Od Redakcji
Drodzy czytelnicy, nawet nie zdajecie sobie sprawy, że otrzymujecie do rąk bardzo snobistyczne wydawnictwo ukazujące się w nakładzie mniejszym niż słynny kalendarz Pirelli. Mamy nadzieję, że równie interesujący.
Drodzy czytelnicy, nawet nie zdajecie sobie sprawy, że otrzymujecie do rąk bardzo snobistyczne wydawnictwo ukazujące się w nakładzie mniejszym niż słynny kalendarz Pirelli. Mamy nadzieję, że równie interesujący.
Podczas swoich wędrówek znalazłem się w Olsztynie koło Częstochowy i idąc drogą w kierunku zamku natknąłem się na tablicę informującą o ruchomej szopce. Niestety, był to Wielki Piątek, dosyć późna pora, więc pomyślałem sobie, że warto tu jeszcze przyjechać. I rzeczywiście w majowy słoneczny dzień jeszcze raz wybrałem się do Olsztyna, tym razem z pełną świadomością obejrzenia szopki i porozmawiania z jej twórcą. Właściciel i twórca szopki, pan Jan Wewiór oprowadził mnie po niej, opowiadając wiele ciekawych historii.
W numerze dziewiętnastym "Gadek z Chatki" pojawiły się moje wrażenia dotyczące ubiegłorocznej edycji Womex'u. Wszyscy, którzy je czytali wiedzą, że były one jak najbardziej pozytywne. Należałoby się spodziewać, że podobnie będzie również po edycji tegorocznej, jednak jest niestety zupełnie, zupełnie inaczej i bynajmniej nie przynosi to chluby tej największej w Europie imprezie poświęconej world music, ethnic, folk, roots itd. (nazywajcie to jak tylko chcecie).
Paweł miał okazję widzieć orkiestrowy bęben kiedy był jeszcze niepodobny do tego z plakatu "Mikołajków Folkowych' 98". Potężna olcha wyrastała na łąkach koło wsi Biadaczka całkiem niedaleko Lublina. Padła przy okazji szalejących w okolicy melioracji. Przestając być drzewem stała się doskonałym materiałem na bęben. A okolica, w której rosła była wyjątkowo bębnolubna, obok były wioski: Dąbrówka, Kamionka Pryszczowa Góra - dla znawców polskiego bębniarstwa miejsca znane i kultowe. Mieszkało tam wtedy już kilku bębnorobów, ze Słomą na czele.
W Warszawie w Studiu Koncertowym Polskiego Radia S-1 im. Witolda Lutosławskiego przy ul. Woronicza, 30 grudnia 1998 o godzinie 19.00 rozpoczął się koncert, w którym wystąpili: w pierwszej części - Kapela ze Wsi Warszawa, a po antrakcie - kapela góralska Trebunie-Tutki z towarzyszeniem trio jazzowego w składzie: Michał Kulenty - fortepian, saksofony, instrumenty klawiszowe, Krzysztof Ścierański - gitara basowa, midi bas i gościnnie Krzysztof Herdzin - fortepian, instrumenty klawiszowe. Koncert był transmitowany przez Program II PR.
W studio S-1 przy Woronicza co raz to odbywają się jakieś koncerty. Przeważnie posłuchać można muzyki klasycznej lub dawnej w dobrym wykonaniu. W niedzielę 10 stycznia, na poranku, który rozpoczął się w południe i ściągnął gromady dzieci zagrały zespoły: Krzysztof Szmyt i Zespół viol da gamba Cantor Anticus, (rekonstruujący muzykę średniowieczną na instrumentach z epoki wykonanych współcześnie), Kameralny Zespół Wokalny Cantus (śpiewający utwory sprzed kilku stuleci) oraz Kapela góralska z Beskidu Śląskiego okolic Wisły i Istebnej.
Białoruski zespół Trojca stał się prawdziwym objawieniem tegorocznych Mikołajków. Ich koncert cechowała niemal mistyczna atmosfera. Swoim podejściem do muzyki, wspaniałą umiejętnością połączenia tradycji i współczesności urzekli nie tylko publiczność, ale też muzyków, którzy odkryli w nich bratnie dusze. Płyta zespołu rozeszła się w ekspresowym tempie w przerwie koncertu, niektórzy fani musieli odejść z kwitkiem.
p>Kapela o tej dziwnej nazwie pojawiła się po raz pierwszy na tegorocznej Folkowej Majówce w Radomiu, gdzie była jedną z początkujących. Nikt nie wróżył jej specjalnych sukcesów na "Mikołajkach" sądząc, że czeka ją jeszcze dużo pracy.
Dudy są instrumentem o wielowiekowej tradycji. Przybyły do nas z Azji i w każdym z krajów europejskich przyjęły się i ewoluowały inaczej. Dziś właściwie szerokim kręgom odbiorców są znane głównie dudy szkockie i irlandzkie. Kto z nas nie słyszał hałaśliwej potocznie zwanej kobzy, jeszcze w XIX w. zagrzewającej żołnierzy do walki? To właśnie chyba przez nią - czy dzięki niej - dudy tak silnie kojarzą się nam z folklorem ziem górskich. Oczywiście, nie są one instrumentem wyłącznie pasterskim. Dowodem tego - istnienie naszych własnych dud wielkopolskich.
Na polskich ziemiach występują one obok dud podhalańskich, żywieckich, śląsko - beskidzkich. W Wielkopolsce mamy też inny tego rodzaju instrument, zwany kozłem, ale jest on znacznie większy niż dudy o innym stroju.
Zespół "Tenores Goine di Nuoro" istnieje od czterech lat. Tylko jeden z członków tej grupy jest profesjonalnym muzykiem (gra na saksofonie), pozostali to rolnik, prawnik i barman. Śpiewanie jest więc dla nich zajęciem dodatkowym, które jednak pochłania dużo czasu. Śpiewają o wszystkim, ale głównie są to pieśni pasterzy, pieśni miłosne i akompaniujące tańcom. Na "Mikołajkach Folkowych" ten egzotyczny kwartet był jednym z najbardziej oklaskiwanych. Ich śpiew porównywany przez niektórych do technik wokalnym plemion afrykańskich wzbudził wielkie zainteresowanie. Z jednym z członków zespołu, Gawino Murgia rozmawia Agnieszka Wiśniewska.
Od "Folku w pigułce" i innych programów prowadzonych przez Wojtka Ossowskiego w radiowej "Trójce" niejeden zespół folkowy rozpoczynał swoją karierę. Zna go też "mikołajkowa" publiczność, bo wielokrotnie prowadził festiwalowe koncerty. W tym roku wystąpił nowej, podwójnej roli, jurora "Folkowego Fonogramu Roku" i "Sceny Otwartej".
Głos Małgorzaty Jędruch z pewnością znają wszyscy słuchacze programów Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Wystarczy wspomnieć, że to właśnie ona relacjonuje wszystkie koncerty folkowe odbywające się w S1 na Woronicza. Od co najmniej trzech lat zasiada też w jury konkursu "Scena Otwarta".