Wczoraj, dziś i jutro muzyki góralskiej


Chciałem podzielić się swoimi przemyśleniami na temat muzyki góralskiej (podhalańskiej), choć w wielu momentach dotyczą one całej polskiej muzyki ludowej. Uwagi te opieram przede wszystkim na obserwacji życia górali współczesnych; wielogodzinnych rozmowach ze starszymi muzykantami i tancerzami. Wiele nauczyłem się w zespołach góralskich, ale chyba więcej podczas nieskończonej ilości wesel, chrzcin i "posiadów" przy muzyce.

Staram się spojrzeć na sytuację współczesnej kultury góralskiej, choć nie jest to łatwe dla kogoś, kto tu urodził się i wyrósł. Mam jednak nadzieję, że moje uwagi na ten temat przyczynią się do lepszego zrozumienia zjawisk, jakie w niej zachodzą. Wielokrotnie zaś przekonałem się o tym, że górale zdecydowanie - jak mało kto - próbują kontynuować własną tradycję, a często posądzani są o najniższe instynkty i spotykają się z wielkim niezrozumieniem znawców.


Wszystko mija .... Czas płynie nieustannie .... Następują ciągłe zmiany we wszystkich dziedzinach życia. Są one nieuchronne i często nieodwracalne.


Wczoraj

Specyficzna kultura góralska powstała na styku kultury pasterskiej - wolnych pasterzy wołoskich i rolniczej - małopolskiej. Z pasterstwem łączą się najbardziej typowe elementy kultury góralskiej: obrzędy, obyczaje, muzyka, taniec i śpiew. Całe lato rozbrzmiewały na halach tatrzańskich głośne, krzykliwe śpiewy juhasów, wielogłosowe śpiewy dziewcząt, wyskanie, gwizdanie, zbyrk dzwonków. Juhasi i mali honielnicy grywali na wystruganych przez siebie piszczałkach. Baca graniem na trąbicie dawał sygnał juhasom, że czas na dojenie, bądź ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Tylko nieliczni wiedzieli jak "wyzdajać" dwojnicę, złóbcoki czy dudy. Zwłaszcza dudy były konieczne gdy w czasie świąt urządzano tańce przy szałasie. Aby zagrała cała ówczesna "muzyka" - prymista na złóbcokach, dudziarz i basista - zbierano muzykantów z kilku hal.

Trąbita najwcześniej przestała spełniać swoją użytkową rolę. Już na początku XX w. na halach z północnej strony Tatr nie można jej było usłyszeć. Zarzucono też grę na fujarach z trzema otworami u dołu. Dłużej nieco przetrwały piszczałki i fujary bezotworowe czy gwizdki strugane jako zabawki dla dzieci. Coraz rzadziej grywano na złóbcokach - gęślach podhalańskich, w powszechny użytek weszły bowiem skrzypce. Pierwsze ich egzemplarze dotarły na Podhale w połowie XIX w., a z początkiem nowego stulecia wyparły one ostatecznie złóbcoki z góralskich kapel. Tylko indywidualni gęślikarze grywali jeszcze na złóbcokach, często już świadomie używając ich jako ciekawego instrumentu dla turystów. Podobny los spotkał dudy, a ostatni dudziarze zastąpieni przez głośne "muzyki" skrzypcowe zaczęli występować na scenach.

Wyrzucenie pasterstwa z Tatr w latach 60 - tych nie tylko doprowadziło do ostatecznego zaniku gry na instrumentach pasterskich , ale w ten sposób zostały podcięte korzenie całej kultury góralskiej.

