Artykuły z działu: Recenzje

Pochwała wspólnoty „Jeden koncert”

43 (luty 2003) Autor: Tomasz Janas Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Mówi się, że płyty koncertowe mają szczególne znaczenie w dyskografii wielu zespołów, że weryfikują rzeczywistą jakość i wartość ich propozycji. Często pozwalają też na „ujawnienie”, trudnego do osiągnięcia w studiu, poziomu emocji i energii.

Właśnie podczas koncertu zrealizowała swą najnowszą płytę Orkiestra św. Mikołaja. Słyszymy tu – dzięki nagraniu na żywo – tę charakterystyczną żywiołowość grania, prawdziwie wspólnotowe muzykowanie, mamy wreszcie dowód rzeczywistych, niemałych umiejętności instrumentalnych członków zespołu. Zarazem potwierdza ona też zdolność do kreowania nastrojów, do budowania dramaturgii – występu i płyty. Z jednej strony jest to jakby powrót do najstarszych nagrań zespołu – ich spontaniczności, naturalności, entuzjazmu, z drugiej zaś słyszymy konsekwentnie ewoluującą na kolejnych albumach dbałość o stronę formalną – aranżacje, brzmienie, warstwę instrumentalną.

Tomasz Janas &nbsp&nbsp&nbsp&nbsp&nbsp

Ten zespół to bezsprzecznie jedno z najciekawszych zjawisk na polskiej scenie muzyki etnicznej, może najważniejsze. Mikołaje z Lublina grają już dla nas grubo ponad dekadę, z wdziękiem przybliżając wspaniałą muzyczną tradycję Łemków, Hucułów, polskich wsi kresowych. Nie boją się sięgać po utwory współczesne, nieortodoksyjnie interpretując tradycję. Także oryginalne pieśni ludowe w ich wykonaniu wiele świeżości i energii zawdzięczają właśnie przekładaniu radości z muzykowania nad wierność archaicznym kanonom.

Olaf Szewczyk &nbsp&nbsp&nbsp&nbsp&nbsp

Wertep lubelski z teatru

43 (luty 2003) Autor: Małgorzata Wielgosz Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Jakoś tak przed trzydziestu laty Smerda chodził ze swoją „szopką” po Żytomierzu, pokazywał ją przed zwyczajnymi grupkami służących. Bywał na przedmieściach Smolanki, Malowanki itd., odwiedzając znane rodziny mieszczan. Nieraz zapraszali go do siebie księża i prawosławni popi. Bywał w browarze Mahaczka i Jansa, który znajdował się na przedmieściu. A stary Mahaczek im za to dobrze płacił. Kiedy indziej odwiedzał miejskie targi. -

Oto jedno z najpóźniejszych świadectw potwierdzających to, że w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku wertep współegzystował z szopką.

Daj mi drugie życie

35-36 (kwiecień/maj 2001) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Niestety, krążek ten jest wręcz przywalony ciężarem artystycznej przeszłości jej wykonawców. Spróbujmy przymknąć na to oko.

Jedno, co na pewno można zarzucić tym nagraniom, to to, że głos Krawczyka jest zbyt cichy w stosunku do orkiestry. Czasem ginie, jakby wokalista krzycząc odwracał się od mikrofonu, miejscami zaś brzmi jakby śpiewał cicho, ale za to bardzo blisko sitka („Daj mi drugie życie”). Przy odrobinie wyobraźni powstaje wrażenie, że nagranie było robione punktowo, na żywym koncercie, bez kompresji dynamiki, zbyt blisko sekcji.

Shannon - "Święto duchów

22 (maj 1999) Autor: Katarzyna Mróz Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Są takie płyty, po których pierwszym przesłuchaniu wzrusza się ramionami, ("nic rewelacyjnego") i odkłada je na półkę - żeby wrócić do nich za tydzień, kiedy już naprawdę trzeba będzie napisać recenzję. A wtedy spotyka nas niespodzianka - przy drugim, trzecim, czwartym zetknięciu z nagraniami odkrywa się, że są one (to z początku) "interesujące", (potem) "całkiem niezłe", (w końcu) - "wciągające".

