Życie człowieka to szacunek do tradycji

Antoni Zoła

Prof. Antoni Zoła z ks. prof. Karolem Mrowcem w Instytucie Muzykologii KUL 2006 r., fot. R. Czyrka, z archiwum KUL

Pieśń czy też śpiew, wolałbym tak ogólniej mówić, trwa już od dawna. Od średniowiecza można mówić zarówno o pieśni religijnej w Polsce, jak i o ludowej kulturze religijnej.

Rys historyczny
Ludowe śpiewy religijne pojawiły się w Polsce, gdy lud zaczął włączać się do liturgii, używając ojczystego języka. Dokumenty, źródła pochodzące ze średniowiecza mówią, że kler śpiewał litteraliter, a lud vulgariter (cytuję za podręcznikiem księdza Feichta1). Co to znaczy? Znaczy, że już od średniowiecza wprowadzono dwujęzyczność. Liturgia odprawiana była po łacinie i oczywiście była niezrozumiała dla ludu. Kościół, zdając sobie z tego sprawę, pozwalał śpiewać tę samą pieśń duchownym po łacinie litteraliter, czyli zgodnie z literą zapisu łacińskiego, a ludowi w tłumaczeniu na język polski, czyli vulgariter. Jak te śpiewy wyglądały w średniowieczu, trudno dzisiaj powiedzieć, ponieważ dokumenty są niejasne i dosyć niepewne. Żeby tylko przybliżyć problem: na pewno wszyscy Państwo znacie historię naszej najstarszej pieśni, Bogurodzicy. Funkcjonuje ona w szesnastu przekazach wariantywnych, czyli w zapisie występują różnice. Co to oznacza? Oznacza, że już wtedy, w średniowieczu, wykonywano tekst i melodię na wiele różnych sposobów. I to jest podstawowa cecha, która pieśń kwalifikuje jako ludową, tzn. że ona jest interpretowana dość swobodnie, nie według zapisu. Oczywiście, trudno nazwać Bogurodzicę pieśnią ludową, ponieważ jej geneza jest inna i tutaj odsyłam do monografii Feichta2. Podaję ją jako przykład.
Dokumenty mówią jednoznacznie o śpiewach wykonywanych w ramach liturgii, nie wspominają jednak o innych pieśniach, wykonywanych poza liturgią. Choć takie – w szczątkowej formie – istniały zapewne już w średniowieczu. Wydaje się jednak, że ludowa pieśń religijna pojawiła się w Polsce na szerszą skalę dopiero w okresie reformacji, gdy ukazały się tłumaczenia łacińskich śpiewników liturgicznych na język polski. Wtedy też upowszechnia się polska pieśń religijna, która wykonywana jest przez lud zarówno w czasie kościelnych nabożeństw, jak i poza kościołem. W XVII i XVIII wieku istnieje takie dosyć oryginalne zjawisko uczestniczenia w liturgii. Proszę sobie wyobrazić, iż sieć kościołów nie była tak gęsta jak dzisiaj. Do kościoła jechało się bardzo daleko. Jeżeli ktoś przybywał konno lub jakoś inaczej i jazda trwała cały dzień czy dłużej, to nie po to by spędzić, jak dzisiaj, godzinkę w kościele i wracać do domu. Ten dzień trzeba było jakoś wypełnić. Zaczynano rano od prymarii, wcześniej śpiewali ci, którzy zdążyli przyjechać. Później trzeba było się posilić, więc szło się do karczmy. Jeszcze w uszach brzmiało …ite, missa est, ale w karczmie trzeba było piwo wypić. Te elementy religijne i świeckie przeplatały się. Później była suma, więc z karczmy, która na ogół była blisko, szło się na sumę. Po wysłuchaniu tej uroczystej mszy, trzeba było zjeść obiad – więc znowu do karczmy. Towarzystwo, coraz to bardziej wesołe, jeszcze wracało na nieszpory i dopiero potem do domów, najczęściej nocą. Do dzisiaj jeszcze w tradycyjnych kulturach nie można postawić granicy między sacrum i profanum. Ona gdzieś jest, ale jest płynna. Jedno zachodzi na drugie. Co szczególnie tutaj, w regionie radomskim, ma swoje odzwierciedlenie, ale o tym trochę później.
Pierwsze polskie pieśni są bardzo mocno związane z chorałem, zarówno melodie, jak i teksty łacińskie. Dlatego, jak Feicht wspomina, źródłem jest kerlesz – kyrie elejson, kerlesze albo elejsy. Cała liturgia odbywała się w języku łacińskim, to są bardzo długie teksty, lud się włączał jakimś prostym słowem i było to kyrie elejson.Co, oczywiście, Polacy przekształcili sobie w kerlesz. Podobna geneza pieśni występuje w Niemczech. Niemcy w swoich badaniach również to potwierdzają. To są początki. Później pieśń rozwija się już w czasie reformacji, upowszechniana w drukach. Nie było to jednak upowszechnienie na tak szeroką skalę jak później. Najczęściej ludowa pieśń religijna rozpowszechniana jest tradycją ustną.
Pieśń religijna w okresie reformacji coraz bardziej odbiegała od chorałowego wzorca i podlegała różnym nowym tendencjom stylistycznym i wyraźnym wpływom lokalnych upodobań. W okresie po reformacji możemy mówić o regionalizacji pieśni religijnej. Pojawiają się źródła, które świadczą, iż w różnych regionach, różnych ośrodkach pieśni mają nieco inny charakter. Dlatego też stare wydania śpiewników różnią się repertuarem, na przykład te wydane w Krakowie czy Warszawie.

