Powojenne inscenizacje „Harnasiów” w Warszawie (2)

„Harnasie” Karola Szymanowskiego

Fot. E. Hartwig ze zbiorów Archiwum Państwowego w Warszawie: Fotografia z baletu „Harnasie” Karola Szymanowskiego, inscenizacja i choreografia: Stanisław Miszczyk, premiera 23 listopada 1966, Teatr Wielki w Warszawie; na zdjęciu: scena zbiorowa

Na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie „Harnasie Karola Szymanowskiego gościły pięciokrotnie[i] w latach: 1951, 1966, 1982, 1977 i 2006[ii]. Po raz ostatni balet został zaprezentowany 24 listopada 2007 roku. Ze względu na krótki czas trwania „Harnasie najczęściej były wystawiane z innymi dziełami Karola Szymanowskiego lub kompozytorów, których muzyka związana była z Podhalem Mieczysława Karłowicza i Wojciecha Kilara. W niniejszym artykule podjęłam próbę opisania powojennych wystawień „Harnasiów w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zrobiłam to na podstawie recenzji, wspomnień i wywiadów z artystami, a także zdjęć i programów ze spektakli oraz zachowanych fragmentów Polskiej Kroniki Filmowej, znajdujących się w repozytorium Filmoteki Narodowej[iii].

Tekst jest kontynuacją artykułu zamieszczonego w poprzednim numerze „Pisma Folkowego” (2019, nr 144, s. 11–15).

Premiera 16 października 1982

Balet z muzyką Karola Szymanowskiego po raz kolejny zagościł w stołecznym Teatrze Wielkim w październiku 1982 roku. Grany był z okazji 100. rocznicy urodzin kompozytora, jako trzecia część wieczoru baletowego „»Mandragora« – »Mity« – »Harnasie«” w inscenizacji i choreografii Teresy Kujawy. Orkiestrą dyrygował Robert Satanowski, a w głównych rolach wystąpili: Anna Białecka, Ewa Głowacka, Anna Staszak (Panna Młoda), Stanisław Dębicki, Łukasz Gruziel, Bogdan Tużnik (Pan Młody), Zdzisław Ćwioro, Tadeusz Matacz, Emil Wesołowski (Harnaś). Wesołowski pełnił również funkcję kierownika baletu. Spektakl rozgrywał się w scenografii i w kostiumach zaprojektowanych przez Andrzeja Kreütza-Majewskiego. Zagrano łącznie 28 spektakli.

W programie przedstawienia napisano: „Muzyki »Harnasiów« nie wolno powierzchownie ilustrować. Jej charakter, jej wyraz do tego nie upoważniają. Liczenie taktów i zgodność ruchu z muzyką niewiele dadzą. Baletmistrz realizujący »Harnasiów« musi sięgnąć o wiele głębiej. Nie tylko baletmistrz, ale w równej mierze scenograf. Muszą obaj dotrzeć do tych samych źródeł, które inspirowały muzykę”[iv]. Pracę choreografki pochwalił Paweł Chynowski na łamach „Życia Warszawy”. Według niego Teresa Kujawa, nie mając „żadnych godnych naśladowania wzorców”[v], wywiązała się z zadania zwycięsko, „dając nam istną symfonię choreograficzną na temat góralskiego ducha, obrzędów i folkloru, inscenizacyjną metaforę góralszczyzny – godną wielkiej muzyki Szymanowskiego”[vi]. Recenzent na wstępie założył jednak, że „Harnasie” nie zagoszczą zbyt długo na stołecznej scenie. Tę przepowiednię uzasadniał słabym gustem muzycznym warszawskich widzów. „Piękne to przedstawienie, ale boję się o jego żywotność sceniczną: muzyka Karola Szymanowskiego nie jest jeszcze dość silnym magnesem, by przyciągnąć do teatrów i sal koncertowych masową publiczność”[vii] – pisał Chynowski.

