Król portugalskiej melancholii
Chyba jeszcze nigdy dotąd portugalskiej muzyki nie chciała śpiewać zagraniczna artystka tak fantastyczna i tak wielka jak Anna Maria Jopek zachwycał się podczas wizyty w Polsce Camané, król fado.
Chyba jeszcze nigdy dotąd portugalskiej muzyki nie chciała śpiewać zagraniczna artystka tak fantastyczna i tak wielka jak Anna Maria Jopek zachwycał się podczas wizyty w Polsce Camané, król fado.
On urodzony 27 lat temu w Sewilli. Ona przed 31 laty w Jerez de la Frontera. On gra, ona tańczy. Ostatnio wystąpili w Poznaniu. A towarzyszył im zaskakujący dźwięk fortepianu.
Nową płytę nazwała "Kronos", bo chciała opowiedzieć o upływającym czasie. Z utworami z tego krążka po raz pierwszy przyjechała do Polski. I zaczarowała publiczność.
Dona Rosa zachwyciła polską publiczność swoimi wersjami fado i portugalskim folklorem. Trudno o bardziej autentyczne, szczere i bliskie oryginałom wykonania tych tradycyjnych pieśni.
Od ponad trzydziestu lat mieszkam w Chicago i zazwyczaj jestem utożsamiany z tamtejszym jazzem. Ale w domu mówię tylko po portugalsku, gotuję swój brazylijski ryż, fasolę i mięso i śpiewam muzykę brazylijską - mówi Paulinho Garcia w rozmowie z Gadkami.
Było dużo ognia. Duende w postaci Domingo Ortegi wdarł się na scenę i porwał publiczność. Magiczny duch i cecha hiszpańskiego charakteru kryjąca się we wszelkich przejawach sztuki. Także i w szczególności we flamenco.Demon wszedł na scenę ubrany na czarno. Długie, świecące włosy spływały mu groźnie po śniadej twarzy. Czterech muzyków w tle ustalało rytm. Szybkie uderzania solidnych obcasów przeszyły publikę. Ale zanim Domingo Ortega wspiął się na wyżyny
W eléctrico z przygodnie spotkanymi pasażerami można pogadać o wszystkim. Ale najlepiej o futbolu. Nie ma za to mowy o pośpiechu. Z Placu Wdzięczności na Cmentarz Przyjemności tramwaj toczy się kilkadziesiąt minut, a motorniczy nieraz przystaje, by zagadnąć choćby o wynik właśnie rozgrywanego meczu.
W domu mieliśmy tylko trzy zagraniczne płyty: Beatlesów, Franka Sinatry i Charlesa Aznavoura. Na pozostałych było tylko fado. Rodzice podrzucali mi je, kiedy mając siedem lat ciężko zachorowałem. Leżałem w łóżku i słuchałem całymi dniami - opowiada Camané, gwiazda Poznań Live, festiwalu portugalskiej muzyki fado, który odbył się w połowie słotnego i wietrznego października i przygotowany został przez Fundację Nuova.
>
Wielki trubadur, genialny sonero, jeden z najwspanialszych pieśniarzy Kuby. Pod koniec marca, w szpitalu Lenina w Holguín zmarł 95-letni El Guayabero. Do końca pozostał wierny swojej wyspie, regionowi, miastu.
Trzy razy podczas wrocławskiego koncertu (6 sierpnia) Cesaria Evora siadała na scenie przy stoliku, by zaciągnąć się papierosem. Nikotynowy dym i bose stopy to najbardziej charakterystyczne znaki diwy z Wysp Zielonego Przylądka (Cabo Verde).
Mafalda Arnauth urodziła się 4 października 1974 roku w Lizbonie. Swój pierwszy krążek nagrała w wieku niespełna 25 lat. Ten przyniósł uznanieznawców, a rozgłos - dwa kolejne - "Esta Voz que me Atravessa" (2001) i "Encantamento" (2003). Druga płyta została wydana jednocześnie w Portugaliii Holandii. Wkrótce Mafalda została pierwszą portugalską artystką reprezentowaną przez "Virgin Records".Swój pierwszy duży koncert dała w 2000 roku w stolicy fado - Lizbonie, w pięknie położonej nad rzeką Tag dzielnicy Betlejem. Pięć lat późniejwystąpiła tam po raz kolejny promując najnowszą płytę "Diario". A zaraz po koncercie udzieliła wywiadu "Gadkom".
Alentejo (czytane jako "Alenteżu") - rolniczy region rozciągający się na południowy wschód od Lizbony. Do maja tego roku najbiedniejszy w Unii Europejskiej. Zacofany, za to niezwykle malowniczy. Ubogi, ale chyba z najlepszymi winami w Portugalii. I - jak twierdzi Janita Salomé - pieśniarz alenteżański, z muzycznymi tradycjami, pielęgnowanymi na co dzień przez jego mieszkańców.
Mariza portugalska gwiazda fado podczas swojego listopadowego koncertu w Lizbonie tańczyła w sukniach stylu haute-couture. Najpierw bordowej, później czarnej, typowej dla portugalskich fadistas.
Lata 40. i 50. były na Kubie okresem szalonym. Wówczas Hawanę nazywano kubańskim domem publicznym. Na osławionym Malecónie skupiało się rozrywkowe życia miasta. Hotele i restauracje zatrudniały najlepsze zespoły, orkiestry i wokalistów. Wszystko po to, aby można było się bawić. Kubańczyków nie trzeba było do tego zachęcać, ale odwiedzający wyspę, głównie Amerykanie, mieli stąd wyjechać zadowoleni. Na wyspie spędzało się czas wyjątkowo. Tu bawiła się Ameryka.