Jeśliś, czytelniku, nie ze Wschodu, albo jeśliś za bardzo zmiastowiał, może nie wiesz, co znaczy słowo "zanadzić się". Znaczy ono mniej więcej tyle, co zachęcić się do jakiegoś miejsca, zagnieździć w nim wygodnie, zapuścić korzenie i nie chcieć go opuszczać, a jeśli już - to chętnie do niego wracać. Roman Kumłyk, znakomity muzyk huculski, zapytany kiedyś, czy wie, o co nam (przyjaciołom, z którymi jeżdżę) chodzi, powiedział - "No, jasne, zanadit'. To prosta, zanadit'".
Zanadziłam się w Czeremsze - i to już ładnych parę lat temu. W tym roku pojechali tam ze mną przyjaciele - i wsiąkliśmy wszyscy w klimat i czar Podlasia. Stowarzyszenie Miłośników Kultury Ludowej wraz z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Czeremsze oraz zespołem Czeremszyna już po raz dziesiąty zorganizowali Spotkania Folkowe "Z wiejskiego podwórza". Impreza trwała w tym roku aż tydzień - od 23 do 29 maja, z kulminacją koncertów w ostatni, upalny weekend.
Co roku Czeremcha ściąga ciekawe zespoły, których inne festiwale mogłyby pozazdrościć, ale tym razem rozmachem zaskoczyła chyba nawet potencjalnych malkontentów. Zagrali: Czeremszyna - sama i we wspólnym projekcie z Todarem z W-Z Orkiestry, białoruskie Ethno Trio Troitsa i Recha, zespoły śpiewacze z Czeremchy i Dobrywody, Joanna Słowińska z zespołem, IMG z Francji, Orlek ze Słowenii, bułgarskie Lot Lorien, Bożyci z Ukrainy, Auli z Łotwy, a także polskie Chojzes Klezmorim (przyjemna muzyka klezmerska do tańca), Berkut, Buraky, Kitka Sarena, Dautenis i wreszcie legenda folku z Wielkiej Brytanii - The Ukrainians.
Nie było ani jednego koncertu słabego, każdy znalazł coś dla siebie, ale szczególnie porwali publiczność gospodarze, czyli Czeremszyna (już tradycyjnie), znakomita jak zawsze Troitsa, integracyjni Bożyci, zadomowieni i skoczni Francuzi z IMG oraz punkowo-elektryczny Orlek (aż żal brał, że grał tak późno, prawie nad ranem - nie wszyscy wytrzymali spontaniczne, energetyczne bisowanie) i oczywiście osławieni Ukrainiansi (którzy zagrali fajny koncert, choć Orleku nie przebili).
Zespół Bożyci w czwartek dał wspaniałe przedstawienie - widowisko obrzędowe, uplecione z kilku wydarzeń z ukraińskiej wioski; poprowadził skutecznie warsztaty śpiewacze, a w niedzielę dał koncert, w czasie którego w trakcie spontanicznych warsztatów tanecznych porwał niemal całą publikę do tańca.
Ciekawe warsztaty przyciągnęły wielu chętnych. Pod okiem dwóch artystów "zza lasu", jak o sobie mówili dwaj malarze i rzeźbiarze z Białorusi (z rejonu kamienieckiego), gromadka początkujących rzeźbiarzy strugała brzozowe łyżki, w czym celowały zwłaszcza czeremszyńskie dzieci oraz muzycy francuscy. Pod kierunkiem dwóch pań - z Polski i z Białorusi - odbywały się warsztaty słomkowe w dwóch wersjach - wyklejanie obrazków i kwiatków ze słomy oraz plecenie naczyń słomianych.
Rezultaty warsztatów muzycznych prowadzonych przez Todara (W-Z Orkiestra) i Iwana Kirczuka (Ethno Trio Troitsa) pokazano na koniec piątkowego nocnego koncertu. Wspólny projekt Kirczuka, Todara, IMG z Francji, Rechy i warsztatowiczów oparty na piosenkach z Czeremchy (zaczerpniętych od lokalnego zespołu śpiewaczego) zgromadził na scenie ponad 20-osobową orkiestrę! Mimo lekkich problemów z nagłośnieniem wszystkich wykonawców, całość wypadła głośno i energetycznie.
Warto dodać, że warsztaty te i koncerty odbywały się za darmo i w zasadzie dla wszystkich chętnych starczyło miejsca. W sobotę można było obejrzeć wystawy powarsztatowe, kupić folkowe błyskotki oraz popróbować specjałów z podlaskiej kuchni, takich jak słona kutia, smalec i kiszone ogórki, swojski chleb i kiełbasa, kisiel z owsa oraz inne rarytasy.
Nocowaliśmy w pożyczonej niebieskiej chałupie, w cudownej wiosce pod Czeremchą, gdzie pod oknami kwitną floksy, a starsze panie siedząc na ławeczkach przy drodze rozmawiają między sobą po chachłacku. Z nami zaś, zapraszając, aby się przysiąść - po polsku.
Bez wątpienia tegoroczny festiwal w Czeremsze przyciągnął takie gwiazdy i zapewnił tyle atrakcji, że innym imprezom w kraju będzie mu trudno dorównać. Dla mnie to już impreza roku, choć ten rok jeszcze się nie skończył. A jeśli do atrakcji muzycznych doda się walory rekreacyjno-turystyczne okolicy (zagubione wśród lasów wioseczki, drewniane cerkiewki, urokliwe okolice czy pobliski zalew w Repczycach), to jak tu Czeremchy nie kochać? I zanadzenie w Czeremsze chyba nikogo nie dziwi.
Co roku Czeremcha ściąga ciekawe zespoły, których inne festiwale mogłyby pozazdrościć, ale tym razem rozmachem zaskoczyła chyba nawet potencjalnych malkontentów. Zagrali: Czeremszyna - sama i we wspólnym projekcie z Todarem z W-Z Orkiestry, białoruskie Ethno Trio Troitsa i Recha, zespoły śpiewacze z Czeremchy i Dobrywody, Joanna Słowińska z zespołem, IMG z Francji, Orlek ze Słowenii, bułgarskie Lot Lorien, Bożyci z Ukrainy, Auli z Łotwy, a także polskie Chojzes Klezmorim (przyjemna muzyka klezmerska do tańca), Berkut, Buraky, Kitka Sarena, Dautenis i wreszcie legenda folku z Wielkiej Brytanii - The Ukrainians.