różnych informacji. Jeden rozdział zawsze dotyczy historii. Są tam informacje o czasie powstania stroju, obszarze występowania, zmianach , jakie w nim wprowadzano i o tym, kiedy zanikł, jeżeli przestał być noszony. Inicjatorzy serii wyróżnili na terenie Polski pięć najważniejszych obszarów, w obrębie których wyodrębnia się regiony etnograficzne, gdzie dane stroje występują. Ostatnie zeszyty Atlasu wydano w 2016r. Teraz zdobyliśmy pieniądze na kolejny tom zbiorowy. Ubiegamy się też o grant poświęcony słownikowi strojów ludowych, bo jak się okazuje, takie materiały są potrzebne. Opisano dopiero czterdzieści sześć regionów w Polsce, więc jeszcze sporo pracy przed nami. Jeżeli chodzi o Lubelszczyznę, to w atlasie zostały opracowane cztery stroje, w tym dwa przez dra Janusza Świeżego. Opisy stroju krzczonowskiego, podlaskiego i biłgorajskiego znajdują się w tomach, które zostały wydane w latach 50. W 2013 r. udało nam się w ramach odrębnego projektu opublikować zeszyt poświęcony strojowi zamojskiemu. Obecnie jesteśmy w stanie odtworzyć szesnaście typów strojów z Lubelszczyzny. Janusz Świeży wyróżnił też kilka występujących kiedyś koło samego Lublina. Mamy jednak za mało informacji na ich temat, by stworzyć opracowanie. Świeży wzbogacił także kolekcję strojów ludowych, która znajduje się w Muzeum Lubelskim. Zbiór powstał przy okazji Wystawy Rolniczo-Przemysłowej, która odbyła się w 1901 r. w Lublinie. Zaplanowano wówczas prezentację materiałów etnograficznych, zbieranych przez regionalistów działających na terenie Lubelszczyzny. Z tej kolekcji otrzymaliśmy m.in. piękne stroje w darze od Jana Brandta ze Smorynia. Zachowały się głównie ubiory kobiece, noszone przez żony kupców z okolic Biłgoraju i Tarnogrodu oraz inne z okolic Janowa Lubelskiego. Te zbiory były gromadzone przez regionalistów-pasjonatów. Natomiast Świeży rozpoczął profesjonalne badania i przekazał muzeum wszystkie zebrane materiały. Był malarzem z wykształcenia, więc posiadamy też jego piękne rysunki. W latach, w których prowadził badania terenowe – czyli przed II wojną światową i po niej, fotografia nie była szeroko dostępna. Zajmował się jednak również i tą dziedziną, więc mamy bardzo cenny zbiór zdjęć strojów ludowych jego autorstwa. Była to fotografia czarno-biała, więc wiele rzeczy rysował i malował. To jest bardzo cenny zbiór, z którego nadal korzystamy. Badania Świeżego kontynuowała dr Janina Petera-Górak, która opublikowała kilka artykułów poświęconych strojom ludowym. Następnie mgr Elżbieta Piskorz-Branekova – badaczka, która pracowała w Muzeum Etnograficznym w Warszawie – została zaproszona przez Muzeum Zamojskie do udziału w programie badawczym. W jego ramach zajęła się strojami z południowej części naszego regionu. O strojach z Lubelszczyzny pisała też Elżbieta Kępa, Agnieszka Ławicka i ja.

Jak wyglądają badania strojów ludowych?

