Smaki śląskiego dzieciństwa
Moje smaki dzieciństwa kojarzą mi się z niewyszukanymi, choć nieraz wymagającymi wiele pracy potrawami codziennymi i świątecznymi.
fot. Wikimedia: Żur śląski
Moje smaki dzieciństwa kojarzą mi się z niewyszukanymi, choć nieraz wymagającymi wiele pracy potrawami codziennymi i świątecznymi.
fot. Wikimedia: Żur śląski
Warszawski Dworzec Centralny. Godzina 5:00 rano, ostatnia niedziela wakacji 2019 roku. Większość ludzi myślami albo fizycznie wraca już do domu, do pracy i szkół. Ale my właśnie wyruszamy w naszą kolejową podróż po środkowej Europie.
Fot. E. Jasińska: Brama Prawczicka
21 stycznia 2021 roku zmarł Erwin Sówka, ostatni przedstawiciel Grupy Janowskiej i artysta, którego biogram figuruje w Światowej Encyklopedii Sztuki Naiwnej. Trudno myśleć i mówić o nim jako o artyście naiwnym czy prymitywiście. Najbardziej odpowiednia wydaje mi się forma – intuicyjny, nie tylko jako ten, który bez formacji artystycznej poszukiwał najlepszych dla siebie form wyrazu, ale także jako ten, który przeczuwając więcej, dzielił się odkrytymi (czasem objawionymi) ideami z odbiorcami jego sztuki.
Fot. Erwin Sówka, „Iluzja dnia”, 2008, płótno, farba olejna, Muzeum Śląskie w Katowicach – MŚK/PLN/531
Pierwszy raz natknęłam się na pieśń wielojęzyczną, przesłuchując nagrania archiwalne z woj. opolskiego, powstałe w latach 50. XX wieku. Pieśń weselną, w której obecne były niemieckie oraz śląskie czy polskie słowa, zaśpiewała Ludwika Sobota z Popielowa. Ogólnie rzecz biorąc, piosenka jest żartobliwym zaproszeniem na wesele oraz składaniem życzeń młodej parze. Całego tekstu nie udało mi się zrozumieć, ale zanotowałam kilka słów: „libujcie się vie zwei Tauben”, „jou tez nie mą nic na gegen”, „bądźcie zawsze zufrieden”. Po piosence zarejestrowany został jeszcze komentarz osoby obecnej przy nagrywaniu: „taka mieszana”. Dla mnie, mieszkanki Śląska mieszanie języków nie było niczym zdumiewającym ani nowym.
fot. z arch. autorki: Józef Raudzis podczas nagrań
Książka Anny Lerch-Wójcik, zatytułowana Pełny bonclok. Tradycje kulinarne w podmiejskich dzielnicach Jastrzębia Zdroju, formalnie powstawała w latach 2008–2018, a nieformalnie pisała ją życiem codziennym i świątecznym śląska biografia prywatna wrażliwej na kontakt kulturowy, świadomej siebie antropolożki.
Kapela Bałamutki. Kadr z programu „Dzika muzyka. Waloszki z górniczego świata”. TVP Kultura; źródło: www.vod.tvp.pl
Wszelka obrzędowość i system wierzeń odległej dziś w dziejach przedchrześcijańskiej Europy, jak wiadomo, były nierozerwalnie związane z cyklicznością przyrody i licznymi zjawiskami naturalnymi. Zależność ta zauważalna jest w pierwotnych wierzeniach również innych kręgów kulturowych, gdzie zmienność pór roku czy obserwacje astronomiczne organizowały życie codzienne i duchowe danej społeczności. „Szczególną formą sacrum było kultywowanie, wręcz religijne traktowanie zjawisk, z którymi człowiek stykał się codziennie, takimi jak: słońce, gwiazdy, księżyc, woda, ogień, ziemia, las, a nawet zwierzęta”. Ważnymi momentami były przesilenia oraz równonoce. Czas ten obfitował w liczne obrzędy. Po dotarciu do Europy nowej religii, dostrzegamy „próby koordynacji rytmu świąt liturgii chrześcijańskiej z rytmem obrzędowości tradycyjnej, opartej na powtarzających się zjawiskach roku naturalnego (...)".
Dolnośląski Zespół Pieśni i Tańca ,,Nowa Ruda” powstał przy Noworudzkim Ośrodku Kultury we wrześniu 1971 roku. Założycielem był Jarosław Wojciechowski, wieloletni członek Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze”, pełniący funkcję kierownika działu artystycznego Noworudzkiego Ośrodka Kultury. Stroną muzyczną zajmowali się: Lech Łuczak – kierownik muzyczny, prowadzący kapelę ludową i grupę wokalną, oraz Maria Wójcik i Jerzy Łapka, pełniący funkcję korepetytorów muzycznych. W pierwszy skład zespołu wchodzili głównie górnicy i uczniowie miejscowej szkoły górniczej (obecnie, po rozszerzeniu programów edukacyjnych, Noworudzkiej Szkoły Technicznej).