Uwikłane inspiracje

Recenzja płyty „Inspired by Lutosławski” wyd. For Tune 2014

U podstaw płyty „Inspired by Lutosławski” stoją liczne i złożone inspiracje. Sam Lutosławski inspirował się polską muzyką ludową. Wprawdzie nie czerpał bezpośrednio ze znacznie dostępniejszych (tuż po wojnie) „zasobów” autentycznych muzyków i śpiewaków ludowych niż ma to miejsce dzisiaj. Wykorzystywał zapisy etnograficzne a w przypadku „Tryptyku Śląskiego” (napisanego w latach realizmu socjalistycznego 1949-1955) była to antologia Jana Bystronia Pieśni ludowe z polskiego Śląska wydana wspólnie z Józefem Ligęzą i Stefanem M. Stoińskim jeszcze w międzywojniu. Dlaczego właśnie twórczość Lutosławskiego stała się tworzywem koncertu, o który Grażynę Auguścik poprosiła Elżbieta Penderecka (dyrektor artystyczna Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena)? Tego do końca nie wiadomo. Faktem jest, że jubileusz 100. rocznicy urodzin przedstawiciela „polskiej szkoły kompozytorskiej” w 2013 roku obchodzony był bardzo intensywnie, a jego efekty – w postaci znacznej rozpoznawalności dzieł i zainteresowania jego twórczością artystów różnych stylistyk muzycznych – są niezaprzeczalne.
Kolejny szereg zawiłości wynika z zaproszenia do współpracy nad projektem artystów ze wszech miar wyjątkowych, z których każdy może poszczycić się bogatym doświadczeniem estradowym, kompozytorskim i nietuzinkową interpretacją niejednego z mistrzów klasyki. Płyta dowodzi niemożliwego. Wszystkie grupy muzyczne (pod tajemniczą nazwą Grażyna Auguścik Orchestar kryją się: Janusz Prusinowski Trio, Atom String Quartet i Trio Jana Smoczyńskiego) pokazały swoje indywidualne brzmienie, możliwości improwizacji właściwe odmiennym nurtom muzyki tradycyjnej i jazzowej, a jednocześnie żaden styl nie zdominował do końca płyty. Trzeba przyznać, że to zdecydowanie niejednorodny materiał dźwiękowy. Jest to zestawienie bardzo różnych światów, z którymi identyfikują się także różni odbiorcy. Zarówno „klasycy”, jak i znawcy jazzu widzą (o ile wiedzą o jej istnieniu!) w muzyce tradycyjnej tzw. „tworzywo dźwiękowe”. Może gdyby Lutosławski usłyszał Prusinowskiego, polskie melodie ludowe znalazłyby swoje miejsce także w większych formach, które kompozytor darzył uznaniem i za które był nagradzany?
Słowa uznania należą się wybitnemu kwartetowi smyczkowemu. Atom String Quartet znany jest z przełamywania wszelkich barier. Muzycy występują z dużym powodzeniem na festiwalach jazzowych, folkowych, a ich umiejętności improwizowania sprawiają, że brzmienie kwartetu jest świeże i intrygujące. Na krążku „Inspired by Lutosławski” stworzyli fantastyczną aurę brzmieniową. Oczywiście, za aranżacjami stoi doskonały pianista, kompozytor i aranżer, Jan Smoczyński. Kompozycje Lutosławskiego nabrały w jego wizji lekkości, co świadczy o mistrzowskiej ręce, biorąc pod uwagę bardzo wierne trzymanie się pierwotnego zapisu partyturowego.
Wśród zamieszczonych na płycie kompozycji można wyróżnić trzy typy opracowań. Znajdziemy tu utwory inspirowane kompozycjami Lutosławskiego w aranżacji Smoczyńskiego i wykonywane przez wszystkich muzyków. Otwierający płytę „Owiesek” to opracowanie I części „Tryptyku Śląskiego” (w oryginale na sopran i orkiestrę symfoniczną), wykorzystujące słowa śląskiej pieśni „Oj, mi się owiesek wysypywa, już mnie mój miluńki zaniechawa...”. Są też czysto tradycyjne melodie grywane z wielkim wigorem przez Janusza Prusinowskiego, Michała Żaka, Piotra Piszczatowskiego i Piotra Zgorzelskiego (numery 9 i 10 na płycie). Chropawe i jaskrawe brzmienie ludowych instrumentów, swoista maniera wykonawcza (liczne rubata, urocze ornamentowanie linii melodycznej, wariantowe ogrywanie motywów) przemawia autentyzmem i radością współmuzykowania. Po tytułem „Róża” znalazła się na płycie pieśń „Nie chodź koło róży, nie obtrącaj kwiatów. Nie siadaj, nie gadaj, nie bałamuć światu”. To pięknie skonstruowany dialog chłopca (Janusz Prusinowski) i dziewczyny (Grażyna Auguścik) do improwizowanego, naturalnego akompaniamentu. I wreszcie ostatnia forma opracowania, stricte jazzowa, pokazująca wielkie możliwości w aranżowaniu melodii ludowych (o tym w numerze 114 Pisma Folkowego, tekst T. Gregorczyka O ożenku jazzu z folkiem) – to również pieśń śląska „A w tej studni źródło bije” (nr 7 i 13 na płycie), którą Grażyna Auguścik zaśpiewała wyjątkowo przejmująco. Jej czysty, prosty głos brzmi w każdym rejestrze inaczej, co artystka świadomie wykorzystuje. Głębia niskich dźwięków symbolizuje dramat porzuconej dziewczyny, a dodatkowo nabiera sensu w obliczu tragicznej śmierci męża Grażyny Auguścik (dzień przed koncertem zaplanowanym w ramach festiwalu beethovenowskiego). Artystka miała powiedzieć w jednym z wywiadów, że muzyka jest dla niej terapią. Jeśli tak, to z pewnością też jest czymś szczególnym dla słuchaczy. Kreacja Auguścik oddaje właściwy sens polskiej pieśni ludowej. Pokazuje jej symbolikę i naturalne, niespłycone piękno.
Płyta obfituje w wiele pomysłów. Ścierają się tu dźwięki muzyki awangardowej, klubowej, didżejskie efekty i ciężkie brzmienia z lekkim i precyzyjnym skatem wokalistki (jak w utworze „Taneczne 3”). To nie są piosenki do słuchania w aucie! Klimat zmienia się z utworu na utwór i wydaje sie, że gdyby muzycy spotkali się jeszcze raz, pojawiłyby się nowe, zaskakujące brzmienia. Cóż, odpowiedzialna za cały projekt Grażyna Auguścik pewnie nie ponowi pomysłu tego projektu, bo jak sama przyznaje, ciągle szuka nowych inspiracji, nowej dobrej muzyki. A mnie się marzy, że na egzaminie wstępnym na wokal jazzowy ktoś poprosi kandydata o zaśpiewanie melodii ludowej...

Agata Kusto

Skrót artykułu: 

U podstaw płyty „Inspired by Lutosławski” stoją liczne i złożone inspiracje. Sam Lutosławski inspirował się polską muzyką ludową. Wprawdzie nie czerpał bezpośrednio ze znacznie dostępniejszych (tuż po wojnie) „zasobów” autentycznych muzyków i śpiewaków ludowych niż ma to miejsce dzisiaj. Wykorzystywał zapisy etnograficzne a w przypadku „Tryptyku Śląskiego” (napisanego w latach realizmu socjalistycznego 1949-1955) była to antologia Jana Bystronia Pieśni ludowe z polskiego Śląska wydana wspólnie z Józefem Ligęzą i Stefanem M. Stoińskim jeszcze w międzywojniu.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!