Artykuły autora: Grzegorz Kondrasiuk

Stan obcości

45-46 (lipiec 2003) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Pewnego razu jechałem sobie, jak zwykle, autobusem MPK w stronę centrum Lublina. Razem ze mną wsiadł pewien pan, jeden ze znajomych (aż za bardzo nawet) panów spod sklepu – z tych nagabujących o każdej porze doby. Zapytał mnie, czy dojedzie tym autobusem pod KUL. Potwierdziłem, nie widząc w pytaniu tym niczego nadzwyczajnego. Jechaliśmy „czwórkami”, jednym z najbardziej popularnych i „opatrzonych” w Lublinie autobusów. Po chwili dotarło do mnie – jak to? Jak to możliwe: mieszkać w mieście na tym samym osiedlu „od zawsze” i nie wiedzieć, nie potrzebować pamiętać takich podstawowych – wydawałoby się – informacji? Czy dałbym radę, na moment chociaż, wczuć się w taki stan umysłu, sposób bycia i funkcjonowania w świecie?

Ania z Zielonego Wzgórza

49 (luty 2004) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Może trzeba zacząć tak: O zrecenzowaniu dla „Gadek” płyty Ani z Zielonego Wzgórza myślałem już po pierwszym jej wysłuchaniu, ponad rok temu, kiedy nie była jeszcze płytą i wcale nie było pewne, że zarejestrowany w warszawskim radiowym studiu S-2 materiał kiedykolwiek się ukaże. Przypomnę: nagranie dokonane zostało we wrześniu 2001 roku, po sukcesie grupy na kwietniowej „Nowej Tradycji”. Po długim okresie wahań, perturbacjach ze składem i morderczej (dość typowej dla zespołu folkowego) koncertowej szkole przetrwania grupa nie rozpadła się – pomimo wszystko. Co więcej – nieoczekiwanie pojawiła się szansa (nie owijając w bawełnę – finansowa), którą postanowiono wykorzystać właśnie dla przypomnienia nagrań sprzed dwóch lat. Sami artyści byli już o wiele dalej, przy pracy nad nowym brzmieniem i piosenkami. Więc tej płyty miało nie być. Ale jest. Nie ma natomiast już między nami Ani Kiełbusiewicz...

Tytułem wstępu

49 (luty 2004) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

>Co, w takim razie, zrobić ze świętą Wilgefortis vel Kümmernis (znaną także pod nieokreśloną bliżej liczbą innych imion)? Do kapliczki tej, nigdy oficjalnie nieuznanej przez Kościół, a jedynie tolerowanej świętej, w XVIII wieku ściągały tańczące i grające pielgrzymki muzykantów, którzy uważali ją za swoją patronkę. Tak samo jak i konający, cierpiący, biedni, kobiety brzemienne, bezdzietne czy nieszczęśliwe w małżeństwie. Może nie byłoby to dziś szczególnie intrygujące – gdyby nie fakt, że Wilgefortis przedstawiana jest jako kobieta ukrzyżowana i o brodatym, męskim obliczu (w niektórych przypadkach jest to twarz Chrystusa).

Tytułem wstępu

58 (wrzesień 2005) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Felietony To jest pełna wersja artykułu!

Informacja nie tylko dla eksploratorów pogranicza teatru i kultury ludowej. Ukazała się oto ważna książka, która przynosi wiele cennych informacji i szerzej nieznanych faktów z historii grupy, która od ponad 25 lat dokonuje mariażu wyżej wspomnianych krain.

Rzecz zatytułowano "Włodzimierz Staniewski i Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice". Autor - Tadeusz Kornaś, krakowski teatrolog, współredaktor "Didaskaliów", od 1983 roku do dziś (jak przyznaje we wstępie) prowadzący "obserwację uczestniczącą" gardzienickich poczynań.

Tytułem wstępu

54-55 (5/6 2004) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Felietony To jest pełna wersja artykułu!

Autentyczność. Autentyk. Czyż na poszukiwaniu tego tchnienia nie polega nasza fascynacja? A że do tematu skradać się można na wiele oszałamiających sposobów, z zastosowaniem równie oszałamiającej terminologii, przekonuje lektura „Falsyfikatów i fałszerstw”, gdzie pewien znany facet wywraca na nice nasze (może tylko moje?) przyzwyczajenia. Myśl jest następująca: czy problem prawdziwości rozstrzygnąć da się poprzez dokładne określenie jej zaprzeczenia: fałszerstwa-nieautentyczności?