Biorąc czytelników "Gadek z Chatki" za świadków, stwierdzam, że na to ostatnie określenie w pełni zasługuje kaseta grupy Shannon, nosząca romantyczną nazwę - "Święto Duchów". Prawdopodobnie chodzi o celtyckie święto (przecież to kultura Celtów inspiruje olsztyńską formację), przypadające w noc przed 1 listopada, tzn. przed Samhain. W tę noc otwierały się bramy między światami żywych i umarłych, czas stawał w miejscu, a ci, którzy opuścili ziemię, mogli odwiedzać swe dawne siedziby. Czytelnicy wybaczą, że pozwolę sobie na odrobinę patosu - tak, jak w święto duchów cienie umarłych spotykały się z żyjącymi ludźmi, tak w twórczości grupy Shannon spotyka się przeszłość muzyki celtyckiej z teraźniejszością, współczesnością.

Orkiestra na Zdrowie i publiczność

22 (maj 1999) Autor: Katarzyna Lupoczyńska Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Na koncercie Orkiestry Na Zdrowie byłam pierwszy raz. Może i wstyd, że dopiero teraz, ale tym razem okazja była szczególna - jej pierwszy występ w Warszawskim Ośrodku Kultury. Pomijając drobne niedogodności typu dym tytoniowy przy wejściu, którego nie sposób uniknąć i zbyt głośne dźwięki, można było posłuchać muzyki, z której wykonywania ONZ słynie. Jednak pomimo wysiłków nie słyszałam zbyt wiele. A przecież ktoś siedział przy konsolecie i można by spodziewać się, że ma jakąś władzę w wydobywaniu pełnego brzmienia i uczynieniu słyszalnym tego, co Orkiestra produkuje na scenie. Rozregulowane basy zagłuszyły maestrię gitarowych kompozycji, nie było słychać przeszkadzajek i zawiłości melodii. Został rytm. Chwała i za to! Brak koordynacji i ustawień mikrofonów nie pozwalał słyszeć słów.

Ethno Punk albo teoria etnicznej względności

20 (grudzień 1998) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, co właściwie znaczy obecnie słowo "etniczny" - że jakaś muzyka jest "etniczna"? Nad sensem tego słowa wypada się zastanowić, ponieważ właśnie ono jest najczęściej używane dla nazwania muzyki inspirowanej folklorem wśród ludzi bezpośrednio z taką muzyką nie związanych. "Etno" - to brzmi dumnie, poważnie, dystyngowanie - nie to co jakiś "folk", nie wiadomo czy Bob Dylan, czy Józef Broda. Nie musisz być od razu "folk" żeby być "etno". Jak jesteś "etno", możesz czytać "Machinę" i oglądać Atomic TV, a jak jesteś "folk" to już zostają tylko "Gadki z Chatki" i "Hulajdusza" na TV Polonia. Mówi się więc o "brzmieniach etno" lub że na jakiejś płycie słychać "etniczne inspiracje". Postanowiłem problem ten rozpatrzeć przy okazji omówienia płyty "Ethno Punk", międzynarodowej składanki współczesnych piosenek o zabarwieniu "etnicznym".

Minstrel's songs

20 (grudzień 1998) Autor: Katarzyna Mróz Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Na początku wyznam czytelnikom, że niełatwo mi pisać recenzje z nagrań czy występów wykonawców z kręgu muzyki celtyckiej. Zbyt wielkie uwielbienie żywię dla tej odmiany folku, żebym mogła zachować bezstronność. W związku z tym zawsze się boję, że potraktuję danego artystę ze zbytnim entuzjazmem albo dla odmiany popadnę w chroniczne krytykanctwo. Z taką właśnie obawą w sercu brałam do ręki wydaną w roku 1997 kasetę Uli Kapały "Minstrel's songs". I jak się okazało zupełnie niepotrzebnie - wątpliwości, jakie miałam pierzchły po pierwszym przesłuchaniu.

Uroczyste proste tony Adwentowe ludowe tradycje muzyczne Mazowsza i Podlasia

54-55 (5/6 2004) Autor: Jacek Jackowski Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Adwent, okres rozpoczynający w kościele katolickim rok liturgiczny, to czas oczekiwania i przygotowania na przyjście Zbawiciela. Przez cztery kolejne niedziele wierni rozważają tajemnicę podwójnego wymiaru przyjścia na ziemię Pana1. Powagę okresu oczekiwania podkreśla między innymi kolor szat liturgicznych, w niedzielę nie śpiewa się „Gloria”, a muzyka instrumentalna ogranicza się tylko do akompaniamentu śpiewom.