Jeżeli mamy w muzeach kolekcję, w której jest skompletowany strój, jest to dla nas najcenniejsze źródło wiedzy. Zbiory muzealne posiadają też karty. W nich znajdują się ważne informacje, np. z jakiej miejscowości pochodzi ubiór czy kto był jego właścicielem. Czasami zapisywano także, do czego służył dany element stroju i z jakiej okazji był zakładany. Etnografowie dzielą te ubiory na codzienne, świąteczne i obrzędowe. Na wystawie w Muzeum Lubelskim są tylko stroje świąteczne. To na ich podstawie opracowano stroje sceniczne, chociażby ten powszechnie znany krzczonowski. Ubiór codzienny oczywiście nie był tak ozdobny. Wykonany był z gorszych materiałów. Miał być praktyczny, żeby można było w nim wykonywać codzienne prace. Przede wszystkim miał chronić przed zimnem czy deszczem, natomiast ten świąteczny musiał być bardziej szykowny. Strój jest ważnym znakiem. Na jego podstawie można ocenić zamożność posiadacza albo jego wiek. Inaczej ubierały się panienki, inaczej mężatki, inaczej starsze kobiety. Te ostatnie nie nosiły zbyt kolorowych strojów, bo im nie wypadało. Współcześnie staramy się robić badania terenowe, czyli rozmawiać z mieszkańcami wsi, którzy pamiętają dawne ubiory. Sprawa jest bardzo trudna, bo część strojów, które występowały na terenie Lubelszczyzny, zanikła w okresie międzywojennym. Troszkę dłużej zachowały się na północy regionu. Zresztą tam do dziś możemy znaleźć najwięcej ich elementów. Obecnie mieszkańcy wsi muszą odtwarzać, jak się ubierali ich dziadkowie, babcie czy prababcie. Dlatego nie jestem w stanie uzyskać od nich informacji o szczegółach. Mogą mi powiedzieć, jak mniej więcej wyglądała spódnica, fartuch czy kaftan, ale gdy zaczynam się dopytywać o krój czy zdobienia, to już nie potrafią mi o tym opowiedzieć. Dlatego też bardzo chętnie sięgamy również po fotografie z albumów rodzinnych. Trzeba jednak pamiętać, że takich zdjęć nie wykonywano wiele. Często są to fotografie zrobione przy jakichś okazjach, np. na weselach, pogrzebach, uroczystościach rodzinnych. Z takiego zdjęcia też możemy uzyskać wiele informacji. Niestety, są to głównie czarno-białe fotografie. Dlatego o kolory musimy się dopytywać albo sami się ich domyślać. Nie wszystkie subregiony Lubelszczyzny mają dokładnie opisane swoje stroje. Dopracowania wymagają ubiory z okolic Krasnegostawu, Janowa Lubelskiego, Kraśnika i Chełma. Mam nadzieję, że zdobędziemy środki, więc najpóźniej w 2020 r. Muzeum Lubelskie planuje wydanie dużej publikacji, w której po raz pierwszy chcemy zaprezentować wszystkie stroje z terenu Lubelszczyzny. Już rozpoczęliśmy pracę nad tym wydawnictwem. Oczywiście, opisy będą oparte nie tylko na materiale z naszego muzeum. Rekonstruujemy stroje też na podstawie kwerend prowadzonych w muzeach regionalnych. Ustaliliśmy także, jakie materiały z Lubelszczyzny znajdują się w zbiorach dużych muzealnych placówek etnograficznych, np. w Warszawie, Krakowie czy Łodzi. Mamy nadzieję, że to będzie pierwsza tak kompleksowa publikacja, w której zawrzemy najważniejsze informacje dotyczące strojów z całego regionu. Wydawnictwo będzie miało formę katalogu, więc chcielibyśmy, by było ono bardzo dobrze zilustrowane zdjęciami. Jeśli chodzi o rekonstruowanie, to obecnie coraz więcej zespołów z naszego regionu ma większą świadomość znaczenia regionalnej kultury i chce odtwarzać ubiory noszone przez ich przodków – co mnie, jako etnologa, bardzo cieszy. Wiele grup nie chce już występować w strojach krzczonowskich. Ten ubiór w latach powojennych przyjął miano lubelskiego i stał się strojem charakterystycznym dla całego naszego regionu. Coś takiego nigdy nie powinno nastąpić! Lubelszczyzna jest bardzo zróżnicowanym regionem, w którym możemy obecnie wyodrębnić szesnaście odmian stroju. Znacznie się one od siebie różnią, co dobrze pokazuje wystawa w Muzeum Lubelskim. Strój krzczonowski miał stosunkowo mały zasięg, bo noszono go tylko na terenie parafii Krzczonów. To, że uznano go za strój typowy dla całej Lubelszczyzny, jest skutkiem pomyłki. Na ogół stroje nazywa się od miasta, przy którym występowały, dlatego mamy np. strój lubartowski, puławski, biłgorajski, tomaszowski czy zamojski. Strój krzczonowski został wyjątkowo nazwany od wsi. Wynikało to stąd, że była ona centrum parafii. Chyba Świeży chciał to zmienić i nadać temu strojowi nazwę od najbliższego miasta, czyli Lublina. W jednej z publikacji – a był to w tamtych czasach jedyny opracowany strój dla powiatu lubelskiego – nazwał go strojem lubelskim. Ta nazwa pokutowała przez następne lata. Poza naszym regionem on jest już właściwie stale określany strojem lubelskim. Ludzie uznają go więc za typowy dla całego województwa. Wielu członków zespołów śpiewaczych ma jednak coraz większą świadomość swojej kulturowej odrębności i sami rezygnują ze stroju krzczonowskiego. Coraz częściej kontaktują się z nami – pracownikami działu – kierownicy grup regionalnych, żeby nawiązać współpracę i albo odtworzyć ich strój, albo wręcz wskazać, w jakich strojach oni powinni występować. Zresztą chcą się pokazywać w tych ubiorach nie tylko na scenie. Mieszkańcy wsi często występują w strojach regionalnych na procesjach kościelnych z okazji Bożego Ciała czy w czasie rezurekcji. Zeszyty Atlasu Polskiego Stroju Ludowego są tak skonstruowane, że oprócz zdjęć i opisu można w nich znaleźć też kroje, kolory poszczególnych elementów, zdobienia czy wzory haftów, co ma ułatwić odtworzenie ubiorów. Jako redaktorzy serii mamy świadomość, że wciąż zbyt mało osób wie o jej istnieniu. Pracownie krawieckie, które odtwarzają stroje ludowe, nie zawsze z niej korzystają. Niestety wyrządzają przez to dużo szkód, bo wprowadzają bardzo wiele uproszczeń, często tak zmieniając ten strój, że w niewielkim stopniu przypomina oryginał. To się często wiąże z finansami. Np. żeby nie zamawiać haftu u hafciarek, pracownie naszywają kolorowe tasiemki, które mają imitować tradycyjne wzory.