Od końca ubiegłego wieku, aż po lata 60 - te, na weselach, chrzcinach i "muzykach" (potańcówkach) przygrywały kapele złożone z prymisty (lub dwóch), dwóch sekundzistów i basisty. Sporadycznie zdarzały się składy kombinowane, gdzie obok skrzypiec i basów grał klarnet, heligonka czy mandolina. Grano bowiem na czym kto miał - nikt nie pilnował wtedy czystości etnograficznej. (Już w latach międzywojennych grano na harmoniach guzikowych i harmonijkach ustnych. W wielu wsiach istniały orkiestry dęte - bowiem górale uczyli się grać na instrumentach dętych w wojsku.) Skrzypce i basy zawsze utrzymywały jednak rolę dominującą.


Dzisiaj

Dziś na weselach gra się inaczej...

W latach 60-tych, wzorem kapel cygańskich, wprowadzono do muzyki weselnej kontrabas, a nieco później akordeon i gitarę akustyczną. Takie akustyczne kapele w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zaczęły być wypierane przez zespoły ze sprzętem nagłaśniającym, grające na gitarach elektrycznych, akordeonach, organach elektrycznych i perkusji. Do konkretnych obrzędów, takich jak wyprowadzenie do ślubu czy oczepiny, oraz do tańca góralskiego muzykanci grali jednak na skrzypcach i basach. Potem "przesiadali" się na instrumenty elektryczne i obok aktualnych i starych piosenek big-beatowch grali wiele ludowych, a często nawet śpiewali gwarą. Takie grupy grywają jeszcze obecnie, ale dużą konkurencję stanowią dla nich jedno czy dwuosobowe zespoły z syntezatorami zastępującymi (naśladującymi) wszelkie instrumenty. Piosenki też zazwyczaj nie są ludowe, gdyż na dobrym sprzęcie elektronicznym coraz łatwiej podrobić dobrze znane ze światowych list przebojów disco.

Lokalną polską odmianę tego rodzaju muzyki stanowi disco - polo.

Nowo tworzone teksty i melodie są proste i podobne dzięki temu do tradycyjnych, ludowych, ale bez symboliki ("GzCH" nr 1) i wielu specyficznych elementów, które miały te ostatnie. Ludzie zaś, którzy tę muzykę wykonują są - tak jak artyści ludowi - przeważnie bez wykształcenia muzycznego, po prostu grają i śpiewają tak jak czują. Czy więc nie jest to współczesna muzyka ludowa? Jest to przecież ten rodzaj muzyki tanecznej, przy której powszechnie bawią się dziś ludzie tak na Podhalu jak i w całej Polsce.

Muzykę góralską w tradycyjnej formie można oczywiście jeszcze spotkać, ale o dziwo - przeważnie bawią się przy niej "cepry" w "szatanach", restauracjach i karczmach regionalnych. Kolejne pokolenia górali skupione w zespołach regionalnych utrzymują jeszcze tradycję muzyki, śpiewu i tańca góralskiego. To właśnie ci ludzie są motorem wszelkich zabaw i wesel w duchu tradycyjnym ze zwyczajami i obrzędami z nimi związanymi. Bardzo rzadko młodzież wynosi te umiejętności z domu rodzinnego, uczy się tego przeważnie w zespole. Nie może być jednak mowy o rozwijaniu się tradycji, gdyż kolejne pokolenia młodzieży uprawiają ją niejako od święta - traktują ją coraz powierzchowniej, nic do niej nie dodając, za to coraz więcej tracąc. Czy rzeczywiście za taki stan rzeczy należy winić młodzież? Przecież góralskie dziewczęta i chłopcy chcą być "normalni", dzisiejsi tak jak ich rówieśnicy z Krakowa czy Warszawy, a może z Paryża czy Londynu.

Umieranie starej tradycji jest nieuchronne, czym ją jednak zastąpimy? Chyba nie wystarczy zbudować skansenu czy rezerwatu dla prawdziwych górali?


Jutro

Wzór postępowania mogą dla nas stanowić Węgrzy ("GzCH" nr 12), Sknadynawowie, czy mieszkańcy Bałkanów. Tam bowiem młode pokolenia są wychowywane w duchu szacunku dla tradycji i otwartego spojrzenia na dziedzictwo kultury ludowej.