Wiek XIX i XX
Zdecydowany rozkwit ludowej pieśni religijnej nastąpił w wieku XIX i trwał do lat siedemdziesiątych XX wieku. Zaczął się już właściwie w XVIII wieku, ale wiek XIX jest najbardziej znanym okresem rozwoju. Ludowa pieśń religijna w XIX i XX wieku rozwinęła się zarówno jakościowo, poprzez różnorodność stylów i form, jak i ilościowo. Duża część nagrywanego obecnie materiału pochodzi właśnie z XIX i początku XX wieku.
Już na początku XIX wieku udział ludowych śpiewów religijnych w kulturze muzycznej Kościoła w Polsce musiał być tak znaczny, że uwzględniali go najważniejsi twórcy śpiewników kościelnych. Na przykład Michał Marcin Mioduszewski we wstępie do wydanego w 1838 r. śpiewnika pisze, że uwzględnia to, co lud śpiewa, szczególnie w zmianach melodycznych. I rzeczywiście tak zrobił. Zapis Mioduszewskiego musiał być na tyle wiarygodny, że powołuje się na niego sam Oskar Kolberg. Ten śpiewnik, rozpowszechniony w XIX wieku, odegrał dużą rolę w kształtowaniu się ludowego śpiewu religijnego w Polsce. Dla wielu nagrywanych jeszcze dziś pieśni jest punktem odniesienia.
Z dziewiętnastowiecznych śpiewników warto jeszcze zwrócić uwagę na zapis niektórych śpiewów liturgicznych wywodzących się z chorału gregoriańskiego sporządzony przez ks. Jana Surzyńskiego. Do takich wydawnictw zaliczyć możemy Directorium chori z 1885 r. oraz inne śpiewniki przeznaczone dla ludu. Wymienione przeze mnie Directorium chori jest ważne, ponieważ w recepcji ludowej nie znajdziecie Państwo tego śpiewu gregoriańskiego, który jest dzisiaj publikowany w oficjalnych księgach liturgicznych. Obecnie lansowana jest tak zwana wersja solezmeńska. Jest ona oparta na badaniach benedyktynów z Solesmes. Natomiast wersja opublikowana przez księdza Surzyńskiego jest wersją cecyliańską. Surzyński był cecylianistą i skłaniał się ku modyfikacji chorału gregoriańskiego w stylu postpalestrinowskim. I dlatego w Polsce usłyszycie Państwo melodie gregoriańskie prawie dokładnie tak, jak zapisał je Surzyński, i są one odległe od tych drukowanych współcześnie wersji solezmeńskich. Wersje melodyczne wielu chorałów Surzyńskiego bliskie są tym, które spotykamy w terenie.
Podobnie ważną funkcję mają różne wydania śpiewnika ks. Siedleckiego z połowy XX wieku. Najbliższe wersji terenowej jest chyba wydanie jubileuszowe z 1928 r. Jest ono bardzo rozpowszechnione. Lud wprawdzie nie posługiwał się nutami, nikt nie potrafił ich odczytać poza nielicznymi wyjątkami, ale ludzie posługują się tekstami z tego śpiewnika. I te wersje najczęściej można spotkać.