Czy można mówić o jakichś wzorach strojów typowych dla całego regionu lubelskiego? A może przenikają się tu różne wpływy?

Lubelszczyzna nie jest typowym regionem etnograficznym. Określamy go regionem kulturowym, bo jest bardzo zróżnicowany. Na południu wyraźnie widoczne są wpływy z Małopolski. W północnej części mamy pasiaki, czyli element charakterystyczny dla Mazowsza. Natomiast cały wschód przejmował pewne wzorce od naszych wschodnich sąsiadów, czyli ze strojów ukraińskich. Pojawia się tam choćby motyw tkacki, który jest określany jako perebory. Występował on w zachodniej części Ukrainy, ale najbardziej charakterystyczny jest dla Białorusi. Tam pojawia się praktycznie w każdym ubiorze. W stroju tomaszowsko-hrubieszowskim mamy bardzo charakterystyczny motyw haftu, który został przejęty od naszych wschodnich sąsiadów. To przenikanie wpływów jest bardzo wyraźne. Część naszych strojów należy do grupy małopolskiej, część do mazowieckiej, część przypomina ubiory wschodnie.

Ten podział przypomina zasięg wpływów dialektalnych na Lubelszczyźnie.

Tak. Gdybyśmy się spróbowali dokładniej temu przyjrzeć, to zapewne te mapy by się dość dokładnie pokryły.

Czy mamy na Lubelszczyźnie jakieś motywy, które wyróżniają konkretne stroje spośród innych?