Natomiast bardzo krytycznie o pracy Teresy Kujawy wypowiedziała się Alicja Bońkowska z „Przeglądu Tygodniowego”. Jej zdaniem: „Miałkość i bezosobowość choreografii ujawniła się szczególnie w »Harnasiach«, a zespół baletowy odkrył swoje ostateczne ubóstwo. Według wiadomości z drugiej ręki, którymi posługuję się z konieczności, niemałą rolę w decyzjach baletowych dyr. Satanowskiego odgrywa grupa związana z byłą kierowniczką baletu, której oficjalnie w teatrze nie ma. A może jeszcze nie ma, choć w pewnym sensie wygląda na to, że jest. Dozorowała przecież spektakl na próbach generalnych. Okazuje się więc, że nie sposób uwolnić polski balet od złych rządów”[viii].

Podobnego zdania był Zenon Góral, który swojej recenzji nadał wymowny tytuł Niżej nie można. Za słabą jakość przedstawienia obwinił głównie nowego dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Wielkiego – Roberta Satanowskiego i jego dyrektorskie posunięcia co do repertuaru i obsady artystycznej. „Na premierze byłem. Było pustawo na widowni i straszno na scenie. [...] Co jest w tych »Harnasiach«? Jest miotający się tłum tancerzy, jest chór wprowadzony na scenę i pięknie śpiewający, jest nieudana, niestety dekoracja, jest cudowna muzyka. Nie ma żadnej koncepcji inscenizacyjnej, nie ma żadnej szansy na kreacje aktorskie, nie ma prawdziwego góralskiego tańca, nie ma harnasiów i nie ma »Harnasiów«”[ix] – podsumował przedstawienie w piśmie „Barwy”. Recenzent wytykał „pomyłki obsadowe”, czyli zaangażowanie do spektaklu tancerek, które nie są na tyle utalentowane, by występować w Teatrze Wielkim. Góral napisał również, że przedstawienie spodobało się tylko tym recenzentom, którzy byli zaprzyjaźnieni z dyrektorem teatru.

Mieszane opinie wyrażano o scenografii i stylizowanych kostiumach górali zaprojektowanych przez Andrzeja Kreütza-Majewskiego. Rekwizyty – fujarka i metalowe ciupagi – zostały zakupione w Cepelii.[x] Jan Berski z „Rzeczpospolitej” uznał scenografię i kostiumy Majewskiego za wyjątkowe i na światowym poziomie: „[...] operując przejrzystą, kontrastującą formą i symboliką stworzył syntezę obrazu plastycznego, w którym nastrój Tatr łączy się z duchem góralskiej sztuki i duchem epoki, w której Szymanowski tworzył swoje wspaniałe dzieło”[xi]. Natomiast Stefan Beda napisał w „Dzienniku Ludowym”, że widział wiele inscenizacji „Harnasiów”, „lecz żadna z nich nie była tak »chemicznie oczyszczona« z klimatu góralszczyzny. Winię za to przede wszystkim naszą sławę scenograficzną Andrzeja Majewskiego, który z chaty góralskiej zrobił jakąś olbrzymią halę fabryczną przykrytą belkami »szyn« i ozdobioną w górze secesyjnymi srebrzonymi kiczowatymi ozdobami. Nic nie zostało z uroku góralszczyzny i Podhala. [...] Harnasie w jakichś ozdobionych cekinami kostiumach i górale w stylizowanych strojach, i układy taneczne, a także ich wykonanie zupełnie nie przekonywały, nie zbliżały wielkości tej muzyki, jej narodowego i ogólnoludzkiego charakteru”[xii]. Recenzent zaznaczył także, że napisał swój tekst z kilkutygodniowym opóźnieniem, bo balet mu się tak nie podobał, iż dopiero teraz zebrał się, aby to uzasadnić.

