Zaraźliwa tradycja

Gabriela Gorączko

Niezapominajki, aut. Gabriela Gorączko

 

Gabriela Gorączko jest ilustratorką i graficzką, tworzącą projekty inspirowane folklorem. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na podstawie pracy stworzonej pod kierunkiem dr. hab. Artura Skowrońskiego oraz dr hab. Aleksandry Janik Neofolk inspirowany naturą (wyróżnienie honorowe Najlepszych Dyplomów ASP we Wrocławiu w roku 2018). Zilustrowała książki Leśna sprawa Tomasza Kędry i Bylejaczek Jerzego Ficowskiego. Zajmuje się designem, brandingiem i grafiką artystyczną, w której sięga do ludowych wzorów. O swojej pracy i inspiracjach rozmawiała z Małgorzatą Wielgosz.

 

Małgorzata Wielgosz: Dlaczego zdecydowałaś się na zawód grafika, projektanta, ilustratora? Co było impulsem?

Gabriela Gorączko: To była naprawdę długa droga. Pamiętam, że w liceum plastycznym początkowo byłam na kierunku formy użytkowe, który dotyczył głównie ceramiki i tkactwa. Te zajęcia mi jednak „nie leżały”, więc przeniosłam się na grafikę, która też była możliwa do wyboru. Na tych zajęciach miałam nauczycielkę, która bardzo przyczyniła się do tego, że zainteresowałam się grafiką artystyczną. Na studiach rozwijałam tę pasję, ale też dużo poszukiwałam. Zmieniałam pracownie dopóty, dopóki nie poczułam, że znalazłam tę, która mi odpowiada. Dlaczego wybrałam zawód grafika? Myślę, że chyba to on wybrał mnie. Moja pasja wciąż się rozwija. Często jest tak, że klienci wybierają mnie, a nie ja ich. Mam wielkie szczęście, że moja praca i poszukiwania twórcze nie poszły na marne. Myślę, że jestem jeszcze na początku tej drogi. W grafice podoba mi się to, że można wszystko upiększyć i przyciągnąć uwagę obserwatora, by sięgnął po coś, co jest dobrze zaprojektowane. Mogą to być produkty spożywcze, książki czy okładki płyt muzycznych. Nawet przestrzeń publiczną można zaprojektować tak, aby została w pamięci na długo. Trzeba jednak robić to z głową, żeby nie upiększać na siłę czegoś, co nie jest dobrym produktem, tworem. Trzeba skupiać się na własnych przemyśleniach i działać zgodnie z własnym sumieniem.

Twoje dzieła są imponujące. Jak powstają? Jaki masz styl pracy? Skąd czerpiesz inspiracje?

Od kiedy obroniłam pracę dyplomową na ASP we Wrocławiu, mój styl rozwija się w duchu folkowym. Taki też był mój dyplom magisterski. Wciąż rozwijam ten aspekt twórczości i poprzez moje grafiki, które można zobaczyć na stronie booku.pl, staram się zarażać ludzi folklorem. Większość moich prac, szczególnie ilustracji w większych formatach, powstaje przez kilka dni. Zazwyczaj całkowicie się skupiam na jednej rzeczy. Nie mogą mnie wtedy rozpraszać inne projekty, dlatego że ciężko mi się wraca do wizji, którą już wykreowałam. Jeśli chodzi o sitodruki lub linoryty, proces ich tworzenia jest zdecydowanie dłuższy. Przykładowo nad serią linorytów inspirowanych zduńskim piecem pracowałam przez kilka miesięcy. Do dziś zrobiłam siedemnaście matryc, z których każdą odbijałam po kilkadziesiąt razy. Inspiracje czerpię głównie z ludowych opowieści i historii, które łączę ze współczesnością, patrząc, jak świat zmienił się na przestrzeni lat.

Twoje prace łączą tradycję i nowoczesność. Dlaczego folklor jest dla ciebie inspirujący?

Folklor jest dla mnie inspirujący, dlatego że w pewien sposób nas definiuje. Najprostszym przykładem może być polski dom. Załóżmy, że przyjeżdżają do nas znajomi z zagranicy. Będą podziwiać nasze wnętrza właśnie przez sztukę, którą się otaczamy. Mam tu też na myśli sztukę użytkową. Od nas zależy, czy będziemy chcieli upiększać nasz kraj wzorami, które sprawiają, że jesteśmy rozpoznawalni. Myślę, że dla architektów to też mógłby być ciekawy temat do rozwinięcia. Wiadomo, że nie ma co powtarzać tego samego, bo czasy się zmieniły. Można jednak pokusić się o zdecydowaną i przemyślaną modyfikację zastanych wzorów, utrzymaną w duchu folkowym.