Myślę, że widać to przede wszystkim we wzorach haftów. Np. w hafcie puławskim mamy charakterystyczny motyw roślinny. Bardzo ciekawy jest strój krzczonowski. Jego starsza odmiana nawiązywała wieloma cechami do strojów małopolskich. W połowie XIX w. zupełnie zmieniono jego krój. W nowej formie stał się bardzo wyróżniającym strojem nie tylko na tle Lubelszczyzny, ale też całej Polski. Zostało do niego wprowadzone bardzo kolorowe zdobnictwo i – co mnie bardzo nurtuje jako badacza – niespotykana forma fartucha. Ta część stroju to był najczęściej prostokąt tkaniny, który miał chronić spódnicę przed zabrudzeniem. Natomiast w stroju krzczonowskim ten fartuszek jest bardzo krótki, więc nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Charakterystyczne jest, że on otacza całą postać, podczas gdy typowe fartuchy sięgają tylko do bioder. Właściwie ma on formę przypominającą raczej krótką spódniczkę niż fartuszek. Kiedy zajmowałam się tym tematem, sprawdzałam stroje w innych częściach Europy, bo włościanie z Krzczonowa jeszcze pod koniec XIX w. zajmowali się handlem wołami, z którymi docierali do Rumunii czy na Węgry. Mogli się wzorować na strojach, które tam widywali. Przejrzałam dokumentację europejską, ale właściwie nie ma tam takiego fartuszka – więc to na pewno element wyróżniający. Zresztą w każdym ze strojów Lubelszczyzny można znaleźć coś, co go wyróżnia. Stroje włodawski i biłgorajski są zaliczane do najbardziej archaicznych. Wykonywano je z materiałów samodziałowych. Główną ozdobą stroju włodawskiego są perebory, które zostały zapożyczone od wschodnich sąsiadów, ale nasze tkaczki wykreowały własne wzory. One w pewnym stopniu naśladowały pierwotną technikę wykonania, ale z czasem wypracowały własne motywy zdobnicze. Można powiedzieć, że są to nasze, polskie perebory. Są na nich unikalne motywy zdobnicze. Jeśli zestawilibyśmy perebory z różnych części wschodniej Europy, to byłabym w stanie nasze włodawskie wskazać. Są troszkę skromniejsze niż te z Białorusi. Tam tradycja ich wykonywania była znacznie dłuższa i wiele kobiet się tym zajmowało. U nas nie wszystkie tkaczki podejmowały się wykonywania pereborów, bo jest to bardzo pracochłonna i wymagająca technika tkacka.

Wspomniała Pani, że w stroju krzczonowskim zachodziły duże zmiany. Czym one były spowodowane?

Przede wszystkim dostępem do materiałów fabrycznych. Strój krzczonowski pierwotnie w całości był wykonywany z tkanin samodziałowych. Kiedy stosunkowo tanie stały się materiały fabryczne i pasmanteria, to spowodowało, że stroje zaczęły się zmieniać.

Czy w tym samym czasie podobna zmiana zaszła we wszystkich strojach na Lubelszczyźnie?

Nie, najbardziej wpłynęło to na strój krzczonowski. Pozostałe nie przeszły aż tak radykalnej przemiany. Mimo to zaczęto w nich stosować pasmanterię i dodatki. Zmieniła się też kolorystyka. Jeżeli chodzi o pasiaki, to pod koniec XIX w. zaczęto do ich barwienia stosować farby fabryczne. Wcześniej kobiety używały barwników naturalnych, które bardzo ograniczały paletę barw. Stroje kupców zajmujących się handlem sitami także ulegały zmianom, bo byli bardzo zamożni. Mogli sobie pozwolić na materiały fabryczne. Zaczęli też naśladować modę miejską z tamtych czasów.

Nie mamy wystarczających informacji, żeby dokładnie opisać wszystkie stroje. Podobnie jest w innych dziedzinach, które często czerpią z dziewiętnastowiecznych opracowań, takich jak dzieła Kolberga…

