Nowości płytowe
Z chałupy, PoPieronie, WSPAK, Kaja i Janusz Prusinowscy, Lucyan, Shafa
Z chałupy, PoPieronie, WSPAK, Kaja i Janusz Prusinowscy, Lucyan, Shafa
Biżuterią zajmujemy się już od 40 lat. Po raz pierwszy przyjechaliśmy do Lublina na turniej rycerski. Odbywał się za Zamkiem. Potem w Biskupinie bywaliśmy. Bursztynem zacząłem się zajmować, bo mój przyjaciel
był konserwatorem zabytków i założycielem Stowarzyszenia Bursztynników.
(Zenon Śmigel)
Ewa Zabrotowicz (1975–2024) była jednym z filarów polskiego ruchu folkowego. Od 1996 roku związana była ze środowiskiem Orkiestry św. Mikołaja. Współorganizowała Międzynarodowy Festiwal Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe” i wiele innych wydarzeń o tematyce folkowej, etnicznej i turystycznej. Była członkiem redakcji „Pisma Folkowego” i tłumaczką. Jej pasją była turystyka, w szczególności piesza. O początkach działalności w lubelskim ruchu folkowym rozmawiał z nią Damian Gocół.
fot. Lubelska Szkoła Sztuki i Projektowania
Wbrew rozpowszechnionym stereotypom Polacy w carskiej Rosji, łącznie z jej azjatycką częścią, byli nie tylko zesłańcami i katorżnikami, odbywającymi srogie kary za wszczynanie buntów przeciwko uciemiężeniu narodowemu. Bardzo wielu czy bodaj większość z nich przebywała na tych terenach całkiem dobrowolnie w związku ze swoimi obowiązkami zawodowymi. Niejeden Polak dorobił się w tym kraju niemałego majątku, byli też tacy, którzy zrobili imponującą karierę w armii, administracji czy w nauce. Wśród tych ostatnich był także bohater tego szkicu, Aleksander Zatajewicz.
Kazimierz Dolny, czerwcowy weekend świętojański, plus 40 w słońcu jarzącym. Świetliki ładują baterie na nocne esy floresy. Od południa zbliża się jakaś dziwna chmura, która za godzinę może rozpętać burzę z gwałtowną ulewą. Dwie tęgie, wiekowe śpiewaczki w wełnianych strojach kołyszą się, podtrzymując wzajemnie, na nierównym kazimierskim bruku. Właśnie wysiadły z busa, który dowiózł je na rynek z oddalonej o kilka kilometrów kwatery noclegowej.
fot. A. Kusto: Kazimierz 2021
To była moja druga wizyta w uroczej norweskiej gminie Sunnfjord. Pierwszy raz miałam okazję uczestniczyć w festiwalu przed pandemią, w 2018 roku. Doskonale pamiętałam koncerty Canzoniere Grecanico Salentino, Danyèla Waro czy pamiętny „Dei gamle er eldst” norweskiej choreografki Silje Onstad Hålien. Ostatni projekt oparty na tradycyjnym tańcu halling był jednym z najpiękniejszych wydarzeń tanecznych, w jakim kiedykolwiek było mi dane uczestniczyć. Silje zaprosiła do współpracy swoich nauczycieli, którzy z humorem i klasą opowiedzieli, jak silne związki ciała z halling mogą się wytworzyć wśród tancerzy. Silniejsze nawet niż podstawowe instynkty. Wspaniała wystawa muzyczna nie ustępowała choreografii, a wszystko sprawiło, że było to pamiętne widowisko z gościnnym udziałem najstarszego profesora tańca, który nie poruszał się już wówczas o własnych siłach, ale o dziwo, wciąż potrafił wykonać kilka tanecznych ruchów. Od tamtego momentu uważnie śledzę karierę Silje.
fot. z arch. organizatorów: Koncert Lávre
Od 4 grudnia 1998 do 3 marca 1999 roku Muzeum Serbołużyckie w Cottbus/Chóśebuz prezentowało specjalną wystawę tradycyjnych strojów Serbołużyczan Nadodrzańskich pod dwujęzycznym tytułem „Pózgubjona drogotka. Serbska odrina drastwa we wósadoma Aurith/Urad a Ziebingen/Cybinka” / „Eine verschwundene Kostbarkeit. Wendyjski strój Aurith/Urad i Ziebingen/Cybinka”. We współpracy z wydawnictwem Domowina wydało także książkę Albrechta Langego Die oderwendische Tracht von Aurith und Ziebingen. Strój Serbołużyczan Nadodrzańskich był uznawany od dziesięcioleci za martwy, nienoszony przez nikogo i zdobiący jedynie wnętrza gablot muzealnych. Rozmowa z panią Bahro pokazuje, że jest obecny w regionie. Niestety krawcowa nie ma żadnego ucznia ani uczennicy, którzy mogliby dalej szyć stroje, kiedy ona nie będzie już mogła się tym zajmować. Z Cordulą Bahro rozmawiała Justyna Michiniuk.