U nas można dziś wyróżnić kilka głównych płaszczyzn, w których muzyka góralska trwa i prawdopodobnie będzie trwać nadal:

a) w życiu społeczności góralskiej

b) jako źródło inspiracji

c) w stylizacji

d) jako nowoczesna i pseudonowoczesna muzyka góralska

e) jako muzyka globalnej wioski


Muzyka góralska w życiu społeczności góralskiej


Na ile jeszcze zwyczaje, obrzędy, taniec, śpiew, muzyka czy starodawne opowieści istnieją w życiu wsi góralskiej, na tyle możemy mówić o ich przetrwaniu. Ostoją dla tradycji są góralskie rodziny, które we własnych domach przekazują młodemu pokoleniu gwarę, pieśni czy stare nuty. Jednak gdyby temu nie towarzyszyły inne zjawiska (zainteresowanie górami i góralszczyzną, masowy napływ turystów, działalność zespołów regionalnych) prawdopodobnie kultura ludowa nie przetrwałaby do naszych czasów żywa, podobnie jak to się stało w innych regionach Polski.


Jako źródło inspiracji


Od prawie dwóch wieków trwa nieprzerwane zainteresowanie muzyką, śpiewem i tańcem góralskim. Wielu pierwszych turystów zapisywało słowa przyśpiewek, a nawet melodie góralskie. Stanisław Mierczyński twierdził: "Niełatwo jednak ująć w akademickie ramki to tajemnicze coś, co było gorączkowo trzepoczącym się ptakiem bezpośredniego natchnienia". Muzyka góralska służyła i ciągle służy wielu kompozytorom jako źródło inspiracji przy tworzeniu wielkich muzycznych dzieł. (Już Szymanowski podkreślał jednak, że ważniejsze od dosłownego cytowania muzyki podhalańskiej jest uchwycenie w kompozycji dzieła charakteru tej muzyki).Dowartościowuje to muzykę góralską w oczach ludzi z zewnątrz, nie zawsze w oczach samych górali.


Stylizacja muzyki góralskiej.


Już Chałubiński organizując wycieczki w Tatry angażował nie tylko przewodników i tragarzy, ale również muzykantów, którzy swoją grą umilali wędrówkę i czas wypoczynku. To chyba były pierwsze chwile, kiedy górale tańczyli i śpiewali nie tylko dla siebie, ale na pokaz.

Helena Roj - Rytardowa zorganizowała pierwszy zespół góralski na czele ze skrzypkiem - Bartusiem Obrochtą i "ostatnim dudziarzem podhalańskim" - Stanisławem Budzem - Mrozem. Zespół ten występował wielokrotnie nie tylko w Warszawie czy Lwowie, ale też w Hamburgu, Berlinie, a także na Wystawie Światowej w Paryżu w 1925 r.

Po wojnie powstały zespoły w Kościelisku, Białym Dunajcu, a później w Zakopanem, Krakowie i Nowym Targu. Dzisiaj prawie każda wieś podhalańska może poszczycić się zespołem regionalnym. Trudno przeceniać znaczenie zespołów folklorystycznych dla utrzymania tradycji. Takie zespoły są często wielopokoleniowe, bardzo autentyczne, a ich próby i zabawy taneczne przypominają węgierskie domy tańca.

Z zespołami regionalnymi wiąże się jednak często zjawisko unifikacji, ujednolicenia, zacierania różnic pomiędzy poszczególnymi wsiami, przede wszystkim w stylu gry.

Muzykanci grający w zespole góralskim nie są poddawani już takiemu egzaminowi z umiejętności wygrywania coraz to innych "nut" jak dawniej przy weselu. Nie używają więc więcej niż kilkanaście melodii grając do tańca "zespolanom"; ci zaś - jako z reguły znający tylko kilka popularnych śpiewek nie zmuszają muzykantów do zagrania trudniejszych "nut", nie mówiąc już o wariantach.

