Nie ma drugiego takiego [folk a sprawa polska]
No tak, moje „najgorętsze” lubelskie wspomnienia to również te zimowe, zanim da się wiosną „spłynąć z pierwszym lodem”. Cóż, dziś, gdy piszę ten tekst, jesień w pełni, do zimy tuż, a o Lublinie można tylko pomarzyć – z perspektywy pięciuset kilometrów, które dzielą go od Poznania, w tym dziwnym czasie pandemii koronawirusa. A Lublin to (dla mnie) przede wszystkim Orkiestra św. Mikołaja, Mikołajki Folkowe, „Pismo Folkowe”. To przecież nie przypadek, że wszystkie się ze sobą wiążą.