Żre

Przy pierwszym słuchaniu pomyślałem, że jest to kolejna próba wykorzystania inspiracji ludowych przez profesjonalistów, których wykształcenie muzyczne, jak wiadomo, nie zawsze przekłada się na ciekawe pomysły. Myślenie takie okazało się jednak bardzo stereotypowe. „I to, i to” jest świeżym powiewem w zapomnianym już nieco nurcie folku zbliżonym do muzyki popularnej, a nawet więcej: stanowi przykład – jeden z dosłownie kilku – udanej recepcji tradycji przez muzykę przeznaczoną dla szerokiego „radiowego” odbiorcy.

Słuchając takich utworów jak „Kukućka”, „Oj, dana”, „Wypas” czy „I to, i to”, przede wszystkim rzuca się w uszy, że jest to ciekawa, nowoczesna muzyka, a dopiero później przychodzi refleksja, że zainspirował ją folklor. Melodyjne melodie zaśpiewane życzliwie i zagrane z fantazją. Spokojny wokal zestawiony z gęstym akompaniamentem to prosty i trafny pomysł na brzmienie. Śpiew Hani Rybki zasługuje zresztą na osobną uwagę. Jeśli tak można powiedzieć, używa ona techniki „śpiewu jako takiego”. Przy swoim głosie nie musi robić nic więcej. W połączeniu z gwarową wymową daje to niespodziewany efekt budzący sympatię do języka polskiego. Nie od razu doszedłem, że piosenka „Przysła wiesna” podoba mi się właśnie dlatego, że gwarze nie towarzyszy ta charakterystyczna, osłuchana góralska maniera.

Płyta jest bardzo klarownie i przestrzennie nagrana. Każdy instrument ma swoje miejsce (tu polecam słuchanie przez słuchawki). Soczyste dźwięki, dynamiczna sekcja, wyobraźnia w aranżach i poszczególnych partiach daje słuchaczowi poczucie przemyślanego ładu. Udane są zestawienia instrumentów melodycznych, a te egzotyczne (didjeridu, dżemba) nie brzmią pretensjonalnie i nie wysyłają całej płyty na orbitę world music, jak to się dzieje w innych przypadkach. Tak totalny instrument jak cymbały stołowe udało się zastosować z umiarem, dzięki czemu aranże są eleganckie. Ludowe pierwsze i drugie skrzypce (między innymi złóbcoki) i fujarka połączone z tak ruchliwymi solami saksofonu i motorycznym basem, których można słuchać zupełnie osobno, brzmią partnersko, a nie jak spotkanie jazzmana z góralem. Krótko mówiąc – ta płyta żre. Bezpretensjonalna muzyka, pozbawiona pozy folkowej i komercyjnej. Przykład alternatywnej muzyki rozrywkowej, która w moich utopijnych wizjach dochodzi ze wszystkich głośników.

PS Dociekliwych zachęcam do sięgnięcia po płytę „The Polish Folk Explosion”, na której Vitoldowi Rekowi towarzyszy rzeszowska Kapela Resoviana i kilka jazzowych sław (patrz: „GzCh” nr 41/42, 2002). Znajdą tam między innymi inną wersję tytułowej piosenki „I to, i to” – z żydowskimi korzonkami, jak się okazuje. Na obu płytach gra i śpiewa Sebastian Karpiel-Bułecka.


Hania Rybka „I to, i to”, Hania Rybka 2003.
Skrót artykułu: 

Przy pierwszym słuchaniu pomyślałem, że jest to kolejna próba wykorzystania inspiracji ludowych przez profesjonalistów, których wykształcenie muzyczne, jak wiadomo, nie zawsze przekłada się na ciekawe pomysły. Myślenie takie okazało się jednak bardzo stereotypowe. „I to, i to” jest świeżym powiewem w zapomnianym już nieco nurcie folku zbliżonym do muzyki popularnej, a nawet więcej: stanowi przykład – jeden z dosłownie kilku – udanej recepcji tradycji przez muzykę przeznaczoną dla szerokiego „radiowego” odbiorcy.

Hania Rybka „I to, i to”, Hania Rybka 2003.
Dział: 

Dodaj komentarz!