Tytułem wstępu
Więc Anka Kiełbusiewicz wydała już dwie płyty. Tę drugą na prywatny użytek nazywam "czarną" (w odróżnieniu od "kolorowej", nagranej z zespołem). Jest czarna nie tylko na okładce.
Ciężko mi się słucha tych poruszających nagrań. A gdy się już słucha, to powraca na przykład natrętne wspomnienie, a raczej wyrzut sumienia. Jedne z kolejnych "Mikołajków", mała scena, a na niej - w jak zwykle naprędce skleconym, eksperymentalnym składzie - wariacki koncert pod hasłem "Do Świtu Grali". I niespodzianka - Ania zaśpiewała z nami. Dookoła jej obrazy - okna. Jest pięknie.