Źródłem dla ludowej pieśni religijnej są nie tylko oficjalnie wydane śpiewniki, modlitewniki czy też książeczki do nabożeństwa. Na przełomie XIX i XX wieku masowo pojawiają się druki ulotne, obejmujące najczęściej teksty, rzadziej melodie różnych pieśni. Pieśni te obejmowały bardzo rozległą problematykę. Były to najczęściej opowieści związane z miejscowymi kultami, na przykład śpiewy do Matki Boskiej Częstochowskiej, Kalwaryjskiej. Najczęściej są to tzw. pieśni hagiograficzne, czyli opowiadające historię życia świętych. Drukowane były również pieśni historyczne, np. o wyprawie Jana Sobieskiego na Wiedeń. Szczególną popularnością cieszyły się legendy o cudach, np. o cudownym przedłużeniu dnia. Pieśni religijne pełniły ważną funkcję, ponieważ były na ogół źródłem wiedzy ludu. Przekazy te były przez ludzi przyjmowane z wiarą – jak prawda historyczna. Dla większości naszych informatorów wiedza podręcznikowa z historii jest mniej istotna niż wiedza pochodząca z druków ulotnych czy tekstów pieśni. To jest dla nich wiedza, która pozwala im utożsamiać się z pewnymi faktami. Będę Państwu później prezentował te pieśni, a wśród nich pieśni moralizujące – o czterech przykazaniach lub o rzeczach ostatecznych. Niektóre z nich są humorystyczne, np. o pijakach – jest to zachęta do porzucenia alkoholizmu. Druki ulotne zawierają także różne opowieści sensacyjne oparte na lokalnych wydarzeniach. Katalog tych tekstów, opublikowany przez Estreichera, zawiera ogromną ilość tytułów pieśni. Oprócz nich pojawia się mnóstwo, których Estreicher nie ujął. Druki ulotne były najczęściej kolportowane przez odpustowych dziadów, którzy sprzedawali teksty i je wykonywali. Dlatego też pieśni te często nazywamy dziadowskimi. Taki tytuł nosi książka Nyrkowskiego Karnawał dziadowski, gdzie znajdziecie Państwo mnóstwo przykładów druków ulotnych tego typu. Jeszcze dziś w terenie można spotkać wiele z nich. W niektórych domach przechowywane są ogromne zbiory liczące po kilkaset druków. Z takim zbiorem spotkaliśmy się między innymi tutaj, w regionie radomskim. Prawie połowa z prezentowanych przeze mnie pieśni pochodzić będzie z tych druków ulotnych. Są one niezwykle ciekawe, ponieważ zawierają elementy zarówno religijne, jak i świeckie.
W latach siedemdziesiątych XX wieku inspiracją do przypomnienia sobie starych pieśni i tworzenia nowych była wędrówka obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W całej Polsce powstało wtedy kilkaset pieśni, których teksty zapisywano ręcznie w zeszytach, a melodie przekazywano drogą ustną. Zeszyty te stanowią również ważne źródło do badań nad ludowym śpiewem religijnym. Zetknęliśmy się z dużą ich ilością, ale ludzie są do nich tak przyzwyczajeni, że raczej nie chcą tego oddać. Pani mówi: „To moja babcia pisała, to jest pamiątka rodzinna”. Ale przeglądaliśmy te zeszyty. Oczywiście, nie ma tam zapisów nutowych. Natomiast w Tczowie natknęliśmy się na taką ciekawostkę. Otóż jeszcze w średniowieczu stosowano tak zwany zapis neumatyczny. Polegał on na tym, że zamiast nut zapisywano kierunek ręki dyrygenta, kierunek ruchu melodii. Otóż w Tczowie informatorki, żeby sobie przypomnieć, w którym miejscu jest wyżej, a w którym niżej, znaczyły nad sylabami strzałki. Taka neumatyka na użytek domowy. Oczywiście, one to robiły, nie wiedząc o tym, że precedens takiego zapisu już kiedyś istniał.

