W poszukiwaniu współczesnej wsi

Wiersz wiejski

Muza mnie ostatnio nie rozpieszcza (a może to po prostu mój wątły talent poetycki powoli się wypala), za to zostałem niedawno jurorem konkursu na „Wiersz Wiejski”[i], ogłoszonego na portalu poemax.pl. Oprócz mnie w jury zasiadła Zyta Bętkowska, poetka z Długiego pod Sanokiem, zdobywczyni pierwszej nagrody w XIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2016[ii], oraz Janusz Radwański, folkowy basista i harmonijkarz ludowy z Kolbuszowej Górnej, współtwórca audycji „Wszystko jest folkiem” w Radiu Studnia, zdobywca drugiej nagrody w III Konkursie na Pieśń Dziadowską Nową[iii], na co dzień pracownik Działu Etnograficznego Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej. Z korespondencyjnych obrad jury postaram się zdać sprawę Czytelnikowi „Pisma Folkowego”.

Na konkurs wpłynęło czternaście wierszy, w tym dwa rymowane wiersze humorystyczne oraz dwie prózki. Moja pierwsza reakcja była bliska euforii, gdyż w tekstach prawie nie można było uświadczyć tak częstych we współczesnej poezji przegiętych, przekombinowanych obrazów poetyckich. Co więcej – zdarzały się obrazy bardzo udane, jak „moja wieś ćwiartką księżyca zawieszona między realnością snu a nierealnością jawy mocno śpi w budzie z łapami na mordzie, głośno chrapie, a rosa zbiera się jej na sierści. na płocie do dołu głową drzemią gliniane garnki” Grzegorza Malechy czy „widziałem śmierć biedronki w wieku dwóch kropek”, „pasły się w trawie dorodne grusze i jabłonie” i „ojciec wciąż klepie kosę i biedę” Janusza Pyzińskiego. Podobnie konkursowe wiersze odebrała Zyta, dodając, że intryguje ją autor tekstu, w którym pojawia się drużyna Cosmosu Nowotaniec, bo to klub sportowy o kilka wsi od jej domu, z którego to klubu „drwinki słychać tu i tam”.

Dobry nastrój zepsuł nam natomiast Janusz, który walnął prosto z mostu: „W polskiej kulturze pojawiają się dwa obrazy wsi, tak z grubsza: sielankowy i groteskowy. Może to być groteska zabawna (vide »Konopielka« Edwarda Redlińskiego), może być i ponura (»Dom zły« Wojtka Smarzowskiego), w każdym razie mieszkaniec wsi to w tych obrazach albo nośnik przejętych po przodkach wartości, szlachetny dzikus i wypiekacz tradycyjnego chleba, albo wiecznie pijane półbydlę, co by tylko żarło i ruchało. Tedy też wieś jest albo sielsko-anielska, albo groteskowa, a najłatwiej o niej mówić, używając zgranego do granic możliwości przeciwstawienia: dobre stare – złe nowe. W tych konkursowych tekstach przytłaczająca większość to jest taka właśnie sztampa. Mieszkańcy wsi pieką chleb, robią kartoflankę, piorą kijankami, młócą cepem, a kiedy już umrą, to się ich kładzie na mogilnik. No niestety, dla mnie te teksty stanowią w dużej mierze przykład tego, jak mentalnie daleko jest współczesny użytkownik języka piszący wiersze o wsi i jak bardzo jest ona niewypowiedziana w literaturze. Człowiek, który musi dowozić dziecko na zajęcia używanym golfem dwójką, bo pekaesy rzadko chodzą, albo młody chłopak, któremu się CS[iv] laguje w soboty, bo sieć jest powolna, a alternatyw dla łojenia w CS-a ma mało, bo w domu kultury w jego wsi instruktor jest tylko na ćwierć etatu – oni w tych wierszach nie istnieją.

Jest jeden chlubny wyjątek. Wiersz pod tytułem »Ogień«, z incipitem »był tak mocny, że rozniósł całą wieś«. Jak dla mnie to jest bezsprzeczny zwycięzca, bo autor nie uciekł w kliszę, wybrał się w sobotę na wieś, na której, jak nam ze dwa lata temu powiedziała jedna informatorka w czasie badań etnograficznych, »teraz to jest, kurwa, nuda«. I tę, kurwa, nudę mamy w wierszu.

Reszta, niestety, o wsi nie mówi nic. Mówi o chłopomańskiej tęsknocie za wsią, na której chłop młócił cepem i latał w lnianych portkach, a po pięćdziesiątce zdychał od harówki i ubogiej diety. Klisze, klisze, klisze. W jakiejkolwiek kolejności byśmy je, jako jury, ułożyli, nie będzie to miało absolutnie żadnego znaczenia”.