fot. J. Michniuk: Zdjęcie babci męża Pani Bahro
Ile jest pór roku? Większość z nas odpowie, że cztery. Aborygeni stosowali jednak inne podziały, wynikające z odmienności warunków klimatycznych na ich kontynencie i życiowych doświadczeń. Zazwyczaj mówili o sześciu porach roku. Tak bardzo związani z rytmem przyrody, stworzyli instrument oddający ten stan ducha. To urozmaicone instrumentarium sprawiło, że magia odgrywała ogromną rolę w życiu Aborygenów i to we wszystkich jego sferach.
fot. jkb (Wikimedia): Wykonawca z didgeridoo na przystani w Sydney
Frustra to lubelski zespół grający folkowo-jazzową psychodelię. Grupa debiutowała w 2021 roku w Akademickim Centrum Kultury i Mediów Chatka Żaka UMCS. W 2024 roku wydała płytę „Frustracja”. Z Mariuszem Sanokiem, Sylwią Szajewską, Pawłem Szymańskim, Natalią Maciejewską i Dominikiem Dudziszem o inspiracjach muzycznych, przyjaźni i wspólnej pracy rozmawiała Maria Pisarska.
fot. T. Wrona
Moje pierwsze spotkanie z Tatrami odbyło się dawno temu. Miałam 17 lat i wyruszyłam w kaloszach na Świnicę z koleżanką śladem mojego Ojca. On w Tatrach bywał całe życie, a na tę górę wszedł po raz ostatni w wieku 77 lat. Chciałam więc go dogonić. Nie wiedziałam, że po tym pierwszym spotkaniu moje życie szybko się z tymi górami zwiąże na wiele sposobów.
„Kiedy góry wołają” – to nowy, świetny utwór Trebuniów-Tutków, który został opublikowany, wraz z bardzo udanym teledyskiem, w połowie lipca. Kto – podobnie jak ja – z entuzjazmem pomyślał, że to zapowiedź, jakże oczekiwanej, nowej płyty, ten musi uzbroić się w cierpliwość. Ale wolno nam mieć nadzieję, że premierowy krążek nadejdzie. Tak, wiem, że te absurdalne czasy nie są dobre do wydawania nagrań na tak zwanych tradycyjnych nośnikach. Ale wiem też, że nadal jest wielu słuchaczy, którzy ten sposób słuchania muzyki uważają za właściwy i pożądany.
Nie mogę sobie i Państwu odmówić napisania o spotkaniu Orkiestry św. Mikołaja z zespołem Joryj Kłoc podczas tegorocznego XI Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu na Ukrainie. Było to w lipcu, jakiś czas temu, jednak wrażenia wciąż trwają, pamięć nie blaknie, a wydarzenia w tle tego przedsięwzięcia znakomicie nadają się do przywołania w felietonowej formie. Koncert miał wielką dramaturgię, zanim się jeszcze zaczął.
fot. z arch.
„Wygnaj kurtyzany, a wkrótce namiętności zakłócą wszystko” – pisał święty Augustyn. –„Wiodą one – co się tyczy obyczajów – żywot całkowicie nieczysty, ale prawa porządku wyznaczają im jakieś miejsce, choćby najnędzniejsze”. Towarzysząca ludziom od zarania dziejów prostytucja czy – jak kto woli – praca seksualna stała się ostatnio tematem ostrych sporów, głównie w środowiskach uważających się za postępowe. W skrócie: dla jednych jest to forma uciemiężenia kobiet i korzystanie z płatnego seksu powinno zostać zakazane, jak to się stało w Szwecji, dla innych jest to praca jak każda inna i nie należy jej stygmatyzować – tu z kolei wzorem do naśladowania wydaje się Holandia. Nie wchodząc w szczegóły ani nie opowiadając się po żadnej ze stron, chciałbym się przyjrzeć sposobowi, w jaki prostytucja została ukazana w piosence, przy czym słowa piosenek są wizją poetów i tekściarzy, a nie pochodzą od samych zainteresowanych.
aut. Frans Masereel: Scena w burdelu
Łukasz Smoluch jest muzykologiem i antropologiem kultury. Od lat fascynuje go muzyka australijskich Aborygenów, tradycje polskich diaspor i kultura bębniarska Afryki Zachodniej. Prowadził badania terenowe w Polsce, Ukrainie, Białorusi, Rosji, Brazylii, Turcji, Australii i Gwinei. Przygląda się uważnie przemianom lokalnych kultur oraz związkom muzyki z tożsamością, fotografuje i muzykuje. Jest współzałożycielem zespołu Pięć Stron Świata. Pracuje w Instytucie Muzykologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. O wyprawie na Madagaskar rozmawiała z nim Agata Pasińska.
fot. Ł. Smoluch: Muzycy grający na bębnach bingy i grzechotkach kaiamba
Patataj, patataj, pojedziemy w cudny kraj! – pisała Maria Konopnicka w krótkim wierszu dla dzieci, ilustrując tym słowem jazdę konno. Autorka, w swojej poezji często staje się etnografką, która z dużą precyzją i czujnością badacza oddaje ówczesną rzeczywistość i tradycje. Onomatopeja patataj rzeczywiście bardzo często pojawia się w zabawach z małym dzieckiem naśladujących jazdę na koniu, stanowiąc jej dźwiękonaśladowczą ilustrację.
fot. z arch. aut.