Muzykolog i krytyk muzyczny Tadeusz Kaczyński na łamach „Ruchu Muzycznego” zauważył, że dotychczas najsłabszym ogniwem Teatru Wielkiego był chór, a w tym przedstawieniu wypadł całkiem dobrze. W dalszej części tekstu autor skupił się na scenografii i kostiumach, przychylając się do krytycznych głosów innych recenzentów. „Scenografia Andrzeja Majewskiego jak zwykle czaruje swoją kolorystyką i formą plastyczną. O ile jednak kostiumy – mimo znacznego odejścia od góralskich wzorców – skłonny jestem zaakceptować w pełni, o tyle dekoracje (a zwłaszcza pokryte srebrną folią góry i wielki złoty metaloplastyczny kwiat) uważam za obce krajobrazowi tatrzańskiemu, a przy tym chybione artystycznie. Lepiej udała się scenografowi chata góralska (a raczej jej syntetyczna stylizacja) ”[xiii].

Premiera 10 listopada 1997

„Pan [...] Wesołowski mógłby stawiać tańce w Tworkach, gdzie wszystko jedno, co się robi, byle wesoło i szybko”[xiv] – grzmiał na łamach „Polityki” Jerzy Waldorff. 10 listopada 1997 roku odbyła się premiera „Tryptyku polskiego” z okazji 115. rocznicy urodzin oraz 60. rocznicy śmierci Karola Szymanowskiego. „Hanasie” pokazano wraz z baletami kompozytorów związanych z Tatrami: „Krzesanym” do muzyki Wojciecha Kilara i „Powracającymi falami” Mieczysława Karłowicza. Za choreografię „Harnasiów” odpowiedzialny był Emil Wesołowski, który w swojej realizacji sięgnął po elementy tańca współczesnego (w tym jazzowego). Umowną scenografię zaprojektował Boris F. Kudlička, a kostiumy Irena Biegańska. W rolach głównych wystąpili: Małgorzata Marcinkowska (Panna Młoda), Aleksander Rulkiewicz (Pan Młody) oraz doskonały w roli Harnasia Sławomir Woźniak.

W prasie spektakl „Tryptyk polski” najczęściej określany był jako jedno wielkie nieporozumienie[xv]. Ryszard Ptach w „Wiadomościach Kulturalnych” napisał, że w Roku Szymanowskiego tylko Teatr Wielki „wyłamał się z niechęci do spuścizny po Szymanowskim i zdecydował się na »Harnasie«. Niestety ta premiera pokazała, iż kolejny inscenizator nie bardzo umie sobie z nimi poradzić”[xvi].

Od początku było wiadomo, że składające się na tryptyk „Harnasie” w choreografii Wesołowskiego będą przedstawieniem nowatorskim. W rozmowie ze Stefanem Drajewskim choreograf mówił: „Nie chcę robić cepelii, rekonstrukcji. Mnie interesuje zbudowanie współczesnej wersji tematu”[xvii]. Dlatego na scenie, zamiast gorsetów i kwiecistych spódnic góralek oraz cyfrowanych portek górali, znalazły się niekompletne kolorowe sari (u kobiet), wybrakowane umundurowanie jak z czasów wojny wietnamskiej (u harnasiów) i hippisowskie spodnie-dzwony (u górali). Jeśli pójdzie się w skojarzenia filmowe, to główny bohater w czerwonej bandanie na głowie wyglądał jak Rambo z amerykańskiego filmu z Sylwestrem Stallone, a scena wesela jakby była wprost wyjęta z indyjskiego filmu z wytwórni w Bollywood. Emil Wesołowski twierdził, że Karol Szymanowski nie chciał „krępować fantazji reżysera”[xviii] i że według niego scenariusz „Harnasiów”: „jest najogólniejszą ramą, w której reżyser i baletmistrz mogą zmienić niejeden szczegół, wzbogacić treść nowym epizodem i pomysłem”[xix]. Podążając za tą wskazówką, choreograf wprowadził do spektaklu postać czarnej wdowy – złego ducha, „który powoduje katastrofę w tak dobrze zapowiadającej się historii”[xx]. Ta sama postać pojawiła się w „Harnasiach” Wesołowskiego z 1997 roku. Czarna wdowa od pierwszych chwil próbuje uwieść Pana Młodego. Namawia zbójników do porwania jego narzeczonej, przekomarza się z nią i mąci weselną zabawę. Po ślubie wysyła dziewczynę do harnasia, a po jej zdradzie ostatecznie wpada w ramiona porzuconego męża. Zdaniem Ryszarda Ptacha reżyser nie potrafił zaproponować nic nowego, dlatego zdecydował się nie umieszczać akcji baletu w Tatrach. „W jego interpretacji »Harnasie« mają być opowieścią o prawie do wolności i nieskrępowanej miłości. [...] Przemiana tytułowych harnasi we współczesny gang ma zapewne przyciągnąć do teatru młodzież, ale w gruncie rzeczy to tylko chwyt formalny bez istotnych konsekwencji dla całego spektaklu”[xxi].