U Kolberga jest za mało szczegółów. Wiedział, że kultura materialna jest ważna, ale zarysowywał ją tylko wtedy, gdy go coś zafascynowało. Oczywiście, mamy też inne opisy z XIX w., ale często są zbyt ogólne. Jeśli tworzyli je mężczyźni, to często nie byli w stanie napisać nic o krojach. Najlepiej jest, kiedy mamy komplet strojów. Mogę je wziąć do ręki, przyjrzeć się, dokładnie opisać, jak wygląda krój. Wiadomo, że skoro stroje funkcjonowały obok siebie, to były zapożyczenia między subregionami. Dlatego pewnych rzeczy mogę się domyślać. Tak jest w przypadku strojów z okolic Kraśnika i Janowa Lubelskiego, gdzie nie mamy całego kompletu. Późno został opracowany strój rycki. Ten powiat został dopiero w latach 80. przyłączony do naszego województwa, więc badacze z Lubelszczyzny wcześniej się nim nie zajmowali. Ale udało się, strój został opracowany dzięki wsparciu Lokalnej Grupy Działania „Lepsza Przyszłość Ziemi Ryckiej” i zaangażowaniu Pawła Warownego, który prowadził badania terenowe. Poza tym przeprowadziliśmy kwerendę w muzeach na terenie Lubelszczyzny, Warszawy i Krakowa. Udało nam się pozyskać wiele ciekawych fotografii, które pozwoliły na odtworzenie tego stroju. Dzięki temu zespoły z okolic Ryk mają najładniejsze ubiory na Lubelszczyźnie. Oczywiście, mieliśmy pewne problemy ze strojem męskim. Niestety mężczyźni rezygnowali z tradycyjnych ubrań szybciej niż kobiety. Tylko w stroju zamojskim ubiór męski dłużej się zachował, ale wyłącznie dlatego, że działała tam Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego. Oni, wykonując repertuar ludowy, występowali w tradycyjnych strojach włościańskich. W pozostałych subregionach mężczyźni szybciej przechodzili na modę miejską. Niestety, na wsi często to, co było niepotrzebne, przerabiano na ścierki albo palono. Muzeum Lubelskie i Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie prowadziły w latach powojennych bardzo intensywne poszukiwania eksponatów. Możemy się pochwalić, że na Zamku Lubelskim mamy największą kolekcję strojów ludowych z Lubelszczyzny.

Czy w czasie współczesnych badań zdarza się jeszcze natrafić na jakieś wyjątkowe źródło informacji?

Teraz jest naprawdę trudno. Nawet osoby, które mają 80-90 lat, nigdy nie nosiły tych ubiorów. Wyjątkiem jest północ województwa, gdzie strojów jest więcej. Gdy w 2016 r. prowadziłam tam badania, to ludzie mieli jeszcze w skrzyniach tradycyjne ubiory i można było je od nich odkupić. Ale uzyskać informacje o szczegółach jest ciężko. Ludzie mają stroje w szafach, ale już nie potrafią powiedzieć, jak je noszono. A to też jest ważne, bo są różne sposoby zakładania elementów strojów ludowych. Czasami można trafić na fotografie, na których cenni dla nas mogą się okazać bohaterowie drugiego planu. Na pierwszym planie były osoby w miejskim stroju, a gdzieś w tle i na powiększeniu coś, co można wykorzystać w opisie. Wciąż korzystamy z notatek i rysunków Świeżego. On miał wielką świadomość tego, co robił i jak to może być ważne dla następnego pokolenia badaczy. Między innymi misternie haftowane czepce rozkładał na kartce, przykładał drugą i obrysowywał to ołówkiem, żeby odbił się wzór. Obecnie w teren zabieram aparat fotograficzny i przywożę milion zdjęć. On nie miał takich możliwości. Filmy miały zaledwie kilkanaście czy kilkadziesiąt klatek, więc nie mógł sobie pozwolić na tak liczne fotografie. Mimo to stworzył np. cykl zdjęć, w którym udokumentował, jak się nakładało czepce. Bo to nie zawsze była taka prosta sprawa. Czasami włosy musiały być odpowiednio przypięte. Takie materiały są dla nas bezcenne.

Dlaczego podjęła się Pani takiej tematyki? Skąd takie zainteresowanie?

Jestem etnologiem z wykształcenia. Pierwszy artykuł, jaki napisałam do „Twórczości Ludowej” po rozpoczęciu pracy na uczelni, był poświęcony strojowi krzczonowskiemu. Później znalazła mnie pani, która poprosiła o odtworzenie stroju garbowskiego. To jest odmiana stroju puławskiego. Potem zostałam zaproszona do redakcji Atlasu i na dłużej związałam się z badaniami tego typu.

Mówiliśmy o tym, jakich publikacji możemy się spodziewać. Opisów jakich strojów z regionu lubelskiego mogą oczekiwać czytelnicy „Pisma Folkowego”, którzy chcieliby je odtwarzać?