Żywa tradycja
Po krótkich informacjach źródłowo–historycznych należy postawić pytanie: czym są dzisiaj ludowe śpiewy religijne? Czym jest tak zwana „żywa tradycja” w Polsce? Przy okazji chciałbym przypomnieć, że termin „żywa tradycja” został wprowadzony przez ks. Bartkowskiego, upowszechnił się i przyjął w literaturze muzykologicznej. Ludowe śpiewy religijne nazywa się przekazami z „żywej tradycji”.
„Żywa tradycja” to zasób śpiewów religijnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie najczęściej drogą pamięciową. Pamięciowy przekaz to bardzo istotny element. Druki ulotne czy też zeszyty nie służyły ludziom do dokładnego czytania tekstów, tylko po to, żeby mieć pewność, iż się nie pomylą. Dlatego informatorka trzyma tekst, a śpiewa z pamięci. Potrafi nawet w odpowiednim momencie odwrócić kartkę, bo wie, ile zwrotek jest na stronie, ale nie patrzy w ogóle w tekst. Natomiast co do melodii, oczywiście żadnych zapisów nutowych nie ma, dlatego przekaz jest absolutnie pamięciowy. Ze względu na to, że tekst jest pisany, wariabilność tekstowa w pieśniach religijnych jest stosunkowo niewielka. Natomiast przekaz melodii, który odbywał się zawsze drogą pamięciową, cechuje ogromna wariabilność różnego typu.
Repertuar religijnych pieśni na wsi charakteryzuje się specyficzną funkcją religijno-kulturową i towarzyszy życiu człowieka we wszystkich jego przejawach. Do niedawna funkcja ta łączyła się z dużą dozą autentyzmu. Ludzie śpiewali pieśni religijne i uczestniczyli w życiu religijnym i kulturowym. Wynikało to wewnętrznej potrzeby, a nie z bardziej interesownych pobudek. Życie człowieka rozumiano jako rodzaj continuum, stąd duży szacunek do tradycji przodków i dbałość o przekazywanie wartości następnym pokoleniom. To moje stwierdzenie oparte jest na wypowiedziach wielu informatorów między innymi z Radomskiego. Przeglądałem protokoły z badań i jedna z informatorek mówi, że to, co ona śpiewa, to nie jest jej wytwór ani nie jest to twórczość jej babki, od której się uczyła. Ona jest takim przekazicielem, ona to przyjęła i teraz martwi się tym, że nie może tego dalej przekazać. To jest jej bardzo poważny problem. Jej wnuczka jakoś nie interesuje się tym śpiewem, ale znalazła sobie we wsi młodą dziewczynę, która lubi śpiewać, więc postanowiła chodzić do niej i zachęcać ją – może to ona przejmie.
To jest rzeczywiście poważny problem, dlatego że continuum nie może być przerwane – tradycja, ciągłość to dla informatorów ważna sprawa. W badanych społecznościach zauważono coś w rodzaju kulturowego normatywu polegającego na tym, że pewne wzorce były dość ściśle respektowane. Jeżeli na przykład w Częstochowie spotka się wiele pielgrzymek i ktoś usłyszy, że ktoś śpiewa z takim samym zawijasem, to następuje identyfikacja – to jest „nasz”.
Przytoczę historię, którą opowiadał mi jeden z księży, absolwent naszej muzykologii, który przebywał na stypendium w Stanach Zjednoczonych, a sam pochodzi spod Tarnowa. Odprawiał mszę w jednym z ośrodków polonijnych i w pewnym momencie usłyszał tarnowski wariant jednej z pieśni. Podszedł do kobiet, które śpiewały i spytał, skąd są – oczywiście spod Kolbuszowej, teren dość bliski. Czyli nastąpiła identyfikacja poprzez wzorzec kulturowy. To jest właśnie norma, w której funkcjonuje jednostka. Wybitny wykonawca występujący solo miał na ogół dużą swobodę interpretacji, ale w grupie podlegał kulturowym wzorcom. Mieliście Państwo przed moim wykładem przykład, kiedy grupka grała na skrzypcach i pan Marian Bujak to spotkanie prowadził. To był ten normatyw kulturowy. On to tak grał, a nie inaczej. Każdy z uczestników robił drobne warianty, ale starał się je niwelować, by być idealnie blisko wzorca.