Recenzenci przeważnie krytykowali pomysły poznańskiego choreografa i ironizowali, że zamiast tatrzańskich zbójów zaproponował im pojedynek bandy pruszkowskiej z wołomińską. Inni doszukiwali się nawiązań do słynnego amerykańskiego musicalu „West Side Story” i choreografii Jerome'a Robbinsa. „To prawda, że Emil Wesołowski jako pierwszy z choreografów sięgnął do autorskiej wersji scenariusza baletu. Ten odważny zabieg okazał się jednak chybiony”[xxii] – pisała Ewa Solińska z „Życia Warszawy”. Autorka recenzji nazwała inscenizację Wesołowskiego „dramaturgicznym chaosem”. Dodatkowo nie spodobały jej się unowocześnione stroje baletmistrzów. „Tancerze ubrani we współczesne, można wręcz rzec »cywilne« kostiumy, oddalili się tym samym jeszcze bardziej od kanwy muzycznej baletu. Wesołowski uczynił z »Harnasiów« coś w rodzaju amerykańskiej »West Side Story«. Można i tak, tylko po co?”[xxiii] – zastanawiała się dziennikarka.

Stanisław Bukowski w artykule, który dosadnie zatytułował Jak roztańczyć przemoc w rodzinie stwierdził, że „[...] bójka pomiędzy Harnasiem a Młodym, pokazana w telewizji publicznej przed godziną 23, spowodowałaby interwencję ze względu na nieuzasadnione w widowisku sceny okrucieństwa”[xxiv]. Dziennikarz „Expressu Wieczornego” zwrócił uwagę na mistrzowskie prowadzenie orkiesty Teatru Wielkiego – Opery Narodowej przez Grzegorza Nowaka. „Należy koniecznie wybrać się do Teatru Narodowego na »Tryptyk polski«, wygodnie usiąść, zamknąć oczy i po prostu słuchać”[xxv] – podsumował Bukowski baletowy wieczór. Jan Stanisław Witkiewicz obwieścił natomiast zapaść stołecznego baletu. „Wprawdzie upadek odbywa się w pięknej scenografii Borisa F. Kudlička [sic!] i z dobrze grającą orkiestrą Teatru Narodowego pod dyrekcją Grzegorza Nowaka, ale tym bardziej jest on przykry”[xxvi] – pisał dziennikarz „Rzeczpospolitej”.

Teresa Chylińska – wybitna znawczyni twórczości Karola Szymanowskiego nie przebierała w słowach. Zarzucała adaptacji Emila Wesołowskiego brak ekspresji, emocji i poetyki. Jej zdaniem choreograf nie wziął pod uwagę niczego, co napisał Szymanowski. „Przedstawienie nie posiada własnego artystycznego rodowodu, tłumaczącego się kształtu, określonego wyrazu, jest nietłumaczącym się fragmentem choreograficznym. [...] Nie zaciemniajmy sprawy argumentami o prawie do eksperymentu, odczytywania na nowo itp. By odczytać na nowo, trzeba najpierw przeczytać elementarnie, to znaczy rozumiejąc w ogóle, co się czyta. [...] Przedstawienie warszawskie wizji Szymanowskiego »nie uwzględniło«, własnej zaś nie przedstawiło. [...] Że też musiało paść na Szymanowskiego, który tak cenił métier[xxvii] i qualité[xxviii][xxix].