Jeżeli Muzeum Lubelskiemu uda się znaleźć środki na wspomnianą publikację, to zostaną w niej zawarte wszystkie stroje Lubelszczyzny. Będą tam też kroje i sporo zdjęć, żeby ułatwić ich samodzielne wykonanie. Natomiast jeśli chodzi o Atlas Polskich Strojów Ludowych, to archiwalne zeszyty są już dostępne online na stronie cyfrowaetnografia.pl prowadzonej przez Polski Instytut Antropologii w Warszawie [adres internetowy kolekcji: http://cyfrowaetnografia.pl/dlibra/collectiondescription?dirids=25 – przyp. red.]. Kolejny tom atlasu pojawi się jeszcze w tym roku. Będzie to publikacja zbiorowa. Zebrane w niej zostaną referaty, w których poruszane są różne problemy, z którymi stykają się badacze strojów w całej Polsce.

Mówiła Pani o zmianach w świadomości zespołów regionalnych. Noszenie stroju ludowego bywa czasem postrzegane jako coś wstydliwego.

Rzeczywiście w Polsce pokutuje takie myślenie, ale na Zachodzie Europy ludzie są dumni z ludowego dziedzictwa. W Skandynawii prawie każdy ma swój strój i zakłada go na różne święta narodowe i inne okazje. Bawaria też jest znana z zamiłowania ludzi do ludowości. Na Ukrainie panuje teraz trend podkreślania swojej narodowości, co przejawia się np. noszeniem tradycyjnych koszul czy wianków. U nas też się to pojawia przy okazji etnodesignu. Moda na etno teraz już trochę zanikła, ale był taki okres, w którym np. motywy łowickie czy kurpiowskie były bardzo popularne.

Może to zawstydzenie strojem ludowym pozostało nam z czasów komunizmu?

Na pewno ma ono swoje korzenie w tym okresie oraz w dążeniu do tego, żeby jak najszybciej wyprowadzić wieś z zacofania. Jednak PRL przyczynił się też do tego, że zaczęły powstawać zespoły folklorystyczne. One potrzebowały tego stroju jako kostiumu, więc były plusy i minusy takiego zjawiska. Różnie się to potoczyło w poszczególnych krajach, ale fajnie by było wrócić do czasów, kiedy wszyscy chcieliby chodzić w tych strojach, które wskazywałyby na ich miejsce pochodzenia. Często ludzie, którzy przychodzą na wystawę, szukają strojów ze swojej miejscowości i wspominają, że babcia miała taki.

Może w upowszechnieniu strojów ludowych przydatna byłaby edukacja regionalna.

Przed wojną już tego typu działania podjął Janusz Świeży. Promował je wśród kobiet, organizując kursy szycia strojów świątecznych. Później wojna to przerwała. Po jej zakończeniu współpracował z Cepelią, pracownią stroju ludowego, dbając, by stroje były jak najbliższe oryginalnym. Współcześnie warto by było zorganizować podobną inicjatywę, czyli takie warsztaty i uświadamiać nie tylko, jak szyto, ale też jak noszone były dawniej stroje ludowe. Oczywiście, pojawiają się różne uproszczenia na potrzeby sceniczne. Podstawowym błędem jest to, że kobiety starsze teraz często noszą gorsety. A kiedyś nosić je mogła tylko panienka albo młoda mężatka. One tłumaczą to tym, że w kaftanach jest im często za gorąco. Jedna z pracowni wymyśliła, że doszywają do ubrania tylko mankiety i kołnierzyki. Uważam, że takie zmiany są bardzo praktyczne i można je wprowadzać. Nie chodzi przecież o to, żebyśmy się męczyli w tych strojach, tylko ich noszenie ma nam sprawiać przyjemność.

Dziękuję za rozmowę.
Ja również.

Skrót artykułu: 

Dr Mariola Tymochowicz jest etnologiem, adiunktem w Zakładzie Kultury Polskiej UMCS, prezesem lubelskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, zastępcą redaktora serii Atlas Polskich Strojów Ludowych, kustoszem Działu Kultury Materialnej i Duchowej w Muzeum Lubelskim. O strojach ludowych na Lubelszczyźnie rozmawiał z nią Damian Gocół.

Rys. tyt.: J. Świeży. Ze zbiorów Muzeum Lubelskiego w Lublinie: Fragment haftu

Dział: 

Dodaj komentarz!