Piosenka będąca znakiem rozpoznawczym Orkiestry, więc została nagrana aż w czterech (!) wersjach. Jej melodia, wbrewtemu, co zawsze mysleliśmy, nie pochodzi z Węgier, lecz z Mołdawii. Najpierw znaleźliśmy słowa bez melodii. Potem na kasecie Kati (Katalin) Szvorák znaleźliśmy melodię pasującą idealnie do tych słów. A w 1995 roku zaśpiealiśmy ją razem z nią na Mikołajkach Folkowych - na zdjęciu:
Fot. z wideo nagranego przez Maćka Szajkowskiego.
Metrum 4/4. W tej piosence ważna jest historia, co w połączeniu z prostotą węgierskiego utworu Kati Szvorák, pohamowało nasze aranżacyjne zapędy. Przygrywki są cały czas takie same i służą do oddzielania części historii, tworzenia suspensu i podkreślania nastroju. Dlatego też piosenka ta jest tak lubiana zarówno do słuchania jak i wykonywania samemu.
Przygrywka x 2
h h h h | h h h h
A A A A | A A A h
h
Z wysokiego pola, z rajskiego podwórza
A h
Zakochał się Jasio w Maniusi jak róża.
Gdy się Mani matka o tym dowiedziała,
Poszła do murarzy, murować kazała.
Przygrywka
Murarze, murarze, prośbę do was wnoszę
Wymurujcie wy mi, o co ja was proszę.
Murarze, murarze prośbę wysłuchali
Nadobnej Maniusi więzień zbudowali.
Przygrywka
A gdy usłyszała pierwszy dzwonek z wieży
Puśćcie mnie matusiu, Jasio chory leży!
A gdy usłyszała drugi dzwonek z wieży
Puśćcie mnie matusiu, Jasio w trumnie leży!
A gdy usłyszała trzeci dzwonek z wieży
Puśćcie mnie matusiu, Jasio w grobie leży!
Przygrywka
Ta niedobra matka puścić ją nie chciała
Maniusia w więzieniu trzy razy zemdlała.
Przygrywka x 2
Jasia pochowali na środku cmentarza
A Maniusię jego zaraz koło niego.
Na Jasiowym grobie wyrosła lelija
Na Maniusi grobie śliczna konwalija.
Przygrywka
Gdy się Mani matka o tym dowiedziała
Wzięła ostry sierpek, kwiaty pościnała.
A gdy je ścinała krew się strugą lała
Jakie serce miała, że nie zapłakała!
Przygrywka
Żródło
Bezpośrednie źródło: nagranie Katalin Szvorák na nieznanej kasecie. Pierwotne źródło: mołdawska pieśń ludowa ze wsi Klézse „Przylatuje do mnie ptaszek”, zebrana przez Sándora Veressa z 1930 roku http://systems.zti.hu/br/hu/search/174?inc=A+kicsi&col=10
Muzycy, instrumenty, aranż, słowa
Joanna Makaruk "Ejsza" - śpiew, tamburyno
Marcin Skrzypek - dutar (czyli tar)
Stefan Darda - mandola
Urszula Kalita - sopiłka
Magdalena Szakiewicz - bęben basowy
Paweł Tymochowicz - bębny
Bogdan Bracha - lira korbowa, skrzypce (?)
Dużo jest w tej piosence transowego burdonu. Jej kręgosłupem są dwa głosy grane przez dutar (właściwie: tar) i mandolę, które grają budron dzielony na pojedyncze nuty. Dutar tak przygrywa mandoli a dodatkowo oba instrumenty grają w ten sposób melodie lub dłuższe nuty. Na ich dwugłosie lira korbowa, sopiłka też z burdonem, bębny, taburynko nabudowują dynamikę i napięcie. W oddali lira i sekund skrzypiec tworzą pulsujące jednostajnie tło.
Wiekszość z tych instrumentów świetnie słychać, np. mandolę z jej zróżnicowanym pod względem barwy strunami (miała ona podwójne struny róznej grubości strojone w oktawach). Wszystko tu do siebie pasuje pod kątem naturalnej, miękkiej szorstkości archaicznego brzmienia, przypominającego muzykę dawną, co jest niewątpliwie zasługą węgierskiego pierwowzoru.