Najbardziej dosadnie o realizacji z 1997 roku wypowiedział się na łamach „Polityki” Jerzy Waldorff, który na przedstawieniu nie pozostawił suchej nitki. „Od siedemdziesięciu z górą lat, jak chodzę do Opery Warszawskiej, nigdym jeszcze czegoś równie bezsensownego, głupiego, obraźliwego dla dzieła na scenie, jak otwierające nowy sezon »Harnasie« Karola Szymanowskiego, nie oglądał. [...] Nowy [...] choreograf Opery – Emil Wesołowski, tyle ambitny, ile widać niedokształcony, a dobrego smaku pozbawiony ze szczętem, zwiedzieć sie musiał skądciś, że już po I wojnie w Londynie próbowano wystawiać »Hamleta« we frakach i cylindrach. [...] więc imć Emil postanowił nie dać się wyprzedzić i zmodernizował »Harnasie« w ten sposób, że nie ma mowy o żadnych parzenicach, ciupagach ani nawet... górach!! Dziewczęta i chłopcy w strojach ćwiczebnych uprawiają nudną aż do mdłości gimnastykę choreograficzną, nic z muzyką ani akcją dramatyczną nie mającą wspólnego”[xxx].

Były też głosy w obronie choreografa. Jedną z recenzentek, której spodobały się nowatorskie rozwiązania, była Anna Leszkowska. Na łamach „Przeglądu Technicznego” napisała: „[...] »Harnasie« Wesołowskiego są baletem, w którym zachowując scenariusz kompozytora, choreograf zrezygnował z dosłowności libretta i nadał mu cechy współczesności. Podkreśliła to także Irena Biegańska, wprowadzając kostiumy z lat 70. Na kanwie historii rodem z Podhala powstała w ten sposób opowieść nie o cechach folklorystycznych, ale jak najbardziej osadzona w realiach dzisiejszej kultury. To odejście od pierwowzoru – dziś tylko cepeliowskiego – nadało dziełu charakteru uniwersalnego i niezwykle aktualnego”[xxxi]. Autorka podziwiała „ciasną” i „klaustrofobiczną przestrzeń” scenografii zaprojektowanej przez Borisa F. Kudličkę oraz gorąco oklaskiwała tancerzy, zwłaszcza Sławomira Woźniaka w roli Harnasia. Podobnego zdania o najnowszym balecie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej był Stefan Drajewski: z „Głosu Wielkopolskiego”, który dosadnie napisał pod adresem kolegów po fachu, że współczuje krytykom, którzy chodzą do teatru oglądać muzealne eksponaty. „Wesołowski zaproponował rzecz o namiętnościach targających każde pokolenie. Zaproponował bardzo interesującą transpozycję góralszczyzny na język tańca modern. Wreszcie językiem tańca opowiedział historię nienawiści i miłości. Jego balet to po prostu teatr tańca”[xxxii].

„Harnasie” w choreografii Emila Wesołowskiego zeszły z afisza po jedynie 15 przedstawieniach.

Premiera 5 października 2006

W 2006 roku balet „Harnasie” po raz ostatni[xxxiii] powrócił na scenę Teatru Wielkiego. Przedstawienie zostało zaprezentowane w ramach wieczoru baletowego pt. „Szymanowski i taniec” z okazji 70. rocznicy śmierci kompozytora. Jego pomysłodawcami byli Mariusz Treliński i Kazimierz Kord[xxxiv]. Na wieczór baletowy, zaplanowany na jedynie 8 przedstawień, złożyły się: III Symfonia „Pieśń o nocy” w choreografii Jacka Przybyłowicza, „Stabat Mater” w choreografii Ewy Wycichowskiej i „Harnasie” w nowej choreografii Emila Wesołowskiego. Za minimalistyczną scenografię baletu Szymanowskiego odpowiedzialny był Paweł Grabarczyk. Kostiumy zaprojektowała Magdalena Tesławska. W roli Harnasia ponownie wystąpił Sławomir Woźniak. Wśród wykonawców pozostałych głównych ról znaleźli się: Marta Fiedler i Magdalena Ciechowicz (Panna Młoda) oraz Maksim Woitiul i Michał Chrościelewski (Pan Młody).