Miejsca sprzedaży

Dziani

24 (wrzesień 1999) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Płyta "Czarny koń" jest interesującą propozycją dla wszystkich, którym bliska jest muzyka cygańska i motoryczne brzmienie nadawane przez perkusję i gitary akustyczne. Od razu uprzedzam, że poprawną politycznie nazwę "Romowie" będę używał zamiennie z "Cyganie". Myślę, że słowa "Cygan" czy "cygański" nie są nacechowane aż tak "niepozytywnie", żeby z nich rezygnować. A poza tym, choć muzycy grający na płycie są Romami, to nie da się ukryć, że grają jednak muzykę cygańską.

Dance! Och baby! Classic polo

24 (wrzesień 1999) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Kaseta pod tym zaczepnym tytułem to kolejna produkcja wg pomysłu Włodzimierza Kleszcza, dziennikarza radiowej Dwójki i inicjatora wielu folkowych przedsięwzięć. Jego specjalnością jest łączenie polskiej muzyki ludowej ze współczesną zgodnie z przyjętą przez siebie zasadą, iż można przekonać ludzi do folkloru mieszając go z popularnymi stylami muzycznymi. Największy - i spektakularny - sukces na tym polu Włodzimierz Kleszcz odniósł łącząc reggae Twinkle Brothers z muzyką góralską Trebuniów-Tutków. Inne wydawnictwa folkowe powstałe z jego inicjatywy to m.in. płyta Kapeli ze Wsi Warszawa "Hop sa sa" i kaseta "Rozorana miedza", na której mazowieckiej ludowej kapeli Rawianie towarzyszy basista jazzowy Krzysztof Ścierański oraz szalony multiinstrumentalista Włodzimierz "Kinior" Kiniorski.

Magia muzyki ethnocore 3 : VAK

40 (październik 2002) Autor: Marek Styczyński Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Jeżeli człowiek we śnie wędruje po raju, gdzie na dowód swej bytności dostaje kwiat, po czym po przebudzeniu znajduje ten kwiat w ręku... Co z tego wynika?

J. L. Borges

Obecnie recenzenci wiedzą już, że nie wszystko, co nowe, musi być nie do ogarnięcia. Tyle że w dalszym ciągu niewiele potrafią zrozumieć, siejąc zamęt w głowach melomanów. Krytyka możliwa jest tylko z dala od jakiejkolwiek giełdy, jakiejkolwiek komercyjnej gry, jakiegokolwiek nacisku. Krytyk musi być niezależny, żeby mógł w miarę uczciwie wykonywać swój zawód, tzn. aby mógł oceniać. Krytyk jest w muzyce także słuchaczem.

Idzie Maciek i śpiewa z Burczybasami

25 (grudzień 1999) Autor: Jerzy Burdzy Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Inicjatywa kapeli "Burczybasy" nagrania polskich piosenek - pieśni ludowych dla dzieci i z dziećmi znalazła świetną realizację na kasecie "Idzie Maciek...", która ukazała się w końcu ubiegłego roku. Jest to jedna z lepszych kaset, adresowanych głównie do dzieci, jakie w ostatnich latach wydano.

Hej, kolęda...

15 (listopad 1997) Autor: Agnieszka Matecka - Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

W okresie przedświątecznym agencje muzyczne prześcigają się w kolędowaniu. Na półkach można znaleźć płyty i kasety począwszy od awangardowych przeróbek, na wersjach najbardziej bliskich tradycji skończywszy. Zadziwiająca jest mnogość tych wydawnictw, tym bardziej, że pieśni bożonarodzeniowe to "towar" sezonowy i łatwo "psujący się". Eksponuje się go tylko przez kilka tygodni w roku, a przygotowania i często skomplikowane aranżacje wymagają dużo czasu. Mimo to wielu wykonawców ulega pokusie zajęcia się tym bogatym, różnorodnym repertuarem, być może ze względu na urodę, niezwykły klimat i przeżycia duchowe, jakie on ze sobą niesie, o sukcesie komercyjnym nie mówiąc.