Historia o "złej matce" opowiedziana w piosence sprawia wrażenie jednej z tych, w których nie trzeba się doszukiwać głębszego sesnu. Jest ona tak stara i archaiczna jak brzmieniowy klimat akompaniamentu. Z mitami się nie dyskutuje. A jednak, biorąc ją na poważnie, można dojść do ciekawych wniosków, czego przykładem jest poniższa refleksja Krzysztofa Trzałkowskiego, jednego z jej słuchaczy. Ciekawostka: motyw roślin (głogu) rosnącego na grobach kochanków można znaleźć w historii Tristana i Izoldy.
O piosence z "Czasu do domu":
Melodia tej pieśni pochodzi z Węgier, a słowa są tekstem polskiej ballady z okolic Zamościa. Ze względu na przewijające się w niej wątki, etnografowie skatalogowali ją dość beznamiętnie jako "Śmierć obojga kochanków. Przeszkody w małżeństwie. Zamurowana dziewczyna." Tytułowe "wysokie pole" to gospodarka Niebieskiego Dziedzica, "z wysokiego pola" znaczyć więc może "z wyroku boskiego". Zła matka egzekwuje swoją rodzicielską władzę do tego stopnia, iż wchodzi w konflikt z prawem boskim. Konsekwencją tego nie jest jednak kara, jak można by tego oczekiwać, lecz zaburzenie naturalnego porządku, swego rodzaju zwyrodnienie. Kiedy już po śmierci kochanków ich przeznaczenie objawia się symbolicznie poprzez wyrosłe na grobach kwiaty, matka sięga po sierp zmieniając się w swoje przeciwieństwo - z dającej życie, staje się alegorią śmierci.
Feedback
Joanna Kijowska ("Ejsza" Makaruk): Pamiętam, że piosenka powstawała na naszym zgrupowaniu na Roztoczu. Mieliśmy melodię i Bogdan dał mi zadanie dopasowania do niej słów jakiejś polskiej ballady. Szukałam (chyba w zbiorze Polska Ballada Ludowa) takiej, której słowa będą pasowały do melodii węgierskiej. Padło na "Z wysokiego pola". Jeszcze na zgrupowaniu zaczęliśmy to ćwiczyć z Marcinem i Stefanem. Potem doszły inne instrumenty. Ćwiczyło się wtedy z walkmanem na kasety i słuchawkami. Zaśpiewanie z Kati (bo oprócz tamburyna to śpiewam :-) ) było czymś niesamowitym. Jednak chyba najbardziej wzruszyłam się kiedyś na koncercie w Warszawie kiedy takie małe dzieci przed sceną zaśpiewały całą piosenkę razem ze mną.
Pamiętam, że jeszcze w pierwszym składzie Orkiestry śpiewano ją po węgiersku (Iza Kuruś).
Krzysztof Trzałkowski: Ta piosenka wzbudzała we mnie zawsze pewien niepokój. Chyba ze względu, na niezrozumiałe okrucieństwo matki. Nawet znalazłem wytłumaczenie dla jej postępowania. Mania była nieślubnym dzieckiem, a jej ojcem był ojciec Jasia. Stąd za wszelką cenę chciała niedopuścić do tego związku...
Kati Szvorák
Poniższe nagranie - dostepne na Facebooku - jest autorstwa Macieja Szajkowskiego z Kapeli ze Wsi Warszawa. Wielkie dzięki! Trzeba tu dodać, bo czasy się zmieniły, że ktoś taki jak Kati Szvorák był wówczas dla nas istotną nierzeczywistą. Z nieosiągalnych wyżyn muzycznych. Nie było wtedy takiej dostępności i mobilności wszystkiego, jak jest dzisiaj. Ale na szczęście mieliśmy Mikołajki Folkowe, które służyły nam do spełniania marzeń. Dzięki nim mogliśmy zaprosić i spotkać osoby i grupy, z których czerpaliśmy inspiracje. To było jedno z takich marzeń i chwil ich spełniania. Aha, i warto też wspomnieć, że połączeniem polskich słów i węgierskiej melodii o wiele lat ubiegliśmy Brathanki z ich "Czerwonymi koralami".
Nie wiem tylko, czemu powiedziałem po tym występie, że w węgierskim oryginale jest to piosenka o "szczęśliwej miłości" i że jak się kochamy to jesteśmy jak "dwa ptaszki". Jakkolwiek nie mogę tego udowodnić, ale jest to kolęda i tego się będę trzymał.