Zapewne mając w pamięci porażkę „nowoczesnych” i apoteozujących „idee wolności” „Harnasiów” z 1997 roku, tym razem choreograf Emil Wesołowski zwrócił się ku folklorowi: „[...] niektórzy recenzenci wysyłali mnie do Tworek, żebym tam realizował choreografię. Na szczęście jeszcze się tam nie udałem. [...] uważam, iż 10 lat temu zrobiłem dobre »Harnasie«. Że byłem w zgodzie z partyturą i z tym, według czego Szymanowski pisał swoją muzykę”[xxxv] – mówił choreograf w wywiadzie z Anną Leszkowską. Wesołowski zaplanował, że przedstawienie miało być oszczędne zarówno pod względem scenografii, jak i kostiumów, bo „[...] jesteśmy ubogim teatrem, polska kultura jest uboga, a teraz są inne priorytety, więc trzeba się stosować do warunków, w jakich przyszło nam żyć. I ta oszczędność, ta skromność, wyszła chyba całemu spektaklowi na dobre [...]”[xxxvi]. Kostiumograf Magdalena Tesławska ubrała tancerki w barwne kostiumy nawiązujące do strojów góralskich i malarstwa Zofii Stryjeńskiej. Tancerze natomiast byli ubrani i poruszali się jak bohaterowie z drzeworytów Władysława Skoczylasa. Jak zauważyła Katarzyna Krystyna Gardzina z „Życia Warszawy”, w inscenizacji z 2006 roku kostiumy „Z hipisowskich stały się ludowe, ale potraktowane szkicowo. Efekt znakomity! Tym harnasiom potrzeba było czerwieni spódnic i portek, bieli koszul górali. Całość zrobiła się bardziej żywa, wyrazista i ekspresyjna. Dzięki umiejętnie dozowanej stylizacji otrzymujemy ludowy obrazek, na tyle jednak nowoczesny, by nie kojarzył się z propozycjami Mazowsza”[xxxvii]. Wszystko to rozgrywało się na tle skromnej, schematycznej, umownej scenografii autorstwa Pawła Grabarczyka, na którą składały się metalowe konstrukcje, przypominające m.in. dach wiejskiej chałupy i zarys tatrzańskich szczytów.

Ogólnie recenzentom podobała się nowa propozycja inscenizacyjna. Ale jak zwykle w beczce miodu znalazła się też łyżka dziegciu. Jacek Marczyński z „Rzeczpospolitej” pochwalił Wesołowskiego za zmianę swoich pomysłów inscenizacyjnych z 1997 roku, ale według niego obecna choreografia nadal „[...] nie ma góralskiego ognia ani siły uczuć. Prostota miłosnych duetów przemieniła się w banalność, scenom zespołowym brakuje plastycznej urody. Najatrakcyjniej prezentuje się umowna scenografia Pawła Grabarczyka i barwne, lekko stylizowane na góralskie spódnice tancerek”[xxxviii]. Zdaniem recenzenta członkowie baletu muszą wziąć się do pracy, by „wrócić do formy” po latach słabej obecności na scenie Teatru Wielkiego. Jego zdaniem tancerze „nie wykazali zapału”, a jedynym „jasnym punktem” spektaklu była Marta Fiedler w roli Panny Młodej.