Ludowe śpiewy religijne w Polsce tworzą ogromnie bogaty i zróżnicowany repertuar. Dotychczasowe badania pozwoliły utrwalić około 22 tysiące przekazów. Wiele z nich jest regionalnymi wariantami tych samych pieśni choć wiele występuje tylko w określonym regionie czy nawet parafii. Trudno wykonać dokładne obliczenia procentowe, zdaje się jednak, że około 2/3 pieśni religijnych występuje w całej Polsce, a pozostałe tylko w niektórych regionach.
Ludowe pieśni religijne możemy podzielić, stosując wypróbowane kryterium, wprowadzone przez ks. prof. Bartkowskiego. Sam podział jest skomplikowany i przebiega dychotomicznie. Pieśni możemy podzielić na kościelne i pozakościelne. Kościelne to te, które funkcjonują tylko w kościele, pozakościelne to te, które są śpiewane poza kościołem. Inny podział, który występuje w poprzek w stosunku do poprzedniego – wyróżnia pieśni obrzędowe i nieobrzędowe. Wśród pieśni kościelnych i pozakościelnych mogą być te związane z obrzędem lub występujące poza nim. Jest jeszcze inny podział – na pieśni związane z rokiem kościelnym i funkcjonujące poza rokiem kościelnym.
Jak widać podana wyżej typologia nie jest prosta. Linie podziału przebiegają w wielu kierunkach. Podobnie skomplikowana jest typologia pieśni ze względu na podziały muzyczne. Tym bardziej, że geneza zjawisk muzycznych została zatarta poprzez różne nawarstwienia historyczne, lokalne czy też indywidualne upodobania wykonawców. Ogólnie rzecz biorąc, w badanym repertuarze występują trzy warstwy. Warstwa najstarsza, „archaiczna”, sięga genetycznie do chorału gregoriańskiego albo monodii średniowiecznej. Występuje bardzo rzadko. Do tej grupy należą pieśni znane już tylko pojedynczym wykonawcom, które jakimś cudem przetrwały w ich pamięci. Druga jest warstwa średnia, młodsza i obejmuje najliczniejszy repertuar. Występują tu pieśni pochodzące przeważnie z XVIII i XIX wieku, a także te z początku XX wieku do 1939 r. Cezura drugiej wojny światowej jest dość ważna, ponieważ wówczas nagle przestały istnieć mocno rozwinięte wydawnictwa sprzed wojny i skończył się kolportaż tekstów pieśni. Wraca to dopiero po wojnie, ale w zupełnie innych warunkach. Repertuar tej grupy jest dosyć dobrze znany i wykonywany przez większość informatorów. Jest to repertuar najbardziej zróżnicowany pod względem stylów i form. I wreszcie warstwa najnowsza – to repertuar z drugiej połowy XX wieku. Śpiewy te jeszcze nie zostały zakorzenione w „żywej tradycji”. Proces ich utrwalania będzie jeszcze trwał. Pieśni te częściowo nawiązują do dawnych wzorów. Należą do nich śpiewy maryjne związane z wędrówką obrazu, które powstały w latach siedemdziesiątych. Do grupy tej należą również inne pieśni religijne, w których pojawiają się elementy kulturowo obce polskiej tradycji, np. negro spirituals.

Antoni Zoła

Fragment zapisu wykładu wygłoszonego w trakcie Taboru w Chlewiskach w 2003 r.. Pierwodruk: Ludowe śpiewy religijne w Polsce i na Radomszczyźnie, „Wędrowiec” 2003, nr 4; dzięki uprzejmości MuzykaTradycyjna.pl

1 H. Feicht, Studia nad muzyką polskiego Średniowiecza, oprac. Z. Lissa i in., Kraków 1975.
2 Tenże, Bogurodzica, Wrocław 1962.

Skrót artykułu: 

Pieśń czy też śpiew, wolałbym tak ogólniej mówić, trwa już od dawna. Od średniowiecza można mówić zarówno o pieśni religijnej w Polsce, jak i o ludowej kulturze religijnej.

Fragment zapisu wykładu wygłoszonego w trakcie Taboru w Chlewiskach w 2003 r.. Pierwodruk: Ludowe śpiewy religijne w Polsce i na Radomszczyźnie, „Wędrowiec” 2003, nr 4; dzięki uprzejmości MuzykaTradycyjna.pl

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!