Żre

53 ((4) 2004) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Przy pierwszym słuchaniu pomyślałem, że jest to kolejna próba wykorzystania inspiracji ludowych przez profesjonalistów, których wykształcenie muzyczne, jak wiadomo, nie zawsze przekłada się na ciekawe pomysły. Myślenie takie okazało się jednak bardzo stereotypowe. „I to, i to” jest świeżym powiewem w zapomnianym już nieco nurcie folku zbliżonym do muzyki popularnej, a nawet więcej: stanowi przykład – jeden z dosłownie kilku – udanej recepcji tradycji przez muzykę przeznaczoną dla szerokiego „radiowego” odbiorcy.

Hania Rybka „I to, i to”, Hania Rybka 2003.

Ko³ysanie i nie tylko

53 ((4) 2004) Autor: Andrzej "Kaźmierz" Wandrasz Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Mam dwie kasety Janusza Sikorskiego. Pierwsza, pod tytułem „Kołysanie” (niedawno wydana na płycie), ukazała się gdzieś w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku. We wkładce do niej autor pisał:

„Kołysanie” – ten skrawek taśmy to dość intymny brudnopis. Nie ma w nim utworów skończonych, aranżacyjnie wycyzelowanych. Jest jakby kilka kartek z osobistego szkicownika. Pospieszne zapiski wrażeń, marzeń, zamyśleń, złudzeń, uniesień, zdarzeń. W większości powstały na morzu. Z wiatru, piany, jęków kadłuba, chłodu, rdzy, skwaru, lęku, tęsknoty, pleśni, samotności.... Kilka na lądzie. Z nostalgii za tym wszystkim. Może któryś z owych zapisków komuś do czegoś się przyda?

Muzyka starożytnej Grecji

37 (czerwiec 2001) Autor: Marek Styczyński Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Od wielu lat rekonstrukcją muzyki starożytnej Grecji zajmuje się Petros Tabouris z zespołem Armonia. Muzycy musieli przestudiować wiele starożytnych zabytków, aby odtworzyć (także w sensie fizycznym) podstawowe instrumenty jak: kitara, aulos, sirinx, lira, xylophon, pektis, pandouris, plaghiaulos. Studia te są udokumentowane serią niezwykle interesujących płyt CD – “Hellenic Musical Instruments”, doskonale wydanych i zaopatrzonych w wyczerpujący opis zarówno instrumentów, jak i skal muzycznych użytych przez zespół. Szczególnie cenne jest podanie w opisie każdego utworu źródeł archeologicznych, na jakich oparto próbę rekonstrukcji. Płyt słucha się z zainteresowaniem i satysfakcją. Polecam je wszystkim muzykom, niezależnie od ich osobistych zainteresowań i uprawianej muzyki. Starożytna muzyka Grecji jako segment kultury, w której upatrujemy źródeł „europejskości”, może być dla wielu słuchaczy sporym zaskoczeniem. Płyty z rekonstrukcjami muzyki greckiej są poświęcone poszczególnym instrumentom: kitarze, zurnie, lirze, sirinx. Te piękne i cenne muzycznie wydawnictwa są do nabycia w każdym większym sklepie płytowym Grecji. Szczególnie polecam płytę - Ancient Kithara , Hellenic Musical Instruments vol.15.

Tam Tam Project

37 (czerwiec 2001) Autor: Grzegorz Kondrasiuk Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

A więc Mamadou Diouf gra teraz z Tytusem Wojnowiczem? Zresztą może i odwrotnie – Wojnowicz gra z Mamadou? O przepraszam, wszystko pod patronatem Piotra Jacksona Wolskiego, z towarzyszeniem zespołu. Z całej tej trójcy najbardziej znanym jest zapewne Tytus Wojnowicz, apostoł oboju i muzyki tzw. poważnej w regiony nie całkiem poważne. Ale i dwaj pozostali nie są bynajmniej żółtodziobami (co, w przypadku Mamadou, słychać w konsekwentnych nawiązaniach do wcześniejszych produkcji - z czasów nagranej z Kiniorem płyty „African Snow”). Po samej lekturze wkładki cały pomysł, który obrał nazwę Tam Tam Project, zaciekawia i sprawia wrażenie zwariowanego. Chodziło tu, jeśli się nie mylę, o uzyskanie swoistego miksu inspiracji. Po wysłuchaniu rzeczy samej, dochodzę do wniosku, że cel ten został osiągnięty – z pewnymi jednak zastrzeżeniami. Płyta „gra” całkiem ładnie (blisko nagrany dźwięk), aranże są przemyślane. Dobrze wykorzystane są atuty różnorodności instrumentarium: część utworów np. „obsługuje” perkusja (co oczywiście skutkuje „wzmocnionym” beatem), część - same perkusjonalia (a więc efekt „etniczności”). Plamy syntezatorowe sąsiadują z łagodniejszymi partiami oboju czy wokalu (afrykański tembr Mamadou, ładny, schowany chórek żeński). Są i kontrasty tempa, klimatu, trochę improwizacji Wojnowicza i bębniarzy.