Podobną opinię wyraziła recenzentka Adrianna Ginał z „Dziennika”, według której balet „nie wniósł nic nowego do historii inscenizacji Szymanowskiego. Choreografowi nie udało się podkreślić ognistej muzyki. [...] potraktował swe zadanie ilustracyjnie. Orkiestra i tancerze byli tu niezrównani, ale i tak puenta spektaklu nie pokryła żalu za czymś nowym, oryginalnym i świeżym”[xxxix].

 

Jak wynika z powyższych opisów, każda z premier znacznie różniła się od wcześniejszych wystawień Harnasiów. Ich twórcy stawiali sobie odrębne cele artystyczne (nawiązanie do folkloru lub jego zupełne odrzucenie). Udawało się to z różnym skutkiem, czego dowodem są liczne, czasem skrajne opinie krytyków na temat baletu. Czytając recenzje z tych spektakli, trudno się oprzeć reflekcji, że jak mówią Francuzi – chacun à son goût, o gustach się nie dyskutuje. To samo przedstawienie mogło być skrajnie oceniane przez recenzentów reprezentujących różne pokolenia.

Niniejszy artykuł powstawał w okresie obchodów 100. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Z tej okazji Karol Szymanowski został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego najwyższym i najstarszym odznaczeniem państwowym RP, które zostało ustanowione w 1705 roku przez króla Augusta II Mocnego i jest nadawane za znamienite zasługi cywilne i wojskowe.

 

Katarzyna Dzierzbicka,

dziennikarka, absolwentka dziennikar­stwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, egiptologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz Podyplomowych Studiów Etnomuzykologicznych na UW.

 

Sugerowane cytowanie: K. Dzierzbicka, Powojenne inscenizacje „Harnasiów” w Warszawie (2), "Pismo Folkowe" 2019, nr 145 (6), s. 10-13.

 

[i] Jako oryginalne premiery Teatru Wielkiego w Warszawie.

[ii] W sumie pokazano je 131 razy – zob. Archiwum Teatru Wielkiego Opery Narodowej: https://archiwum.teatrwielki.pl/statystyki-spektakli, [online], [dostęp: 11 października 2019]. Najwięcej przedstawień, bo aż 49, miała premiera z 1951 roku. Każda następna odnotowała już coraz mniej odsłon – por. https://archiwum.teatrwielki.pl/wyszukiwarka?phrase=Harnasie&lastPhrase=..., [online], [dostęp: 4 października 2019].

[iii] Filmoteka Narodowa FINA: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7055, [online], [dostęp: 21 października 2019].

[iv] T. Marek, Karol Szymanowski „Mandragora, „Mity, „Harnasie – program teatralny, Teatr Wielki w Warszawie, 16–17 października 1982, s. 33.

[v] P. Chynowski, Szymanowski w trzech obrazach, „Życie Warszawy 1982, nr 239, s. 7.

[vi] Tamże.

[vii] Tamże.

[viii] A. Bońkowska, Powrót Stójkowego, „Przegląd Tygodniowy” 1982, nr 33, s. 16.

[ix] Z. Góral, Niżej nie można, „Barwy” 1982, nr 9 (163), s. 14.

[x] Kwerenda w Archiwum Zakładowym Teatru Wielkiego Opery Narodowej, 23 listopada 2018.

[xi] J. Berski, Szymanowski w Teatrze Wielkim, „Rzeczpospolita” 1982, nr 248, s. 8.

[xii] S. Beda, Balety Szymanowskiego w Teatrze Wielkim, „Dziennik Ludowy” 1982, nr 270 (7872), s. 5.

[xiii] T. Kaczyński, Nie tylko Harnasie, „Ruch Muzyczny” 1982, nr 14, s. 5.

[xiv] J. Waldorff, Skandal w operze, „Polityka” 1997, nr 47 (2116), s. 61.

[xv] D. Szwarcman, South Side Story, „Gazeta Stołeczna” – dodatek warszawski do „Gazety Wyborczej” 1997, nr 264, s. 10.

[xvi] R. Ptach, Ucieczka od Tatr, „Wiadomości Kulturalne” 1997, nr 47, s. 17.

