Od redakcji

"Komera" - słowo ostatnio modne w folkowym światku - spowodowało falę dyskusji jakiej "Muzykant" (internetowa lista dyskusyjna) jeszcze nie przeżył. Myślę, że podobne tematy są na wokandzie również wśród grających folk muzyków. Wszystko to za sprawą Brathanków i ich debiutanckiej płyty "Ano!" (Prezentacje str. 30), która zawojowała media i słuchaczy pod sztandarami folku.

Promocja tego wydawnictwa oparta jest na twardych regułach kapitalistycznego rynku - jeśli zainwestowało się duże pieniądze to muszą się one zwrócić z nawiązką. Trzeba przy tym wiedzieć, w co inwestować i to firmie Sony się udało. Mieli nosa. Z drugiej strony jak nie kupić tej płyty, skoro porównuje się ją do nowych nagrań Budki Suflera czy Kayah i Bregovicia.

I co my na to? Czy Brathanki to folk czy nie? (osobiście skłaniałabym się ku określeniu pop inspirowany folkorem) Czy komercja jest "be" czy "cacy"? Gdzie leży granica pomiędzy graniem satysfakcjonującym twórcę a muzyką chętnie słuchaną przez masy? Te problemy są również treścią felietonu Tomasza Janasa ("Folk a sprawa polska" str. 22). Jedni otwarci na zmiany zarzucają folkowi klaustrofobię i zasłanianie się elitarnością, inni biją na alarm - folk się komercjalizuje, ktoś na naszej pracy żeruje i na dodatek osiąga sukces. Muzycy "profesjonalni" zwęszywszy interes biorą się za folk, poszukują przez internet kumpli do grania na sezon koncertowy, opracują szybko 15 kawałków, objadą wszystkie festiwale ....

"Komercja to nie zarabianie pieniędzy na muzyce, komercja jest wtedy, kiedy gra się nie to, co się chce, a to czego oczekuje publika. Jeśli ktoś zaczyna grać konkretny rodzaj muzyki, bo "jest na to rynek" to znaczy że to jest komera." - Paweł Dziemski ("Slainte!" str. 25). Racja, tylko kto przyzna się, że gra, bo jest rynek .... Jak udowodnić (i czy jest sens), że ktoś gra z potrzeby ducha, tak jak Kroke ("Kroke" str. 8)?

A my? "Róbmy swoje, proszę Państwa, róbmy swoje ..." - jak mawiał Wojciech Młynarski. Nagrywajmy płyty. Ostatnio ukazały się: Carrantuohill "Between" (w promocję tego albumy była zaangażowana radiowa "Trójka"), "Etno Techno" Trebuniów - Tutków (z powodu tej płyty kapela jest posądzana o romans z "komerą") zadebiutowała "Jahiar Group", ukazała się bardzo niekomercyjna "Drabina do Nieba", która znajdzie też z pewnością swoich fanów.

Organizujmy koncerty, choćby kameralne jak w "Oczku"(Relacje str. 27) na Grójeckiej. Po ostatnich występach Orkiestry św. Mikołaja jestem pewna, że fani folku są wszędzie. Szkolmy się w grze na lirze korbowej i innych instrumentach ("Skrzypce zmechanizowane" str. 11), twórzmy festiwale - patrz "Nowa Tradycja" - spektakle, zespoły... No i oczywiście "Gadki z Chatki", które właśnie obchodzą czwartą rocznicę istnienia, co świętujemy zamieszczeniem w tym numerze indeksu tytułów (str. 34) zebranych od pierwszego numeru. Wyszła z tego spora dokumentacja działań folkowych.

I malujmy pisanki! Wszak wg wierzeń huculskich świat będzie istniał dopóki będziemy to robić.

Skrót artykułu: 

"Komera" - słowo ostatnio modne w folkowym światku - spowodowało falę dyskusji jakiej "Muzykant" (internetowa lista dyskusyjna) jeszcze nie przeżył. Myślę, że podobne tematy są na wokandzie również wśród grających folk muzyków. Wszystko to za sprawą Brathanków i ich debiutanckiej płyty "Ano!" (Prezentacje str. 30), która zawojowała media i słuchaczy pod sztandarami folku.

Promocja tego wydawnictwa oparta jest na twardych regułach kapitalistycznego rynku - jeśli zainwestowało się duże pieniądze to muszą się one zwrócić z nawiązką. Trzeba przy tym wiedzieć, w co inwestować i to firmie Sony się udało. Mieli nosa. Z drugiej strony jak nie kupić tej płyty, skoro porównuje się ją do nowych nagrań Budki Suflera czy Kayah i Bregovicia.

Dział: 

Dodaj komentarz!