Stringi pod kiecką

Czy koronkowe stringi z Koniakowa są sztuką ludową? Jak najbardziej! Skoro koronka zrobiona przez rdzenne, regionalne (to bardzo ważny fakt dla stringów, jak się dalej okaże) koronczarki jest sztuką i skoro obrus, i serwetki tą sztuką są, to i stringi z tejże koronki sztuką być muszą. Tyle o temacie mówi logika. Przejdźmy do dalszych rozważań.

Świetna kapela góralska Trebunie-Tutki oprócz grania tradycyjnej nuty regionalnej tworzy również własne kawałki, utrzymane w klimacie góralskim, choć z „dżinsami i bejsbolówką” – podobnie jest w Koniakowie z koronkowymi stringami, które już zdążyły zrobić ogólnokrajową karierę. Czas teraz na ich atak w Europie. Ale żeby się udał, ważne dla sztuki ludowej persony muszą uznać je za sztukę ludową właśnie. Oby stało się to jak najprędzej, bo koronkowe stringi jako sztuka ludowa mogą być dzięki temu korzystnie tańsze, przez co doskonale zareklamują region i zwabią chętnych do zakupu, a z czasem i do odwiedzenia miejsca pochodzenia zakupu... Poza tym są świetną użytkową sztuką ludową, stojącą w opozycji do lekko już wyblakłej tak zwanej „cepelii” (bez obrazy oczywiście) i mogą tchnąć w rynek wyrobów ludowych nową siłę i nową jakość. Mogą też być fuzją między sztuką ludową (koronki) i sztuką współczesną (stringi). Warunek jest w zasadzie jeden – koronka na te stringi musi być regionalna, czyli mówiąc prościej musi być wykonana w Koniakowie przez rdzenne koronczarki, a nie może być na przykład wyprodukowana seryjnie na Pomorzu czy Mazowszu. Za koronkowymi stringami jako sztuką ludową przemawia także wiele przaśnych a pieprznych piosenek ludowych z różnych regionów oraz to, że na przykład świerkowa deseczka do mięsa ozdobiona rozetą w Zakopcu przez zdolnego górala też jest przejawem sztuki ludowej, przy czym pozostaje jednocześnie przedmiotem na wskroś użytkowym. Że koronki są na ołtarzach, to nie mogą być na częściach ciała? A zdobnictwo ludowe na strojach wszelakich? Też przecież bywa na ołtarzach, a i na nogawicach, pasach czy chustach rozmaitych... Tu ważniejszą jest koronka, a nie ołtarz!

I jeszcze jedna rzecz: czy sztuka ludowa musi być śmiertelnie poważna i nieskazitelnie święta? Nie ma takiej możliwości, dlatego, że sztuka ta jest „ludowa” – zatem i stringi z koniakowskiej koronki sztuką ludową są, nawet jeśli z tak zwanym przymrużeniem oka. Tak, są one sztuką ludową, w ostateczności nawet dla draki.

V. Ziutek

Ale o co chodzi? Latem zrobiło się głośno i kontrowersyjnie o koronkowych majteczkach haklowanych przez koronczarki z Koniakowa. O uznanie ich za rękodzieło ludowe starał się przedsiębiorca z Siemianowic. Gdyby dostały oficjalnie status sztuki ludowej – można byłoby nimi handlować z 3-procenową, a nie 22-procentową stawką VAT.

Koniaków, Istebna i Jaworzynka to Trójwieś Beskidzka słynąca z tradycyjnie wyrabianych koronek. Panie dziergające koronki należą do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, przez co swoje wyroby mogą firmować nazwą „sztuka ludowa”. Gdy do tego grona chciały dołączyć inne panie koronczaki, które haklują jedynie stringi – w środowisku powstał ferment. Nie wyrażono zgody na uznanie takiej bielizny za sztukę ludową. Granica sporu przebiegała w dużej mierze po linii: starsi – młodsi. I tak starsze, doświadczone twórczynie, które zajmują się haklowaniem od kilkudziesięciu lat, były pomysłem oburzone. Ostro zaprotestowały, przypominając, że koronki zdobią ołtarze. Ale koronkowe majtki? Profanacja tradycji! Drugi front zajęły młodsze panie, widzące w tej działalności interes i chętnie dziergające stringi na sprzedaż. Dowodzą one, że koronkowe majteczki niczym nie różnią się od koronkowych obrusów czy serwet.

Tymczasem w Internecie ruszył sklep „koniakow.com”, gdzie można zamawiać słynne stringi. Jedna para kosztuje 40 złotych plus koszty przesyłki. Stringi nabyć nietrudno. Sieciowe serwisy handlują pełną parą. Jeden ze sprzedających zachęca słowami „hit sezonu!” i zaraz dodaje „ostrzegam przed podróbkami!”.

To prawda, że stringi rozsławiły Koniaków i spowodowały większe zainteresowanie sztuką ludową, choćby przez samo o niej mówienie. Skoro młode koniakowskie panie odnajdują większą radość w haklowaniu stringów – z pewnością jest to szansa na dłuższe i szersze przetrwanie tradycji w lokalnym środowisku. Szkoda tylko, że w żadnym z emitowanych telewizyjnych reportaży na ten temat, ani w żadnej publikacji prasowej trudno było natknąć się (doprawdy nie udało mi się zauważyć!) na panią chwalącą się swoimi stringowymi wyrobami. Jeśli już ktoś zabierał głos, to były to albo starsze koronczarki, albo przedsiębiorca zainteresowany zbytem towaru (najlepiej po jak najkorzystniejszej cenie). Dlaczego koronczarki haklujące stringi ukrywały się w cieniu całej sprawy? Czyżby przez skromność? A przecież to żaden wstyd – nie dość, że wyrób ładny i wygodny, to jeszcze seksowny. I jakim cieszy się wzięciem! Właśnie – może za dużo tu handlów, biznesów, cen, ofert sprzedaży. Lepiej poczekać aż ucichnie całe to kupieckie zamieszanie, a wszystkie panie haklujące będą tak samo często otwarcie swoich wyrobów broniły, co inne je ganiły. Czas sam pokaże w stosownym momencie – sztuka to, czy nie sztuka.

Dorota Wesołowska
Skrót artykułu: 

Plus/Minus o koniakowskich stringach

Dział: 

Dodaj komentarz!