[xvii] S. Drajewski, Mój pierwszy balet w Poznaniu, „Głos Wielkopolski” – dodatek „Głos Towarzyski” 1998, nr 90 (16449), s. 4.

[xviii] Szymanowski i taniec: wieczór baletowy w 70-lecie śmierci kompozytora, program teatralny, oprac. P. Chynowski, Warszawa 2006, s. 51.

[xix] Tamże.

[xx] A. Leszkowska, Trzy w jednym Szymanowskiego, „Twoja Muza” 2006, nr 6 (19), s. 40.

[xxi] R. Ptach, dz. cyt., s. 17.

[xxii] E. Solińska, Harnasie rodem z „West Side Story, „Życie Warszawy” 1997, nr 264, s. 8.

[xxiii] Tamże.

[xxiv] S. Bukowski, Jak roztańczyć przemoc w rodzinie, „Express Wieczorny” 1997, nr 265, s. 7.

[xxv] Tamże.

[xxvi] J.S. Witkiewicz, Nie ta droga, „Rzeczpospolita” 1997, nr 267, s. 28.

[xxvii] Rzemiosło, zawód, warsztat.

[xxviii] Jakość.

[xxix] T. Chylińska, Skandal w operze?, „Ruch Muzyczny” 1998, nr 1, s. 27.

[xxx] J. Waldorff, dz. cyt., s. 61.

[xxxi] A. Leszkowska, Tryptyk polski, „Przegląd Techniczny” 1998, nr 4, s. 32.

[xxxii] S. Drajewski, dz. cyt., s. 4.

[xxxiii] Ten artykuł pisałam na przełomie lat 2018 i 2019. Wspominając o spektaklach w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, nie liczę gościnnego występu zespołu Cracovia Danza, który odbył się na narodowej scenie 23 listopada 2018 roku w ramach X Dni Sztuki Tańca.

[xxxiv] A. Leszkowska, Emil Wesołowski, choreograf, „Twoja Muza” 2006, nr 6 (19), s. 44.

[xxxv] Tamże, s. 43.

[xxxvi] Tamże, s. 44.

[xxxvii] K.K. Gardzina, Biel koszul, czerwień portek, „Życie Warszawy” 2006, nr 235, s. 8.

[xxxviii] J. Marczyński, Trudny sprawdzian z Szymanowskiego, „Rzeczpospolita” 2006, nr 233, s. 22.

[xxxix] A. Ginał, Taniec nie na miarę Szymanowskiego, „Dziennik” 2006, nr 146, s. 34.

Skrót artykułu: 

Na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie „Harnasie” Karola Szymanowskiego gościły pięciokrotnie w latach: 1951, 1966, 1982, 1977 i 2006. Po raz ostatni balet został zaprezentowany 24 listopada 2007 roku. Ze względu na krótki czas trwania „Harnasie” najczęściej były wystawiane z innymi dziełami Karola Szymanowskiego lub kompozytorów, których muzyka związana była z Podhalem – Mieczysława Karłowicza i Wojciecha Kilara. W niniejszym artykule podjęłam próbę opisania powojennych wystawień „Harnasiów” w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zrobiłam to na podstawie recenzji, wspomnień i wywiadów z artystami, a także zdjęć i programów ze spektakli oraz zachowanych fragmentów Polskiej Kroniki Filmowej, znajdujących się w repozytorium Filmoteki Narodowej.
Tekst jest kontynuacją artykułu zamieszczonego w poprzednim numerze „Pisma Folkowego” (2019, nr 144, s. 11–15).

Fot. E. Hartwig ze zbiorów Archiwum Państwowego w Warszawie: Fotografia z baletu „Harnasie” Karola Szymanowskiego, inscenizacja i choreografia: Stanisław Miszczyk, premiera 23 listopada 1966, Teatr Wielki w Warszawie; na zdjęciu: scena zbiorowa

Dział: 

Dodaj komentarz!