Twój zawód jest specyficzny. Jak można w nim coś osiągnąć, dojść do czegoś? Czy często trzeba iść na kompromisy? Należy być twórczym, a jednocześnie oryginalnym?

To zdecydowanie trudne pytanie, dlatego że nie jestem jeszcze doświadczoną ilustratorką. Moja droga dopiero się zaczęła. Na pewno muszę iść na kompromisy. Miałam kilka projektów z klientami z zagranicy, więc oczywiście nie miałoby sensu, jeśli zrobiłabym je w polskim stylu. Nasi rodacy często odbierają folk jako kicz, coś wieśniackiego i ciężko ich przekonać, że możemy wyciągać z tego piękne pomysły. Niektórzy też po prostu wolą minimalizm, a nie grafiki bogate w ornamenty. Oczywiście jestem otwarta na różne propozycje i jeśli projekt nie pasuje do folkloru, to po prostu rezygnuję z takich nawiązań. Nie mam z tym problemu. Moje grafiki ludowe traktuje jako osobny projekt, a inspirowane folklorem prace publikuję na wspomnianej już stronie booku.pl.

Co jest w tym zawodzie najtrudniejsze? Czy współczesny ilustrator musi dostosowywać się do zapotrzebowania rynku, być elastyczny i mobilny?

Dla mnie najtrudniejsze jest oszacowanie wartości własnej pracy. Ilustratorów często się nie docenia, a polski rynek jest trudny. Zdarzają się też opinie, że jeśli artysta zna swoją wartość, to jest zadufany w sobie. Niestety często trzeba się dostosowywać. Niemniej staram się pokazywać, jak wygląda moja praca i ile czasu na nią poświęcam, bo oczywiście nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, a warto o tym wspominać.

Jakie są twoje priorytety? Co jest najważniejsze dla dobrego grafika?

Moim priorytetem jest zadbanie o higienę pracy. Dążę do tego, by mieć duże, wygodne studio. Chciałabym stworzyć jakieś fajne miejsce, w którym będą się odbywać się różne warsztaty, koncerty, wykłady o polskim dziedzictwie itp. Dobrze byłoby, zgromadzić fachowców i pasjonatów, od których wiele się dowiem, i razem stworzyć coś wyjątkowego. Dla mnie najważniejszy jest rozwój, ciągłość projektowania i tworzenia.

Zawód grafika wymaga nie lada pomysłowości. Jakie kwalifikacje są mu potrzebne? Jakie cechy powinien posiadać? Jaki wpływ na to mają studia na Akademii Sztuk Pięknych?

Myślę, że w przypadku projektantów najważniejsza jest praktyka, dobry kontakt z klientami, umiejętność pracy w grupie i z ludźmi, natomiast w grafice artystycznej – kreatywność i fachowość. Ta dziedzina jest bardzo wymagająca, dlatego że do pracy trzeba mieć sporo sprzętu i materiałów. Należy poświęcić bardzo dużo czasu i pieniędzy. Akademia dała mi wiele możliwości. Tam poznałam większość technik graficznych, jak akwaforta, akwatinta, linoryt, drzeworyt, fotopolimer czy sitodruk. Po studiach ciężko jest zostać zawodowym grafikiem artystycznym, gdyż wymaga to znacznej inwestycji. Właściwie połączyłam dwie dziedziny, bo tworzę projekty związane z ilustracją, designem i brandingiem, a przy okazji wykonuję prace artystyczne, tj. linoryty i sitodruki. Miałam szczęście, że dostałam prasę graficzną od sanockiego grafika Zbigniewa Osenkowskiego. Początkowo należała ona do innego twórcy, Tyrsusa Wenhrynowicza, którego życzeniem było przekazanie jej godnej osobie z Sanoka. Tak też się stało. Warunek oddania prasy był taki, że ma ona zostać w Sanoku, a po latach przekazana kolejnej osobie na tej samej zasadzie.