Fenomen Ethno Trio Troitsa

37 (czerwiec 2001) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

p>Recenzja płyty „Zhuravy” Ethno Trio Triotsa niech będzie tylko pretekstem do napisania o całym zjawisku muzycznym, jakim jest białoruskie etno-trio Trojca i jej lider Iwan Kirczuk.

Zespół istnieje od 1995 roku. Nagrał dwa krążki: „Troitsa” (1998) i „Zhuravy” (2001), a Kirczuk dodatkowo płytę solową „Heritage of the Lost Villages” (z towarzyszeniem muzyków, 2001), wszystkie w PAN Records, w Holandii. Muzycy byli w Polsce tylko dwa razy – w Lublinie, na Mikołajkach Folkowych w 1998 i Nocy Świętojańskiej w 2001. Jest to zdumiewający przypadek, biorąc pod uwagę atrakcyjność białoruskiej muzyki ludowej, jakość jej opracowań przez Trojcę i karierę, jaką w międzyczasie zrobiły w Polsce dwa inne zespoły z tego kraju: Kriwi i Juria (pisownia eksportowa: U’ria).

Białoruski folklor muzyczny jest piękny i jeszcze u nas nieosłuchany, tak jak na przykład ukraiński. To oryginalna maniera śpiewu na gardle z charakterystycznymi ozdobnikami, miła dla ucha gwara, obrzędy tchnące „dawnymi czasami” oraz archaiczne instrumenty i melodie. Kriwi i Juria, choć uważane ogólnie za folkowe, nie wchodzą zbyt głęboko w te obszary odbijając raczej w mityczną, a wręcz fantastyczną, przeszłość poleskich bagien, świat brzmień elektrycznych i progresywnych. W porównaniu z tymi dwoma zespołami twórczość Trojcy jest jak chrupiący chleb z dopiero co ubitym masłem.

W szufladę schowani Golec <SUP>u</SUP>Orkiestra

37 (czerwiec 2001) Autor: Marcin Skrzypek Dział: Recenzje To jest pełna wersja artykułu!

Słuchając najnowszej płyty Golców zdałem sobie sprawę, co – między innymi – najbardziej cenię w folku: to, że inspiracje muzyką ludową bywają używane jako narzędzie poszerzania horyzontów, rozwoju i poszukiwań. Wygląda na to, że Golce już znaleźli. Grają po prostu ładne piosenki: optymistyczne, pogodne, wesołe, melodyjne, skoczne, niektóre refleksyjne, z wpadającymi w ucho refrenami.Na pewno granie „po prostu” ładnych piosenek jest częścią manifestu Golców, znakiem ich odrębności i niezależności. No bo niby dlaczego trzeba zaraz „poszukiwać”, zaskakiwać, kombinować? Granie ładnych piosenek i stworzenie w tej konkurencji własnego standardu (co Golcom się udało) to też sztuka. Ale im te piosenki są ładniejsze, tym jakoś z drugiej strony mniej ładne. Na przykład w tym sensie, że nie za bardzo wiadomo, co o nich napisać. Jako recenzent przyznaję to z zakłopotaniem, ale mam nadzieję, że Czytelnik zrozumie, o co mi chodzi. Sprawę pogarsza fakt, że, jak Bracia powiedzieli w jednym z wywiadów, zależy im, aby ich muzyka była rozpoznawalna na pierwszy „rzut ucha”. I znowu sukces.