Złowrogie O!

Antropologia samogłosek

W czasie jednej z wielu rozmów swobodnych, które przeprowadziłam w lipcu 2017 roku w Wołowicach, moja siedemdziesięciotrzyletnia Rozmówczyni opowiedziała mi o złowrogiej samogłosce O! Z dzieciństwa zapamiętała, że wykrzyknięcie O! w reakcji na małe dziecko lub młode zwierzę traktowane było jako gest szkodzenia. Złowroga samogłoska O! miała więc funkcję złośliwego, przewrotnego komplementu, który stawał się przekleństwem. Kobieta zwróciła uwagę na to, że intencja wypowiadającego owo O! nie musiała być zła, a więc osoba artykułująca samogłoskę mogła zaszkodzić bez woli szkodzenia. Dlaczego akurat polska samogłoska o nacechowana została w tym przekazie złowrogo? Gdzie jest źródło tego negatywnego wartościowania? Czy możliwa byłaby swoista antropologia samogłosek w formacjach mentalnych polskojęzycznej matrycy kultury chłopskiej? W moich dociekaniach udało mi się jedynie ustalić, że zamiast złowrogiego użycia samogłoski O! należało – niejako profilaktycznie - wznieść oczy w górę, ku niebu lub sufitowi. Przeciwieństwem złowrogiej samogłoski O! była błogosławiąca samogłoska A, najlepiej w trzykrotnym, kołysankowym zwielokrotnieniu jako Aaa. Trzykrotne Aaa miało być uobecnieniem troski, czułości i dobrych życzeń. A zatem antagonistyczna para O!-Aaa w pamięci mojej Rozmówczyni zapisała się jako bieguny złowrogości i błogosławieństwa. Co z pozostałymi samogłoskami? Dlaczego inne nie miały znaczenia? A może je miały, tylko znaczenie to zostało szybciej i skuteczniej wyparte kulturowo? Para znaczeniowa nakazów powstrzymania się od wypowiedzenia samogłoski O! i wykonania gestu spojrzenia w górę (sufit lub niebo) w kontakcie z dzieckiem lub młodym zwierzęciem pozostaje niewyjaśnialna wobec braku pogłębionego kontekstu kulturowego. Jest jedynie śladem fenomenologicznym, do którego nie mamy dziś dostępu. Moja Rozmówczyni pamięta sytuację wypowiedzenia złowrogiej samogłoski O! przez pewnego mężczyznę, oglądającego dorodny miot młodych świnek. Z nieznanych przyczyn, którym z przerażeniem dziwił się nawet weterynarz, prosięta zachorowały i zdechły. Ta historia miała miejsce w latach 80. XX wieku. Jak twierdzi Kobieta – profesjonalny weterynarz nie był w stanie wyjaśnić medycznie powodu zachorowania i śmierci młodych świnek. Wtedy przypomniała sobie, że w chlewiku padło z ust mężczyzny złowrogie O! i wówczas w jej pamięci automatycznie zaistniały przestrogi z dzieciństwa o unikaniu O! wraz z ochronnym gestem wzniesienia oczu w górę. Być może każda sytuacja kryzysowa, jak ów żal odczuwany po śmierci świnek, skrywa skarbnicę przekonań, związanych ze zbiorową wyobraźnią, zwaną archetypową. To w niej zdeponowane są, wyparte przez wstyd przed tak zwanym „zabobonem”, złożone struktury znaczeniowe, mogące powiedzieć wiele o starych stylach myślenia, uruchamianych najczęściej bez świadomości ich kulturowego źródła. Złowroga samogłoska O! i – antagonistyczna dla niej, błogosławiąca samogłoska Aaa – pozostają zagadką zbiorowej wyobraźni.

Anna Kapusta

Skrót artykułu: 

W czasie jednej z wielu rozmów swobodnych, które przeprowadziłam w lipcu 2017 roku w Wołowicach, moja siedemdziesięciotrzyletnia Rozmówczyni opowiedziała mi o złowrogiej samogłosce O! Z dzieciństwa zapamiętała, że wykrzyknięcie O! w reakcji na małe dziecko lub młode zwierzę traktowane było jako gest szkodzenia. Złowroga samogłoska O! miała więc funkcję złośliwego, przewrotnego komplementu, który stawał się przekleństwem. Kobieta zwróciła uwagę na to, że intencja wypowiadającego owo O! nie musiała być zła, a więc osoba artykułująca samogłoskę mogła zaszkodzić bez woli szkodzenia. Dlaczego akurat polska samogłoska o nacechowana została w tym przekazie złowrogo?

Fot. K. Niemkiewicz

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!