Czy masz swoich mistrzów, ulubionych twórców w zakresie ilustracji, grafiki, projektowania?

Oj, jest ich wielu, ale nie traktuję ich jako mistrzów. Po prostu podobają mi się ich prace. Lubię ilustracje, na których dużo się dzieje i można do nich wielokrotnie wracać, by następnym razem znów zobaczyć coś innego. Do takich twórców zaliczyłabym Arthura Rackhama, Waltera Crane’a, Aubreya Beardsleya. Mam także ogromny sentyment do Jana Marcina Szancera, Andrzeja Kota i Józefa Wilkonia. Jeśli chodzi o ilustratorki, to w moim sercu znalazły miejsce Iwona Chmielewska i Joanna Concejo.

Jakie projekty graficzne są obecnie najmodniejsze i cieszą się powodzeniem? Czy w ogóle podążasz za modą, czy cenisz tradycję?

Zazwyczaj staram się iść swoją ścieżką i tworzyć coś wyjątkowego, wyróżniającego się i przyciągającego uwagę. Raczej nie idę za modą. Widzę, że folk teraz wraca, z czego się cieszę, ale nie chcę, żeby stał się modny. Często to, co modne, przemija. Ludzie kupują czasami bez namysłu to, co jest chwilowo popularne. Chciałabym, aby folk zakorzenił się w świadomości ludzi na długie lata. Ostatnio modny stał się kolor pantone. Każdego roku panują w tym zakresie jakieś chwilowe trendy, co często widać w księgarniach. Kilka razy zauważyłam, że w tym samym czasie większość publikacji była w tych samych barwach. Z liternictwem i ilustracją jest tak samo. Wychodzą modne fonty i dużo projektów bazuje na takich samych wzorach. W ilustracji popularne stają się jakieś konkretne faktury, więc to się powtarza i później często mylimy grafików czy projektantów. Nie chcę przez to nikogo urazić, bo to są po prostu narzędzia, którymi się posługujemy, ale może warto czasami zastanowić się, czy używamy ich, dlatego że pasują nam graficznie lub projektowo, czy tylko dlatego, że jest to modne.

Twoje dokonania w zakresie grafiki są imponujące. Jako przykład wystarczy podać publikację Leśna sprawa autorstwa Tomasza Kędry, która zdobyła wyróżnienie graficzne w konkursie Książka Roku 2020 Polskiej Sekcji IBBY. Wykonałaś do tej publikacji ilustracje. Z którego ze swoich projektów jesteś najbardziej dumna?

Dziękuję bardzo za komentarz i docenienie. Bardzo mi miło! Myślę, że jestem równie dumna z obu zilustrowanych przeze mnie książek, czyli Leśnej sprawy i Bylejaczka, wydanych przez Wydawnictwo Wolno. Miałam okazję stworzyć ilustracje do bardzo wartościowych tekstów. Obie książki są pouczające i mają ciekawe przesłanie dla młodszych i starszych odbiorców. Praca nad nimi była dla mnie czystą przyjemnością i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś mieć tego typu zlecenia. Poza książkami jestem też dumna z firmy booku.pl, którą prowadzę wraz z moim bratem Marcinem – chyba dlatego, że nikt mnie nie przygotował na to, jak sprzedawać swoją twórczość. Ta sfera działania daje mi wiele radości, chociażby w zakresie marketingu.

Dziękuję za rozmowę.

Sugerowane cytowanie: G. Gorączko, Zaraźliwa tradycja, rozm. M. Wielgosz, "Pismo Folkowe" 2021, nr 155 (4), s. 34-35.

Skrót artykułu: 

Gabriela Gorączko jest ilustratorką i graficzką, tworzącą projekty inspirowane folklorem. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na podstawie pracy stworzonej pod kierunkiem dr. hab. Artura Skowrońskiego oraz dr hab. Aleksandry Janik Neofolk inspirowany naturą (wyróżnienie honorowe Najlepszych Dyplomów ASP we Wrocławiu w roku 2018). Zilustrowała książki Leśna sprawa Tomasza Kędry i Bylejaczek Jerzego Ficowskiego. Zajmuje się designem, brandingiem i grafiką artystyczną, w której sięga do ludowych wzorów. O swojej pracy i inspiracjach rozmawiała z Małgorzatą Wielgosz.

Niezapominajki, aut. Gabriela Gorączko

Dodaj komentarz!