Na to Zyta zrewidowała swoje stanowisko (jak się później okazało – pozornie): „W dużej mierze czułam to wszystko, o czym napisał Janusz, i jego słowa są bardzo bliskie mojemu wrażeniu po przeczytaniu wiejskich wierszy. Myślę, że nasi autorzy do czynienia ze wsią mieli epizodycznie. Z tego powodu najbardziej szczera była kobitka, która pisała, że wyrosła na blokowisku (ale szczerość nie jest wyznacznikiem wartości w poezji, więc to tylko taka dygresja). Jedna uwaga do Janusza (żartem oczywiście) – na wsi właśnie w sobotę CS (i cały internet) gorzej śmigał, bo wszyscy wtedy ciut czasu mają i sieć (zwykle radiowa) przeciążona bywała do bólu. Ale to też już »drzewiej« – dziś mamy światłowody i wi-fi w komórkach. Po drugie, ja się ogólnie zastanawiałam nad tematem. Wiersz wiejski… Zacznijmy od tego, co nazwiemy »wierszem wiejskim«? Bo to tak samo jak z wierszem tzw. »kobiecym« albo »plastikowym«. Sądzę, że autorzy wpadali w ten skansenowo-kopydłowski ton właśnie dlatego, że chcieli zaznaczyć obie strony »powszedniej wiejskości«. Muszę sobie odświeżyć regulamin, ale wydaje mi się, że nie było tam wzmianki, iż ma być w wierszach prawdziwa współczesna wieś (swoją drogą – zdefiniować ją nie jest łatwo). No i z jednej strony pokazanie wsi z wielu perspektyw w jednym wierszu czy opowiadaniu albo stanie się przegadane, albo bardzo hermetyczne, a obie te skrajności nie są, niestety, atutem dobrej poezji. Piszę »niestety«, bo w moich własnych wierszach właśnie z powodu hermetyzmu wiejskość często była i pewnie jest źle widziana. Może – skoro wiejskość w zasadzie w każdym wierszu »jakaś« jest – nie skupiajmy się na procencie i jakości wiejskości w wiejskości, a poszukajmy po prostu najmniej »złego« lirycznie wiersza?”.

Ja również, zawstydzony brakiem naukowego podejścia, zgodziłem się w duchu z Januszem. Może rzeczywiście jestem chłopomanem, skoro przecież obiektywnie ze wsi nie jestem? Niemniej, jako że to ja niby byłem przewodniczącym jury i nie wypadało mi tak bez walki oddawać pola, pozwoliłem sobie na nieśmiałą propozycję: „Czyli zwycięstwo dla autora posługującego się pseudonimem Worlach za Ogień plus tak na oko cztery wyróżnienia za to, co zauważyliśmy w pozostałych wierszach?”, na co jednak Zyta przypuściła atak: „Ja nie jestem zwolenniczką wierszy z »kurwami« (to plaga liryki XXI w.) i nie sądzę, żeby to była dobra decyzja”. Na co ja: „Ale tu na razie nie ma żadnej większości, ja wprawdzie nie odrzucam wierszy z kurwami, ale też zupełnie nie odrzucam wierszy stylizowanych, »chłopomańskich«, bo musiałbym odrzucić połowę naszej narodowej poezji[v]. Dyskutujemy. Zyta, jak ty widzisz podium, biorąc pod uwagę to, co napisał Janusz, ale też biorąc pod uwagę to, co sama czujesz?”. Wtedy z kolei znów głos zabrał Janusz: „Dobrzy ludzie, co mogła Konopnicka sto kilkadziesiąt lat temu, to we współczesności już nie przystoi! Były rzeczy powszechne w XIX w., które dziś udało się wyeliminować: gruźlica, kiła wrodzona, ludomania, poezja młodopolska... Wiele rzeczy. Ja już sobie pomarudziłem, ale coś trzeba zrobić. Co proponujecie, bo jestem chyba w mniejszości?”.

Stanęło na tym, że będziemy przyznawać poszczególnym wierszom punkty i je potem zsumujemy. Jeszcze raz przeczytałem wszystkie teksty. Trochę u mnie stracił Janusz Pyziński za to, że u niego „koń napinał struny postronków, aż chrapy wygrały poloneza”, a do tego za „najmiększe perskie dywany rżysk pszenicznych pól”, które chyba zaczerpnął ze „Wspaniałego stulecia”, popularnego serialu telewizyjnego produkcji tureckiej. Ogień poszedł wysoko, ale równie wysoko poszły jeszcze dwa inne wiersze, w tym Grzegorza Malechy.

Po podliczeniu punktów okazało się, że zwyciężył Ogień Worlacha, a wyróżnienia przypadły Januszowi Pyzińskiemu za wiersz Pamiętam oraz uczestniczce posługującej się pseudonimem Cytra za wiersz Zza firanki (Śliwiczki). Zwycięski utwór przedstawia się następująco:

 

był tak mocny że rozniósł całą wieś

po gminach i powiatach

 

pracownicy czekają na autobus

prezes nie skąpi na stroje

 

gorsza była malinowa

a starsza daje w krzakach

można sobie wypruć

ale im się nie chce

 

nożem bo nożna

sobota kurwa Cosmos

Nowotaniec

 

[i] Przy czym za wiersz regulamin uznawał również krótką prozę poetycką.

[ii] Za tomik Dwa chutory.

[iii] Za Pieśń o śmierci wczesnej doktora Kulczyka.

[iv] Jak się domyślam – chodzi o komputerową grę „Counter-Strike”.

[v] Tu wyznam, że pod pojęcie „naszej poezji narodowej” pozwoliłem sobie podciągnąć swoje własne nieśmiałe próby poetyckie, a co mi tam szkodzi?

Skrót artykułu: 

Muza mnie ostatnio nie rozpieszcza (a może to po prostu mój wątły talent poetycki powoli się wypala), za to zostałem niedawno jurorem konkursu na „Wiersz Wiejski”, ogłoszonego na portalu poemax.pl. Oprócz mnie w jury zasiadła Zyta Bętkowska, poetka z Długiego pod Sanokiem, zdobywczyni pierwszej nagrody w XIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2016, oraz Janusz Radwański, folkowy basista i harmonijkarz ludowy z Kolbuszowej Górnej, współtwórca audycji „Wszystko jest folkiem” w Radiu Studnia, zdobywca drugiej nagrody w III Konkursie na Pieśń Dziadowską Nową, na co dzień pracownik Działu Etnograficznego Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej. Z korespondencyjnych obrad jury postaram się zdać sprawę Czytelnikowi „Pisma Folkowego”.

Fot. M. Froński: Chata z Obroczy

Dodaj komentarz!