Tylko najwybitniejsi muzykanci znali i znają wszystkie melodie podhalańskie (jest ich około 150). Trzeba się było wykazać niezwykle dobrą pamięcią muzyczną, ale i mieć więcej niż jednego mistrza i to najlepiej z różnych części Podhala. Uczenie się gry od jednego muzyka przeważnie prowadziło do kopiowania mniej lub bardziej doskonałego i w konsekwencji do zubożenia repertuaru, choć zachowywała się wtedy odrębność stylu gry w każdej wsi. Niewielu miało szczęście, by w swojej drodze do poznania muzyki góralskiej uczyć się bezpośrednio od kilkunastu mistrzów - do tego grających różnymi stylami, a dopiero po tak dogłębnym poznaniu tej muzyki można stworzyć własny, oryginalny styl. Większość dzisiejszych muzyków jest spadkobiercami gry tych najwybitniejszych (Chotarskiego, Obrochty, Dziadońki, Ducha) i dość łatwo rozpoznać z jakiej szkoły się wywodzi. Rzadko udaje im się uzyskać dużą odmienność stylu gry.

Jest też kilku takich muzykantów, którzy grając przez wiele lat muzykę góralską ze świetnymi wirtuozami cygańskimi podpatrzyło ich sposób wykonania muzyki góralskiej ( specyficzne ozdabianie, wibrację, prowadzenie smyczka, rozłożenie akcentów) i nabrali swoistej maniery wykonawczej, którą dzisiaj uważa się mylnie za styl staroświecki.

Sytuacja młodych adeptów muzyki góralskiej jest więc ogólnie trudna. Nie ma już wielu dobrych starszych muzykantów, a ci którzy żyją, nie zawsze mogą stanowić najwłaściwszy wzór. Są jeszcze nagrania ...

Bardzo trudno jednak zebrać kolekcję "klasyki" muzyki góralskiej. Co gorsze, nawet dokładne wyuczenie się ich na pamięć nie gwarantuje, że będzie się grało tak jak mistrzowie. Wiadomo więc, że powyższe zmiany w tej muzyce są nieodwracalne i nie ma żadnej przesady w twierdzeniu, że np. "takiego muzykanta jak Chotarski to nie było i nie będzie". Wzrasta natomiast poziom wykonawczy, komplikuje się technika gry, często niestety kosztem emocji, uczucia. Co mniej ambitni, pomimo doskonałego opanowania melodii karpackich (słowackich, węgierskich, rumuńskich, cygańskich) znają tylko kilkanaście melodii podhalańskich, dalsze kilkadziesiąt pobieżnie, a niektórych wcale. Najlepsi i najbardziej zdolni będą zapewne grać cały repertuar podhalański, dobrze technicznie, tym bardziej, że coraz więcej młodzieży kształci się w szkołach muzycznych. Tacy muzykanci (muzycy?) podhalańscy są szczególnie pożądani gdy grana jest opera góralska "Jadwisia spod regli" lub gdy organizowana jest wielka orkiestra góralska (np. 150 osób) na powitanie Papieża. Być może ktoś zapisze współczesną muzykę góralską w nutach i będzie ją grała (tak jak na Słowacji) Orkiestra Radiowa.

Zmiany są więc nieuchronne.


Nowoczesność i pseudownowoczesność w muzyce góralskiej


Na styku kultury miejskiej i wiejskiej powstaje nowy nurt rozwoju tradycji scalający ze sobą często obce elementy ("miejskie" i "wiejskie"). To tutaj powstaje najwięcej wynaturzeń.

Na przykład strój podhalański wchłonął wiele obcych elementów, które mniej lub bardziej się upowszechniły (np. kamizelki od garniturów, marynarki kroju wojskowego, katanki, żakiety). Łączy je jedno, nie są one w charakterze tego stroju. Podobnie ma się rzecz z instrumentami: akordeon, harmonijka ustna, gitara rytmiczna, syntezator. Muzyka grana na tych instrumentach rządzi się zupełnie innymi prawami niż tradycyjna muzyka podhalańska (harmonia, barwa) i upodabnia się często do muzyki wyrosłej na przedmieściach - disco polo.