Miejsca sprzedaży

Tytułem wstępu

40 (październik 2002) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Felietony To jest pełna wersja artykułu!

Nieprzespanej nocy znojnej jeszcze mam na ustach ślad – uwaga, uwaga! Czołowy wysoko nakładowy fanzin dla gospodyń domowych podarował nam wszystkim dwie „folkowe” (z cudzysłowem czy bez?) płyty.

Tytułem wstępu

53 ((4) 2004) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Felietony To jest pełna wersja artykułu!

Szanowni Państwo! Czy przyszła kiedyś na Was godzina, kiedy zamiast snu po porządnej lekturze (choćby artykułu prof. Piotra Kowalskiego „Folkloryzm nauk o kulturze ludowej” z 49 numeru „Gadek”), zastanowienie banalne na Państwo przyszło: Czym jest folk? Ale, pojęty abstrakcyjnie nieco, jako pojęcie? Funkcjonujące zamiennie w siatce innych pojęć, używane w dobrej wierze dogadania się na temat... Więc jeśli używane – to różniące się chyba od innych, pokrewnych czy przeciwstawnych, pojęć? Mówimy – folk, a myślimy?

Tam Tam Project

37 (czerwiec 2001) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

A więc Mamadou Diouf gra teraz z Tytusem Wojnowiczem? Zresztą może i odwrotnie – Wojnowicz gra z Mamadou? O przepraszam, wszystko pod patronatem Piotra Jacksona Wolskiego, z towarzyszeniem zespołu. Z całej tej trójcy najbardziej znanym jest zapewne Tytus Wojnowicz, apostoł oboju i muzyki tzw. poważnej w regiony nie całkiem poważne. Ale i dwaj pozostali nie są bynajmniej żółtodziobami (co, w przypadku Mamadou, słychać w konsekwentnych nawiązaniach do wcześniejszych produkcji - z czasów nagranej z Kiniorem płyty „African Snow”). Po samej lekturze wkładki cały pomysł, który obrał nazwę Tam Tam Project, zaciekawia i sprawia wrażenie zwariowanego. Chodziło tu, jeśli się nie mylę, o uzyskanie swoistego miksu inspiracji. Po wysłuchaniu rzeczy samej, dochodzę do wniosku, że cel ten został osiągnięty – z pewnymi jednak zastrzeżeniami. Płyta „gra” całkiem ładnie (blisko nagrany dźwięk), aranże są przemyślane. Dobrze wykorzystane są atuty różnorodności instrumentarium: część utworów np. „obsługuje” perkusja (co oczywiście skutkuje „wzmocnionym” beatem), część - same perkusjonalia (a więc efekt „etniczności”). Plamy syntezatorowe sąsiadują z łagodniejszymi partiami oboju czy wokalu (afrykański tembr Mamadou, ładny, schowany chórek żeński). Są i kontrasty tempa, klimatu, trochę improwizacji Wojnowicza i bębniarzy.

Dub Syndicate

38-39 ((1-2) 2002) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Płyta ma bardzo dobry początek: Krótki werbel i już jesteśmy w samym środku opowieści pt. „Emmanuel”. Dub Syndicate (nazwa nieobca zainteresowanym) na dzień dobry, w pierwszych minutach wyjawiają nam prawie wszystkie swoje brzmieniowe tajemnice - lapidarny, „mówiący” bas, jeszcze oszczędniejsza gitarka w dubowanych (lub nie) riffach, zaśpiewy i gadki wokalistów, przeszkadzajki, trochę różnych, transowych brzmień tła i rzecz jasna efekty, na których najczęściej spoczywa cały ciężar budowania spójności. Wiadomo - wymogi gatunku. Z tym, że Syndykat Dabu porusza się dość swobodnie po, powiedzmy sobie szczerze, jałowej ziemi niemiłosiernie wyeksploatowanej już konwencji. Oczywiście wiąże się to z kwestią rozumnego wykorzystania elektroniki użytej na szczęście w charakterze niezbędnej (dość mocnej) przyprawy. Można dyskutować na ile (i czy zawsze) potrzebnej, ale jest to już chyba kwestia indywidualnych, gatunkowych preferencji. Oczywiście z uwzględnieniem granic dobrego smaku, w których produkcje Syndykatu (przynajmniej dla mnie) doskonale się mieszczą.