Kołomyjka jarocińska

« Wróć do strony głównej Śpiewnika

Piosenka długi czas będąca znakiem rozpoznawczym Orkiestry. Motoryczna i zachęcająca do śpiewu nawet osoby wstydliwe. Nazywa się "jarocińska", bo powstała na festiwalu muzyki rockowej w Jarocinie w 1991 roku. Specjalnie na występ podczas tego festiwalu.

Orkiestra na scenie folkowej w Jarocinie, 1991 rok. Fot. Agnieszka Matecka.

Remix Studia AS ONE - odtwarzacz MP3

Metrum 2/4. W huculskich kołomyjkach jest coś z muzyki punkowej: prostota i żywioł. Więc tę piosenkę, trzeba grać i śpiewać tak, jak kojarzy się Jarocin: motorycznie i do przodu. Warto tylko sprawdzić dokładność melodii, bo ona ma akurat większe znaczenie niż w muzyce punkowej.

d f d f | d d d d | d f d d | c g - -
b g c b | g g g g | b g c b | g g - -

Przygrywka na zwrotce

Przygrywka na zwrotce | x 2

g           C
Jak ja tuju kołomyjku
g           C
Zaczuju, zaczuju

g           C
Czerez tuju kołomyjku
g          C
Doma ne noczuju.

Przygrywka na zwrotce

Oj lehońka kołomyjka
Lehońka, lehońka
Czerez tuju kołomyjku
Bołyt hołowońka.

Przygrywka na zwrotce | x 4

Bołyt mene hołowońka
I med-że płeczamy
Treba by mi dochtoryka
Z czornymy oczamy.

Przygrywka na zwrotce | x 2

solo cymbałów

Przygrywka na zwrotce | x 2

solo bębna

Przygrywka na zwrotce | x 2

Oj, ne toho dochtoryka
Szczo dobre likuje
Ałej toho dochtoryka
Szczo dobre ciłuje.

Oj ne toho dochtoryka
Szczo by znaw lyczyty
Ałej toho dochtoryka
Szczo by znaw lubyty.

Przygrywka na zwrotce | x 3

lehońka - leciutka
zaczuju - usłyszę; czuty - słyszeć
bołyt mene [...] med-że płeczamy - boli mnie między plecami; bolą mnie plecy

Muzycy, instrumenty, aranż

Bogdan Bracha - sopiłka, śpiew
Stefan Darda - cymbały, śpiew
Paweł Tymochowicz - bałałajka, śpiew
Magdalena Szakiewicz - bęben basowy, śpiew
Bożena Szpryngiel (Sosnowska) - basy podhalańskie (czyli wiolonczela z 3 strunami G-D-A), śpiew
Marcin Skrzypek - gitara, śpiew
Joanna "Ejsza" Makaruk (Kijowska) - śpiew, marakasy
Sylwia Komincz (Piekarczyk) - śpiew
Anna "Mała" Jasińska (Łukasiewicz) - śpiew
Magdalena Szakiewicz - bęben basowy, śpiew

Geneza tej piosenki jest bardzo naturalna: kiedy Orkiestra przyjecha do Jarocina, pojawił się problem "Co my tu zagramy?". Cześć ekipy była świeżo po powrocie z Huculszczyzny, osłuchana z kołomyjkami. Wydawały się one pasować duchem do Jarocina, tylko trzeba go było jakoś oddać przy użyciu takich instrumentów jak bałałajka, gitara klasyczna, basy podhalańskie czy sopiłka. Okazało się, że bałałajka grająca jednostajnie gęste g mol i C dur daje transowy groove, który można wzmocnić gitarą i w zasadzie cokolwiek się do tego nie dołączy, samo znajdzie swoje właściwe miejsce: domra, cymbały, bęben i basy. Nie trzeba było za wiele kombinować, brzmienie po prostu nabudowało się brzmienie różnymi rejestrami i barwami, tworząc falującą rytmicznie ścianę. Na to wystarczyło tylko nałożyć świergocącą sopiłkę oraz dialog męskiego i żeńskiego chóru, aby dzieło było skończone.

Podchodząc do ludowej muzyki intuicyjnie i bezkompleksowo (dosłownie, bo muzycy Orkiestry byli amatroami i świeżymi samoukami), wydobyto z niej bardzo nowoczesne wibracje współbrzmiące ze współczesną, miejską wrażliwością. Nawet tak proste pomysły jak solo cymbałów i bębna brzmiały kosmicznie. Było to jedno z większych odkryć muzyki folkowej tamtych czasów - że tak prosto można osiągnąć tak sugestywny efekt. A jeśli komuś tego za mało, może kombinować z innymi tempami, akcentami, jak my w drugim nagraniu tej piosenki z 2002 roku.

Orkiestra w Jarocinie

O Orkiestrze na Jarocinie wspomina Wojciech Osoowski w audycji Wioska Folkowa w Jarocinie:

Organizatorzy borykali się [...] z lękiem o to, czy publiczności - melomanom o bardzo skrajnie wyrobionych gustach - przypadnie do gustu taka propozycja. Po drugie, szukali czegoś mocniejszego, folkrockowego. Występ Orkiestry św. Mikołaja entuzjastycznie przyjęło aż około 700 słuchaczy.

Niewątpliwie i miejsce, i czas i sama muzyka były takie, że obawy okazały się płonne. Na początku lat 90-tych Orkiestra była grupą ludzi nie pasującą do żadnych schematów. Widzimy ich na zdjęciu, które dzis można by zatytułować EKIPA. Była to grupa młodych, urodziwych ludzi, ale ich stylówa była zupełnie odjechana (jakbyśmy dziś powiedzieli). Publiczność znała te ludowe ubiory i ludową muzykę, ale z wystepów zespołów pieśni i tańca w telewizji czy festiwali folklorystycznych. Czyli z kulturalnej propagandy PRL-u. To własnie wtedy słowa folkor-folklorystyczny stały się synonimem słów skansen-konwencjonalny. Ludzie znali ten klimat, ale żeby ktoś traktował go poważnie jako część swojego stylu, publicznego? Wewnętrzne podobieństwo tej grupy, inne fryzury, nawet typy urody, pewność siebie, autentyzm, swobodna niedbałość - sugestywność image'u.przywodziła na myśl Beatlesów albo Rolling Stonesów, oczywiście z zachowaniem proporcji, ale jednak.

A Jarocin był naturalnym miejscem dla takich performace'ów. Z pewną nieśmiałością zespół wkroczył między publiczność znaną z wcześniejszych festiwali: w wyćwiekowanych kurtkach i z kolorowymi irokezami na głowach. Ale oni tylko szturchali jeden drugiego łokciami i mówili z nutką zaskoczenia a może też zazdrości: "Zobacz, ale się poprzebierali!" (Fot. Agnieszka Matecka lub ktoś inny jej aparatem, jeśli chodzi o zdjęcie na którym siedzi ona z bałałajką.)

 

« Wróć do strony głównej Śpiewnika