Muzyka góralska, a world music - muzyka globalnej wioski


Na pograniczu nurtów: inspiracji, stylizacji i nowoczesności można chyba usytuować pomysły łączenia muzyki góralskiej z innymi gatunkami muzycznymi (rock, jazz, reggae, pop). Każdy z nich ma wspólny mianownik z muzyką góralską, którym może być trans i improwizacja. W ten sposób otrzymamy muzykę bardzo energiczną (rock), bardziej wyrafinowaną (jazz), bardziej korzenną, pierwotną (reggae), czy bardziej komercyjną (pop). Nasycenie każdego z tych gatunków muzyką góralską lub jej poszczególnymi elementami decyduje o tym czy jest to bardziej góralskie, czy mniej. Zaś o ambitności całego pomysłu łączenia decyduje nie tylko obecność oryginalnych elementów góralskich, ale również poziom wykonania gatunku, z którym się eksperymentuje.

Tak czy inaczej, prawdziwy miłośnik muzyki góralskiej musi się w tym miejscu zastanowić czy dany eksperyment daje coś tej właśnie muzyce, czy przynosi jej chlubę, czy ją dowartościowuje (może również muzykantów którzy ją wykonują)? A może jest to tylko oprawa sceniczna dla kolejnej gwiazdy, która nie ma pomysłów i "odkrywa" nagle muzykę ludową, lub próba wykorzystania "mody na ludowość" jako sposobu komercyjnego sukcesu? Ileż razy górale (szczególnie podhalańscy) są wykorzystywani jako bardzo atrakcyjne tło...?


Problemy kontynuacji


Jedyną szansą dla ocalenia całego naszego dziedzictwa jest więc kontynuacja. Jak to uczynić? Znów musimy sięgnąć myślą w przeszłość i przyjrzeć się jak robili to nasi przodkowie wtedy, kiedy kultura góralska rozwijała się i przeżywała swój "złoty wiek".

Bartuś Obrochta mając 13 lat odbył wędrówkę przez ówczesne Węgry u boku ostatniego zakopiańskiego zbójnika Wojtka Matei. Może już wtedy, a może nieco później "uzdajał" wiele nut góralskich zapożyczając fragmenty melodii z różnych regionów. "Nuty" te były wielokrotnie ogrywane, oswajane, a po dodaniu prostego, charakterystycznego akompaniamentu, przy graniu przede wszystkim do tańca - pod nogę, stawały się swojskie, nabierały charakteru podhalańskiego.

Nieco inaczej tworzył "nuty" góralskie Andrzej Knapczyk - Duch. Posługiwał się pismem nutowym i adaptując całe fragmenty melodii słowackich czy węgierskich komponował, a właściwie "zdajał" swoje melodie zwane dziś Duchowymi. Pisał też do nich teksty - przeważnie długie ballady, które zyskały wielką popularność na Podhalu przede wszystkim jako śpiewane a'capella pieśni. Natomiast do dzisiaj kapele grają głównie melodie będące bardziej w charakterze góralskim (skala, tempo rubato, tonacje durowe). Niechętnie zaś grywane są melodie nie utrzymane w tradycyjnym charakterze (tonacje molowe, zmiany metrum).

O większości melodii podhalańskich, które przetrwały do dziś, nie wiemy kto, kiedy i w jaki sposób je stworzył - takie są prawa rozwoju muzyki ludowej. Z ustnego prze
azu wiadomo jednak czasami, kto wymyślił jakiś nowy wariant tradycyjnej "nuty". Nie podpisał się jednak pod nim, nie zapisał tego w nutach więc mamy złudzenie, że tak ta melodia brzmiała od zawsze.

