Za dwa jajka ołówek

Za dwa jajka ołówek albo zeszyt - czy to możliwe? W wiejskim sklepiku Stanisława Milaniuka w Dawidach często płacono za towary płodami natury. Sklepik działał w latach 1912 - 1948. Obecnie, jako zabytek, znajduje się w Muzeum Wsi Lubelskiej.

Niegdyś sklep Milaniuka był otwarty, dopóki przychodzili klienci (sprzedawca nie miał stałych godzin pracy). Mieścił się w komorze chałupy, a zaplecze magazynowe było w mieszkaniu oraz w części gospodarczej siedliska. We wnętrzu znajdowała się niewielka, w poprzek ustawiona lada. Między nią a drzwiami, wzdłuż prawej ściany, umieszczono ławę na kołkowych nogach, przeznaczoną dla klientów. Czystość sklepu mogła być kontrolowana, co jednak zdarzało się niezmiernie rzadko (!). Milaniuk, spodziewając się akcyzowego, zamiatał, mył podłogę, pozbywał się śmieci. Wymagano, aby wyposażenie sanitarne każdego sklepu składało się z miednicy, ręcznika, mydła i wiadra z wodą. W Dawidach z zestawu do mycia korzystano rzadko, najczęściej w okresach przedświątecznych, gdy sprzedawano takie produkty jak glinka do bielenia, śledzie, nafta. Podobno Milaniuk posiadał specjalny kaftan sklepikarski, uszyty przez żonę Anielę. Ubranie to zwykle wisiało na ścianie, a sprzedawca miał na sobie to, w czym odszedł od gospodarstwa. Gdy zauważył jednak, że idzie po zakupy ksiądz czy nauczyciel narzucał na siebie coś bardziej wyjściowego.

Niektórzy mieszkańcy Dawidów po raz pierwszy u Milaniuka zobaczyli... patentowaną muchołapkę z haczykiem-pluskiewką. Wówczas była to nowość na rynku. Sklepikarz wieszał ją niemal nad ladą tak, że niektórym klientom ledwo udało się uniknąć przyklejenia. Umieszczenie w tym miejscu muchołapki, oprócz funkcji praktycznej, stanowiło chwyt reklamowy.

Zdarzało się, że klienci musieli po określone towary przychodzić z własnym opakowaniem, na przykład z monopolówką po naftę, olej, terpentynę; z blaszankami po smarówkę do wozów; z kałamarzem po atrament. Wódką Milaniuk handlował dla bezpieczeństwa pokątnie w mieszkaniu. Żaden sklep w Dawidach na koncesję nie miał szans, bowiem punkt sprzedaży mógł przypadać dopiero na dwa i pół tysiąca mieszkańców. Niekiedy klienci w zamian za ten szlachetny trunek przychodzili pracować (przy gnoju, koszeniu łąki). Kredytu mógł udzielać tylko sam Stanisław Milaniuk , żona czy siostry nie miały do tego prawa, mimo że też sprzedawały w sklepiku. On bowiem wiedział komu można dać coś na krechę bez szwanku dla interesu. Jak każdy znający się na swoim fachu sprzedawca, podnosił ceny danego artykułu w momencie, gdy brakowało tego czegoś w sklepie spółdzielczym i obniżał, by przyciągnąć klientów do siebie. Konkurencji bowiem nie brakowało. Obok handlu stacjonarnego funkcjonował obwoźny i obnośny. Co jakiś czas do Dawidowa przyjeżdżały wozy z wyrobami garncarskimi, a przed świętami z glinką do bielenia ścian. Handlarzom, trudniącym się skupem płodów rolnych i zwierząt, ułatwiali transakcje tak zwani informatorzy (mówiący kto, ma coś do sprzedania). Taki informator był ponoć w każdej wsi. Opłacało się im pośredniczyć w tego typu transakcjach, gdyż zawsze coś za to otrzymywali.

We wsi sklep Milaniuka stanowił ośrodek życia towarzyskiego. Mieszkańcy zasiadali na ławie wewnątrz, a gdy brakowało miejsca - na przyzbie przed wejściem. Plotkowali, dowcipkowali, gawędzili o polityce, rozprawiali, jakie narzędzia i nasiona są najlepsze. Kupowali piwo, lemoniadę; mężczyźni palili machorkę. Prowadzenie sklepiku w Dawidach było pasją życia Stanisława Milaniuka.

Niewielkich rozmiarów książka, poświęcona Milaniukowemu sklepikowi, została wydana przez Muzeum Wsi Lubelskiej jako katalog tamtejszej ekspozycji stałej. Jest to rzecz wyjątkowa - nie ma bowiem na celu chłodnego i ściśle technicznego opisania eksponatów, ale odszukuje historyczny i społeczny rdzeń sklepu Milaniuka. A robi to między innymi drogą najprostszą i najwartościowszą - dociera do wspomnień mieszkańców Dawidów sprzed kilkudziesięciu lat, na ich podstawie rekonstruując obraz.

Publikacja jest staranie i ciekawie przygotowana. W tematykę handlową sprytnie wprowadzają zawarte po każdym rozdziale przedwojenne sentencje - porady dla kupców, typu "Chcesz klienta przyciągnąć jak muchę do lepu - wiedz, że sklep dla klienta, nie klient dla sklepu", "Jesteś z naszego towaru zadowolony - powiedz drugim; jesteś niezadowolony - powiedz mnie" albo "Zbyt duży wybór utrudnia klientowi decyzję".

Małgorzata Wielgosz

Łucja Kondratowicz, Grzegorz Miliszkiewicz, Krzysztof Wiśniewski, "W wiejskim sklepiku. O sklepie Stanisława Milaniuka w Dawidach, gm. Jabłoń, woj. bialskopodlaskie w latach 1921 - 1948". Wprowadzenie do ekspozycji stałej "Sklep wiejski około 1939 roku" otwartej 9 lipca 1997 roku w chałupie z Teodorówki w Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie", Lublin 1997.

Fotografia chałupy Stanisława Milaniuka pochodzi z publikacji "W wiejskim sklepiku".

Skrót artykułu: 

Za dwa jajka ołówek albo zeszyt - czy to możliwe? W wiejskim sklepiku Stanisława Milaniuka w Dawidach często płacono za towary płodami natury. Sklepik działał w latach 1912 - 1948. Obecnie, jako zabytek, znajduje się w Muzeum Wsi Lubelskiej.

Dział: 

Dodaj komentarz!