Z żydowskiej katarynki Karsten Troyke
Nie pamiętam już, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z piosenką w języku jidysz. Chyba w 1997 roku, gdy wracałem do Krakowa ze zjazdu Mensy w Lądku-Zdroju i kierowca puścił kasetę z piosenkami Gebrider Moischele. Zresztą wtedy jeszcze nie odróżniałem muzyki klezmerskiej od muzyki ze „Skrzypka na dachu”, z całym szacunkiem dla tego ostatniego oczywiście. Na pewno już tańczyłem w kole podczas koncertu Szalom na Szerokiej w 2003 roku, jakoś też wtedy pojawił się Mordechaj Gebirtig. Co było pomiędzy tymi wydarzeniami? Nie pamiętam.