Istnieje też wiele melodii, które noszą wyraźnie ślady swego pochodzenia np. słowackiego, gdyż nie zdążyły się "ograć" przez kolejne pokolenia muzykantów. W międzyczasie bowiem poziom techniki gry na Podhalu podniósł się, wzbogaciła się harmonia, uczytelnił podział dur - moll, a nagrania umożliwiają dosłowne kopiowanie kapel słowackich, węgierskich czy cygańskich. Stąd droga rozwoju muzyki góralskiej przez "oswajanie" zamknęła się.

Niegdyś teksty śpiewek, podobnie jak melodie, często były przenoszone z innych regionów, uzupełniane, tłumaczone na podhalańską gwarę, dostosowywane do realiów tego regionu. Nowe słowa układane były pod wpływem natchnienia, przeżycia, emocji, uczuć. Często wyrażały "złote myśli" i wskazówki życiowe. Były bezpośrednio związane z życiem ówczesnych górali i przez to były bardzo prawdziwe. Dzisiaj powstaje mniej tekstów, bo o czym śpiewać: o gotowaniu dla turystów, wynajmowaniu pokoi, o handlu oscypkami, swetrami i cepeliowskimi gadżetami?

Zarówno więc melodia, charakter aranżacji jak i tekstu decydowały zawsze o tym, czy dany utwór "przyjmował się" i zostawał uznany za "swój". A to, że takie nowe utwory wchodziły do repertuaru kapel i śpiewaków decydowało o tym, że muzyka góralska się rozwijała.


Nowa muzyka góralska


Każda "nuta" góralska musi mieć "oswojoną", czyli utrzymaną w charakterze podhalańskim melodię i tekst. W śpiewce ważne są nie tylko słowa zgodne z góralską mentalnością, ale również sposób wykonania tej śpiewki. Sama aranżacja (instrumentarium, sposób gry, ornamentyka, akompaniament) również musi wyrażać temperament góralski.

Podsumowując: nowa muzyka góralska musi być podobna bardziej do starej niż do jakiejkolwiek innej. Jądrem tej muzyki pozostaną zawsze te najstarsze "nuty": wierchowe, sabałowe, ozwodne, jądro zaś musi być żywe. Tak więc nawet tradycyjny nurt jest potrzebny dla kontynuacji, ale aby tradycja była żywa i nie skostniała musi istnieć kontynuacja! Tradycyjną muzykę góralską trzeba opanować w sposób mistrzowski by, wnieść do niej coś nowego. Trzeba uchwycić jej ducha .... "Trzeba ją pojąć i zrozumieć i trzeba ją traktować poważnie". (B. Karpiel)


>

Skrót artykułu: 

Chciałem podzielić się swoimi przemyśleniami na temat muzyki góralskiej (podhalańskiej), choć w wielu momentach dotyczą one całej polskiej muzyki ludowej. Uwagi te opieram przede wszystkim na obserwacji życia górali współczesnych; wielogodzinnych rozmowach ze starszymi muzykantami i tancerzami. Wiele nauczyłem się w zespołach góralskich, ale chyba więcej podczas nieskończonej ilości wesel, chrzcin i "posiadów" przy muzyce.

Staram się spojrzeć na sytuację współczesnej kultury góralskiej, choć nie jest to łatwe dla kogoś, kto tu urodził się i wyrósł. Mam jednak nadzieję, że moje uwagi na ten temat przyczynią się do lepszego zrozumienia zjawisk, jakie w niej zachodzą. Wielokrotnie zaś przekonałem się o tym, że górale zdecydowanie - jak mało kto - próbują kontynuować własną tradycję, a często posądzani są o najniższe instynkty i spotykają się z wielkim niezrozumieniem znawców.


Wszystko mija .... Czas płynie nieustannie .... Następują ciągłe zmiany we wszystkich dziedzinach życia. Są one nieuchronne i często nieodwracalne.

Dział: 

Dodaj komentarz!