Oto ciąg podróży od północnych Kresów po państwa skandynawskie. Pierwsza część tekstu ukazała się w „Piśmie Folkowym” nr 171.
fot. z arch. aut.
Wydawać by się mogło, że „bogorób” brzmi jak jawne wystąpienie przeciwko drugiemu przykazaniu Boskiemu lub afront poczyniony artyście. Nic podobnego! Od czasów zażeganego kryzysu ikonoklastycznego wiadomo, że dogmatyczny fakt Wcielenia zniósł zakaz tworzenia wizerunków Chrystusa i świętych. Jan Damasceński wyraził jasno nie tylko swoje przekonanie, ale i wiarę całej chrześcijańskiej ortodoksji, że „nie czci przecież drewna, farb – materii, a jej Twórcę, który zechciał stać się materialny”. Sprawa definitywnie wyjaśniona i zamknięta.
fot. z arch. aut.
Peter Burke to brytyjski historyk kultury nowożytnej. Na studiach często myliłam go z jego krajanem, skrzypkiem Kevinem, z racji tego, że obaj noszą to samo nazwisko. To jednak tyle, jeśli chodzi o podobieństwa, bowiem Kevin Burke specjalizuje się w tworzeniu tzw. kultury ludowej, tj. w wykonawstwie muzyki irlandzkiej, z kolei Peter Burke zajmuje się szeroko rozumianą kulturą europejską od strony teoretycznej. Czyni to z pozycji profesora uczelnianego.
Tożsamość nas określa, pozwala przynależeć do określonej grupy społecznej czy zawodowej. Kształtuje poczucie ciągłości własnej osoby, zakotwicza zarówno w przeszłości, jak i ukierunkowuje na przyszłość. Tożsamość pozwala nam odróżniać się od innych, jednocześnie budując z nimi więzi.
fot. Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu
Jak co roku pod koniec sierpnia na południowym krańcu Warszawy odbył się Festiwal Etnograficzny – Powsińskie Dożynki 2024. I jak zwykle to ludowe, słowiańskie Święto Plonów przyciągnęło licznych mieszkańców stolicy, głównie Wilanowa i okolic.
fot. K. Dzierzbicka
Teatr jako jeden z podstawowych fundamentów kultury występuje w wielu odsłonach, dopasowując się do kontekstu i określonej grupy odbiorców. Jedna z jego form wykorzystuje cień do prowadzenia narracji, czym charakteryzuje się m.in. jawajski wayang, kambodżański Nang Sbek Thom, chiński piyingxi czy turecki karagöz. Repertuaru tego ostatniego można od ponad 10 lat doświadczać także na polskim gruncie dzięki Teatrowi Ka założonemu w Warszawie z inicjatywy Umuta Nebioğlu (dawnego ucznia stambulskiego mistrza Tacettina Dikera) i Alberta Kwiatkowskiego (iranisty związanego niegdyś z Grupą Studnia O specjalizującą
się w sztuce opowiadania).
fot. A. Pasińska: Göstermelik przedstawiający Şahmaran zrobiony własnoręcznie przez Umuta Nebioğlu
Księżyc Grzybiarek – wiele obiecujący tytuł. Dwa potężne i wielowymiarowe symbole, z którymi mierzy się w swojej trzeciej książce poetyckiej Agata Jabłońska. Tomik aż kapie od księżycowej poświaty, pełen jest głęboko ukrytych sensów i odniesień do folkloru, literatury, malarstwa, muzyki, filmu. Zabiera w nocną podróż po kobiecej duszy: przez miasto, las, połoniny i w zaświaty. Jednocześnie zawiesza księżyc nad lasem wpół do pełni, nie dając zgłębić całości oferowanych znaczeń.
Ceolskog „Ring the Bells That Still Can Ring (A Metal Tribute to Leonard Cohen)”; Mosaik „Żar”
Opętany wolnością, spętany tradycją, Janusz Mika, Wydawnictwo Oficynka, Gdańsk 2024; Oberki do końca świata, Wit Szostak, Powergraph, Warszawa 2024; Kuchnia łemkowska z Ropek. Częstujcie się!, Grażyna Betlej-Furman, Libra, Rzeszów 2024